Także kilka słów opisowych i fotorelacja z naszej dwudniowej podróży
Sobotę zaczęliśmy od spotkania się z pitagorasem na głównym we Wrocławiu. Zrobił kilka filmów i zabrał się z nami do Jaworzyny, gdzie niestety długo nie zabawił, bo musiał wracać do Wrocławia. Ale miło było się spotkać
Wrocław rano zastał nas śniegiem z deszczem, ale dość słabym. Mieliśmy obawy o to, jak będzie w górach... ale o tym później
Na dworcu spotkaliśmy opolskiego kibelka asynchrona, EN57 AL-1602:
Oraz EP07-361 w bardzo ładnym malowaniu:
Dalej wpakowaliśmy się w regio, ciągniętym przez piękną czekoladkę. Jednak im bliżej było Jaworzyny Śląskiej, tym za oknem było coraz bielej. A wjazd do Jaworzyny wyglądał, mniej więcej, tak:
Dalej pospieszyliśmy do skansenu, gdzie flanker szarpał Rp1 w TKt48-18:
Również znaleźliśmy ganza, gdzie działały wycieraczki!
I kilka innych zdjęć z Jaworzyny:
Dalej pobiegliśmy na EN57-2009, który powiózł nas na stację Wałbrzych Główny.
W Wałbrzychu już mocno (jak na wczesną jesień) nawaliło śniegu. Mieliśmy 20 minut, i byliśmy mocno zmarznięci. Pobiegliśmy na dół w poszukiwaniu knajpy, gdzie będzie można zamówić szybką kawkę na wynos. Znaleźliśmy takową. Niewielki bar, z kominkiem, brakiem zakazu palenia, i kotem na kanapie, gdzie rdzenni mieszkańcy spożywali piwko
Kawę (a flanker herbatę) dostaliśmy w podwójnym plastikowym kubku i obiecaliśmy sobie tam wrócić na dłużej. Szybkim sprintem pod górkę na śniegu, udaliśmy się na pesobusa, która zawiózł nas do Kłodzka Głównego.
Liczyliśmy, że obejrzymy trasę Wałbrzych - Kłodzko w scenerii zimowej... ale tak to mamy załatwioną scenerię zimową
Widoki przecudne:
I nasz szynoje
* na stacji w Kłodzku:
Niedaleko na odjazd czekał gagrin w kargulowskim malowaniu (brak dobrego foto :/) i rumunek (statyw w postaci płota zdał egzamin
ST43-272
Niestety, okazało się, że nasza nawigacja nawaliła i musieliśmy butować z Głównego na Miasto, żeby kupić cokolwiek do jedzenia, picia, albo żeby w ogóle się ogrzać. I po 10 minutach marszu, zaczepieniu kilku osób, znaleźliśmy kilka barów, gdzie zrobiliśmy szybkie piwko i polecieliśmy na kibelka, który miał zawieźć nas do Wrocławia.
Kibelek przyjechał, zasiedliśmy na wygodnym plastiku i ruszyliśmy z dwoma fanami Śląska Wrocław. Po kilkunastu minutach stanęliśmy gdzieś w polu:
Jak się okazało, kibel przed nami zdefektował i pchaliśmy go do samego Wrocławia:
Mimo wszystko, mieliśmy tylko 15 minut pleców. Sobotę zakończyliśmy o 21.20.
Niedziela poszła już na większej spinie. Najpierw kibelkiem z Wrocławia do Legnicy. Już rano trakcja była oblodzona. Siedzieliśmy akurat w przedostatnim przedziale pod pantografem, strasznie sople leciały na dach
W Legnicy mieliśmy kilka minut do przesiadki, gdzie flanker zdążył kupić rozładowane baterie (trolololo
) a ja sprawne ( ;-D ). Wbiliśmy się do pesobusa i ruszyliśmy pierwszym odcinkiem magistrali podsudeckiej, mianowicie z Legnicy do Kamieńca:
W Kamieńcu przywitał nas TRAXX ciągnący stonkę, oba wozy z Pol-Miedź Transu:
Na przesiadkę mieliśmy kolejne kilkadziesiąt minut, postanowiliśmy odwiedzić dyżurnego, który może będzie coś wiedział o jakimś towarze, który akurat, całkiem przypadkiem będzie jechał chociaż do Nysy i będzie miał dwa wolne miejsca
Jednak, niestety, nic nie jechało. Także poszliśmy pozwiedzać chwilę, a dalej na skład do Wrocławia.
We Wrocławiu 40 minut na zrobienie zakupów, i dalej kibelkiem na Brzeg.
W brzegu czekamy na kolejnego pesobusa do Kędzierzyna Koźla.
Podstawili na to wahadło SA134-012. Co nas zdziwiło, to ogrom miejsca na siedzeniach 'czwórkach' i brak śmietników przy siedzeniach. A mi się udało jeszcze wyłapać ostrą zj*bę od mechanika (!!!) za jaranie kiepa w ubikacji, bo w sumie nikt nie wiedział, że nawet tam są czujki dymu...
Do Nysy dość melancholijna trasa. Wielkie, lekko przyprószone śniegiem pola, małe przystanki, mocno zapuszczone, na zapyziałych wioskach, a to wszystko w świetle zachodzącego słońca...
I niestety, gdy dojeżdżaliśmy do Nysy, popadliśmy w smutek, ponieważ od Nysy do Kędzierzyna Koźla, jechaliśmy w zupełnej ciemności, co nie pozwoliło ujrzeć ani kawałeczka tej części podsudeckiej... No cóż, bywa.
W Kędzierzynie strasznie obskurna stacja, jednak bardzo duży ruch towarowy, co trochę zrekompensowało złe wrażenie
Mechanik z widocznego gagara nie zgodził się nas wziąć, a jechał akurat do Kamieńca... Ale za to mieliśmy bardzo fajne spotkanie z tamtejszym SOKiem, serdecznie ich pozdrawiamy! Świetna ekipa
Dalej czekaliśmy na opóźnioną teelkę, która musiała wjechać przed naszym kibelkiem, a my i tak musieliśmy zaczekać na opóźnionego z Gliwic. Ogólnie załapaliśmy z 20 minut pleców i ruszyliśmy do Opola, gdzie czekał na nas kolejny kibelek do Wrocławia. Na szlaku nadrobiliśmy około 10 minut, i do Wrocławia przyjechaliśmy prawie że punktualnie
No to pisz flanker o czym zapomniałem. I nie mam takiej bani jak Ty do wszystkich numerków i godzin, także tego...