Zbyt krótki czas szkolenia maszynistów

[rustsaltz]

Tak twierdzi mój ulubiony związkowiec, pan Miętek.

http://www.kurierkolejowy.eu/aktualnosc ... ejowy.html

Potrzebujemy kompleksowych centrów szkoleniowych, zarówno dla maszynistów, jak i dyżurnych ruchu – twierdzi Leszek Miętek, prezydent Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych

Potrzebujemy związków zawodowych broniących pracowników uczciwych, a nie będących przechowalnią dla wszelkiej maści mętów kolejowych.

Zdaniem Leszka Miętka maszyniści powinni szkolić się na takim symulatorze, który składa się nie z jednej, a z kilku kabin, po to, aby mogli również poznawać rozmieszczenie rozmaitych urządzeń w kabinie lokomotywy, na którą posiadają autoryzację.

Uwaga, pozostawanie w biurze dłużej niż 30 minut grozi całkowitym oderwaniem od otaczającej rzeczywistości.

Dodaje, że kwestie bezpieczeństwa ruchu kolejowego są na tyle mocne, na ile mocne jest najsłabsze ogniwo.

Te słowa dedykuję wszystkim Kolegom, którzy jeżdżą na gębę, nie proszą o sprecyzowanie albo powtórzenie komunikatu, ewentualnie tym, którzy zamiast patrzeć na tory za d*pami się oglądają.

Nie wystarczy, że w spółce PKP Intercity są symulatory, bo względy bezpieczeństwa powinny być przestrzegane we wszystkich spółkach, funkcjonujących na polskich torach – przekonuje Leszek Miętek. – Dzisiaj, niestety, można spotkać się z sytuacją, kiedy maszynista przepracował 30 godzin, a nawet dłużej.

Jeżeli Pan Prezydent ma podejrzenia, o którą firmę chodzi to jest jeszcze UTK.

Leszek Miętek twierdzi, że co prawda wynikający z rozporządzenia 1,5 - roczny czas przeszkolenia maszynisty jest w tej chwili wystarczający, ale problem tkwi gdzie indziej.

Głównie w tym, że przeciętny produkt polskiej edukacji jest zainteresowany wódą, marychą i dupczeniem, nie potrafi wypełnić prostego formularza, wierzy w swoją bezkarność i zastanawia się, co w ogóle przełożony/kolega/klient od niego chce.

W przeszłości ktoś zatrudniał się na kolei, zdawał egzaminy wstępne, przechodził szkolenie i zostawał pomocnikiem maszynisty.

A przed wojną maszyniście się na stacji kłaniali, maszynista był pan, a dziś maszynista zrobił z siebie wyrobnika (vide 30 godzin pracy) i dziwi się, że jak wyrobnika go traktują.

Kiedyś związki zawodowe broniły robotników...

Wtedy miał czas na zapoznanie się z warunkami pracy, potem szedł na kurs albo na egzamin eksternistyczny, w zależnosci od wcześniejszego przygotowania.

A mimo to do dziś są maszyniści, którzy od 30 lat nie potrafią jeździć.

To jest terroryzm kolejowy, bo taki maszynista na pewno nie jest przygotowany do prowadzenia lokomotywy czy składu.

Dopóki nie będzie państwowego egzaminu to takie kwiatki będą.

[DamianT]

rustsaltz, nudny jesteś. Znowu najeżdżasz na związkowca

[rustsaltz]

Jakbym chciał najeżdżać na związkowca to bym napisał, że pan prezydent jest brzydki Ja konstruktywnie krytykuję to co on wypuszcza z ust.

[PeKaP]

rust..weź chłopie zluzuj,związkowcy są i będą i nic nie poradzisz,zajmij sie pracą albo babą w domu a nie marnuj czasu na cytowanie głupot...i tak wszyscy zainteresowani wiedzą to co mają wiedzieć

[skalt]

Na początek powiem że, nie jest moją intencją wywoływać nowej dyskusji na temat związków zawodowych, a tylko chciałbym zwrócić wagę na przedstawiony w tym artykule temat tj. „ zbyt krótki okres szkolenia maszynistów”. To co mówi pan Miętek w tym temacie utwierdza mnie w przekonaniu, które mam już od dawna, że aspiruje on do roli polityka. Najpierw mówi że obecny 1.5 roczny cykl szkolenia jest wystarczający by, później zatęsknić za funkcją pomocnika maszynisty, kiedy to pomocnikiem bywało się zdecydowanie dłużej niż półtora roku. Ponadto najważniejszym tematem tego artykułu jest problem symulatorów. Ponieważ minie jeszcze trochę czasu kiedy będą one powszechne, to wrócę do problemu okresu szkolenia kandydatów na maszynistę.
Można powiedzieć że problem według mnie jest złożony. Są różne sytuacje i raz będzie to okres wystarczający a innym razem za krótki okres. Według mnie podstawowym kryterium w szkoleniu kandydata na maszynistę powinny być kilometry jakie powinien mieć do wyjeżdżenia za „nastawnikiem” a nie godziny przebyte na taborze. Można przesiedzieć na lokomotywie 10 godzin i przejechać 20 kilometrów z pociągiem. Takich sytuacji na Śląsku jest wiele. Czego wówczas można się nauczyć. Ponadto nie wszyscy w jednakowym rytmie nabywają umiejętności jazdy. Dlatego dla niektórych obecny okres szkolenia jest za krótki. Zupełnym nieporozumieniem jest fakt że na początku szkolenia kandydat na maszynistę według założeń ma zaznajomić się z trasami i nie wolno mu dosłownie nic więcej. praktyki nabywa się gdy samemu siedzi się za „nastawnikiem”. Tak więc 500 godzin to stracony okres, chyba że maszynista który szkoli nie będzie przejmował się tym że postępuje na przekór i przekaże nastawnik kandydatowi.