![]() |
Kółeczkowe plany Kolejomana - Wersja do druku +- Forum Kolejowe - dla fanów i miłośników kolei (https://www.forumkolejowe.pl) +-- Dział: KOLEJ HOBBYSTYCZNIE (https://www.forumkolejowe.pl/forum-96.html) +--- Dział: KOLEJOWE WYJAZDY I KÓŁECZKA (https://www.forumkolejowe.pl/forum-14.html) +--- Wątek: Kółeczkowe plany Kolejomana (/thread-3460.html) |
- Kolejoman - 11.05.2014 WYJAZD DO ELBLĄGA 26.04.2014. Kędzierzyn - Wrocław - Ostrów Wielkopolski - Poznań - Bydgoszcz - Tczew - Elbląg - Olsztyn 26 kwietnia wybrałem się na zaliczenie sieci tramwajowej Elbląga. Jest to drugi (po Wrocławiu) najstarszy system tramwajowy w Polsce. Było to już drugie podejście, gdyż pierwsze, które miało odbyć się 22 marca nie doszło do skutku ze względu na kradzież sieci na odcinku Białystok Bacieczki – Knyszyn i związane z tym duże opóźnienie TLK RYBAK, którym miałem udać się z Olsztyna do Elbląga. Tym razem została przyjęta inna koncepcja dojazdu, która daje więcej czasu w Elblągu. Wyruszam w piątkowy wieczór TLK UZNAM o 21:28 z Kędzierzyna. Nie pobierałem miejscówki na ten pociąg, ponieważ wagony jadące tylko do Wrocławia zazwyczaj są kompletnie puste. Dzisiaj jednak ludzi jest więcej, więc i w wagonach wrocławskich ciężko o pusty przedział. Lokuję się w przedziale, w którym jadą 2 osoby. Od Brzegu staje się on prywatny, szkoda, że zaraz wysiadka. We Wrocławiu przejście na peron, przy którym spotykają się zawsze KARKONOSZE i ROZEWIE. Zazwyczaj jadę do Warszawy, jednak tym razem udam się do Tczewa. W peronach stoi już wrocławska część ROZEWIA, po chwili wjeżdżają KARKONOSZE. Moja miejscówka znajduje się w wagonach z Jeleniej Góry, które przyjeżdżają w składzie KARKONOSZY, więc lokuję się w odpowiednim przedziale. Siódemka, która przyprowadziła KARKONOSZE wyciąga nas za stację, a następnie podpina do ROZEWIA, w tym samym czasie do KARKONOSZY w miejsce naszych wagonów stonka podpina 2 pudła relacji Wrocław-Lublin. Wagony te są bardzo fajne, bo zawsze można w nich znaleźć prywatny przedział. W moim przedziale też początkowo pusto, ale przed odjazdem przychodzi młode małżeństwo. Jako pierwsze odjeżdżają KARKONOSZE. Kierownik daje sygnał odjazdu, ale skład nie rusza. Przy wagonach biegają panowie w pomarańczowych kamizelkach. Dopiero po dłuższej chwili następuje odjazd. Z tego powodu my również ruszamy z niewielkim opóźnieniem. Zaraz po odjeździe mężczyzna z mojego przedziału wyjmuje butelkę wina, otwiera ją korkociągiem i wręcza żonie, która pije z gwinta. ![]() ![]() W Tczewie jestem tuż przed 7:00 i mam 1,5 godziny czasu. W kasie pobieram miejscówkę na TLK POJEZIERZE, następnie udaję się na spacer po mieście. Chcę oczywiście zaliczyć rynek, jednak zapomniałem sprawdzić w internecie gdzie on się znajduje. Na planie miasta znajdującym się nieopodal dworca znajduję Nowy Rynek, który jest w pobliżu torów. Udaję się tam, ale zastaję tylko jakiś zrujnowany plac, więc raczej nie o to chodzi. ![]() ![]() <tramwaje> W Elblągu większość biletów kodowana jest na karcie miejskiej, więc dobówkę można kupić tylko u kierowcy. Nie mamy pewności czy u motorniczego też jest to możliwe, dlatego idziemy na przydworcową pętlę autobusową. Gdy podjeżdża autobus podchodzimy do kierowcy, którego proszę o bilet dobowy normalny i ulgowy. Kierowca wystawia normalny, po czym dopytuje czy normalny i ulgowy. Przytakuję, a gość wystawia… 2 bilety jednorazowe: normalny i ulgowy. -,- Gdy zorientował się, co się stało i dlaczego wręczona mu kwota się nie zgadza stwierdza, że nie może już tego anulować. Po moim stanowczym stwierdzeniu iż mówiłem wyraźnie, że chodzi o 2 dobowe i to nie moja wina, że wystawił co innego ze skwaszoną miną odkłada jednorazówki i wystawia ulgową dobówkę. Po zakupieniu biletów opuszczamy autobus i udajemy się na przystanek tramwajowy przed dworcem. Elbląg jest jedną z kilku sieci o nietypowym węższym rozstawie szyn (1000 mm). Rozstaw taki występuje jeszcze w Łodzi, Bydgoszczy, Toruniu i Grudziądzu. Pierwszym tramwajem jest 4-ka, która jest najczęściej jeżdżącą linią. Jedziemy nią do pętli Druska. Trasa wiedzie wzdłuż torów kolejowych w kierunku Olsztyna i na niektórych odcinkach jest jednotorowa z mijankami. Przystanek końcowy nie znajduje się bezpośrednio przy pętli, tramwaje zawracają kawałek dalej za zakrętem. Teraz chcemy pojechać linią 2 do pętli Marymoncka, mamy jednak do niej trochę czasu, więc robimy sobie spacer na wiadukt kolejowy. Aby porządnie sfotografować tramwaje na pętli muszę przejść kawałek ścieżką rowerową, bo chodnik dla pieszych jest akurat po drugiej stronie ulicy. W końcu podjeżdża 2-ka. Teraz wracamy się do dworca, a następnie jedziemy w kierunku centrum. W niektórych miejscach linia tramwajowa jest poprowadzona ulicami bez ruchu samochodowego. Na Placu Słowiańskim skręcamy w kierunku północnym, niedługo potem w lewo odgałęzia się nieprzejezdny aktualnie odcinek do zajezdni tramwajowej, a my zaczynamy wspinać się pod górkę do przystanku Królewiecka Światowid. Przez ostatnie 2 przystanki zatoczyliśmy pętlę niemal o 180 stopni, jednak pokonaliśmy różnicę wysokości. Przy wspomnianym Światowidzie zebrała się spora grupa rowerzystów w kamizelkach odblaskowych, do których ktoś przemawia przez mikrofon na podwyższeniu. Od tego miejsca wjeżdżamy na ostatni odcinek trasy, w sporej części jednotorowy, którym kursuje już tylko 2-ka. Po obu stronach ulicy mamy różne budynki i obiekty związane z wojskiem, oczywiście ogrodzone i z zakazem wstępu. Podobnie zresztą jest na pętlach tramwajowych, które są ogrodzone i z tablicami zakazującymi wstępu na teren ZKM Elbląg. Pętla Marymoncka w klimatach bardziej leśnych. Torowisko na pętli tak zarośnięte, że prawie go nie widać. Od razu tym samym tramwajem powracamy żeby tu nie utknąć. Gdy dojeżdżamy ponownie do przystanku Królewiecka Światowid równocześnie z nami podjeżdża PESA na linii 5 do pętli Ogólna, więc błyskawicznie bez fotek przesiadamy się na nią. Okazuje się jednak, że tramwaj musi odstać swoje na światłach, szkoda że o tym nie wiedzieliśmy. Teraz jedziemy ul. Płk. Dąbka - szeroką z wydzielonym torowiskiem i kierujemy się w północne rejony miasta. Po drodze mijamy centrum handlowe Ogrody, które aktualnie jest w trakcie rozbudowy. Na pętli Ogólna mamy troszkę czasu do przyjazdu linii 1. Z tego miejsca widać również jaka jest różnica wysokości pomiędzy różnymi częściami miasta. Wcześniej odjeżdżają inne tramwaje. Linia 1 kursuje aktualnie w skróconej relacji do zajezdni tramwajowej przy ul. Browarnej. Odcinek od zajezdni do skrzyżowania ul. Królewieckiej i Robotników (tam gdzie zaczynaliśmy wspinać się pod górkę jadąc 2-ką) jest obecnie nieprzejezdny. W związku z tym całkowicie zawieszona jest także linia 3. . 1-ka w obecnej postaci to raczej muchowóz, jesteśmy jednymi z nielicznych pasażerów. Do centrum handlowego powracamy tą samą trasą, a następnie odbijamy w prawo. Odcinek, którym teraz jedziemy z racji zabudowań sprawia wrażenie jakbyśmy jechali tramwajem przez jakąś wioskę. Po drodze jest nieużywana w ruchu planowym pętla Obrońców Pokoju (Batorego), również strasznie zarośnięta podobnie jak Marymoncka. Wyremontowane wydzielone torowisko zaczyna się na przystanku Browarna Browar, gdzie też wyjeżdżamy z naszej „wiejskiej” uliczki na ul. Browarną. Jak sama nazwa wskazuje obok znajduje się browar, który ciągnie się do następnego przystanku Browarna Zdrój. Ten z kolei znajduje się przy przystanku kolejowym Elbląg Zdrój. Kolejnym przystankiem jest Browarna Urząd Gminy, znajdujący się przy zajezdni tramwajowej, gdzie linia aktualnie kończy bieg. Nie ma tutaj typowej pętli, tramwaj zawraca na trójkącie wjeżdżając do zajezdni. Odcinek, który aktualnie jest nieprzejezdny chyba nieprędko będzie dało się zaliczyć, bo zaraz za zajezdnią szyny się kończą i mamy łysy asfalt, a druga połowa ulicy totalnie rozkopana. Chwilę po nas przyjeżdża PESA jako nauka jazdy, która również za pomocą trójkąta cofa się do zajezdni. Gdy powracam na przystanek zastaję Kasię próbującą zmusić do popatrzenia się w obiektyw kota, który ukrył się między gałęziami drzewa. Łobuz gdy tylko kierujemy aparat w jego stronę odwraca się, ale udaje się wykonać jakieś zdjęcie. ![]() </tramwaje> Tym samym tramwajem wyruszamy w drogę powrotną. Podjeżdżamy jednak tylko jeden przystanek, do Browarna Zdrój, ponieważ chcemy obejrzeć przystanek kolejowy. Jest tutaj dość charakterystyczny zapach, zapewne z browaru. Przystanek kolejowy, który teraz oglądamy znajduje się na nieczynnej w ruchu pasażerskim linii Elbląg-Tolkmicko-Braniewo, tak zwanej Nadzalewówce, ponieważ wiedzie ona wzdłuż Zalewu Wiślanego, miejscami bezpośrednio przy nadbrzeżu z zacumowanymi łódkami. Jest uważana za jedną z najładniejszych linii w Polsce. Regularnych osobówek nie ma tu już dawno (w ostatnim okresie kursowania linia dogorywała na jednej parze) jednak w 2010 roku było mi dane zaliczyć tą trasę dzięki Arrivie i PTMKŻ, które w wakacje uruchomiły niedzielne pociągi na tej trasie. Zainteresowanych odsyłam do relacji „Mazurskie klimaty”. Przystanek oczywiście zapuszczony, budynek straszy powybijanymi szybami, masą rozwalonych gratów wewnątrz oraz nieprzyjemnym zapachem (jednak nie ma on nic wspólnego z tym co czujemy na przystanku tramwajowym). Od strony ulicy jest jednak jakieś pomieszczenie, w którym chyba odbywają się projekcje filmów. Jak głosi kartka na drzwiach jest to projekt "Kolej na kino" jednak ta sama kartka informuje również, że z powodu prac remontowych (których zbytnio nie widać) projekcja filmu "Pan Tadeusz" zaplanowana na 6 września (ciekawe którego roku ?) została przeniesiona na dworzec główny. <tramwaje> Sam przystanek Browarna Zdrój też jeszcze chyba nieukończony, bo poza tymczasowymi słupkami przystankowymi nie ma tutaj żadnej infrastruktury (wiat, śmietników, barierek). Kolejnym tramwajem linii 1 ruszamy dalej, przez wioskową uliczkę. Wysiadamy przy centrum handlowym Ogrody, a dokładniej na skrzyżowaniu z ulicą Ogólną, gdzie tramwaj skręca. Po chwili oczekiwania nadjeżdża PESA na linii 5, którą zaliczymy ostatnią pętlę – Saperska. Chwilę przed nami jedzie 4-ka, która zbiera ludzi, więc w naszym tramwaju luźno. Ogólnie tramwaje w Elblągu nie jeżdżą zatłoczone (przez cały dzień widziałem chyba aż jeden, w którym ludzie stali) ale może wynika to z tego, że dziś sobota. Wracamy teraz przez całe miasto, zjeżdżamy z górki na Plac Słowiański i dopiero za przystankiem 1 Maja Sąd odbijamy na ostatni brakujący odcinek. Na pętli Saperska chwila czasu, będziemy powracać tym samym tramwajem. Pętla jest ogrodzona a na jej środku znajduje się niewielki zbiornik wodny. Postanawiamy przejechać się teraz do przystanku Królewiecka Światowid, gdzie podczas przesiadki nie zdążyliśmy wykonać zdjęć. Spotykamy tam tramwaj, który Kasia fotografuje już dzisiaj chyba ze 4 raz co powoduje śmiech motorniczego. Nie spotykamy tutaj niczego ciekawego, no może poza czarnym kotem przebiegającym przez torowisko tuż przed odjazdem tramwaju ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() </tramwaje> Gdy przychodzimy na dworzec pani ochroniarz niezmiennie stoi w tym samym miejscu co rano. Udajemy się do kasy PKP IC bo Kasia musi kupić bilet powrotny a ja pobrać miejscówkę do Podróżnika. Ponieważ chcemy mieć dwa miejsca przy oknie razem, kasjerka wystawia nam jedną wspólną miejscówkę, a Kasi oddzielnie bilet bez rezerwacji. Na peronie 3 oczekujemy na przyjazd TLK RYBAK relacji Szczecin-Białystok. Chwilę przed jego wjazdem przy sąsiednim peronie podstawia się kibelek do Gdyni. Całkiem fajne to pomorskie malowanie. Nasz pociąg przybywa planowo. Tym razem również bezduszny system przyporządkował nam fajne miejsca, bo trafiamy do pustego przedziału w końcowej części składu po stronie, po której lubię. Wcześniej jednak musiała być w tym przedziale jakaś imprezka, bo w koszu na śmieci puszka po piwie i nie tylko, a pod siedzeniem leży sobie flaszka po wódce. Nasz wagon znajduje się pod koniec dość długiego składu. Przypomnę sobie teraz trasę Elbląg-Olsztyn, którą jechałem tylko raz, w 2006 roku. Do Bogaczewa, gdzie odgałęzia się linia do Braniewa szlak jest dwutorowy. Gdy fotografuję nastawnię tej stacji jej pracownik patrzy na mnie groźnym wzrokiem. Linia trochę pagórkowata i z łukami, czasem pojawia się też jakieś jeziorko. Prędkość całkiem przyzwoita. Na trasie są stacyjki o dość ciekawych nazwach jak np. Żabi Róg czy Kozia Góra. Pierwszy postój za Elblągiem to Pasłęk natomiast w Małdytach (gdzie kiedyś pośpiechy również się zatrzymywały) mamy mijankę z kibelkiem. Drugim (i ostatnim przed Olsztynem) postojem jest Morąg a w Gutkowie, które jest dzielnicą Olsztyna mimo, że w nazwie stacji nie występuje nazwa Olsztyn (podobnie jak w przypadku Sławięcic – dzielnicy Kędzierzyna) dołącza się do nas linia z Braniewa. Podróż kończymy na przystanku Olsztyn Zachodni, chociaż bardziej odpowiednią nazwą byłoby Olsztyn Centrum, ponieważ znajduje się on nieopodal starówki, w przeciwieństwie do dworca głównego, który jest trochę na uboczu. Fotki, skany biletów: http://www.kolejomania.rail.pl/tramelb.html Zapraszam też do obejrzenia krótkiej fotorelacji z imprezy z okazji 45-lecia MZK Kędzierzyn-Koźle (10.05.2014): http://www.kolejomania.rail.pl/45mzk.html - Kolejoman - 25.06.2014 POZNAŃSKIE KLIMATY (tym razem nie oddzielałem części kolejowych od tramwajowych bo przeplatają się dość często) DZIEŃ 1 - 20.05.2014. Kędzierzyn - Opole - Kluczbork - Ostrów Wielkopolski - Poznań Ostatnia duża sieć tramwajowa w Polsce, której do tej pory w ogóle nie miałem okazji zwiedzić to Poznań. Również samo miasto nie było przeze mnie zbytnio zwiedzane transportowo, bo dotychczas bywałem tu jedynie przejazdem (nie licząc 2 wizyt na Starym Rynku dawno temu). Do stolicy Wielkopolski planowałem wybrać się już od dawna, jednak liczne remonty linii tramwajowych skutecznie odciągały mnie od tego pomysłu. W końcu jednak udało znaleźć się pasujący termin, w którym jeździły wszystkie trasy z wyjątkiem Mostu Uniwersyteckiego, który jeszcze długo nie pojeździ bo dopiero trwa jego rozbiórka. Zapowiadała się również piękna słoneczna pogoda i bardzo ciepło. Wyruszam 20 maja regio o 6:00 z Kędzierzyna. Po niecałej godzinie jestem w Opolu i udaję się do pracy. Na dworcu jestem ponownie ok. 13:00. W prestiżowej kasie zakupuję bilet i udaję się na częstochowską stronę dworca. Trwa remont peronu 3 oraz połowy peronu 4 ze ślepym torem. Mój szynobus do Kluczborka (odj. 13:39) zazwyczaj jest podstawiony dużo wcześniej, jednak dzisiaj podjeżdża na ostatnią chwilę od strony Opola Zachodniego (być może przeszedł z przyjeżdżającego chwilę wcześniej regio z Kędzierzyna). Dobrze znaną mi trasą docieram do Kluczborka. Budynek dworca po gruntownym remoncie. Przechodzę na drugą stronę stacji, gdzie przyjechał kibel z Poznania. Powracać będzie ten sam skład, jednak musi on wyjechać za stację i podstawić się przy sąsiednim peronie. Podobnie jest z pociągami od strony Wrocławia, też nie wystarczy zwykła zmiana czoła tylko konieczne jest przestawienie się na sąsiedni peron. Dziwny ten Kluczbork. ![]() W Poznaniu Głównym jestem punktualnie, o 18:46. Szybko udaję się na dworzec zachodni, ponieważ jest tam czynny do 19:00 kiosk, w którym mogę zakupić bilet 48-godzinny. Są jeszcze 2 godziny dnia, więc od razu zaczynam zaliczanie sieci tramwajowej. Udaję się na przystanek Bałtyk, gdzie wsiadam w 13-kę, którą jadę na Junikowo. Przywitała mnie 105-ka. Tabor tramwajowy w Poznaniu jest jednak bardzo różnorodny. Oprócz Konstalu możemy tu spotkać tramwaje takich producentów jak Düwag, Siemens, Solaris, Modertrans czy Tatra. Tak więc zaliczanie będzie interesujące również pod względem taborowym. Co ciekawe nie ma tu tramwajów PESY. Trasa, od której zaczynam to dość długi kikut, który trzeba zaliczać tam i z powrotem. Przez długi czas była ona nieczynna, ze względu na gruntowny remont. Po drodze mijamy pętlę Budziszyńska, a przy końcu trasy znajduje się duży cmentarz. Sama pętla to zmodernizowane centrum przesiadkowe obejmujące tramwaje i autobusy. Jest także parking dla rowerów. Tablica świetlna informuje o najbliższych odjazdach, jak się później okaże na innych pętlach też bywają takie tablice. Jest to bardzo wygodne, bo nie trzeba sprawdzać rozkładów tylko od razu wiadomo, do którego tramwaju się kierować. W drogę powrotną wyruszam linią 1. Do Ronda Jana Nowaka-Jeziorańskiego jazda tą samą trasą, a następnie odbijamy w prawo. Dojeżdżam do przystanku Głogowska/Hetmańska. Równocześnie ze mną na sąsiedni przystanek podjeżdża 14-ka w kierunku Górczyna, na którą udaje się przesiąść ponieważ musi odstać na światłach. Z kolei od strony Górczyna co chwilę przejeżdżają tramwaje bez pasażerów zjeżdżające do zajezdni. Po krótkiej jeździe jestem na pętli Górczyn, która częściowo znajduje się pod dwiema estakadami. Bezpośrednio obok znajduje się stacja Poznań Górczyn, więc również ją sobie oglądam. Jeden zmodernizowany peron wyspowy, odchodzi tutaj również obwodnica towarowa umożliwiająca przejazd na Starołękę i Franowo z pominięciem Poznania Głównego. Podczas mojej wizyty na peronie przejeżdża BWE z Berlina do Warszawy z husarzem na czele. W drogę powrotną wyruszam 8-ką, którą dojeżdżam do Mostu Dworcowego i przesiadam się na 6-kę. Podjeżdżam nią do przystanku Półwiejska. Ta ulica to deptak, przy którym znajdują się knajpki i sklepy. Udaję się na kolację do mojej ulubionej sieci pizzerii (stali czytelnicy moich relacji wiedzą jakiej ![]() DZIEŃ 2 - 21.05.2014. Poznań - Gołańcz - Poznań Dzisiejszy dzień zaczynam ok. 8:00. Z Parku Wilsona jadę 5-ką na Most Teatralny. W planie mam zaliczenie pętli Ogrody, a następnie przejażdżkę szynobusem do Gołańczy, bo sieć tramwajowa nie jest jedynym celem tego wyjazdu. Tramwaj w kierunku Ogrodów spóźnia się, więc rezygnuję i postanawiam powrócić na dworzec. Przystanek w kierunku dworca posiada bardzo długi peron, właściwie ciągnie się on aż do następnego przystanku, który znajduje się na remontowanym Rondzie Kaponiera i aktualnie jest nieczynny. 