Liczba postów: 110
Liczba wątków: 3
Dołączył: 19.11.2011
Reputacja:
0
Ja tam czasem podróży z koleją, to jem bułkę z żółtym serem, ciastka, delicje, markizy. Kiedyś na podróż wziąłem nawet 7 kanapek,z szynką,z serem, z sałatą i plasterki cienkich ogórków. W budce to mogę ciepłą zapiekankę i frytki zjeść. Do picia to gazowane napoje i wodę, żeby przeczyścić sobie nerki
,,Pociąg nicości, wsiąść łatwo, wysiąść już trudniej"
Pozdrowienie od Grzegorza
Liczba postów: 4 536
Liczba wątków: 165
Dołączył: 01.02.2011
Reputacja:
4
Jestem ciekaw, czy termosy z herbatą są popularne wśród użytkowników.
Jaro
Liczba postów: 110
Liczba wątków: 3
Dołączył: 19.11.2011
Reputacja:
0
ET40 napisał(a):Jestem ciekaw, czy termosy z herbatą są popularne wśród użytkowników.
Dla każdego MK, to pół na pół.
,,Pociąg nicości, wsiąść łatwo, wysiąść już trudniej"
Pozdrowienie od Grzegorza
Liczba postów: 132
Liczba wątków: 7
Dołączył: 26.06.2010
Reputacja:
0
Woda gazowana, kanapki z serem, jakiegoś 7daysa . A jak starczy czasu między przesiadkami to jakiegoś fast-fooda na dworcu.
Liczba postów: 609
Liczba wątków: 2
Dołączył: 21.11.2011
Reputacja:
0
ET40 napisał(a):Jestem ciekaw, czy termosy z herbatą są popularne wśród użytkowników.
Mój chłopak użytkownikiem tego forum co prawda nie jest ale miłośnikiem kolei zdecydowanie tak i bez termosu w podróż się nie ruszy ;-) Doceniam to gdy razem podróżujemy ;-D
Ja natomiast zawsze muszę mieć jakiś sok, draże kokosowe (żadne inne ) i oczywiście kanapki Do fast-foodów kupionych w okolicach dworca w czasie przesiadki jakoś nie mam zaufania.
Liczba postów: 4 536
Liczba wątków: 165
Dołączył: 01.02.2011
Reputacja:
4
To jak ja, bez metalowego termosu typu "pocisk" się nie ruszę. No, może jedynie w bardzo ciepłe dni zdarzy mi się nie zadbać o zapas herbaty ;-)
Jaro
Liczba postów: 3 909
Liczba wątków: 159
Dołączył: 01.02.2011
Reputacja:
0
Katarzyna napisał(a):Mój chłopak [...] bez termosu w podróż się nie ruszy
To podobnie jak ja. Na całodzienną jazdę bardzo niezła jest też kanapka z kotletem. No i nieodzowne banany oraz jabłka.
A fastfoody lokalne warto doceniać:
Cytat:Michał Olszewski,
ze znakomitej książki Zapiski na biletach
talerz Babel
Goethe powiedział: Wer den Dichter will verstehen, muss in Dichters Lande gehen. Co można przetłumaczyć następująco: "Gdy tubylca chcesz zrozumieć, to co on zjeść musisz umieć".
To bardzo swobodne tłumaczenie bierze się z innej maksymy Ryszarda Kapuścińskiego, który słusznie wskazywał, że nie poznamy dogłębnie kultury odwiedzanego kraju, jeśli nie będziemy jeść tego, co miejscowi. Brzmi to jak oczywistość, gdy wybieramy się do Włoch (choć i tam bywają specjały dla wybrańców, choćby ser z robakami lub jelita cielęce jeszcze wypełnione mlekiem), ale zmienia się w ponurą konieczność, gdy podróżnik dociera do Tadżykistanu i łokcie przyklejają mu się do obrusa w hotelowej restauracji albo na targu jest częstowany gotowaną baranią głową.
