12.07.2013, 09:23
Chciałbym poruszyć taką raczej życiową kwestię. Być może ktoś z Was będzie lepiej poinformowany i wytłumaczy co w trawie piszczy
Jak to jest z tą autonomią uniwersytecką? Studiuję już jakiś czas, do niedawna byłem święcie przekonany, że policja nie ma prawa wejść na teren uniwersytetu w przypadkach innych niż "gonienie" sprawcy przestępstwa lub kiedy z miejsca publicznego widzi go popełniającego przestępstwo "na gorącym uczynku". Swoje przeświadczenie opierałem nie tylko na wiedzy powszechnej, ale dopytywałem o to również wicedyrektora mojego instytutu w prywatnej rozmowie. W sieci udało mi się odnaleźć porozumienie między moim uniwersytetem a Komendą Stołeczną:
http://www.uw.edu.pl/strony/ogloszenia/policja.pdf
Według jego treści, policjanci wejść na teren UW wyłącznie za wezwaniem Rektora. Podejrzewam, że poza wyjątkami takimi jak Uniwersytet Wrocławski, większość uczelni ma podpisane umowy o podobnym zakresie.
Tymczasem kilka dni temu na terenie uniwersyteckim, w ogrodach za budynkiem pewnego wydziału (miejsce jest więc niewidoczne z ulicy, nie mogło zachodzić podejrzenie o popełnieniu przestępstwa) podeszło do mnie dwóch policjantów, kazało się wylegitymować i grozili wlepieniem mi mandatu (za picie piwerka, czego się nie wypierałem). Chłopaki byli młodzi i raczej w porządku, więc skończyło się na upomnieniu, ale jak powinienem się bronić w przypadku trafienia na kogoś złośliwego? Czy mam w ogóle do tego prawo?
Czy policja może z własnej inicjatywy patrolować wewnętrzny dziedziniec na terenie uniwersyteckim w poszukiwaniu "szczęścia"? Czy mogą wlepić mi wtedy mandat? Jeżeli nie to na co powinienem się powoływać? Mandatu pewnie nie powinienem przyjmować, co gdy sprawa pójdzie do sądu?
Jak to jest z tą autonomią uniwersytecką? Studiuję już jakiś czas, do niedawna byłem święcie przekonany, że policja nie ma prawa wejść na teren uniwersytetu w przypadkach innych niż "gonienie" sprawcy przestępstwa lub kiedy z miejsca publicznego widzi go popełniającego przestępstwo "na gorącym uczynku". Swoje przeświadczenie opierałem nie tylko na wiedzy powszechnej, ale dopytywałem o to również wicedyrektora mojego instytutu w prywatnej rozmowie. W sieci udało mi się odnaleźć porozumienie między moim uniwersytetem a Komendą Stołeczną:
http://www.uw.edu.pl/strony/ogloszenia/policja.pdf
Według jego treści, policjanci wejść na teren UW wyłącznie za wezwaniem Rektora. Podejrzewam, że poza wyjątkami takimi jak Uniwersytet Wrocławski, większość uczelni ma podpisane umowy o podobnym zakresie.
Tymczasem kilka dni temu na terenie uniwersyteckim, w ogrodach za budynkiem pewnego wydziału (miejsce jest więc niewidoczne z ulicy, nie mogło zachodzić podejrzenie o popełnieniu przestępstwa) podeszło do mnie dwóch policjantów, kazało się wylegitymować i grozili wlepieniem mi mandatu (za picie piwerka, czego się nie wypierałem). Chłopaki byli młodzi i raczej w porządku, więc skończyło się na upomnieniu, ale jak powinienem się bronić w przypadku trafienia na kogoś złośliwego? Czy mam w ogóle do tego prawo?
Czy policja może z własnej inicjatywy patrolować wewnętrzny dziedziniec na terenie uniwersyteckim w poszukiwaniu "szczęścia"? Czy mogą wlepić mi wtedy mandat? Jeżeli nie to na co powinienem się powoływać? Mandatu pewnie nie powinienem przyjmować, co gdy sprawa pójdzie do sądu?