8-ką podjeżdżam na Most Dworcowy. Żeby z przystanku zejść na dworzec także trzeba zrobić małe kółko i pokonać więcej niż jedno przejście z sygnalizacją świetlną. Bilet postanawiam zakupić w kasie Kolei Wielkopolskich na dworcu letnim. Dworzec ten funkcjonuje jako peron 4b i jest nieco oddalony od pozostałych peronów (trzeba pójść drogą, którą samochody i autobusy wyjeżdżają placu dworcowego). Został wybudowany dla cesarza Wilhelma II jako jego prywatny dworzec do wizyt w Poznaniu. Liczyłem na normalny blankiet, ale niestety dostałem na paragonie. ![]() ![]() Czas kontynuować zaliczanie sieci tramwajowej, więc przez przejście podziemne udaję się na przystanek Poznań Główny. Na poniższej fotce widać jak niewielka odległość (w stosunku do drogi, którą trzeba pokonać) dzieli przystanek od wejścia na dworzec. Postanawiam zacząć od pętli, którą najtrudniej zaliczyć czyli Wilczak, gdzie kursuje tylko jedna linia 3 jeżdżąca dość rzadko i tylko w dni robocze. Aby udać się w tamte rejony wsiadam w linię 10, którą pojadę do pętli Połabska. Jedziemy do Mostu Teatralnego, a następnie pod trasą "Pestki" i kierujemy się w dość spokojną (przynajmniej na pierwszy rzut oka) okolicę. Na pętli nic nadzwyczajnego, więc po wykonaniu szybkich zdjęć wyruszam w drogę powrotną. Planuję przesiąść się na przystanku Pasieka na 3-kę, jednak mijam się z nią na dojeździe do niego, więc żeby nie sterczeć podjeżdżam trochę dalej, do przystanku Wielkopolska, gdzie odgałęzia się trasa do pętli Piątkowska. Okazuje się, że i tak będę musiał tutaj trochę poczekać. W końcu doczekuję 3-ki i zaliczam brakujący odcinek. Na pętli Wilczak będę musiał kwitnąć kolejne 20 minut, bo tramwaj ma tutaj dłuższy postój. Pętla w klimacie parkowo-leśnym, jednak zaraz obok znajdują się osiedla, więc nie jest to jakieś odludzie. Czas wykorzystuję na wizytę w osiedlowym spożywczaku. Tą samą 3-ką wyruszę w dalszą drogę, teraz pojadę nią w pełnej relacji. Do Mostu Teatralnego jazda po zaliczonej już wcześniej trasie, a następnie jedziemy całkiem ładnym odcinkiem, wiodącym północnym skrajem Starego Miasta. Mijamy m.in. Plac Wielkopolski, katedrę oraz przecinamy Wartę. Trasa kończy się przy pętli Zawady, która znajduje się przy linii kolejowej pomiędzy stacjami Poznań Garbary a Poznań Wschód. Wielokrotnie widywałem ją z pociągu, nawet dzisiaj wracając z Gołańczy. Po wykonaniu zdjęć wracam pieszo do Ronda Śródka. Bezpośrednio obok znajduje się stacja początkowa kolejki Maltanka o takiej samej nazwie. Mamy 15:50, więc akurat załapię się na kurs o 16:00. Maltanka to kolej parkowa o długości 4 km poruszająca się wzdłuż Jeziora Maltańskiego. Łączy miejsce, w którym obecnie się znajdujemy z Termami Maltańskimi oraz Nowym ZOO. W wybrane weekendy pociągi prowadzi parowóz. Poza tymi dniami skład ciągnie lokomotywa spalinowa wystylizowana na parowóz (chociaż niektórzy twierdzą, że na traktor ![]() ![]() Pieszo docieram do przystanku Krańcowa, skąd będę kontynuować zaliczanie sieci tramwajowej. Wsiadam w 8-kę, na której trafia się jedyny w Poznaniu (i jeden z kilku w Polsce) odrestaurowany skład tramwaju 105N (którego następcą są powszechnie i najczęściej spotykane tramwaje 105Na). W drogę powrotną miałem udać się 6-ką, jednak ta nie podjechała mimo, że stała na pętli już w momencie mojego przyjazdu. W efekcie pierwsza odjeżdża ta sama 8-ka, którą przyjechałem. Tym tramwajem dojeżdżam do Ronda Śródka, czyli tam gdzie startuje Maltanka. Chcę teraz udać się na Starołękę. Nie czekam długo, bo podjeżdża 17-ka właśnie w kierunku Starołęki, niestety dość zatłoczona. Gdy w pewnym momencie tramwaj skręca w lewo stwierdzam, że coś mi nie pasuje. Szybki rzut oka na schemat i już wszystko jasne: 17-ka nie jedzie prosto tylko zajeżdża jeszcze na Osiedle Lecha. Nie za bardzo mi to pasuje, bo tędy będę jechać później, a tamten odcinek zostałby niezaliczony, więc wysiadam na najbliższym przystanku (Polanka). Pierwszym tramwajem jaki się nawinął (z pośpiechu zapomniałem zanotować jaka linia, z analizy rozkładu wynika, że była to 16 lub 17) powracam do Kórnickiej czyli tam gdzie tramwaj „nieplanowo” odbił w lewo. Wsiadam w 13-kę. Teraz już tak jak było planowane czyli przez Rondo Rataje docieram do Starołęki. Ta pętla również znajduje się przy stacji kolejowej (Poznań Starołęka), więc oczywiście zachodzę tam. Jeden peron wyspowy z czynnym tylko jednym torem (drugi w stanie agonii). Podczas mojej wizyty przejeżdża TLK GWAREK z Gdyni do Katowic. Trochę się zdziwiłem gdy zobaczyłem jak bardzo skrócił się jego skład, czyżby trasa przez Ostrów mu nie służyła (to kolejny pociąg, który został zabrany z odcinka Wrocław-Gliwice) ? Oczekuje również grupka ludzi na regio do Krotoszyna. Megafonista z dość śmiesznym akcentem zapowiada, że pociąg „wjedzie na tor przy peroooonieeee”. ![]() Chyba nieczęsto ktoś tu dojeżdża, bo motorniczy widząc mnie pyta czy mi w czymś pomóc i czy się nie zgubiłem. Chcę teraz pojechać 16-ką w pełnej relacji czyli zaliczyć PST. Niestety niskopodłogowa zwiewa mi sprzed nosa, a na kolejnej przyjeżdża 105-ka. No ale nie będę tracić kolejnych 20 minut więc wsiadam. Wracam przez tunel tramwajowy do Os. Lecha, a następnie w kierunku Kórnickiej. Ten odcinek nie wiedzie bezpośrednio przez zabudowania tylko częściowo przez łąkę. W pobliżu jednak znajdują się bloki. Na dachach niektórych wielkimi literami umieszczone są nazwy osiedli np. Os. Lecha, Os. Czecha, Os. Tysiąclecia. Za Kórnicką przecinamy Wartę i wjeżdżamy w okolice Starego Miasta. Na Placu Bernardyńskim mijamy Caffe Bimba – kawiarnię w zabytkowym tramwaju N otwartą raptem 2 dni temu. W pewnym momencie trasa robi się jednokierunkowa. Jedna z linii korzysta z tej pętli ulicznej. Przejeżdżamy przez Plac Wolności mijając Bibliotekę Raczyńskich. Zapełnienie w tramwaju bardzo duże. Dojeżdżamy do Mostu Teatralnego, a następnie wjeżdżamy na trasę Poznańskiego Szybkiego Tramwaju (PST) zwanego „Pestką”. Jest to wydzielona trasa wiodąca w północne rejony miasta. Wszystkie połączenia z ulicami są bezkolizyjne. Przypomina bardziej linię kolejową niż tramwajową. Na trasie jest kilka stacji, zazwyczaj stanowią one węzły przesiadkowe i ulokowane są pod wiaduktami drogowymi. Ich estetyka jednak nie powala, a wręcz można powiedzieć, że są brzydkie. Koniec trasy to Os. Jana III Sobieskiego – duża pętla z dworcem. Obok przebiega kolejowa obwodnica towarowa Poznania. Po wykonaniu zdjęć wsiadam w 14-kę. Powracam do centrum. Przy Moście Teatralnym gdzie pierwotnie kończyła się trasa PST nie zjeżdżamy na standardową linię tylko jedziemy jej przedłużeniem do Dworca Zachodniego. Przystanek przy dworcu znajduje się w miejscu dawnego peronu 7, zakrywa go szklany dach i można dostać się z niego bezpośrednio do tunelu prowadzącego na perony kolejowe. Za przystankiem znajduje się pętla, a tory łączą się ze standardową linią i umożliwiają dalszą jazdę w miasto. Dojeżdżam do przystanku Głogowska/Hetmańska i przesiadam się na 11-kę. Pora podobna jak wczoraj, więc od strony Górczyna zjeżdżają puste tramwaje do zajezdni, a w stronę pętli zrobił się korek tramwajów. 11-ką dojeżdżam do Ronda Starołęka, żeby doliczyć odcinek do końca. Następnie wsiadam w 1-kę, którą powracam do przystanku Traugutta. Przesiadam się na 2-kę jadącą do pętli Dębiec. Po drodze mijamy zakłady HCP. Pętla Dębiec również znajduje się przy linii kolejowej i wielokrotnie widywałem ją z pociągu, jednak perony znajdują się w dalszej odległości. Ponieważ już się ściemnia odpuszczam spacer tam i tylko dokumentuję pętlę. Następnie wybieram linię 10 i zaliczając odcinek, którym kursuje tylko ona powracam do dworca głównego. Rzut oka na Poznań City Center o zmierzchu. W galerii trwa właśnie oddzielanie części dziennej od nocnej za pomocą wysuwanych ścian. Wszystko koordynuje ochroniarz przemieszczający się na segway'u czyli małym dwukołowym wózku elektrycznym. Fajna rzecz, muszę se kiedyś taki sprawić. ![]() DZIEŃ 3 - 22.05.2014. Poznań - Wrocław - Kędzierzyn Ostatni dzień zaczynam ok. 6:00. Mam do zaliczenia jeszcze 2 pętle: Ogrody i Piątkowska oraz parę odcinków w mieście, chcę również coś pozwiedzać. Z Parku Wilsona odjeżdżam 5-ką. Gdy dojeżdżam do Mostu Teatralnego widzę, że zaraz podjedzie 2-ka. Linia ta bardzo mi pasuje, bo mogę hurtem zrobić kilka brakujących odcinków. Zaliczam m.in. drugą część pętli ulicznej w okolicach Starego Miasta. Tramwaj jedzie do Dębca, więc postanawiam tam dojechać jeszcze raz. Po przyjeździe udaję się na przystanek kolejowy, po drodze na zdjęcie załapuje się nastawnia. Budynek dworca pomalowany w różne wzorki, na drzwiach informacja, że wszystkie pociągi odjeżdżają z peronu 2. Przy pierwszym trwają jakieś prace. Perony mają różną długość, różnica jest dość spora (no chyba, że pierwszy jest jeszcze w budowie i dogoni długością drugi). Podczas mojego pobytu przejeżdża szynobus do Wolsztyna, KAMIEŃCZYK do Szklarskiej Poręby oraz regio z Leszna. Skład tego ostatniego to 5 bohunów i jedna przedziałówka. Mimo takiego składu i bardzo dużej ilości osób, które wysiadły skład i tak odjeżdża z zawalonymi przedsionkami. Po powrocie na pętlę zakupuję w piekarni śniadanie i konsumuję na przystanku. Chcę teraz powrócić do centrum, więc wybieram 10-kę i dojeżdżam nią do Mostu Teatralnego. Teraz udam się na Ogrody linią 2. Jedzie się dość powoli, ponieważ torowisko jest poprowadzone po ulicy i musimy wlec się za samochodami. Po przyjeździe na pętle oczywiście dokumentacja. Następnie wsiadam w 7-kę i jadę do Ronda Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Następnie 15-ką powracam na Most Teatralny. Czas na ostatnią pętlę czyli Piątkowską. Podczas oczekiwania na odpowiedni tramwaj pojawia się 105-ka z reklamą TurKolu czyli spółki organizującej przejazdy pociągami parowymi po różnych ciekawych trasach. W dalszą drogę wyruszam 9-ką. Po odbiciu od trasy w kierunku Wilczaka i Połabskiej linia robi się nieco parkowa. Jedziemy wzdłuż rzeczki, a następnie zadrzewioną ulicą z domkami jednorodzinnymi. Ostatni odcinek już bez drogi, a sama pętla w klimatach raczej leśnych. Jeszcze w zeszłym tygodniu ze względu na remont tramwaje tutaj nie dojeżdżały, tylko kończyły trochę wcześniej na przystanku Wrzoska. W pobliżu pętli bloki, 3 stacje benzynowe i McDonald. Na ruchliwym skrzyżowaniu nie działa sygnalizacja świetlna, więc jego pokonanie nie należy do najłatwiejszych. Do centrum powracam 9-ką otablicowaną jako „Zjazd do zajezdni Madalińskiego”. Nie orientuję się aż tak w poznańskich zajezdniach, ale wiem, że do Mostu Teatralnego na pewno dojadę, bo wcześniej po prostu nie ma gdzie odbić z trasy. Podczas jazdy odpada osłona od lampy na tyłach tramwaju. Motornicza po prośbie starszej pani na jednym z przystanków idzie i zakłada ją. Gdy powraca do kabiny otrzymuje gorące podziękowania od tej sędziwej pasażerki. ![]() Mam jeszcze sporo czasu, więc postanawiam zajrzeć do Starego ZOO, do którego wstęp jest bezpłatny. W tym celu z Mostu Teatralnego podjeżdżam 15-ką do Matejki. Okazało się mogłem to zrobić nieco inaczej, bo owszem znalazłem się w pobliżu ogrodu, ale wejście znajduje się zupełnie z drugiej strony. Ilość zwierząt nie jest jakaś duża, bo większość znajduje się w Nowym ZOO. Możemy obejrzeć m.in. kozy, gibony, owce czy żółwie. Płatny wstęp jest tylko do pawilonu ze zwierzętami zmiennocieplnymi. Po obejrzeniu powracam pieszo na Most Teatralny. Po drodze przechodzę przez rozkopane Rondo Kaponiera. Największą masakrę komunikacyjną poznaniacy i tak mają już za sobą, bo przez rondo jeżdżą już tramwaje i częściowo ruch samochodowy. Jednak w kierunku Starego Miasta ciągle straszy wielka dziura i rozbierany dopiero wspomniany już wcześniej Most Uniwersytecki. Pierwotnie cała inwestycja miała zakończyć się na Euro 2012, a pewnie jeszcze długo się nie zakończy. Z tego powodu również nie da się zaliczyć odcinka tramwajowego w tym kierunku i dalej w ul. Święty Marcin oraz torów na ul. Towarowej. Mam jeszcze nieco czasu, więc z Mostu Teatralnego podjeżdżam 16-ką na Słowiańską czyli pierwszą stację na trasie PST. Ostatni już dziś tramwaj to 12-ka. Jadę do Dworca Zachodniego, który zostawiłem sobie na sam koniec do obejrzenia. Do domu powrócę TLK ZEFIR relacji Kołobrzeg-Kraków na bilecie z oferty Weekendowa Biletomania. Oferta ta potwierdza, że jeśli się chce to da się zrobić sensowną ofertę, która zachęci podróżnego. Gdybym musiał zapłacić za bilet standardową cenę 60 zł zamiast 29 zł, to nawet nie brałbym tego pociągu pod uwagę, tylko pojechał kiblami przez Kluczbork za 23,31 zł. Już w czasie jeżdżenia po mieście sprawdziłem na infopasażerze, że pociąg wyjechał z Kołobrzegu z ok. 20-minutowym opóźnieniem. Podczas oczekiwania odjeżdża ZEFIR przeciwnej relacji (Kraków-Kołobrzeg). Dobre 5 minut po jego odjeździe zapowiedź, że ten pociąg dopiero odjedzie. Z kolei mój skład przybywa do Poznania już z trochę mniejszym opóźnieniem niż miał na starcie. Okazuje się jednak, że miał małą przygodę. Na szlaku Budzyń - Rogoźno zderzył się z drzewem leżącym w skrajni, które zarysowało kilka wagonów, ponadto w jednym z nich jest problem z luzowaniem hamulca. Postój wydłuża się, a przy pociągu kręcą się panowie w pomarańczowych kamizelkach i kilkukrotnie sprawdzają hamulce w każdym wagonie. Przez głośniki w przedziałach zostaje podana informacja, że z powodu sprawdzenia hamulców pociąg dozna 30-minutowego opóźnienia, na co cały wagon reaguje śmiechem. Z Poznania wyjeżdżamy mając +35. W moim przedziale dwóch chłopaków z czego jeden głuchoniemy, a drugi uracza cały przedział hip-hopem z wulgaryzmami z komórki oraz facet, który również jedzie na Weekendowej Biletomanii. W Czempiniu wyprzedzamy regio Poznań-Leszno. Z infopasażera wynika, że pociąg ten jechał planowo i został przytrzymany na 15 minut aby mógł go wyprzedzić ZEFIR. Może chodzi o to, żeby TLK jak najszybciej znalazł się na odcinku Rawicz-Wrocław, bo później ciężko byłoby go przepchać przez jednotory ? Do Wrocławia udaje się zgubić trochę opóźnienia. Na szczęście wysiada hip-hopowy współpasażer. W Kędzierzynie jestem ok. 19:30 (planowo 19:11). Fotki, skany biletów: <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.kolejomania.rail.pl/trampoz.html">www.kolejomania.rail.pl/trampoz.html</a><!-- w --> Zapraszam również do obejrzenia krótkiej fotorelacji z wizyty parowozu Ty42-24 w Kędzierzynie (8.06.2014.) : <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.kolejomania.rail.pl/parkk.html">www.kolejomania.rail.pl/parkk.html</a><!