Jak jest w Polsce i jakie wrażenia kulinarne zabierze ze sobą osobnik, który będzie próbował jeść to, co jemy zazwyczaj i my? Potrawą narodową jest tu niewątpliwie kebab, archetypicznym natomiast obrazem rozkraczony mężczyzna na ławce, który zajada się mieszanką mięsa i warzyw, ocierając dłonią skapujący z ust sos ostry. Tak, zwycięstwo kebaba jest aktem symbolicznym, dowodem na to, jak pustkę szybkiej gastronomii lat osiemdziesiątych, z jej zapiekankami, wypełniło egzotyczne błoto. A jeszcze nie tak dawno zdarzały się fast foody, w których serwowano nadziewany gotowanymi ziemniakami flak(*).
Sklepy mięsne to królestwo oszukanego mięsa, bardziej podobnego popłuczynom z fabryki chemicznej niż tkance niegdyś żywej istoty. Na półce z serami towary seropodobne. Zamiast masła tłuszcz mleczny. Podejrzanie duże truskawki. W restauracjach rolety rzymskie i krzesła made in China. Tradycyjny żurek z proszku. Chleb powszedni jak szmata, ręcznik, ścierka, chleb razowy bez mąki razowej, bułka tarta bez bułki. Mleko, które przetrwa następne millennium. Restauracja Wars, gdzie sałatkę szopską posypują kurzem ze startej natki pietruszki. Do tego triumfalny pochód galanterii spożywczej przez cały bez wyjątku kraj. Którejś letniej nocy trafiłem z kompanem nad Jezioro Otmuchowskie, w ostatnim czynnym barze grzmiała muzyka rozrywkowa, w takim hałasie trudno usłyszeć kelnerkę, poza tym w sali płonęły intymne jarzeniówki, więc usiedliśmy na zewnątrz. I warto było podjąć ten trud, bo w nagrodę otrzymałem panierowany filet z sandacza z parasolką do drinka wbitą w sam jego środek. I znowu wszystko ładnie się wyjaśniło. Filet z parasolką, kapusta kiszona zdobiona pomarańczą, pomarańcza z ogórkiem kiszonym, gigazapiekanki i megahamburgery, bita śmietana w spreju o wyśmienitym smaku polimerów.
Wybiórczy ten obraz, a jeśli zestawić go z polską myślą kulinarną PRL-u pewnie wcale nie najgorszy. Łokcie przyklejają się do stołu rzadziej niż kiedyś, ogólnie czyściej, zamiast ceraty obrusy wodoodporne, oliwki oraz ocet balsamiczny przestały zadziwiać. Hegemonia ziemniaka i kotleta schabowego minęła. I w co drugiej przydrożnej jadłodajni kelner ordynuje camembert z Wielkopolski w panierce z fantazyjną rozetą z surowej marchwi.
Zamiast brudu i deficytu pojawiła się w tak zwanych polskich realiach właściwość inna, której posmakować może każdy obcokrajowiec. Polskie fusion, polskie pomieszanie języków. Ciężko, kolorowo, ciekawie.
(*) - w pawilonach przy budynku dworca w Białymstoku można i dziś dostać znakomite przekąski ziemniaczane: babkę oraz kiszkę.
Liczba postów: 67
Liczba wątków: 0
Dołączył: 23.11.2011
Reputacja:
0
Ja żadnych kanapek (w domu tak, ale w szkole czy w podróży nigdy nie jem, nie lubię tych zawiniętych w papier), raczej sezamki, batony, mleczne bułki, biszkopty, ciasteczka i woda.
JESTĘ MIKOLĘ
Liczba postów: 93
Liczba wątków: 3
Dołączył: 20.05.2012
Reputacja:
1
Przy okazji imprezy w Chabówce warto wspomnieć o fajnej restauracyjce - pizzerii w Chabówce przy głównej drodze zaraz za stacją w stronę skansenu. Byłem tam w zeszłym roku, byłem i w tym, lokal bardzo ładny, fajny makaron - duży talerz carbonary albo rurkowo-brokułowy można zjeść za jakieś 14-15 zł.