-- w --> - Kolejoman - 14.07.2014 ŚLĄSKIE ODŚWIEŻENIE Wyjazd nr 1 21.06.2014. Kędzierzyn - Gliwice - Katowice - Oświęcim - Czechowice-Dziedzice - Zwardoń - Katowice - Gliwice - Kędzierzyn W sobotę 21.06.2014. wybrałem się na krótkie kółeczko do województwa śląskiego. Celem było przypomnienie sobie odcinków, którymi jechałem tylko raz i bardzo dawno a mianowicie Katowice-Oświęcim, Oświęcim-Czechowice oraz Żywiec-Zwardoń. Wyruszam regio Kędzierzyn-Gliwice o 6:03. Gdy przybywam na dworzec jako mój pociąg stoi marszałkokibel czyli EN57AL po gruntownej modernizacji. Podczas jazdy nie dzieje się nic niezwykłego i punktualnie docieram do Gliwic. Przesiadam się na elfa relacji Gliwice-Częstochowa. Trasą do Katowic jedzie się coraz fajniej i szybciej. W Zabrzu czynny tylko jeden tor przy peronie co ma związek z remontem odcinka Zabrze-Ruda Chebzie, gdzie również jeździ się po jednym torze. W Katowicach mam tylko 5 minut na przesiadkę, na szczęście mój pociąg przybywa planowo, a drugi oczekuje przy tym samym peronie. Osobówka relacji Katowice – Czechowice-Dziedzice przez Oświęcim to zwykły kibel z PR Bydgoszcz ze starej modernizacji. Siedzenia jak w spotach. Do Katowic Szopienic Południowych ścigamy się z elfem do Częstochowy, którym jechałem z Gliwic. Od Mysłowic zaczyna się odcinek, którym jechałem 9 lat temu. Dokumentuję stacje. Na trasie jest również jezioro. W Oświęcimiu spotykamy kibelek do Wieliczki Rynek Kopalni. Pragotron przy naszym pociągu prawidłowo pokazuje Czechowice-Dziedzice o 8:34, natomiast sąsiedni dumnie głosi „Wiedeń” ![]() ![]() Fotki: http://www.kolejomania.rail.pl/1odsw.html Wyjazd nr 2 7.07.2014. Kędzierzyn - Racibórz - Rybnik - Pszczyna - Bielsko-Biała - Czechowice-Dziedzice - Zebrzydowice - Cieszyn - Zebrzydowice - Czechowice-Dziedzice - Katowice - Gliwice - Kędzierzyn 7 lipca wybrałem się na drugie kółeczko przypomnieniowe po województwie śląskim. Tym razem za cel obrałem trasy Rybnik-Pszczyna oraz Czechowice-Zebrzydowice-Cieszyn. Chciałem dołączyć jeszcze Katowice-Rybnik, ale nie dało się tego zrobić w sensowny sposób. Wyruszam o 7:07 regio Kędzierzyn-Racibórz. Na trasie momentami dość denerwujące zwolnienia. W Nędzy zostajemy przytrzymani na 10 minut, ponieważ przepuszczamy lekko opóźniony TLK WYDMY z Łeby i Helu do Raciborza i z takim opóźnieniem meldujemy się na stacji docelowej. Kibelek po wysadzeniu ludzi przestawia się na tor przy peronie 1, z którego uda się jako regio do Wrocławia, ale to dopiero za 2 godziny. Skład WYDM jest już ściągany na bocznicę, a do odjazdu przygotowuje się TLK SKARBEK do Warszawy. Jedna z tablic kierunkowych jest inna niż z reguły spotykane. Na tym samym torze stoi mój kibelek, którym pojadę do Pszczyny. Pierwsza reakcja jest pozytywna ze względu na otwieralne okna, ale po wejściu okazuje się, że jest to zakamuflowana opcja niskoplastikowa. Chwilę przed naszym odjazdem przybywa elf z Katowic. Do Nędzy powracam tą samą trasą, a następnie odbijamy na linię do Rybnika. Jedziemy trasą przez Rydułtowy, ponieważ obsługujemy wszystkie stacje. Jest też skrót od Suminy do Rybnika przez Jejkowice, z którego korzystają pociągi dalekobieżne, a dawniej korzystał również regio z Kędzierzyna czy Wrocławia. W Rybniku wysiada większość pasażerów, dalej pojadą już tylko nieliczne jednostki, no ale trudno się dziwić przy tak marnej ofercie. Przy tym samym peronie oczekuje kibel do Katowic, tam zapełnienie już dużo lepsze. Trasa Rybnik-Pszczyna to w sporej części klimaty leśne. Wymiana prawie zerowa, nawet w Żorach. Jedynie w Suszcu wsiadają jakieś osoby. Dokumentuję stacje i przystanki. Wjeżdżając do Pszczyny wyprzedza nas TLK POGORIA ze Szczecina do Bielska-Białej. Gdyby jednak ktoś chciał się przesiąść i pojechać dalej to ma problem bo zanim nasz kibel wolniejszym torem dotoczył się w perony to TLK już ruszał, a ze względu na kilkuminutowe rozkomunikowanie na najbliższą osobówkę w tamtym kierunku trzeba czekać 1,5 godziny. Budynek dworca w remoncie, podróżni odprawiani są na dworcu tymczasowym w kontenerze, w którym znajduje się kasa oraz mikroskopijna poczekalnia. Udaję się obejrzeć miasto. Całkiem sympatyczna starówka z rynkiem, a bezpośrednio obok zamek z rozległym parkiem, w którym znajduje się m.in. jezioro. Na jednej z uliczek sklep, w którym można zakupić kartki okolicznościowe pisane gwarą śląską. Na dworzec powracam niedługo przed odjazdem. Teraz z kolei przydałby się elf, bo jest bardzo gorąco, ale niestety przyjeżdża kolejny zwykły kibel. Zapełnienie duże (jak zawsze na tej trasie), więc zajmuję to co się nawinie i dotaczam się do Bielska. Bielsko wita mnie niewielkim deszczem, ale w sumie to dobrze, bo można odpocząć od gorąca. Chwilę po mnie przyjeżdża EIC BESKIDY z Warszawy. W składzie wagon z reklamą wi-fi T-Mobile, cały oklejony reklamą tej usługi, łącznie z oknami. Ciekawe co za geniusz wpadł na pomysł, żeby oklejać również okna. Gdybym miał jechać taką puszką przez pół Polski i to jeszcze w taryfie ekspresowej, to bym się chyba pochlastał. Mam kolejne 1,5 godziny czasu więc udaję się zwiedzić miasto. Kursują tu Ikarusy 280, jedne normalne a inne sprofanowane z nieotwieralnymi oknami. Rynek znajduje się nieco dalej od stacji i trzeba się na niego troszkę wspiąć pod górkę. Na samym rynku m.in. fontanna z mostkiem. Po zejściu ze starówki znajduję się w miejscu gdzie kończy się tunel kolejowy zaczynający się zaraz za stacją Bielsko-Biała Gł. Stopień zarośnięcia dość duży, więc ciężko wykonać jakąś sensowną fotkę. Akurat przejeżdża kibel w kierunku Żywca. Jest tu też tabliczka opisująca powstanie tunelu. Wracając na dworzec, po drugiej stronie głównej drogi niż rynek znajduje się deptak ze sklepami oraz galeria handlowa. Gdy docieram na stację mój pociąg do Cieszyna jest już podstawiony. Planowo powinien być szynobus DH, jednak większość z nich jest niesprawna (chociaż widziałem dzisiaj jeden w Czechowicach jako pociąg do Katowic przez Oświęcim) więc jedzie kolzłom. Mam nadzieję, że nie zdefektuje gdzieś w polu. Chwilę przed nami odjeżdża przyspieszony elf do Katowic. W teoretycznie klimatyzowanym szynobusie niesamowicie duszno, bo okien nie da się otworzyć, a klimy nie czuć. Zapełnienie na wyjeździe z Bielska bardzo marne. Frekwencja znacznie polepsza się w Czechowicach. Po odjeździe z tej stacji wleczemy się niemiłosiernie aż do miejsca, w którym dochodzi łącznica umożliwiająca jazdę z/do Katowic z pominięciem Czechowic, z której korzystają pociągi do Wisły oraz dalekobieżne do Czech. Dalej jazda już znośna. Część osób wysiada w Zabrzegu, a jeszcze więcej w Chybiu. Stacja Pruchna to 2 perony, jednak pociągi pasażerskie w obie strony używają jednego – tego przy budynku. Przy jeździe w kierunku Zebrzydowic wymaga to zjazdu na lewy tor. Co ciekawe, na bardziej odnowiony i z dużą tablicą wygląda ten nieużywany. Być może przyczyną nieużywania jest fakt, że nie ma tu żadnej kładki a na środkowych torach stoją pociągi towarowe. Trzecia partia podróżnych opuszcza szynobus w Zebrzydowicach. Zmiana czoła, więc wychodzę na szybkie fotki. Następnie kierujemy się pagórkowatą, jednotorową linią do Cieszyna. Prędkość raczej spacerowa. Cieszyński węzeł kolejowy to obraz nędzy i rozpaczy: zrujnowany dworzec gdzie docierają zaledwie 3 pary pociągów tylko z jednego kierunku. Zupełne przeciwieństwo Czeskiego Cieszyna, który jest ruchliwym węzłem z dużą ilością pociągów. Tor w kierunku granicy od strony stacji Cieszyn jest pordzewiały, natomiast łącznica od strony Zebrzydowic wygląda na jeżdżoną, więc jakieś towary muszą korzystać z tego przejścia.. Po szybkiej zmianie czoła ruszamy w drogę powrotną. Kierpoć przy kontroli trochę zdziwiony, że jadę z powrotem. Pierwszą stacją jest Cieszyn Marklowice, jednak według geniuszy zajmujących się tablicami rozkładowymi stacja nazywa się Cieszyn Markowice. W Zebrzydowicach znów zmiana czoła i spotykamy drugiego kolzłoma, który uda się do Cieszyna. Tą samą trasą przez Chybie powracamy do Czechowic. Teraz tylko 5 minut na przesiadkę, więc po chwili przyjeżdża mój pociąg do Katowic.. Tym razem kibelek AKŚ. Ogólnie fajny pojazd, ale minusem jest dziwne rozmieszczenie czwórek (mimo niezmienionej ilości) co powoduje, że przy niektórych miejscach zamiast normalnego całego okna mamy częściowo ścianę. Najładniejszym odcinkiem tej trasy jej rejon przystanku Goczałkowice Zdrój, gdzie po obu stronach torów mamy zalew. Punktualnie docieram do Katowic. Tutaj również miałem mieć krótką przesiadkę, ale osobówka z Częstochowy lekko się opóźniła i wjeżdża równocześnie z kiblem z Krakowa. Jazdy do Gliwic nie ma co opisywać, bo prawie zawsze wygląda tak samo. Tym razem pociąg wysadza mnie na peronie 4. Mojego regio do Wrocławia jeszcze nie ma, podstawia się na ostatnią chwilę, przy tym samym peronie. Niestety kolejna zakamuflowana opcja niskoplastikowa. Co ciekawe wcześniej ten kibel miał normalne siedzenia (także już po przejściu modernizacji), ciekawe komu to przeszkadzało. W Kędzierzynie jestem o 20:00. Chwilę po mnie przyjeżdża TLK PIRAT z Bielska-Białej do Kołobrzegu i Świnoujścia, który z Czechowic wyjechał pół godziny po mnie. Mimo krótszej trasy przez Rybnik czas jazdy nie jest jakoś znacznie krótszy w stosunku do jazdy przez Katowice. Na peronie zagubiona rodzinka, która nie wie czy ma wsiadać do tego pociągu czy nie. Nie jest to odosobniony przypadek. Obecnie PIRAT i UZNAM oprócz swoich standardowych wagonów mają również wagony którymi wymieniają się we Wrocławiu. Na odcinku Kędzierzyn-Wrocław oba pociągi jadą jeden za drugim. Podróżni do Kołobrzegu często jednak dostają miejscówki na wagony w UZNAMIE, ponieważ odjeżdża on później. Tacy podróżni czekając na UZNAMA na peronie 2 głupieją i nie wiedzą co jest grane gdy przy peronie 1 zatrzymuje się PIRAT i jest zapowiadany do Kołobrzegu. Tłumaczę zagubionej rodzince na czym rzecz polega, a następnie udaję się do domu. Fotki: http://www.kolejomania.rail.pl/2odsw.html WYCIECZKA DO KŁODZKA 26.06.2014. Kędzierzyn - Wrocław - Kłodzko - Wałbrzych - Wrocław - Kędzierzyn Już od dawna chciałem pokazać swojej dziewczynie jakąś fajną linię górską z tunelami i wiaduktami. Wybór padł na Wałbrzych-Kłodzko i 26 czerwca wybraliśmy się na przejażdżkę. Wyruszamy regio o 7:00 do Wrocławia. Podobnie jak na moim poprzednim kółeczku pierwszym składem dzisiejszego dnia jest marszałkokibel (województwo opolskie ma już 4 takie kible). W składzie znajduje się tylko jedna toaleta, a ta w naszym pociągu akurat jest nieczynna. Moim zdaniem na tak długich trasach nie powinno być takich sytuacji. We Wrocławiu jesteśmy po 9:00. Gdy oczekujemy na kolejny pociąg przez megafon zostaje podany komunikat, że pasażerów prosi się o powrót do holu i na perony po uprzednim komunikacie o ewakuacji dworca. WTF? :-| Regio SUDETY relacji Łódź Kaliska - Kłodzko przybywa przed 10:00. Zanim jednak będziemy mogli delektować się widokami Kotliny Kłodzkiej najpierw musimy przemęczyć się odcinek Wrocław-Kamieniec. Początkowo jeszcze nie jest tak źle, najtragiczniejsza prędkość jest w okolicach miejscowości Węgry, Żórawina i Boreczek. W zeszłym roku nagle z dnia na dzień drastycznie obniżono tam prędkość. Miało to być tymczasowe a trwa do dziś. Coś jednak się dzieje, bo w niektórych miejscach mijamy maszyny torowe i robotników pracujących na torach. W Boreczku na jednej z takich maszyn za przednią szybą tablica kierunkowa pociągu KAMIEŃCZYK. ![]() ![]() ![]() ![]() Fotki: http://www.kolejomania.rail.pl/klodz.html - Kolejoman - 21.10.2014 DZIEŃ OTWARTY ZAJEZDNI ZAWODZIE - 20.09.2014. 20 września odbył się dzień otwarty zajezdni tramwajowej Katowice Zawodzie umożliwiający obejrzenie zaplecza tramwajowego od kuchni jak również przejażdżki zabytkowymi tramwajami. Wspólnie z Kasią wybraliśmy się na tą imprezę. Ponieważ chcemy po drodze zatrzymać się jeszcze w Gliwicach, z Kędzierzyna wyruszamy IR BOLKO, który przyjeżdża na 2 SPOT-ach. Niestety kible już na stałe zagościły na tym pociągu. W Gliwicach spędzamy niecałe 2 godziny i dalszą jazdę do Katowic kontynuujemy IR GALICJA. W Katowicach spotykamy się z kol. Tomkiem i niezwłocznie udajemy się na przystanek przed dworcem, gdzie lada moment powinna pojawić się parada tramwajów. Niestety zaczyna padać deszcz. W paradzie biorą udział różniste pojazdy, zarówno zabytkowe jak i obecnie użytkowane ale niespotykane w tych rejonach sieci np. E1. Niestety 102Na nie może zabierać pasażerów, więc zabraliśmy jadącym w początkowej części parady 13N, który jest jakąś namiastką 102-ki. edziemy dość wolno i często przystajemy. Po przyjeździe na przystanek przy zajezdni nie wchodzimy od razu na jej teren tylko fotografujemy wszystkie przyjeżdżające tramwaje: 13N, 102Na, 105N, 111N, E1, Pt8, Karlik i Twist. Pojawia się też liniowy Karlik na 20-tce. Po wiadukcie nad torami w pewnym momencie przejeżdża ciekawy autobus, jednak akurat w tym momencie żadnego tramwaju nie było, żeby zrobić wspólne zdjęcie. Następnie udajemy się na teren zajezdni. Koło hali znajdują się stragany wśród których m.in. stoisko Tramwajów Śląskich obok którego właśnie zaczyna rozkładać się KZK GOP ze swoim stoiskiem. O ile Tramwaje Śląskie nie miały zbyt wielu gadżetów tylko raczej czasopisma "Silesia Tram News", tak KZK GOP już dysponował różnymi upominkami jednak te najciekawsze np. zeszyty, notesy czy oprawki na dokumenty rozeszły się w pierwszych minutach funkcjonowania stoiska. Zaopatrzyłem się też w aktualne numery branżowego czasopisma „Komunikacja Publiczna”. Z kolei na stoisku TŚ uwagę przykuwała duża maskotka tramwaju. Jako, że dziś półfinał Mistrzostw Świata w siatkówce z udziałem Polski są także do wzięcia gadżety kibicowskie np. farby do malowania twarzy czy biało-czerwone flagi. W planach mamy przejażdżkę do pętli Mysłowice Dworzec PKP. Chcemy uczynić to zabytkowym tramwajem N, który odjedzie tuż przed 13:00, więc zwiedzanie zajezdni zostawiamy na później, a teraz udajemy się na specjalny przystanek Zawodzie Zajezdnia Dyspozytor, gdzie wiszą rozkłady jazdy wszystkich linii specjalnych. Po chwili oczekiwania podjeżdża N-ka. Frekwencja dość duża, ale miejsc siedzących wystarczyło. Jedziemy przez Szopienice, a następnie wzdłuż linii kolejowej E-30. W Szopieniach można odbić w kierunku Sosnowca, jednak aktualnie trasa ta przechodzi remont i jest nieprzejezdna. W Mysłowicach najpierw przejeżdżamy przez dość obskurne osiedle. W jednej z klatek schodowych dostrzegam pokaźną grupę umorusanych i pijących mężczyzn, współczuję mieszkańcom, którzy muszą korzystać z tej klatki. Następnie już ładniejsza okolica, w której znajduje się Urząd Miasta. Na pętli przy dworcu PKP krótki postój, który wszyscy wykorzystują na zdjęcia. W międzyczasie przyjeżdża E1 z Sosnowca. Wspólne zdjęcie jego wjazdu po łuku oraz naszej N-ki koncertowo psuje mi kol. Tomek, tak więc zamiast tramwajów wyszło mi zdjęcie pt „Jak nie powinno się zachowywać na imprezie transportowej” ![]() ![]() ![]() ![]() Teraz możemy na spokojnie pozwiedzać. Na terenie zajezdni stoi sobie autobus DAB 12-1200B z PKM Gliwice. Nie wiem jaki jest powód jego wizyty tutaj, wcześniej widzieliśmy go na mieście. Od czasu do czasu zaglądamy na stoiska TŚ i KZK GOP, bo zdarza się, że pojawiają się nowe gadżety (TŚ wystawiły notesy, w które oczywiście od razu się zaopatrzyliśmy). Jest również możliwość wjazdu tramwajem do myjni, z czego korzystamy. W hali można oglądać zarówno z zewnątrz jak i w środku tramwaje oraz pojazdy techniczne. Jest także możliwość pospacerowania w kanałach pod tramwajami. W innym pomieszczeniu znajduje się symulator jazdy tramwajem, a także przyrząd do wybijania okolicznościowego stempla. Niestety metalowe stemple akurat się skończyły, więc pieczęć wybijamy sobie na kartce z notesu Tramwajów Śląskich. Na zewnątrz przy hali również stoją tramwaje, przy których można się fotografować i zwiedzać wnętrza. Kasia robi sobie fotkę w kabinie zmodernizowanej 105-ki. Jest także możliwość samodzielnego poprowadzenia tramwaju Nauka Jazdy. W tym celu trzeba jednak odbyć krótkie przeszkolenie. Zainteresowanie jest duże, przy przystanku L-ki czeka spory tłumek. Przy scenie odbywają się koncerty zespołów (podczas naszego pobytu utwory prezentuje orkiestra wojskowa, nieopodal ma też swoje stoisko Wojsko Polskie). Gwiazdą wieczoru będzie zespół Trubadurzy. Głodni uczestnicy mogą zaspokoić swoje potrzeby na stoisku gastronomicznym, jednak ceny dość wysokie (np. kiełbasa z grilla 9 zł :/ ). Jak na każdej takiej imprezie jest również rządek stoisk z zabawkami dla dzieci i nie tylko. Do domu zamierzamy powrócić IR GALICJA więc po 15:00 udajemy się w stronę przystanku w celu złapania czegoś darmowego do Katowic. Według rozkładu o 15:11 powinien tam udać się 111Na jadący na Brynów. Gdy dochodzimy na przystanek mija nas jednak E1. Od obsługi dowiadujemy się, że jedzie on do Katowic i w dodatku na Plac Wolności, więc dla nas nawet lepiej bo wysiądziemy bezpośredno przy nowym dworcu. Musi to być więc dość mocno opóźniony kurs z 14:56. Podczas jazdy otrzymujemy bilety pamiątkowe, co ciekawe w N-ce do Mysłowic nie rozdawali. Po przyjeździe do centrum rozstajemy się z Tomkiem. Zakupuję frytki w CoNieco i udajemy się na dworzec. Przy kasach KŚ mała awantura, ponieważ jedna pani ma za chwilę pociąg i próbuje wcisnąć się poza kolejnością do jednocześnie 3 kolejek. Na peron docieramy w momencie wjazdu pociągu. Człon, który zatrzymał się przy nas prawie pusty, więc można zająć dogodne miejsce. Godzina jazdy ED72 i jesteśmy w Kędzierzynie. Fotki, skany biletów: <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.kolejomania.rail.pl/zawo.html">www.kolejomania.rail.pl/zawo.html</a><!-- w --> ----------------------------- WIZYTA NA PROTEZIE - 24.09.2014. Kędzierzyn - Opole - Fosowskie - Opole - Kędzierzyn Od 18 sierpnia po ponad roku przerwy powróciły pociągi na trasę Opole-Fosowskie-Zawadzkie. Trasa ta, a konkretnie odcinek Opole-Fosowskie jest częścią tzw. Protezy Koniecpolskiej, która ma umożliwić szybkie połączenie Opola i Wrocławia z Warszawą przez Lubliniec, Częstochowę, Żelisławice i CMK. Pierwotnie remont miał trwać do grudnia i pociągi miały powrócić wraz z wejściem w życie rozkładu 2013/2014, jednak zakres prac do wykonania okazał się większy niż przewidywano, więc termin oddania linii do użytku był kilkukrotnie przesuwany i w efekcie pociągi wróciły na tory dopiero w sierpniu. 24 września postanowiłem przejechać się odcinkiem Opole-Fosowskie, aby zobaczyć jak się zmienił. Z Kędzierzyna wyruszam regio o 6:30 i po niecałej godzinie jestem w Opolu. W automacie zakupuję bilety na przejazd w obie strony i udaję się na peron 3, gdzie po chwili przyjeżdża kibel z Zawadzkiego, który będzie tam powracać. Siedzenia full plastik, ale najważniejsze, że są otwieralne okna, bo na niektórych obiegach jeżdżą marszałkokible czyli EN57AL. Jest to pociąg szkolny, więc wysypują się z niego tłumy uczniów. W drugą stronę pojadą nieliczni podróżni, więc będę mógł swobodnie udokumentować przystanki. Najpierw jednak przejeżdżamy przez zmodernizowany posterunek odgałęźny BOLKO. Na trasie są jeszcze robione przejazdy kolejowe, w związku z tym przy niektórych pociąg zwalnia. W Ozimku mijanka z marszałkokiblem (pozostałe tory na stacji nie zostały wyremontowane). Postanowiłem wysiąść na stacji Fosowskie, aby ją obejrzeć, bo odcinek Fosowskie-Zawadzkie nie był modernizowany. Po stronie opolskiej dwa perony: wyższy przy budynku dworca i niższy z dwiema krawędziami. Pociągi do Zawadzkiego i Opola w obie strony korzystają tylko z niższego. Ciekawostką jest fakt, że tor przy peronie wyższym posiada podkłady częściowo betonowe a częściowo drewniane, które zmieniają się mniej więcej w połowie peronu. Strona kluczborska nietknięta. Szkoda, że na trasie Fosowskie-Kluczbork nie kursują pociągi pasażerskie. Po stacji kręci się kilka ekip sieciowców. Jedna odjeżdża na trasę w kierunku Kluczborka. Do Opola powrócę tym samym składem. Frekwencja trochę wyższa niż w stronę Zawadzkiego, ale dzikich tłumów nie ma. W Ozimku jeszcze fotki peronu od drugiej strony. W samym Opolu również trwa modernizacja. Oprócz przeciągającego się w nieskończoność remontu budynku dworca rozkopane są perony po częstochowskiej stronie dworca. Zmodernizowany jest już peron 3 wraz z torem, peron 5 właśnie jest rozkopywany. Od 12 października dostępna będzie po tej stronie tylko jedna krawędź i to w dodatku ślepa przy peronie 3. Wymusiło to między innymi podzielenie relacji pociągu Nysa-Kluczbork. Po stronie kędzierzyńskiej również zaczyna się remont peronów, na pierwszy ogień poszedł ślepy tor przy peronie 1. Jak zaczną remontować przelotowe tory na peronach 1 i 2 to pewnie będzie niezły bałagan. Po kolejowych wrażeniach udaję się do pracy, a do Kędzierzyna powracam regio o 20:06. Fotki, skany biletów: <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.kolejomania.rail.pl/prot.html">www.kolejomania.rail.pl/prot.html</a><!-- w --> PS. Obecnie ślepa krawędz peronu 1 jest już czynna, a wzięto się za przelotowy tor przy peronie 1... ----------------------------- ŚLĄSKIE DOLICZENIE - 30.09.2014. 30.09.2014. Kędzierzyn - Nędza - Rybnik - Katowice - Chorzów - Bytom - Zabrze - Gliwice - Kędzierzyn 30 września korzystając z dnia wolnego postanowiłem wybrać się do GOP-u w celu doliczenia brakującego odcinka tramwajowego Łagiewniki Targowisko – Bytom Zamłynie. Odcinek ten przez wiele lat był nieprzejezdny, został zamknięty ze względu na zły stan torowiska, a pasażerów woził autobus za tramwaj. Zdecydowano się na odbudowę i z końcem sierpnia tramwaje powróciły. Postanowiłem przy okazji przypomnieć sobie dawno już nie jechany przeze mnie odcinek Rybnik-Katowice. Na dworzec docieram przed 10:00 i zakupuję bilet. Kasjerka trochę zdziwiona dlaczego taka trasa, ale nie robi problemów z wystawieniem. Niestety bilet wydrukował się chamsko krzywo, a szkoda bo trochę nietypowy. Regio Wrocław-Racibórz przybywa planowo i po chwili odjeżdża. Wyjeżdżamy z peronu 4, czyli do Azot jedziemy wariantem dolnym. Linia do Raciborza strasznie podupadła, są zwolnienia, a na niektórych odcinkach (np. między Bierawą a Dziergowicami) pociąg wlecze się niemiłosiernie. Budynek w Kuźni Raciborskiej jeszcze nie tak dawno służył jako normalny dworzec, a teraz straszy zamurowanymi drzwiami i oknami. Wysiadam w Nędzy, gdzie mam kilkanaście minut. Okazuje się, że nie jestem jedyną osobą, która wykonuje fotki na stacji. ![]() Oczekuje na mnie kol. Tomek, z którym wspólnie przejedziemy się tramwajem linii 7, która jest mega długą linią i spokojnie mogłaby konkurować z tramwajami podmiejskimi w Łodzi jeśli chodzi o czas przejazdu. Linia kursuje z Zajezdni Zawodzie do pętli Zaborze, jednak nie jedzie prosto najkrótszą trasą, tylko kieruje się przez centrum Katowic, Załęże, Chorzów Batory, Świętochłowice, Łagiewniki, Bytom, Biskupice i centrum Zabrza. Przejazd w jedną stronę od początku do końca trwa blisko 2 godziny a linia posiada ok. 20 planów. Gdy wychodzimy przed dworzec akurat 7-ka zwiewa nam sprzed nosa. Postanawiamy przejść się na rynek, jednak po chwili nadjeżdża kolejna ale jakaś dziwna: skład 105-tek z czego pierwszy wagon zawalony niemiłosiernie, drugi kompletnie pusty, a na przodzie tablica „ZMIANA TRASY”. Na dokładkę oklejone okna. Przepuszczamy więc to dziwactwo i zgodnie z wcześniejszym postanowieniem idziemy na rynek. W drogę udajemy się kolejnym tramwajem, na którym przyjeżdża skład zmodernizowanych 105-tek. Na trasie do Chorzowa Batorego i w samym Chorzowie Batorym trwa remont i jeździ się po jednym torze. Przez to również przystanek przy dworcu PKP Chorzów Batory został tymczasowo przesunięty dość znacznie w stosunku do normalnego położenia bezpośrednio przy dworcu. Ogólnie w całym GOP-ie prowadzona jest spora ilość modernizacji. I dobrze, bo stan torowisk tej sieci pozostawia wiele do życzenia. Za Chorzowem kierujemy się na Świętochłowice i Łagiewniki. Po drodze jest przystanek Piaśniki Skrzyżowanie, gdzie krzyżują się prostopadle 2 linie tramwajowe, jednak nie ma możliwości przejazdu między nimi. Frekwencja w tramwaju różna, raz wyższa, raz niższa, na szczęście na zaliczany odcinek akurat wyludnia się. Nowe torowisko, więc jedzie się szybko i płynnie. Pokonujemy też dość spore wzniesienie. Tramwaj zapełnia się ponownie na przystanku Bytom Zamłynie znajdującym się przy dworcu PKP w Bytomiu. Obecnie nie ma możliwości skrętu z Łagiewnik w kierunku Placu Sikorskiego dlatego nasza linia zalicza Bytom tylko tak z boku, bez wjazdu do ścisłego centrum. Dalszy odcinek przez Szombierki, Bobrek i Biskupice jest mi dość dobrze znany, a z kolei Tomek jedzie nim po raz pierwszy. Na Placu Wolności w Zabrzu jesteśmy przed 14:30. Opuszczamy nasz tramwaj po 1,5-godzinnej wycieczce. Udajemy się na dworzec kolejowy. Remont peronu już się zakończył. Został on trochę skrócony a od strony katowickiej pozostał odcięty kawałek starego. Tomek udaje się na dworzec autobusowy Zabrze Goethego, skąd uda się do domu, a ja wsiadam w Elfa do Gliwic. Tam pół godziny czasu. Najpierw przyjeżdża opóźniony TLK HETMAN do Poznania. A gdy tylko tor zostaje zwolniony, podstawia się kibel do Kędzierzyna. Do swojego miasta docieram o 16:00. Fotki, skany biletów: <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.kolejomania.rail.pl/doli.html">www.kolejomania.rail.pl/doli.html</a><!-- w --> - Kolejoman - 06.11.2014 TURKOLEM DO KOŚCIERZYNY I BYTOWA 25.10.2014. Kędzierzyn - Wrocław - Poznań - Gniezno - Kcynia - Nakło nad Notecią - Więcbork - Chojnice - Lipusz - Kościerzyna - Lipusz - Bytów - Lipusz - Kościerzyna - Lipusz - Chojnice - Piła - Krzyż - Poznań - Ostrów Wielkopolski - Katowice - Kędzierzyn 25 października 2014 odbył się przejazd pociągu specjalnego SKANSEN umożliwiającego zaliczenie sporego odcinka nieużywanego w ruchu pasażerskim. Zorganizował go Instytut Rozwoju i Promocji Kolei we współpracy z Przewozami Regionalnymi w ramach markowego produktu turystycznego TurKol (Turystyka Kolejowa). Pociąg wyruszał z Poznania w kierunku Gniezna, następnie kierował się nieczynną linią przez Gniezno Winiary, Damasławek, Kcynię, Nakło nad Notecią i Więcbork do Chojnic, a później przez Brusy do Kościerzyny. Tam przewidziane było ok. 4 godziny czasu na zwiedzanie Muzeum Kolejnictwa w Kościerzynie. W tym czasie skład wykonywał kurs Kościerzyna-Lipusz-Bytów i z powrotem jako pociąg JELEŃ, dając możliwość zaliczenia kolejnej nieczynnej trasy – Lipusz-Bytów. Powrót pociągu SKANSEN nastąpił trasą przez Chojnice, Złotów, Piłę i Krzyż do Poznania. Cena za przejazd jak na taką ilość zaliczonych kilometrów (i całą trasę składem z lokomotywą spalinową) była przystępna: 89 zł za SKANSEN i 29 zł za JELENIA przy odpowiednio wczesnym zakupie. Pociąg wyjeżdżał z Poznania o 5:30, więc miałem 2 możliwości dojazdu: albo wyjechać po południu, dotrzeć do Poznania przed północą i przeczekać do rana, albo wyjechać wieczorem i w Poznaniu być po 3:00 nocnym TLK ROZEWIE. Ponieważ nie mam zaufania do polskiej kolei (a szczególnie do jednotorowego odcinka Grabowno Wielkie – Ostrów) zdecydowałem się na wcześniejszą opcję, w razie gdyby ROZEWIE złapało jakieś duże opóźnienie (pamiętam 2 sytuacje gdy znajomi nie dojechali na imprezy, raz przez oblodzenie sieci a drugi raz przez spotkanie PRZEMYŚLANINA ze stadem jeleni). Wyjazd rozpoczynam w piątkowe popołudnie. Po przybyciu na dworzec szybko zakupuję Bilet Podróżnika i udaję się na peron, przy którym stoi już IR GALICJA relacji Kraków-Międzylesie. Do Wrocławia jadę w towarzystwie kol. Kuby – również MK. Obaj jedziemy na Super Biletach, ja za 1 zł, Kuba za 9 zł. Zapełnienie spore, więc musimy się do kogoś dosiąść. Własną czwórkę udaje się nam się mieć od Opola. Na odcinku Brzeg-Wrocław kursujemy jako regio i zatrzymujemy się na każdej stacji (nie analizowałem rozkładu ale pewnie zastępujemy jakąś zawieszoną osobówkę w związku z remontami). Wjeżdżając do Wrocławia widzę skład TLK PRZEMYSŁAW, którym pojadę do Poznania. Miłe zaskoczenie bo spodziewałem się starych przedziałówek (które widziałem jeszcze nie tak dawno), a tymczasem okazało się, że pociąg ten korzysta już z nowych wagonów z puli przeznaczonej dla trasy Wrocław-Gdynia. Taki manewr (w kontekście dofinansowania wagonów z Unii Europejskiej) jest możliwy ze względu na trwające remonty. Po przyjeździe udajemy się do dworcowego KFC, następnie Kuba idzie do domu, a ja powracam na perony. Mimo piątkowego wieczoru jest spokojnie, nawet do kas nie ma bardzo dużych kolejek. Na torach też niewielki ruch, odjeżdżają i przyjeżdżają pojedyncze osobówki, przez moment jest zupełnie pusto. TLK PRZEMYSŁAW o mega długiej relacji Wrocław-Poznań zostaje podstawiony ok. 20:00. Stanowi on przedłużenie pociągu TLK ŚLĄZAK z Przemyśla, który zatrzymuje się przy tym samym peronie. Relacje muszę być podzielone, ze względu na to, że zmodernizowane wagony ŚLĄZAKA mogą kursować jedynie na trasie Wrocław-Przemyśl. Uniemożliwia to jednak np. skorzystanie z Weekendowej Biletomanii w relacjach wykraczających poza ten odcinek. Przedziały 6-miejscowe w obu klasach. Różnica między jedynką a dwójką to kolor foteli i szerokość przedziału. A w moim wagonie przedział dla niepełnosprawnych posiadający fotele z pasami. Na końcu składu dodatkowy wagon – zdeklasowana jedynka w takim samym standardzie jak reszta składu. Spodziewałem się pustek, ale frekwencja nawet nie taka tragiczna, w każdym przedziale siedzą jakieś osoby, zapewne z racji piątku. Odjeżdżamy planowo. Rozkład przewiduje ok. 20 minut postoju we Wrocławiu Osobowicach, jednak nie zatrzymujemy się tam i odstajemy to w Obornikach Śląskich. Z każdą kolejną stacją pociąg coraz bardziej się wyludnia. Za Lesznem przenoszę się do pustego przedziału, podłączam telefon do ładowania i próbuję się choć chwilę zdrzemnąć. Wcześniej obczajam monitorek nad drzwiami przedziału. Na ekranie puszczane są reklamy Pendolino i samej spółki PKP IC, bardzo przydatną informacją są strzałki informujące o zajętości WC po obu stronach wagonów. Brakuje informacji o najbliższych stacjach, jest jedynie relacja pociągu (jako jedyna stacja pośrednia wypisany Wrocław Mikołajów). Głośność i temperaturę ma się niby regulować naciskając odpowiednie ikonki na samym dotykowym ekranie, jednak po naciśnięciu jednej pojawia się kursor z krzyżykiem, a cały ekran robi się szary i nic się nie dzieje. ![]() ![]() ![]() ![]() W Poznaniu jestem po 23:00. Po chwili przez perony przejeżdżają SU42+SU45, zapewne na jutrzejszy pociąg, który do Chojnic pociągnie SU45, a na odcinku Chojnice-Bytów-Chojnice SU42. Obie lokomotywy w ładnych starych malowaniach (SU45 zielona a SU42 żółta). Zastanowiła mnie jednak obecność polsata już w Poznaniu, czyżby zanosiło się na trakcję podwójną? No nic, okaże się nad ranem. Na zbiorczej tablicy jest już wypisany nasz pociąg do Kościerzyny. Robię krótki rekonesans po dworcu i czynnym kawałku galerii, która umożliwia przejście z dworca PKP na dworzec PKS oraz wyjście na plac przed galerią. Przy okazji oglądam również dworzec PKS, o którym zapomniałem podczas majowej wizyty w Poznaniu. Zaglądam też do Mc Donalda, który jest czynny całą dobę, jednak nie jest to najlepsze miejsce na przesiedzenie nocy, bo większość siedzeń to krzesełka bez oparć przy ścianie, a poza tym co chwile kręcą się żule, które zaczepiają ludzi aby im coś kupili. W holu nawet siedzi trochę ludzi. Ławek z oparciami prawie nie ma (jedynie kilka w jednym zakamarku) więc okupowana jest głównie osłona grzejnika, która ciągnie się przez całą długość dworca oraz podłoga. Do jedynej czynnej całodobowej kasy PKP IC momentami spora kolejka. Usadawiam się we wnęce przy szafkach na bagaże i drzemię. ROZEWIE z Wrocławia do Gdyni przyjeżdża lekko opóźnione. Gdy wjeżdża słyszę dobiegające z oddali krzyki i huki przypominające strzały. Okazuje się, że jedzie nim 600 kibiców. A więc miałem nosa, że zdecydowałem, aby jechać jednak PRZEMYSŁAWEM. Do Gdyni bydło powybijało kilka szyb i pomalowało wszystkie toalety w składzie pociągu. A w samym Poznaniu na peron leciały petardy, stąd huk. Ok. 5:00 ogarniam się i idę na peron 4, gdzie jest już podstawiony nasz pociąg specjalny. Jednak jest tylko SU45 bez polsata. Skład to 3 bohuny + przedziałówka, na którą były droższe bilety. Oczywiście pociąg jest dokumentowany przez wielu MK. Zajmuje miejsce na górnym pokładzie trzeciego bohuna. Ruszamy punktualnie. Obsługa wydaje bilety na podstawie faktur. Na bilecie na pociąg JELEŃ literówka: zamiast Lipusz jest Lupisz. ![]() Kolejnym postojem jest Nakło nad Notecią – zelektryfikowana czynna stacja na trasie Bydgoszcz-Piła. Nasz pociąg pozuje na torze przy budynku stacyjnym. Po wykonaniu zdjęć kierujemy się do Chojnic. Mijamy nastawnię, która pod względem konstrukcji przypomina mi trochę te na CMK. Nasz pociąg jedzie po wysokim nasypie, obok którego w dole biegnie zelektryfikowana linia do Bydgoszczy. Odbijamy od niej w lewo. Ten odcinek jeszcze ładniejszy od poprzedniego. Oprócz pól, lasów i