Liczba postów: 8 026
Liczba wątków: 365
Dołączył: 04.06.2010
Reputacja:
2
Radek, chyba mówisz o tej pizzerii, w której jedli przem710, flanker, Valcyte, kebeka - prawda, Panowie?
Zgadza się Restauracyjka super za 14 złotych najadłem się za wszystkie czasy, miła sympatyczna obsługa czysty lokal oraz zaplecze socjalne a dania mmmm palce lizać !!!!!
Liczba postów: 6 035
Liczba wątków: 247
Dołączył: 16.06.2010
Reputacja:
4
Ja również polecam, obiad pierwsza klasa! Warto też polecić mały sklep spożywczy kawałek dalej, przemiła obsługa, bardzo niskie ceny. Pani sprzedająca w sklepie przygotowała nawet kanapki na drogę dla naszego kolegi.
Liczba postów: 307
Liczba wątków: 4
Dołączył: 15.08.2012
Reputacja:
0
psim napisał(a):Zamiast brudu i deficytu pojawiła się w tak zwanych polskich realiach właściwość inna, której posmakować może każdy obcokrajowiec. Polskie fusion, polskie pomieszanie języków. Ciężko, kolorowo, ciekawie.
.
Zbyt wielka krytyka. Jeśli chodzi o ciekawostki kulinarne, to Wrocław mnie wstrząsnął najbardziej. Na starym dworcu (nie wiem jak teraz, ale koło dworca na pewno było dostępne dane o nazwie knysza. To na długo przed kebabem.
Knysza ma wiele wersji. W wersji podstawowej jest to chleb (taki jak do dużego kebaba) nadziewany warzywami. Można też mięć dodatek: parówkę, kotlet typu hamburger lub ser.
Ponadto polską specyfiką fast-foodu podróżnego jest zapiekanka. Kiedyś największe można było dostać w Gnieźnie. Bardzo dobre są w Olsztynie i Rzeszowie na dworcach PKP.
A kebab i pizza to globalizacja. jednak polska spectfika jest, ale trzeba wiedzieć gdzie i ją dostrzec.
Liczba postów: 267
Liczba wątków: 6
Dołączył: 04.09.2011
Reputacja:
0
Jak byłem w Świnoujściu znalazłem niezłą pizzerię/restaurację, godną polecenia :-P Vezuvio, ul. Barlickiego, około 10 min od dworca kolejowego, za niską cenę można się najeść do syta. Średnią pizzę (30 cm) można dostać za 11-14 zł, w zależności od składników. Inna kwestia, że nie rozumiem dlaczego większe pizza (40 cm) kosztuje ponad 2 razy drożej (przykład: średnia 14 zł, duża 32 zł) :-P Żadnych efektów ubocznych na drugi dzień po spożyciu nie było, więc mogę śmiało polecić.
Z punktów mających już mniej wspólnego z gastronomią mogę polecić coś w rodzaju lodziarni przy dworcu Chełm Miasto. W każdą ciepłą niedzielę (jak dziś), kolejka po południu minimum 30-40 osób. A ceny są bardzo atrakcyjne (4 zł za duży lód włoski w duńskim waflu :lol: )
Znacie może jakiś dobry punkt z żarciem przy dworcu centralnym w wawie? w złotych nic specjalnego nie ma. Coś w rodzaju "Polskich Smaków" w galerii krakowskiej.
Liczba postów: 307
Liczba wątków: 4
Dołączył: 15.08.2012
Reputacja:
0
Tak. Hotel Marryot na przeciwko centralnego ma restauracje na każdy gust. Szkoda tylko, że nie na każdą kieszeń.
A poważniej, to przy żadnym warszawskim dworcu kolejowym nie ma restauracji z kuchnią polską.
|