pofałdowanego terenu jest również sporo jezior, podobnie zresztą jak na czynnej pasażersko linii Chojnice-Kościerzyna, którą pojedziemy za jakiś czas. W pewnym momencie mijamy stado krów, które na widok pociągu zaczynają galopować w kierunku gospodarstwa. ![]() ![]() Z ok. 60-minutowym opóźnieniem docieramy do Chojnic (a jeszcze je zwiększymy bo czeka nas zmiana loka). Chojnice to węzeł 6-kierunkowy, z których na 5 prowadzony jest regularny ruch pasażerski. Teraz zaliczyłem brakujący ostatni kierunek. Od tej strony do stacji wchodzą jeszcze linie z Piły i Szczecinka. Linia ze Szczecinka przechodzi wiaduktem nad Ostbahnem (z Piły i dalej Krzyża i Kostrzyna), nasza trasa z Nakła dołącza się zwyczajnie z boku do pozostałych 2 tras. Tymczasowo żegnamy się z naszą SU45, ponieważ nie może ona wjechać na linię do Bytowa, ze względu na zbyt duży nacisk na oś. Miejsce naszego fiata zajmuje chojnicka SU42, niestety w malowaniu PR. Szkoda, że nie ta żółta którą widziałem w nocy w Poznaniu, bo była ładniejsza. ![]() Tą samą trasą, którą przyjechaliśmy wracamy do stacji Lipusz, yyy przepraszam, Lupisz. ![]() ![]() Dołączają do nas ponownie ludzie, którzy nie jechali do Bytowa. Następuje kolejny (przedostatni) szybki oblot składu, jednak i tak nie wyjedziemy wcześniej dopóki nie przyjedzie regio. Jest więc okazja żeby wykonać kilka zdjęć przy ostatnich resztkach dnia. Najpierw przyjeżdża szynobus z Gdyni (a właściwie z Żukowa Wschodniego, bo na części trasy jest KKA). Kilka osób, które nim przyjechały i chcą kontynuować podróż w kierunku Chojnic, bierze nasz skład za regio i wsiada do niego. Na szczęście chwilę później wjeżdża drugi szynobus i orientują się co jest grane. Oba pociągi obsługiwane przez SA101. Jako pierwszy zostaje wyprawiony szynobus do Gdyni (którym odjeżdża Piotrek). Byłem przekonany, że ruszymy chwilę później jak tylko zwolni się przebieg. Tak się jednak nie dzieje i stoimy jeszcze parę minut, a w międzyczasie nadchodzi godzina odjazdu regio do Chojnic. Przez moment obawiałem się, że będziemy przepuszczać planowca, ale ostatecznie ruszyliśmy jako pierwsi, co oznaczało, że regio złapie prawie +30. Cóż, miejmy nadzieję, że siedzące w nim aż 3-4 osoby zrozumieją wyjątkową sytuację i wyjątkowy pociąg, którego pasażerowie mają jeszcze sporo kilometrów do przebycia i ważne przesiadki. ![]() W Krzyżu nasz imprezowy pociąg po raz ostatni będzie zmieniać czoło, ale ja już tego nie obejrzę, bo wraz z innymi przesiadkowiczami szybko biegnę kładką na drugą stronę dworca gdzie oczekuje TLK. Zarobił przez nas 20 minut opóźnienia, no ale to nic bo i tak będziemy stać godzinę w Tarnowskich Górach. Szczęśliwie trafia mi się miejscówka w wagonie nr 13, którego nie ma w zestawieniu na stronie PKP IC, a który okazuje się zdeklasowaną jedynką. W moim przedziale leży sobie już jedna pani, więc ja czynię to samo. W Poznaniu wsiada sporo ludzi, ale do naszego przedziału dołącza tylko jeden mężczyzna, więc można kontynuować podróż w pozycji horyzontalnej. Noc na dworcu i cały dzień w pociągu zrobiły swoje, bo zaraz za Poznaniem zasypiam, a gdy się budzę to za oknem Bytom Karb. Musiałem spać mocno bo zazwyczaj się budzę na wielu stacjach, a tym razem nie pamiętam niczego, ani Ostrowa, ani zjazdu na Kępno dolne (którego nie mam zaliczonego), ani Wielunia, ani godzinnego postoju w Tarnowskich Górach na zmianę czasu. Z infopasażera wynika jednak, że w ogóle go nie było, bo w Wieluniu mieliśmy ok. +70. Chwilę później pociąg gwałtownie hamuje. Postój niepokojąco się wydłuża. Po jakimś czasie zostaje podana informacja, że nastąpiło zerwanie sieci. Co jakiś czas powtarzane są komunikaty, że otwieranie drzwi i okien, jak również wychylanie się przez okna są surowo zabronione, bo grożą śmiercią. Na pierwszy taki komunikat reakcją jest śmiech w którymś z sąsiednich przedziałów. No ale z zerwaną siecią zwisającą pod napięciem koło pociągu faktycznie trzeba uważać. Jak na razie nie przejmuję się sytuacją, bo w Katowicach mam 2,5 godziny czasu do MORCINKA. W sumie to średnio mi się uśmiechało siedzenie na dworcu, więc już planując wyjazd myślałem sobie, że nie obraziłbym się za jakieś opóźnienie bo lepiej leżeć sobie w pociągu. Byłem też przekonany, że znajdujemy się w takim miejscu, że ściągnięcie pociągu sieciowego np. z Katowic nie będzie stanowić większego problemu. Okazało się, że się przeliczyłem, bo pociąg musiał przyjechać aż z Błotnicy Strzeleckiej i dotarł na miejsce o 5:25 czyli 2 godziny po zdarzeniu. Gdy opóźnienie przekroczyło 60 minut została podana informacja, że będzie wydawana darmowa herbata. Przez mój wagon przetaczają się więc kolejki do sąsiadujących z nim sypialek, gdzie można ją odebrać. W końcu ok. 5:50 ruszamy z ponad 2-godzinnym opóźnieniem i wtaczamy się na bytomski dworzec. Wychodzi na to, że z MORCINKIEM minę się między Chorzowem Batorym a Katowicami, więc zaraz za Bytomiem zgłaszam przesiadkę. Tuż po mnie przychodzi dziewczyna z zapytaniem o pociąg KŚ do Wisły, niestety trochę za późno o tym pomyślała, bo odjechał on z Katowic 10 minut temu. Ja otrzymuję po jakimś czasie informację, że MORCINEK ma być dla mnie trzymany. W praktyce jednak do Katowic wjeżdżamy o 6:30 czyli na 2 minuty przed jego odjazdem. Nie chciało mi się siedzieć na katowickim dworcu, więc mam co chciałem, tylko niekoniecznie musieli mi fundować dylemat „przytrzymają czy nie przytrzymają?”. ![]() MORCINEK również na zmodernizowanych wagonach, jednak trochę innych niż te, które jeżdżą na Wrocław-Poznań/Gdynia. Tutaj na monitorkach w przedziałach są już stacje pośrednie i więcej przydatnych informacji zamiast głównie reklam. Po drodze nieplanowe postoje w Chorzowie Batorym i Rudzie Chebzie, na szczęście krótkie. Dojeżdżamy do Rudzińca Gliwickiego i znowu stajemy, tym razem na dłużej. Drużyna krząta się po peronie. Okazuje się, że jeden wagon nie chce odhamować. Zostaje zapowiedziany wjazd opóźnionego (przez nas) regio z Gliwic do Kędzierzyna. Ponieważ nie wiadomo ile jeszcze będziemy tu stać i czy wagon odhamuje, przesiadam się na kibla. W Sławięcicach zjeżdżamy na peron 2, w związku z tym myślałem, że wyprzedzi nas MORCINEK, ale jednak pojechaliśmy dalej. W Kędzierzynie jestem po 8:00, 30 minut po czasie. TLK jak się później okazało pojechał niedługo po nas. Nareszcie w domu, wystarczy przygód jak na jeden wyjazd. ![]() Fotki, skany biletów: <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.kolejomania.rail.pl/byt.html">www.kolejomania.rail.pl/byt.html</a><!-- w --> - Kolejoman - 08.05.2015 WYJAZD DO OŁOMUŃCA - 13.02.2015. Cel wyjazdu tramwajowy, ale względu na trochę wątków kolejowych wrzucam również tu. Przy okazji pytanie, czy często zdarzają się takie cyrki z biletem Czechy+ wśród czeskich drużyn czy mój przypadek był incydentalny ? Kędzierzyn - Racibórz - Chałupki - Bohumín - Olomouc - Přerov - Ostrava - Bohumín - Chałupki - Racibórz - Kędzierzyn Ostatnią siecią tramwajową osiągalną dla mnie na 1-dniowym wyjeździe był Ołomuniec. 13 lutego wybraliśmy wspólnie z Kasią na wycieczkę do tego miasta. Dla Kasi jest to pierwsza w życiu wizyta w Czechach, a dla mnie pierwsza po blisko 3-letniej przerwie. Po przeanalizowaniu ofert biletowych najkorzystniej wypadła polska oferta Czechy+. Bilet ten umożliwia za 19 zł nieograniczoną liczbę podróży po liniach kolejowych w północnych Czechach. Może być kupiony do biletu jednorazowego do stacji granicznej albo do Regio Karnetu lub Biletu Sieciowego PR. Swoją drogą dawniej byłoby to nie do pomyślenia, że po Czechach bardziej opłacalne będzie podróżowanie na polskim bilecie niż na jednej z ofert ČD. Zakupu biletów dokonałem 2 dni przed wyjazdem. Z początku sympatyczna kasjerka trochę się zaniepokoiła, ale gdy podałem kod oferty i wytłumaczyłem na czym ona polega to cały dalszy zakup przebiegł już szybko i sprawnie. Niestety do biletu do Chałupek nie zakupimy Czech+ ze względu na to, że jeżdżą tam Koleje Śląskie i nie ma pociągów przez granicę, w związku z tym musieliśmy również zakupić bilety Roztoki Bystrzyckie-Międzylesie, których numery trzeba wpisać na bilecie Czechy+. W piątkowy poranek wyruszamy pociągiem o 6:03 z Kędzierzyna. Moglibyśmy pojechać godzinę później, ale chcemy zrobić sobie jeszcze krótki spacer po raciborskiej starówce. Podróż bezproblemowa, w międzyczasie zrobiło się widno. Świeci słońce, a na niebie nie ma żadnej chmurki, więc pogoda wręcz idealna na zaliczanie i dokumentację fotograficzną. Na miejscu jesteśmy tuż przed 7:00. Po chwili po drugiej stronie peronu zatrzymuje się osobówka z Chałupek, a przy peronie 1 do odjazdu przygotowuje się TLK SKARBEK do Olsztyna. Kibel, którym przyjechaliśmy pojedzie niedługo jako regio do Wrocławia. Przed dworcem mały parowóz Halinka. Raciborską starówkę zwiedzałem dawno temu, więc dla mnie również jest to okazja aby sobie ją przypomnieć. Nieopodal Rynku jest też kula przy której znajdują się kolumny z nazwami okolicznych miejscowości. Na dworzec powracamy ok. 7:45 i udajemy się na peron 3, gdzie jest już podstawiony EN57 do Chałupek. W pociągu elektroniczne wyświetlacze. Akurat dzisiaj mamy imieniny Katarzyny i Grzegorza ![]() Stacja coraz bardziej podupada. Dawniej funkcjonowała tu kasa, w której zawsze kupowałem przejściówki do Czech. Później zamknięto kasę, następnie cały budynek dworca. Potem zamurowano wejście, a teraz nawet pomalowano je w kolor pasujący do reszty budynku. Zegar pozbawiono wskazówek, więc nawet godziny nie sprawdzimy. Mamy sporo czasu, więc spokojnym krokiem udajemy się w kierunku granicy. Ciekaw jestem czy w dalszym ciągu istnieje sklep z czeskimi produktami (i oczywiście alkoholem) prowadzony przez 'skośnookich Czechów'. Po przejściu mostu granicznego okazuje się, że budynek, w którym mieścił się sklep przechodzi remont. Odnajdujemy go jednak w sąsiednim budynku naprzeciwko przystanku autobusowego. Jest on dużo mniejszy i nie rzuca się w oczy, w zasadzie zauważyłem go tylko dzięki niewielkiej tabliczce. Zakupujemy Lentilky i czekoladę Studentską. Następnie wsiadamy w autobus, którym jedziemy na dworzec w Bohumínie. W chwili obecnej przejazd kosztuje 16 koron (gdy zaczynałem wojaże po Czechach pamiętam cenę nawet 8 Kč). Na przystanku przy dworcu plakat reklamujący kolejowo-autobusowe połączenie Leo Express do Krakowa. No cóż, nie udało się wejść drzwiami (to znaczy po torach) to weszli oknem i na polskim odcinku uruchomili autobus. Sam dworzec w Bohumínie nic się nie zmienił, tak samo brzydki jak 3 lata temu i wcześniej (mam na myśli budynek i jego wnętrze, bo perony są całkiem przyzwoite). W pierwszej kolejności udajemy się na peron 1A, skąd za chwilę odjedzie wspomniany Leo Express do Pragi. Pociąg jest obsługiwany Flirtem. Jako, że chwilę wcześniej przyjechał z Pragi, trwa jego sprzątanie, a ludzie muszą oczekiwać na peronie. Rozkład chyba przewiduje zbyt krótki czas na to, bo godzina odjazdu mija, na semaforze podany wyjazd, a sprzątanie nadal trwa i wyświetlacze na składzie proszą aby nie wsiadać. W międzyczasie na stację przybywają inne pociągi. Przy peronie 1 zatrzymuje się rychlik z Brna, do którego dołączany jest 1 wagon. Ponieważ zbliża się godzina przyjazdu naszego pociągu, nie czekamy aż Leo odjedzie tylko udajemy się do budynku dworca. W centrum obsługi pobieramy gazety „ČD pro Vás", można też wziąć dětską jízdenkę, czyli fikcyjny bilet dla dzieci z rysunkiem i wierszykiem o kolei. W kasach biletowych największą zmianą od ostatniej wizyty jest fakt, że bilety nie są już drukowane w takiej formie jak np. u nas, tylko dostaje się świstek taki jak z terminala drużyny konduktorskiej. W gablotach wiszą informacje o odwołaniu połączeń do Krakowa przez Zebrzydowice oraz do Wrocławia i Kędzierzyna przez Chałupki. Oczywiście Czesi napisali bez ogródek, że winowajcą całej sytuacji jest strona polska…Jeśli chodzi o malowanie taboru to dawniej przeważał kolor zielony, a teraz dominuje kolor niebieski, chociaż zdarzają się jeszcze pojedyncze wagony w starym malowaniu. Podczas oczekiwania na pociąg przemyka bez zatrzymania Pendolino w kierunku Czeskiego Cieszyna. My pojedziemy EC HUKVALDY relacji Žilina-Praha, który przybywa leciutko splecowany. Najpierw wsiadamy do bezprzedziałówki, ale chwilę później przenosimy się do sąsiedniego wagonu, gdzie nie brakuje pustych przedziałów. Jest to wagon dobrze mi znany z Kolei Austriackich, nawet malowanie pozostało austriackie, zmieniono jedynie logo ÖBB na ČD. Austriackie wagony w czeskich składach to kolejna nowość, której wcześniej nie było. W przedziałach broszurki zawierające rozkłady jazdy różnych pociągów wraz ze skomunikowaniami na stacjach czyli tzw. vlakový průvodce. Tutaj również mamy wyszczególnione pociągi do Polski, które nigdy nie pojechały. Tradycyjnie w Ostravie spora wymiana podróżnych. Przed każdą stacją zapowiedzi przez głośniki w wagonie, z tym że zapowiada automat, a nie drużyna. Podczas kontroli konduktorka przyglądą się dłuższą chwilę naszym biletom, po czym oddając pyta dokąd jedziemy. Niestety nie przybiła pieczątki. ![]() <tramwaje> Czas rozpocząć zaliczanie sieci tramwajowej, najmniejszej wśród wszystkich jakie istnieją w Czechach. Bezpośrednio przed budynkiem stacyjnym znajduje się niewielki dworzec autobusowo-tramwajowy z zadaszonymi peronami. Obok trzy wielkie elektroniczne tablice wyświetlające najbliższe odjazdy. Pierwszy tramwaj to VARIO i linia 3, który ma trochę nietypowy układ siedzeń. Podjeżdżamy tylko jeden przystanek, do pętli Fibichova, znajdującej się tuż obok dworca. Kończą tutaj bieg wszystkie linie z wyjątkiem 4, na którą musimy poczekać aby pojechać dalej. Obok znajduje się również pętla autobusowa, a na niej m.in. stara Karosa jadąca do Kauflandu. 4-ką pojedziemy do pętli Pavlovičky. Zaraz po odjeździe wjeżdżamy pod górkę, żeby przejechać wiaduktem nad torami kolejowymi (a właściwie to prawie samą stacją Olomouc hl.n.). Po drugiej stronie znajduje się dworzec autobusowy. Na trasie przecinamy się prostopadle z pojedynczymi niezelektryfikowanymi torami kolejowymi, jak się później okaże takich skrzyżowań jest więcej w całym mieście. Trasa linii 4 nie kończy się typową pętlą. Tramwaj objeżdża kilka budynków i dociera na przystanek końcowy znajdujący się na spokojnej uliczce. Po jednej stronie blok mieszkalny, a po drugiej linia kolejowa, na której nawet trafia się pociąg, ale jako że wyłonił się niespodziewanie, nie udało się zrobić sensownego zdjęcia. Podczas wykonywania zdjęć tramwaj, którym przyjechaliśmy ucieka nam, więc musimy poczekać 15 minut na następny. Dokumentujemy go jak przyjeżdża z centrum, a chwilę później także na samym przystanku. Powracamy nim do dworca kolejowego, gdzie zamierzamy przesiąść się na 2-kę. Do jej odjazdu jest kilka minut, więc idziemy pieszo na pętlę Fibichova, aby tam do niej wsiąść. Niestety trochę się przeliczyliśmy i tramwaj zwiewa nam sprzed nosa, więc kolejne minuty w plecy czekając na następną brygadę. Tym samym okazja do kolejnych zdjęć. W końcu wyruszamy w dalszą drogę. Sieć tramwajowa w Ołomuńcu (nie licząc zaliczonej już trasy) to właściwie wielka pętla otaczająca centrum miasta z paroma kikutami. Niestety nie da się jej zaliczyć w 100 %, ponieważ jednotorowym odcinkiem prowadzącym do zajezdni (idącym równolegle sąsiednią ulicą jak jedna z tras) jeżdżą tylko podsyły bez pasażerów. Jedziemy trasą „górną”, która na początku ma klimaty typowej trasy przez współczesne centrum miasta (ze sklepami czy parkami), następnie wjeżdżamy na starówkę i jedziemy wąską ulicą pomiędzy starymi kamienicami, mijamy też okazały kościół. Tą okolicę obejrzymy później, a na razie jedziemy dalej, aż do końca jazdy tramwaju czyli pętli Neředín, krematorium. Za starówką przejeżdżamy przez skrzyżowanie (na którym dołącza się jednotorowy odcinek z zajezdni) i dalej znowu przez typową współczesną miejską zabudowę. Przecinamy również linię kolejową, tuż przy stacji Olomouc město. Pętla tramwajowa znajduje się przy cmentarzu i jest dosyć skromna. Jak się później okaże wszystkie pętle w tym mieście zajmują małe powierzchnie i nie są rozbudowane. Wjechaliśmy trochę pod górkę, więc za nami widać w dole panoramę miasta, a po drugiej stronie już pole, na którym w oddali snuje się autostrada. Z cmentarza akurat wychodzi orszak ludzi z wieńcami, które pakują do autokaru i odjeżdżają. Na szklanej wiacie przystankowej reklama związana z Rzymianami. Chwilę po zrobieniu powyższych zdjęć jedna boczna szyba sama z siebie… odpada i tłucze się. ![]() Powracamy również linią 2. Tym razem wysiadamy przy starówce, na przystanku U Svatého Mořice. Zanim udamy się na rynek kierujemy się w drugą stronę i wąską uliczką lekko z górki dochodzimy do jednotorowego odcinka do zajezdni. Akurat wyjeżdża tramwaj do nauki jazdy, więc mamy możliwość wykonania zdjęcia tramwaju na tym odcinku (podsyły pewnie są tylko rano i wieczorem). Właściwie patrząc w prawo i lewo widzimy cały odcinek, więc jakoś da się przeżyć brak możliwości jego zaliczenia tramwajem. Idziemy w kierunku zajezdni, po drodze mijamy tramwaj rezerwowy, a także zaparkowanego trabanta. Zajezdnia jest na tyle mała, że nie mieszczą się w niej wszystkie tramwaje, dlatego obok znajduje się tzw. Rubik czyli grupa torów postojowych, na której stacjonuje część taboru. W tym roku ma zostać oddana do użytku nowa większa zajezdnia, a obecna ma stać się muzeum komunikacji miejskiej. Inną wąską uliczką powracamy do równoległej linii z planowymi tramwajami. Po drodze trafiamy na ciekawe malowidło ![]() ![]() </tramwaje> Wracamy do pociągów. Na stację właśnie wjeżdża EC KOŠIČAN, jednak jest to akurat jeden z nielicznych EC, w których trzeba mieć miejscówkę, więc przepuszczamy go i pojedziemy z przesiadką w Přerovie. Mamy jeszcze chwilę, więc udaje się zakupić pocztówki w dworcowym RELAY’u. O tej samej porze odjeżdżają 2 pociągi do Nezamyslic, jeden przez Prostějov a drugi przez Přerov, trzeba więc uważać, aby się nie pomylić. Gdy docieramy na peron pociągu jeszcze nie ma, po chwili podjeżdża stary czeski kibel. Pociąg ma ‘kropę’ w rozkładzie czyli teoretycznie nie czeka na żadne skomunikowania, w praktyce jednak na coś czekaliśmy i odjeżdżamy prawie +10. Na szczęście to nie zagraża naszej przesiadce. Na fotkę załapuje się Grygov. Perony w Přerovie przeszły remont i nareszcie wyglądają przyzwoicie. Do Ostravy pojedziemy naszym EC POLONIA Wiedeń-Warszawa. W pociągu tłumy, zawalone korytarze i przedsionki, fuksem załapujemy się na 2 miejsca w przedziale dla niepełnosprawnych, z którego akurat ktoś wysiadł. W składzie nie mogło zabraknąć oczywiście wagonu z oknami zaklejonymi debilną reklamą internetu T-Mobile, pomysłodawcy powinno się za karę zakleić tak wszystko okna w jego domu… Obieg tego składu jest ciekawy, co potwierdzają tablice kierunkowe. Aby nie stać bezproduktywnie w Wiedniu wagony wykonują kurs jako EC do miejscowości Debrecen i nocują na terenie Węgier. Niedługo po odjeździe kontrola. Pokazuję nasze bilety Czechy+. Konduktor zdziwiony co ja mu w ogóle daję. Tłumaczę mu więc po czesku co to za bilet, wyjmuję też wydrukowaną mapkę. Duma chwilę nad biletami po czym stwierdza, że w osobówkach i rychlikach jest to ważne, ale nie sądzi, że w EC. Tłumaczę ponownie jakie są zasady oferty. Dalej nie dowierza, twierdząc, że to niemożliwe aby bilet za 19 zł był ważny we wszystkich w pociągach. Jestem jednak nieugięty i w końcu konduktor bez przekonania i ze zdziwieniem stwierdza: „No dobra!” i odchodzi. Jakiś czas później udaję się do toalety, a gdy powracam zastaję Kasię ze wspomnianym konduktorem oraz młodszym od niego kierownikiem. Kierownik trzyma nasze bilety i rozmawia z kimś przez komórkę. Podaję im mapkę wskazując, że są tam również objaśnienia po czesku oraz informując, że mogę podać adres strony gdzie znajdą opis tej oferty. Po zakończeniu rozmowy kierownik fotografuje komórką bilety oraz mapkę. Następnie oddaje i grzecznie tłumaczy, że to po to, aby mogli się doszkolić i na przyszłość znać tą ofertę. W Polsce pewnie od razu zostalibyśmy uznani za oszustów i drużyna próbowałaby nam wcisnąć opłatę dodatkową. Po tej sytuacji wywiązuje się rozmowa z Czechem jadącym z nam w przedziale w wyniku której otrzymujemy za darmo butelkę czeskiego piwa. ![]() ![]() ![]() Fotki, skany biletów: <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.kolejomania.rail.pl/tramolo.html">www.kolejomania.rail.pl/tramolo.html</a><!-- w --> - Kolejoman - 12.05.2015 CZEŚĆ PENDOLINO Olsztyn - Warszawa - Częstochowa Stradom - Opole - Kędzierzyn Dużo osób pisało na różnych forach internetowych swoje wrażenia z pierwszej podróży najnowszą zabawką PKP IC czyli pendolino, więc i ja dorzucę swoje 3 grosze. Z pociągu EIP po raz pierwszy miałem okazję skorzystać przy okazji podróży z Olsztyna do Kędzierzyna 2 marca 2015. Pierwszy etap przejazdu (Olsztyn-Warszawa) odbył się jednak nie po torach lecz Polskim Busem. Gdyby PKP IC nie zlikwidowało Weekendowej Biletomanii to pojechałbym TLK KORMORAN, ale jeśli mam wybierać między pociągiem za 60 zł a autobusem za 20 zł to wybieram drugą opcję. Dodatkowo Polski Bus dowozi na Metro Młociny, gdzie pasowało mi się znaleźć ze względu na zaliczanie tramwaju na Tarchomin. Obecnie Olsztyn jest chyba najbardziej rozkopanym miastem w Polsce ze względu na budowę sieci tramwajowej. W ubiegłym wieku funkcjonowały tramwaje w tym mieście, jednak zostały zlikwidowane. Obecnie nowa sieć jest budowana od zera, co jest pewnego rodzaju ewenementem w naszym kraju. Plac przed dworcem również rozkopany, więc do autobusu wsiadamy z prowizorycznego przystanku usytuowanego na środku rozkopanego ronda. Drugim miejscem, gdzie można wsiadać jest studencka dzielnica Kortowo. Ponieważ miasto jest rozkopane, aby uniknąć korków autobus trochę kluczy i kieruje się tam przez okolice plaży miejskiej oraz przystanku kolejowego Olsztyn Zachodni. Między Olsztynem a Warszawą nie mamy żadnych postojów, a większość trasy wiedzie drogą szybkiego ruchu. Po drodze mijamy miejscowość Szczytno (ale nie to gdzie dojeżdżają pociągi z Olsztyna ![]() Za przejazd pendolino nic nie zapłacę, ponieważ mam do dyspozycji vouchery z facebookowego konkursu "Cześć Pendolino" (od którego wzięła też nazwę niniejsza relacja). Konkurs polegał na wrzuceniu na fanpage PKP Intercity Pociąg do Podróży pracy na temat pendolino. Przeważały wierszyki i zdjęcia. Do wygrania były 402 podwójne vouchery na przejazd EIP (w klasie 2) lub EIC (w klasie dowolnej) czyli aż 201 osób mogło cieszyć się z 2 darmowych przejażdżek. Na szczęście w COK-u nie ma kolejki, więc sprawnie wymieniam voucher na bilet z miejscówką i korzystając z ostatnich minut ważności biletu ZTM podjeżdżam SKM-ką na Wschodni. EIP do Wrocławia podstawia się na kilka minut przed odjazdem. Tablice kierunkowe tradycyjne, natomiast na elektronicznych mamy tylko numer wagonu i życzenie udanej podróży. Wnętrze całkiem przyjemne, siedzenia w układzie takim jak w autobusach, ale jest też kilka czwórek ze stolikiem. Przy pozostałych miejscach do dyspozycji są rozkładane niewielkie stoliki na oparciach poprzedzających ich siedzeń. Śmietniki znajdują się dolnej części. Pomiędzy siedzeniami zamontowano lampki do czytania, nie do końca szczęśliwie umiejscowione, bo parę razy zdarzyło mi się o taką lampkę uderzyć głową. Spodziewałem się, że na Centralnym dobije tłum, ale wagony 6 i 7 pozostają puste. Mogę więc zająć miejsce przy stoliku. Ogólnie siedzi się wygodnie, jedynie śmietnik pod stolikiem mógłby być nieco inaczej umiejscowiony, bo uniemożliwia dosunięcie nóg pod samą ścianę. Gniazdka znajdują się między siedzeniami. Na każdej stacji z głośników leci muzyka Chopina, po której automat wygłasza komunikat (po polsku i po angielsku), że pociąg jest tak prestiżowy, że wstęp do niego jest możliwy tylko z ważnym biletem zakupionym wcześniej, a jak ktoś się do tego nie zastosuje to będzie go to kosztować 650 zł. Oczywiście komunikat wyjaśnia również, że to w trosce o nasz komfort i bezpieczeństwo. Na Zachodnim łapiemy kilka minut ze względu na jednotor. Skład jest dobrze wyciszony, przejścia między wagonami również, więc jedzie się przyjemnie. Toalety natomiast bardzo ciasne i dużo mniejsze niż w tradycyjnych wagonach. W przedsionkach znajdują się półki na bagaże. W pociągu oprócz magazynu pokładowego "W podróży" znajdują się też materiały informacyjne o kategorii EIP wraz z mapką połączeń PKP IC. Na monitorach wyświetlają się różne informacje, m.in. angielskie słówka z wyjaśnieniami (gdyby ktoś miał ochotę uczyć się języka obcego podczas podróży), krótkie teksty o ciekawych miejscach i zabytkach w miastach, gdzie jeżdżą EIP, zdjęcia zwierząt (były m.in. szopy) oraz pytania z różnych dziedzin (po 15 sekundach wyświetla się poprawna odpowiedź). Przez okienko w drzwiach można podglądać kabinę maszynisty. A same drzwi posiadają klamkę nienaturalnie wysoko, a nad nimi znajduje się wyświetlacz informujący o trasie i stacjach pośrednich. Ciekawe, że nie dało się wyświetlać stacji na monitorach tylko potrzeba oddzielnych tablic. Trasa na razie znana, bo jedziemy CMK. Poczęstunek w pociągu został ‘zoptymalizowany’ i obecnie dostajemy już wyłącznie napój. Podczas jazdy zostaje podana również informacja, że na pokładzie pociągu znajduje się osoba dbająca o czystość, której należy zgłaszać wszystkie większe zabrudzenie. Tą osobą okazuje się młoda dziewczyna, która od czasu do czasu pojawia się w moim wagonie. Kierownik przypomina również o zakazie palenia w pociągu, dodając że próba zapalenia w toalecie uruchomi czujnik, który powiadomi maszynistę i może to doprowadzić nawet do zatrzymania składu. ![]() Fotki, skany biletów: <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.kolejomania.rail.pl/pend.html">www.kolejomania.rail.pl/pend.html</a><!-- w --> - Kolejoman - 22.05.2015 MAZOWIECKA WYCIECZKA - 30.03.2015. Kędzierzyn - Opole - Częstochowa Stradom - Warszawa - Tłuszcz - Ostrołęka - Tłuszcz - Warszawa - Katowice - Kędzierzyn Pierwotnie wyjazd miał nazywać się „Mazowieckie ostatki”, dlatego że miałem na nim zaliczyć 2 ostatnie brakujące mi odcinki w województwie mazowieckim: Tłuszcz-Ostrołęka oraz Tłuszcz-Wieliszew. Niestety okazało się, że tego drugiego nie zaliczę, ponieważ PLK przedłużyły zamknięcie na nim o 2 dni (30 marca miał być 1 dniem kursowania pociągów po 2-tygodniowej przerwie), a KM nie umieściły żadnej rzucającej się w oczy informacji na ten temat, jedynie zmieniono cichaczem daty na rozkładach jazdy. Jako, że bilety miałem już zaklepane postanowiłem, że nie zrezygnuję z wyjazdu, a w zamian zwiedzę sobie Ostrołękę. Wyruszam regio o 5:30 z Kędzierzyna i po niecałej godzinie docieram do Opola. Trwa w tej chwili remont jednej krawędzi peronu 2. Na peronach cały czas funkcjonują stare klapki, ale coraz częściej pokazują, że powinny już przejść na emeryturę (obecnie interpretacja stolicy Dolnego Śląska zmieniła się na 'Wrocłań' ![]() ![]() Po krótkim spacerze docieram na dworzec Warszawa Wileńska, który znajduje się w galerii handlowej. W kasie KM proszę o bilet dobowy. Kasjerka odpowiada, że nie wie o co mi chodzi, co powoduje u mnie lekką irytację, ponieważ na jej biurku leży kod tej oferty. Po chwili jednak wyjaśnia się, że oferta jak najbardziej jest znana tej pani, tylko bardzo często ludzie mylą bilet dobowy z biletem strefowym i dlatego chciała doprecyzować. Na peronie oczekuje skład 2 kibli. Odjazd nastąpi o 10:52. Rozkładowo powinien jechać do Małkini, ale ze względu na całkowite zamknięcie odcinka Tłuszcz – Sadowne Węgrowskie wszystkie pociągi dojeżdżają tylko do Tłuszcza, a dalej zastąpione są autobusami. Autobusy zastąpiły część pociągów także na odcinku Tłuszcz-Wołomin ze względu na jednotor bez mijanki pomiędzy tymi stacjami. Po odjeździe z Dworca Wileńskiego mijamy niewielką grupę postojową, gdzie stacjonują kibelki, a chwilę później przecinamy linię z Warszawy Wschodniej w kierunku Legionowa. Dawniej pierwszy postój na tej trasie znajdował się już od razu poza Warszawą (Ząbki), teraz jednak pociąg zatrzymuje się na nie tak dawno zbudowanym nowym przystanku Warszawa Zacisze-Wilno. W Zielonce dołącza się jednotorowa linia z Warszawy Rembertów (umożliwiająca wyjazd z linii średnicowej w kierunku Białegostoku), która również jest remontowana i chwilowo fizycznie nie istnieje. Prędkość nie trasie nie oszałamia. Przystanki mają wygląd typowo podwarszawski (takie jak np. na linii w kierunku Otwocka), niestety są strasznie zapuszczone. Aczkolwiek modernizacja postępuje i bliżej Tłuszcza część peronów jest już wyremontowana albo w trakcie remontu. Na części przystanków mamy 1 stary i 1 nowy peron. Na wjeździe do Tłuszcza widzimy potwierdzenie iż do Wieliszewa dzisiaj nie pojadę – prace sieciowe. Na stacji w Tłuszczu niezły rozgardiasz. W peronach stoi pełno kibli, a stacja rozkopana i zaczynają powstawać już nowe perony. Skład, którym przyjechałem miał bardzo nowoczesną tablicę kierunkową. Zaglądam na chwilę do budynku dworca, który wyglądem jest podobny do dworca w Nasielsku. Nieopodal znajduje się malutki parowóz jako pomnik. Sprawdzam na rozkładzie, z którego peronu odjedzie mój pociąg do Ostrołęki i lekko się zdziwiłem widząc, że jest to peron 6. Okazało się jednak, że to malutkie peroniki są liczone każdy jako oddzielny peron, stąd taka liczebność.Mimo, że linia do Ostrołęki jest zelektryfikowana, podstawia się szynobus VT627-102, niestety z nieotwieralnymi oknami. Frekwencja średnia. Zaraz po wyjechaniu ze stacji odbijamy w lewo na jednotorową linię. Przy kontroli zostaje wykryta grupa młodych ludzi jadących do Jarzębiej Łąki, którzy „nie wiedzieli”, że nie mając biletu należy zgłosić się do drużyny w celu jego zakupu. Ostatecznie jakoś im się upiekło. Drugi postój za Tłuszczem to „mój” przystanek – Grzegorzewo. ![]() Stacja znajduje się na totalnych peryferiach miasta (nawet osiedle z nią sąsiadujące nazywa się Osiedlem Dworzec), więc aby zwiedzić centrum trzeba skorzystać z komunikacji miejskiej. Rozkłady jazdy w mało przyjaznej formie, osobie nie znającej sieci (jak np. mi) bardzo ciężko połapać się, który kurs gdzie jedzie i jakim wariantem. W kiosku zakupuję 2 bilety i wsiadam w linię 8 w kierunku Wojciechowic. Przyjeżdża Solaris Urbino 9 o bardzo nietypowym układzie siedzeń, z jakim nigdy jeszcze się nie spotkałem. Odległość do centrum duża, ale sama trasa nie jest skomplikowana, ponieważ jedzie się cały czas prosto główną drogą. My jednak zbaczamy z niej, aby zajechać do zakładów mięsnych, z których zabieramy sporą grupę osób wracających z I zmiany. Wysiadam na przystanku Bogusławskiego-Dworzec PKS. Zaczyna się tu deptak (chociaż w sumie ciężko to nazwać deptakiem, bo ruch samochodów jest dopuszczony). Doprowadza mnie on na Plac Bema pełniący funkcje rynku. Niestety tutaj również regularny ruch samochodowy, co sprawa, że momentami ciężko przejść na drugą stronę ulicy. Na placu ratusz oraz pomnik jego patrona. Idąc dalej docieram na Most Madalińskiego stanowiący przeprawę przez Narew. Jest to nowoczesna konstrukcja podwieszona na łuku, przez Wikipedię określona jako jedna z lokalnych atrakcji. Smutne to musi być miasto, skoro za atrakcję uznawany jest most… Spaceruję trochę po okolicznych uliczkach, a następnie powracam na przystanek autobusowy. Po drodze mijamy dość oryginalny budynek biblioteki. Zaglądam jeszcze na dworzec PKS z dość ciasnym holem wypełnionym ludźmi (w końcu godziny popołudniowych powrotów). Na przystankach w centrum rozkłady jazdy już w bardziej przyjemnej formie. W drogę powrotną udam się linią 7, na której przyjeżdża Solbus. Większość pasażerów stanowią uczniowie. Ważne jest aby dojechać punktualnie, ponieważ do pociągu nie mam dużo czasu, a jeśli bym nie zdążył to nie dostanę się już do Warszawy po torach. Adrenalinę trochę podnoszą mi zepsute drzwi, które na każdym przystanku nie chcą się zamykać i powodują konieczność wychodzenia kierowcy z kabiny wydłużając postoje. Na szczęście po kilku przystankach w końcu przywołał je do porządku. Jedziemy inną trasą niż przyjechałem, rozwozimy ludzi po blokowisku i osiedlu domków jednorodzinnych, żeby w końcu od przeciwnej strony niż wcześniej dotrzeć na dworzec. Mojej radości nie ma końca, gdy widzę, że w peronach jako mój pociąg do Tłuszcza zamiast szynobusu stoi najzwyklejszy w świecie kibel z otwieralnymi oknami. ![]() Do KARKONOSZY, którymi powrócę do domu mam sporo czasu, więc zaliczę sobie jeszcze drugą linię warszawskiego metra, która w chwili obecnej ma swój początek właśnie przy Dworcu Wileńskim. Linię oddano do użytku niespełna miesiąc temu, jednak utrudnienia związane z jej budową warszawiacy odczuwali przez kilka wcześniejszych lat. Spędzam trochę czasu w Galerii Wileńskiej, a następnie przejściem podziemnym docieram na stację metra. Linia posiada tylko 7 stacji, więc obejrzę sobie wszystkie. Każda utrzymana jest w innej kolorystyce. Na stacji początkowej Dworzec Wileński dominuje granatowy. Kolejna stacja to Stadion Narodowy, na której znajduje się drugi peron, z którego w przyszłości ma brać początek linia metra na Gocław. Jest ona położona w bezpośrednim sąsiedztwie przystanku kolejowego Warszawa Stadion, na który również na chwilę zaglądam. Stacja Centrum Nauki Kopernik posiada długie ruchome schody. Na stacji Nowy Świat - Uniwersytet ciekawie wygląda wjazd do tunelu w stronę Centrum Nauki Kopernik, ponieważ tor wiedzie mocno w dół, ze względu na to iż linia przechodzi pod Wisłą. Stację Świętokrzyska na razie opuszczam, bo wysiądę tu w drodze powrotnej przesiadając się na pierwszą linię. Ze stacji Rondo ONZ wychodzi tor łącznikowy umożliwiający przejazd do stacji Centrum na pierwszej linii, dzięki czemu jest możliwy zjazd składów z drugiej linii na stację postojową w Kabatach. W chwili obecnej drugą linię kończy stacja Rondo Daszyńskiego. Na linii M2 kursują wyłącznie składy Inspiro. Uwieczniam wnętrze składu. Powracam na stację Świętokrzyska, która jest przesiadkowa pomiędzy liniami M2 i M1. Spodziewałem się korytarzy w stylu stacji przesiadkowych w Berlinie, Wiedniu czy chociażby Pradze, jednak układ jest dość prosty. Zejścia do obu linii znajdują się w pobliżu siebie i schodzi się do nich z jednego wspólnego holu. W okolicach wejścia do drugiej linii na ścianach znajdują się telebimy reklamujące metro, na których można oglądać m.in. zdjęcia z budowy poszczególnych stacji linii M2. Wchodząc na peron pierwszej linii od razu widać różnicę w estetyce. Podjeżdżam do stacji Centrum i udaję się do Złotych Tarasów aby coś zjeść. Następnie ze stacji Warszawa Śródmieście osobówką z Sochaczewa podjeżdżam na Dworzec Wschodni. W ciągu dnia zabezpieczono miejsce, w którym zarwał się sufit i można ponownie korzystać z głównego tunelu. KARKONOSZE przyjeżdżają planowo. Mam miejsce w wagonie 9, który powinien być drugi za lokomotywą. Okazuje się, że pierwszy wagon (który powinien mieć numer 8) jedzie wygaszony bez pasażerów, drugi wagon w miejsce numeru 9 przejął numer 8, przez co mojego wagonu nr 9 nie ma w ogóle. Lokuję się więc w przedziale w obecnym wagonie 8. Na szczęście nie ma dużej frekwencji, więc dzielę go tylko z jedną panią jadącą do Katowic. Większość trasy przesypiam i w Kędzierzynie jestem o 3:25. Fotki, skany biletów: <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.kolejomania.rail.pl/mazow.html">www.kolejomania.rail.pl/mazow.html</a><!-- w --> - Kolejoman - 08.06.2015 XVIII NOCNA PODROŻ BEZ SPALIN W nocy z 11 na 12 kwietnia odbyła się 18. edycja „Nocnej podróży bez spalin”. Jest to najstarsza impreza tramwajowa organizowana przez Klub Miłośników Transportu Miejskiego Chorzów Batory i jak sama nazwa wskazuje polega na nocnym przejeździe z fotostopami. W tym roku trasa wiodła po liniach tramwajowych Zagłębia, a uczestników imprezy woził wagon szkoleniowy 105N numer 2 z 1978 roku, jeden z dwóch ostatnich wagonów typu 105N należących do Tramwajów Śląskich. Ponieważ nigdy jeszcze nie miałem okazji uczestniczyć w nocnej imprezie tramwajowej w sobotnie popołudnie wybrałem się do Zagłębia, wyruszając kiblem ok. 16:30 do Gliwic. Na stacji Gliwice istnieją obecnie tylko perony 1 i 4, a pozostałe są w trakcie rozbiórki (nie ma już wiat, a z samych peronów zostaje coraz większa kupa gruzu). Docelowo ma powstać hala podobna jak w Katowicach. Budynek dworca również jest nieczynny. Przesiadam się do impulsa. Skład przeraźliwie brudny, szyby wręcz brązowe, więc ciężko się przez nie patrzy. Na wielu oknach różne malunki stworzone metodą mazania palcem po brudzie. Koleje Śląskie powinny się wstydzić, w lutym również jechałem kiblem z masakrycznie brudnymi oknami. W Chorzowie Batorym dosiada kol. Tomek, który również udaje się na imprezę. Wysiadamy w Katowicach, gdzie spędzamy godzinę czasu. Następnie kolejną osobówką Gliwice-Częstochowa podjeżdżamy do Będzina Miasto. Z pociągu wygląda on na niepozorny przystanek, jednak znajduje się tutaj normalny i całkiem przyzwoicie wyglądający dworzec. Hol dworca znajduje się poniżej poziomu torów, a między peronami można przemieszczać się przejściem podziemnym. Są też windy dla niepełnosprawnych. Podczas naszego pobytu na przystanku przejeżdża EIC GÓRNIK z Warszawy do Gliwic. Po obejrzeniu udajemy się pieszo do zajezdni tramwajowej, wstępując po drodze do Lidla. Trasa wiedzie wzdłuż rzeki Przemszy, następnie przez rondo przy będzińskim zamku, a na koniec troszkę skracamy sobie drogę idąc przez pewien czas torami tramwajowymi, a później drogą wzdłuż nich. Po dotarciu na przystanek mamy jeszcze około pół godziny czasu. Pomału schodzą się miłośnicy. O 21:00 z zajezdni wyjeżdża nasz imprezowy tramwaj. Niestety zdjęcie rozmazane, bo robione z ręki. Zajmujemy miejsca i ruszamy. Niedługo po odjeździe otrzymujemy bilety pamiątkowe. Prawie każdy z uczestników posiada kamizelkę odblaskową w celu większego bezpieczeństwa podczas fotostopów. Tramwaj podzielony jest na 2 części. W przedniej gdzie znajduje się stolik podróżują organizatorzy, a w tylnej z już typowo pasażerskim układem siedzeń podróżują uczestnicy. Bez postojów docieramy do Sosnowca, gdzie dosiadają jeszcze pojedyncze osoby. Odcinek przy sosnowieckim dworcu jest w tej chwili jednotorowy. Ogólnie impreza w kameralnym gronie – kilkanaście osób. Dzięki temu wszyscy mogą podróżować na siedząco i zbytnio nie utrudniają sobie wykonywania zdjęć. Dokumentuję również tablice kierunkowe oraz regulamin imprezy oraz informację o połączeniach powrotnych. Pierwszy fotostop na skrzyżowaniu w Dańdówce. Następnie kierujemy się na linię do Mysłowic. Kolejny fotostop miał odbyć się w miejscu, gdzie tor tramwajowy krzyżuje się prostopadle z torem kolejowym, za nami jednak pojawił się tramwaj liniowy (który planowo powinien być przed nami), więc jedziemy bez postoju aż do pętli, a fotostop zrobimy w drodze powrotnej. Pętla znajduje się przy dworcu PKP w Mysłowicach. Spotykamy się tutaj z tramwajami kursującymi do Katowic. Oczywiście dokumentacja fotograficzna. Ruszamy zaraz po odjeździe liniówki, aby mieć czas na zdjęcia zanim dogoni nas następna. Pierwszy fotostop wykonujemy na przystanku Modrzejów Pastewna, gdzie linia przechodzi z dwutorowej w jednotorową. Niektórych uczestników w pierwszym momencie przestraszył szczekający za płotem pies. ![]() ![]() ![]() ![]() Fotki, skany biletów: <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.kolejomania.rail.pl/noc.html">www.kolejomania.rail.pl/noc.html</a><!-- w --> - Kolejoman - 12.06.2015 WIZYTA NA PODLASIU DZIEŃ 1 - 23.04.2015. Kędzierzyn - Katowice - Warszawa Centralna - Warszawa Śródmieście WKD - Grodzisk Mazowiecki Radońska - Podkowa Leśna Główna - Milanówek Grudów - Podkowa Leśna Główna - Warszawa Śródmieście WKD - Warszawa Śródmieście - Warszawa Zachodnia - ... Poważnym i od dawna denerwującym brakiem na mojej mapie zaliczeń był węzeł Czeremcha i wychodzące z niego linie w kierunku Hajnówki, Białegostoku i Siedlec. Do wyjazdu w tamte rejony przymierzałem się już kilka razy, jednak zawsze coś stawało na przeszkodzie (np. długotrwała KKA na odcinku Białystok-Lewickie czy niesprzyjający rozkład). W końcu udało się ułożyć plan umożliwiający sprawne zaliczenie wszystkich 3 tras. Aby go zrealizować muszę znaleźć się o 6 rano w Białymstoku czyli dzień wcześniej wieczorem w stolicy. Postanowiłem więc uzupełnić inny brak, a mianowicie odcinek Podkowa Leśna Zachodnia – Milanówek Grudów na Warszawskiej Kolei Dojazdowej. Wyjazd rozpoczynam w czwartek 23 kwietnia przed południem w pociągu IR PIAST. Skład przyjeżdża kilka minut po czasie, ale planowy postój w Kędzierzynie zniweluje opóźnienie. Skład to 3 bohuny i przedziałówka. Frekwencja niestety marna, mogę przebierać w miejscach, ostatecznie lokuję się na dolnym pokładzie ostatniego bohuna. Przejazd na Super Bilecie za 9 zł (możliwe, że byłby za złotówkę gdyby nie fakt, że akurat o północy gdy zaczynała się sprzedaż miałem awarię internetu). Jazda bez żadnych przygód, rozbiórka gliwickich peronów postępuje. W Katowicach do mojego wagonu dosiadają pojedyncze osoby i nadal sporo miejsc pozostaje pustych, może w przednich wagonach jest lepiej, ale nie chce mi się tam iść i sprawdzać. Podczas kontroli zostaje ujawniony facet, który chyba sam nie wie gdzie jedzie. Najpierw kłóci się z konduktorką, że do Częstochowy i nie chce przyjąć do wiadomości, że nasz pociąg nie kieruje się tam. Ostatecznie zostaje mu wystawiony bilet do Warszawy. Podczas jazdy często śmieje się na głos sam do siebie i bardzo interesuje się szafami i wskaźnikami znajdującymi się w przedsionku (na szczęście nie przyszło mu do głowy, aby przy nich majstrować). W Górze Włodowskiej mamy planowy postój techniczny w celu wyprzedzenia nas przez EIC SOBIESKI. W Warszawie Centralnej melduję się planowo. Szybko przechodzę na dworzec Warszawa Śródmieście WKD. W kasie, która tymczasowo znajduje się na peronie zakupuję potrzebne bilety, a w tym czasie podstawia się EN97 jako pociąg do Grodziska. Początkowo cieszyłem się, że pojadę nowym składem do momentu gdy nie zobaczyłem jaki jest układ siedzeń w tych dziwactwach. Połowa siedzeń jest tyłem do okien (tak jak w metrze), nieliczne czwórki zamiast normalnego całego okna mają ściany. Najlepszą opcją, żeby coś obejrzeć okazuje się zatem stanięcie przy drzwiach wejściowych tym bardziej, że pociąg błyskawicznie wypełnił się ludźmi powracającymi z pracy. W międzyczasie dołącza do mnie kol. Piotrek (Pepe). Najpierw pojedziemy do Grodziska Mazowieckiego Radońskiej. Trasę tą już zaliczałem, ale 10 lat temu i w deszczowej pogodzie, więc chętnie sobie przypomnę, tym bardziej, że mamy piękną słoneczną pogodę. Najpierw jedziemy równolegle do średnicy, a za Warszawą Zachodnią przez chwilę wzdłuż linii do Radomia, aby za przystankiem Warszawa Aleje Jerozolimskie przejechać wiaduktem nad nią. Przystanki rozmieszczone są bardzo często, WKD to w sumie bardziej tramwaj podmiejski niż pociąg. W miarę oddalania się od Warszawy ludzi w pociągu ubywa. W Komorowie mamy łącznik z Pruszkowa dający połączenie linii WKD z resztą sieci kolejowej. Po 17:00 jesteśmy w Grodzisku i mamy chwilę czasu na wykonanie zdjęć. Stacja posiada 2 perony czołowe, a obok znajduje się miejsce, gdzie stacjonują wszystkie składy. Jest tu też Izba Tradycji jednak ma tak „dogodne” godziny otwarcia, że nie będziemy mieli szansy jej obejrzeć. Na budynku dworca tablica, która w bardzo skrótowy sposób przedstawia historię do jakich spółek należała ta linia kolejowa. W drogę powrotną zawiezie nas niestety to samo pesowskie badziewie (o ile w przeciwieństwie do większości nie przeszkadzają mi zbytnio produkty PESY tak ten wybitnie nie przypadł mi do gustu, głównie przez układ siedzeń). Teraz już luźno, więc możemy zająć miejsce przodem do jazdy z małym fragmentem okna. Niestety na WKD nie ma biletów umożliwiających jazdę z przesiadką, więc mimo taryfy czasowej w każdym pociągu muszę skasować nowy bilet. Tym razem wysiadamy w Podkowie Leśnej Głównej i znów mamy trochę czasu. Nazwa miejscowości dobrana bardzo trafnie, bo faktycznie wygląda jakby znajdowała się ona w środku lasu. Budynek dworca od strony przeciwnej niż perony wygląda jak zwykły domek jednorodzinny. Podczas naszego pobytu przejeżdża kolejny pociąg do Grodziska, podstawia się również z żeberka pociąg do Warszawy. Wszystko na PESIE. Maszyniści nie mają tutaj łatwo, bo perony kończą się przejazdem, na którym bez przerwy samochody, piesi i rowerzyści, którzy nic sobie nie robią z faktu, że pociąg stoi w peronach lub nadjeżdża od strony Warszawy. O 18:33 przyjeżdża nasz pociąg do Milanówka, a na nim stary poczciwy EN94. Nareszcie normalny układ siedzeń (już przeboleję nawet fakt, że jest to niski plastik). Okna jednak niestety mają tylko uchylne lufciki. Odgałęzienie zaczyna się za przystankiem Podkowa Leśna Zachodnia i jest jednotorowe. Prękość na tym odcinku bardzo marna. Po drodze jest przystanek Polesie. Sam Milanówek Grudów to również peronik z jednym ślepym torem i brak jakichkolwiek rozjazdów. Pół godziny czasu wykorzystujemy oczywiście na dokumentację fotograficzną. Teraz tym składem pojedziemy do samej stolicy, mogę więc w lepszych warunkach odświeżyć sobie również odcinek Podkowa Leśna – Warszawa. O 20:02 jesteśmy ponownie na Śródmieściu WKD. Odprowadzam Piotrka na EIC NORWID do Gdyni, a następnie udaję się do Złotych Tarasów aby zjeść jakiegoś fast fooda (padło na KFC bo do McD akurat nie było kuponów ![]() DZIEŃ 2 - 24.04.2015. ... - Białystok - Czeremcha - Hajnówka - Czeremcha - Ujrzanów - Doły - Dziewule - Siedlce - Warszawa Wschodnia - Częstochowa Stradom - Opole - Kędzierzyn Do Białegostoku autobus dociera 15 minut przed czasem (planowo powinien być o 1:40). Niestety teraz muszę już przekiblować do rana. Z dworca PKS przechodzę na położony obok dworzec PKP. Niestety budynek będzie otwarty dopiero o 3:30. Obok znajduje się niewielka grupa postojowa dla składów PKP Intercity. W małej kanciapie siedzi spora grupa pracowników tejże spółki, a niektórzy sprzątają stojące składy. Dworzec otwiera się troszkę wcześniej, zaraz po 3:00. Przed 4:00 otwiera się kasa prestiżowej spółeczki i powoli pojawiają się pierwsi pasażerowie. Pierwszym pociągiem jest TLK do Małkinii o 4:10 w mega długim 2-wagonowym składzie. Zakupuję bilet do Hajnówki, a gdy zaczyna się ruch opuszczam budynek. Przed dworcem 2 autobusy PKP IC do Warszawy, kasjerka przy sprzedaży biletów informuje, w którym autobusie pasażer ma rezerwację. Koło budynku dworca knajpka w postaci parowoziku z wagonem. Przed 6:00 otwiera się kolejna kasa i zaczyna działać system kolejkowy. Chwilę później na zakup biletu oczekuje już spory wężyk pasażerów. Jest też kilka osób z Białorusi oczekujących na pociąg do Grodna. Podstawia się TLK RYBAK do Szczecina przez Ełk, Olsztyn i Trójmiasto, przyjeżdżają pierwsze poranne osobówki, podstawia się szynobus do Suwałk. Spodziewam się, że mój pociąg do Czeremchy powinien być prowadzony 2 szynobusami, z których drugi stanowi podsył na popołudniowy IR BIAŁOWIEŻA z Hajnówki do Warszawy (którym także pojadę). I faktycznie, z grupy postojowej przyjeżdżają 2 podlaskie SA133. Najpierw manewrują po stacji, żeby w końcu podjechać na tor przy peronie 4. W pociągu dość pustawo ale to dlatego że oba szynobusy są dostępne dla podróżnych. Odjeżdżamy o 6:36. Najpierw przez dłuższy czas jedziemy wzdłuż linii do Warszawy (od której w pewnym momencie odgałęzia się trasa do Ełku) żeby w końcu odbić w lewo i pożegnać się z siecią trakcyjną. Na terenie stolicy Podlasia mamy jeszcze przystanek Białystok Stadion znajdujący się pod wiaduktem. Na stacji Lewickie mijanka z szynobusem z Czeremchy, tym razem SA108. Na tej trasie kursują tylko 2 pary pociągów co jest bardzo kiepską ofertą i właśnie ta linia sprawia najwięcej trudności przy układaniu planu na zaliczenie wszystkich 3 linii z Czeremchy. Nie ma żadnych nadzwyczajnych widoków, trochę pól, czasem jakiś las. Większą miejscowością jest Bielsk Podlaski, tutaj również większa wymiana pasażerów. W Czeremsze jesteśmy punktualnie. Mamy tu skomunikowanie z pociągiem Kolei Mazowieckich do Mińska Mazowieckiego, na który przesiada się większość pasażerów, którzy ze mną przyjechali. Obsługę zapewnia szynobus 222M. Pociąg do Hajnówki mam dopiero za 2 godziny. Na stacji oprócz 2 szynobusów SA133, którymi przyjechałem znajduje się jeszcze SA108. Pociągi lokują się na tym samym torze, a następnie wszystkie razem odjeżdżają w kierunku szopy. Stacja w starodawnym klimacie z semaforami kształtowymi i budynkiem dworca, w którym czas się zatrzymał. W holu dworca ostały się stare obrazki związane z Puszczą Białowieską oraz tablica dawnego ściennego rozkładu jazdy (niestety bez godzin), na podłodze wielki napis 1989, a jedynym funkcjonującym punktem są dewocjonalia „U Magdalenki”. Na jednej z szyb stara naklejka informująca, że kiedyś odbierało się tu jakieś vouchery. Tablica na innych drzwiach informuje, że dworzec nie jest taki całkiem opuszczony, bo funkcjonuje tutaj kasa biletowa PR, czynna w godzinach popołudniowych. Przed dworcem tabliczka informująca, że parking jest tylko dla klientów PKP. No to ciekawe kto z niego korzysta, bo pociągów pasażerskich nie obsługuje już tutaj PKP tylko PR i KM. ![]() ![]() Po odjeździe odbijamy w lewo, żeby niedługo później przejechać nad torem do Białegostoku. Większość trasy wiedzie przez gęste lasy, no ale nie ma co się dziwić, w końcu jesteśmy na skraju Puszczy Białowieskiej. W Hajnówce jestem o 10:33. Na szynobusie reklamy inwestycji województwa podlaskiego. Szynobus wyjeżdża sporo za stację i przestawia się na tor przy peronie 2, w celu zrobienia miejsca dla IR BIAŁOWIEŻA. Szynobus na ten IR przyjedzie z Czeremchy trochę później jako dodatkowe regio Czeremcha-Hajnówka kursujące tylko w piątki. Hajnówka nie jest stacją końcową, linia kolejowa biegnie dalej do Cisówki. Niestety nie jest czynna pasażersko, a szkoda bo jest to jedna z najciekawszych linii biegnąca wąską groblą przez sam środek Jeziora Siemianowskiego. Stacja jest wyspowa a jej obraz bardzo przygnębiający. Perony po czynnej stronie jeszcze w miarę wyglądają, ale druga strona stacji bardzo zapuszczona, a w opuszczonym budynku dworca również czas zatrzymał się dawno temu. Mamy pustą tablicę starego rozkładu, informację o szlakach turystycznych oraz pozostałości po bufecie. Ze stacji wychodzi jeszcze linia do Białowieży oraz nieczynna do stacji Lewki (na trasie Czeremcha-Białystok). Po obejrzeniu stacji udaję się obejrzeć miasteczko. Studiując wcześniej plan miejscowości poszukiwałem rynku, jednak znalazłem tylko plac przed urzędem miasta, więc tam się udaję. Jest tu niewielki park oraz pomnik żubra. Następnie idę w kierunku Soboru Św. Trójcy, po drodze mijam Galerię Hajnówka oraz kolejne 2 żubry. Cerkiew prezentuje się okazale i jest widoczna z wielu miejsc w mieście. Inną drogą wzdłuż torów docieram w rejony nastawni, przejazdu kolejowego i głównej drogi. Ciekawym akcentem w miasteczku jest komunikacja miejska, której tabor stanowią w większości Autosany H9. Niestety zawsze wyłaniały się znienacka, więc ich zdjęcia wychodziły takie sobie. Przechodzę na drugą stronę torów i spokojną drogą powracam na stację, w międzyczasie przyjechał wspomniany już dodatkowy szynobus z Czeremchy, który teraz uda się jako IR BIAŁOWIEŻA do Warszawy. Mamy więc okazję oglądać 2 szynobusy na stacji. Pociąg ten miał zostać zawieszony wraz z wejściem w życie nowego rozkładu jazdy, jednak dzięki wsparciu samorządów udało się go utrzymać. Jest to jedyny IR obsługiwany szynobusem. Przejazd na Super Bilecie za 1 zł. Zapełnienie całkiem przyzwoite, w tą stronę spodziewałem się raczej pustek, ponieważ ten kurs jest tylko po to, aby szynobus znalazł się w Warszawie w celu zabrania studentów jadących na weekend. Tablice kierunkowe wyłącznie w wersji elektronicznej. Warto wspomnieć, że w większości pociągów PR pojawiły się naklejki, na których spółka w trochę humorystyczny sposób prosi o zachowanie czystości. Odjazd o 13:35. Postoje mamy tylko na wybranych stacjach. Tablice na większości przystanków mają czarne litery na białym tle, w przeciwieństwie do większości kraju, gdzie wystąpują białe napisy na niebieskim tle. Na wjeździe do Czeremchy mijamy lokomotywownię. W Czeremsze dosiada się kilka osób, a ja kontynuuję zaliczanie nowych torów. Linia do Siedlec jest dwutorowa, więc klimat jazdy podobny jak na Ostbahnie czy Podsudeckiej. Jedynie widoki trochę inne, na początku gęste lasy, a im dalej od Puszczy Białowieskiej tym coraz więcej pól. Największa ilość osób dosiada w Siemiatyczach. Mimo że jest to ponad 15-tysięczne miasteczko wokół stacji mamy praktycznie same pola i lasy, bo znajduje się ona w znacznej odległości od miejscowości. Nawet w Ostrołęce nie ma takiego pustkowia przy dworcu. Od stacji o wdzięcznej nazwie Mordy powinna zacząć się sieć trakcyjna, w praktyce jednak mamy tylko łyse słupy, a drut wisi dopiero od miejsca gdy zjeżdża się w kierunku Siedlec czyli posterunku odgałęźnego Ujrzanów. Normalnie powinniśmy teraz przez przystanek Siedlce Baza dotrzeć do głównego dworca w tym mieście, jednak od dłuższego czasu odcinek ten jest zamknięty ze względu na prace torowe. Pociągi dojeżdżają do przystanku Siedlce Baza, skąd podróżnych na główny podwozi KKA. Wyjątkiem jest widziany rano pociąg KM Czeremcha-Mińsk Mazowiecki oraz właśnie IR BIAŁOWIEŻA, które ze względu na to iż jadą dalej muszą jakoś przedostać się do stacji Siedlce. Mam więc okazję zaliczyć nieużywaną w normalnym ruchu łącznicę Ujrzanów-Doły, którą przejeżdżamy na magistralę E-20 w stronę Łukowa. Jest to jedna z ostatnich okazji do zaliczenia tej łącznicy, bo od najbliższej korekty rozkładu (czyli już za 2 dni, 26 kwietnia) pociągi będą już kursować normalnie. Musimy teraz dojechać aż do stacji Dziewule, gdzie zmienimy kierunek jazdy. Jedziemy po lewym torze. W Dziewulach postój nieco się wydłuża i lekko opóźnieni, również po lewym torze docieramy do stacji Siedlce. Stacja i perony dość mocno rozkopane, modernizacja trwa w najlepsze. Dosiada trochę osób i do Warszawy jedziemy już bez postoju (na przelocie nawet przez Mińsk Mazowiecki). Podróż kończy się na stacji Warszawa Wschodnia, bo pewnie nikt nie wpuściłby takiego pociągu na średnicę. Szynobus po 28 minutach postoju wyruszy w drogę powrotną do Hajnówki. Ja w dalszą drogę udam się EIC ODRA. Przejazd będzie za darmo na podstawie vouchera (ten wyjazd wybitnie mi się udał jeśli chodzi o koszty, paradoksalnie najdroższym punktem był przejazd WKD). Najpierw jednak trzeba dokonać wymiany, więc udaję się do kas. Piątek po południu więc ludzi dużo, a numerek który dostaję dość odległy, ale na szczęście szybko idzie, bo wiele numerków to klienci widmo, którzy zrezygnowali. Podczas czekania ponownie spotykam się z kol. Piotrkiem. Ponieważ ODRA nie została jeszcze ‘spendoliniona’ będę mógł odbyć podróż w 1 klasie. Podczas oczekiwania sprawdzam mój pociąg w biletomacie, który pokazuje go błędnie jako EIC GÓRNIK. Niepokojący jest fakt, że biletomat odmawia sprzedaży biletu na 1 klasę informując o braku miejsc. Niestety potwierdza się to w kasie i kasjerka dostaje komunikat, że wszystkie miejsca w jedynce zostały wyprzedane. Proponuje więc bilet i miejscówkę na klasę 2, ale po krótkich negocjacjach uargumentowanych, że na pewno jakieś pojedyncze miejsce się znajdzie, a z biletem na dwójkę nie miałbym już wstępu do jedynki, otrzymuję jednak bilet na 1 klasę wraz z poświadczeniem o braku możliwości wydania miejscówki. Podczas oczekiwania filmuję pendolino do Katowic oraz focę osobówkę KM do Radomia i EIC Warszawa-Berlin. ODRA podstawia się na kilka minut przed odjazdem. W składzie kilka wagonów z oknami oklejonymi reklamą T-Mobile, na szczęście jedynka czysta i nawet przedziały po tej stronie co lubię. Tylko jeden wagon 1 klasy i to w dodatku z kilkoma przedziałami menedżerskimi, zapewne to jest przyczyną braku miejscówek. Piotrek opuszcza mnie na Centralnym, a ja staję w przedsionku żeby poczekać czy zostaną jakieś wolne miejsca. Po odjeździe okazuje się, że w jednym przedziale siedzi tylko 1 osoba. Na Zachodnim również nikt się nie dosiada, więc miałem nosa, że nie dałem sobie wcisnąć biletu na 2 klasę. W dodatku przy kontroli okazuje się, że mój współpasażer myślał, że znajduje się w 2 klasie, więc opuszcza mój przedział i od tej pory już do końca podróży mam prywatny. Prawdopodobnie przedział ten jest wyłączony z rezerwacji ze względu na zapewnienie miejsc dla posłów. Podczas jazd 2 klasą Pendolino w ramach poczęstunku otrzymywałem tylko napój, w 1 klasie EIC jest jeszcze czekoladka Lindt oraz ciasteczko. Spacerując po składzie widzę, że w jednym z przedziałów menedżerskich rozsiadł się gość zdecydowanie nie wyglądający na menedżera. Jakiś czas później w jego kierunku przeszedł kierpoć z blankietem wezwania do zapłaty. Z wywieszki w toalecie wynika, że jest ona sprzątana średnio co pół godziny. Przeszedłem się też na chwilę do wagonu t-mobilowego, żeby sprawdzić jaki jest komfort jazdy w takiej zaklejonej puszcze. Wniosek ogólny: tragedia… Jazda CMK spokojna, we Włoszczowej Północ zjeżdżamy na Protezę Koniecpolską, którą przez Częstochowę Stradom docieram do Opola. Po niecałej godzinie oczekiwania podjeżdżam ostatnim regio do Kędzierzyna i w domu jestem ok. 23:30. Fotki, skany biletów: <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.kolejomania.rail.pl/haj.html">www.kolejomania.rail.pl/haj.html</a><!-- w --> - sm31-131 - 12.06.2015 Ładne kółeczko i ładne zdjęcia. Nie myślałeś nad tym aby zdjęcia można było przeglądać na zasadzie następne / poprzednie? Otwieranie każdego zdjęcia osobno jest czasochłonne i czasami trochę drażni. Zwłaszcza przy większych foto stopach, tak jak w tym przypadku w Czeremsze. Ogólnie podoba mi się Twoja relacja. Pozdrawiam sm31-131 - Kolejoman - 12.06.2015 Myślałem, ale musiałbym poszukać jakiegoś skryptu do tego, a jako że nie mam nawet czasu żeby bieżące relacje wrzucać na czas, to na razie robię na tym co jest. - Kolejoman - 22.06.2015 WYCIECZKA DO WOLSZTYNA 2.05.2015. Kędzierzyn - Wrocław - Leszno - Wolsztyn - Leszno - Wrocław - Kędzierzyn Ostatni raz na paradzie parowozów w Wolsztynie byłem w 2010 roku. W tym roku postanowiłem się wybrać wraz z Kasią, aby pokazać jej atmosferę Wolsztyna oraz czynne parowozy. Niestety z tym drugim w naszym kraju jest coraz gorzej, więc liczba maszyn uczestniczących w wolsztyńskich paradach systematycznie spada. Od dawna było wiadomo, że tegoroczna parada będzie bardzo skromna. W optymistycznej wersji miało być nawet 7-8 maszyn, ale ostatecznie zostały 4: 1 z Wolsztyna (Ol49-69), 2 z Chabówki (TKh49-1 i OKz32-1) i 1 z Jaworzyny Śląskiej (TKt48-18). Nie miało też być żadnego parowozu z zagranicy, co zawsze zwiększało ilość paradujących maszyn (w najlepszych latach ich liczba dochodziła prawie do 20). Mimo wszystko postanowiliśmy się wybrać. Wyruszamy tuż po 6:00 pociągiem TLK GWAREK. W części olsztyńskiej pustki, więc mamy prywatny przedział. We Wrocławiu wsiadają jakieś osoby, ale nasz przedział nadal mamy tylko dla siebie. Podczas jazdy między Głównym a Mikołajowym po składzie chodzi facet sprzedający piwo. Niestety miał pecha, bo w naszym wagonie natknął się na drużynę, która poprosiła go o bilet. ![]() W Wolsztynie jesteśmy przed 11:00 i mamy ok. 2 godzin do parady. Najpierw zakupujemy bilety powrotne w kasie Kolei Wielkopolskich, która dzisiaj otwarta jest ciągle (normalnie tylko pół godziny przed odjazdem), a następnie kierujemy się w stronę parowozowni. Dawniej najważniejszym punktem festynu (który odbywa się w ramach obchodzonych Dni Wolsztyna) była właśnie parada, a cały piknik i stragany były dodatkiem do niej. Dzisiaj niestety tendencja jest odwrotna, przeważają stoiska z zabawkami i gastronomią, a właśnie sama parada i stoiska kolejowe stanowią dodatek do pikniku. Spacerujemy po parowozowni, mamy też okazję wejść na chwilę do kabiny Ol49. Tuż przed odjazdem retro do Nowejwsi Mochy ustawiam się przy torach, aby je sfotografować. Niestety zdjęcie psuje mi sokista, który cały czas stał przy barierce, a dokładnie w momencie przejazdu pociągu… wyszedł prawie na środek torowiska! Tak więc sokiści trzymają poziom z ubiegłych lat i nadal ich głównym zajęciem podczas parady jest wchodzenie w kadr… Bliżej 13:00 zajmujemy miejsca przy torach, akurat udało się tam gdzie nie ma barierek tylko normalny płot, więc można robić zdjęcia bez niechcianych osobników w kadrze. Jest to na przeciwko nastawni, akurat tak wychodzi, że za każdym razem oglądam paradę z tego miejsca. Paradę podobnie jak w ubiegłych latach prowadzi Irek Bieleninik. Niestety okazuje się, że pociąg PIAST ŚLĄSKI z Jaworzyny Śląskiej z czwartym parowozem, który miał wziąć udział w paradzie ma prawie 3 godziny opóźnienia... Bardzo niedobrze, ponieważ oznacza to, że i tak już łysa parada 4 parowozów będzie jeszcze bardziej skromna… ![]() Mamy jeszcze sporo czasu, więc idziemy zwiedzić halę parowozowni oraz zaplecze. Smutno patrzy się na rządek wygaszonych parowozów (w tym „Piękną Helenę”), które kiedyś można było podziwiać na wolsztyńskich paradach, jak również jeździć pociągami, które prowadziły. Ok. 15:10 przyjeżdża w końcu spóźniony PIAST ŚLĄSKI z TKt48-18, niestety jego pasażerowie nie mieli szans obejrzeć parady. Ostatnim punktem naszej wizyty w Wolsztynie jest budynek, w którym znajduje się niewielkie muzeum. Można znaleźć tam wiele ciekawych eksponatów np. kasetę z biletami kartonowymi czy maszynę do pisania. Jest nawet niewielka makieta. Wracając na dworzec zakupujemy drobne pamiątki. Stoisk stricte kolejowych jest mało (w zasadzie tylko WARS-ik, Koleje Wielkopolskie i kilka stoisk z modelami), najwięcej jest tych z zabawkami dla dzieci, wśród których można znaleźć także zabawki kolejowe. Przed dworcem piętrowy autobus. Ok. 16:30 odjeżdżamy szynobusem Zbąszynek-Leszno, jedzie ten SA108, którego widzieliśmy wcześniej. Ludzi dużo, ale na szczęście udało się dorwać odpowiednie miejsce. Czwórkę dzielimy z 2 miłośnikami ze Szczecina. W Lesznie jesteśmy po 17:00. Mamy 1,5 godziny do GWARKA, więc udajemy się na położoną nieopodal starówkę. Po drodze na zdjęcie załapuje się IC KOSSAK do Szczecina. Po drugiej stronie przejazdu figura króla Wazy oraz metalowy rower z kwadratowymi kołami. ![]() Ogólnie wrażenia po wizycie w Wolsztynie są bardzo przygnębiające. Była to najsłabsza parada ze wszystkich, na których byłem. Smutne, że jedyna czynna parowozownia w Europie posiada aż 1 sprawną maszynę… Brak gości z zagranicy dodatkowo przyczynił się do tego, że z tegorocznej parady zrobił się raczej skromny pokaz 3 lokomotyw. Pozostaje mieć nadzieję, że coś ruszy się w sprawie, że stojące w Wolsztynie parowozy nie będą rdzewieć w nieskończoność (ani nie zostaną pocięte na żyletki) tylko znajdą się środki na przywrócenie ich do ruchu. Mam nadzieję, że w końcu ktoś przejrzy na oczy, że Wolsztyn czy Chabówka mają potencjał, który można wykorzystać chociażby na wzór skansenów w Czechach czy Niemczech. Fotki, skany biletów: <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.kolejomania.rail.pl/wolszt.html">www.kolejomania.rail.pl/wolszt.html</a><!-- w --> MUZYCZNYM POCIĄGIEM DO RACŁAWIC - 31.05.2015. Kędzierzyn - Racławice Śląskie - Kędzierzyn Każdego roku w województwie opolskim odbywają się 2 imprezy kolejowe: Opolski Ekspres Dęty czyli pociąg z muzykami kursujący po różnych trasach województwa z koncertami na stacjach oraz piknik kolejowy w Racławicach Śląskich pod nazwą „Koleją po pograniczu polsko-czeskim”. W tym roku obie imprezy zostały połączone: muzyczny pociąg pojechał właśnie do Racławic, gdzie gościł przez ok. 3 godziny. Darmowe bilety na przejazd, które można było zarezerwować przez internet rozeszły się w minutę, ale na szczęście mi i Kasi udało się załapać. Piknik w Racławicach odbywa się w sobotę i niedzielę, OED zawsze kursował w soboty, ale w tym roku jedzie wyjątkowo w niedzielę, tak więc Racławice odwiedzimy w drugi dzień trwania imprezy. Nie ma sensu jechać do Opola by się wracać (tym bardziej, że na tym odcinku nie ma koncertów na stacjach pośrednich), więc na przyjazd muzycznego pociągu oczekujemy w Kędzierzynie. Przy peronie 4 stoi szynobus do Gliwic (oczekuje na osobówkę z Brzegu, pociąg jest bezpośredni Brzeg-Gliwice ale dzisiaj będzie przesiadka do innego pojazdu). W tym roku obsługę taborową OED zapewnia SA137. Pociąg przyjeżdża o 11:27. Muzycy szybko rozkładają sprzęt i dają krótki koncert. W tym roku zespół tworzą: Orkiestra Politechniki Opolskiej, Orkiestra Dęta Zespołu Szkół Elektrycznych im. T. Kościuszki w Opolu oraz debiutująca na OED Grudzicka Orkiestra Dęta, a wszystkim dyryguje Pan Przemysław Ślusarczyk – pomysłodawca całej akcji. W pociągu spotykamy kilku znajomych, otrzymujemy też bilety okolicznościowe (na jednej stronie drobny błąd jeśli chodzi o rok ![]() ![]() ![]() Fotki, skany biletów: <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.kolejomania.rail.pl/racla15.html">www.kolejomania.rail.pl/racla15.html</a><!-- w --> - Rzeszowianin - 22.06.2015 Tak ci SOKiści na Paradzie Parowozów w Wolsztynie to była jakaś masakra , zrobiłem chyba ze 100 zdjęć ale takich bez SOKistów w kadrze to było może z 20 ... Chyba jechaliśmy tym samym pociągiem do Wolsztyna z tym że ja wsiadałem w Zbąszyniu (jeśli to był ten co z Leszna wyjeżdżał przed 9) ![]() - lolingpl - 22.06.2015 Rzeszowianin napisał(a):Tak ci SOKiści na Paradzie Parowozów w Wolsztynie to była jakaś masakra , zrobiłem chyba ze 100 zdjęć ale takich bez SOKistów w kadrze to było może z 20 Trzeba było iść na górkę. ![]() |