[Wrocław] Jakość i bezpieczeństwo komunikacji publicznej

[loony]

Eee? Powinni dostać nagrodę za to, że oddali nie swoje pieniądze? Absurd.
Gdyby to była jednostkowa sytuacja, taką jak opisał Mariusz, gdzie jedna osoba się kopsnęła w stosunku do jednej osoby, to jeszcze...

[rustsaltz]

Nawet, jeżeli jest jakaś możliwość prawna, żeby pracownik obronił swoją "premię", to wierzysz, że długo on tam popracuje ?

Jeżeli akcja dotyczy wszystkich-to tak

Przelewy są rejestrowane.

Ale nie ma mocy prawnej, która nakazuje pokazać stan konta.

Eee? Powinni dostać nagrodę za to, że oddali nie swoje pieniądze? Absurd.

Skoro są na ich kontach, więc dlaczego nie ich?

Gdyby to była jednostkowa sytuacja, taką jak opisał Mariusz, gdzie jedna osoba się kopsnęła w stosunku do jednej osoby, to jeszcze...

Nie widzę różnicy.

[ET40]

Eee? Powinni dostać nagrodę za to, że oddali nie swoje pieniądze? Absurd.
Gdyby to była jednostkowa sytuacja, taką jak opisał Mariusz, gdzie jedna osoba się kopsnęła w stosunku do jednej osoby, to jeszcze...

Czyli jeżeli znajdziesz na ulicy portfel z 500 zł. w środku i oddasz właścicielowi to żadne znaleźne (choćby symboliczne) ci się nie należy?

Trzeba było lepiej pilnować portfela, tak samo trzeba było lepiej przypilnować pracownika robiącego przelewy (albo zatrudnić osobę kompetentną zamiast znajomego królika). Pracownik nie mający nic wspólnego z działem odpowiedzialnym za przelewy (to się chyba nazywa "rachuba"?) nie może ponosić odpowiedzialności za jego błędy, a zwrócenie pieniędzy jest aktem uczciwości i dobrej woli. Takie postawy trzeba promować, straszeniem się tego nie zrobi. No ale czego ja się spodziewam po MPK? :-P

[Mariusz W.]

Gdyby to była jednostkowa sytuacja, taką jak opisał Mariusz, gdzie jedna osoba się kopsnęła w stosunku do jednej osoby, to jeszcze...

Nie widzę różnicy.

Różnica jest taka, że w opisywanej przeze mnie sytuacji w PKP Cargo pracownik pierwszy zgłosił, że coś nie tak. Pewnie po chwili w obsłudze kasowej i tak by się skapnęli, ale jednak wyszło to od pracownika.

Czyli jeżeli znajdziesz na ulicy portfel z 500 zł. w środku i oddasz właścicielowi to żadne znaleźne (choćby symboliczne) ci się nie należy?

Zgodnie z prawem należy się 15%, czyli w przypadku 500 zł będzie to 75 zł. Ale kto normalny w takiej sytuacji szuka właściciela? :-) Ja bym zrobił sobie imprezkę i trochę poszalał.

[przem710]

Ale nie ma mocy prawnej, która nakazuje pokazać stan konta.

Niema i być nie musi. Wystarczą przelewy wychodzące od płatnika.

[loony]

rustsaltz, czyli rozumiem, że jako pracodawca, machniesz się przy wypłacaniu pensji pracownikowi i dopiszesz z tyłu jedno zero za dużo, to nie będziesz mu kazał oddać niesłusznie wpłaconych pieniędzy? Rozumiem, że się ładnie usmiechniesz i wszystko będzie okej?
Jak czytam wasze wypowiedzi, to się zastanawiam czy aby na pewno piszecie to na poważnie...

[ET40]

@Mariusz W., mam nadzieję, że z tym portfelem nie piszesz na poważnie

@loony, sprawa dla mnie jest jasna. To nie pracownicy fizyczni popełnili błąd, tylko ktoś w "rachubie" i to on powinien dostać po uszach. To dokładnie taka sama sytuacja, jak zagubienie portfela z pieniędzmi w środku - "uszczęśliwieni" pracownicy powinni oddać pieniądze, ale należy im się przynajmniej podziękowanie i upominek - za uczciwość. Na przykład 15% nadplanowej sumy, czyli tyle, ile zasadniczo wynosi standardowe znaleźne. Rozmawiamy jednak o wrocławskim MPK, a tam zarządzanie polega na zastraszaniu (jak zresztą u wielu polskich pracodawców), więc to, o czym piszę zakrawa na SF.

[Mariusz W.]

@Mariusz W., mam nadzieję, że z tym portfelem nie piszesz na poważnie

A dlaczego nie? To normalne, że jeśli w portfelu są same pieniądze, nie ma przykładowo dokumentów czy jakichś innych rzeczy, to się nawet nie szuka właściciela. Za 500 zł to można niezłą bibę odwalić – rakiety, wóda, lasery… Nie wiemy, czy te znalezione pieniądze rzeczywiście są komuś potrzebne czy może wręcz przeciwnie, należą do jakiegoś chama albo bogola.
Sam kiedyś zgubiłem portfel z 500 zł. Od razu uznałem to za rzecz, która przepadła. I nie myliłem się, tak to należy traktować.
Niedawno był przypadek, że babka w Szczecinie znalazła na przystanku autobusowym neseser z 30 tys. zł. Za taką kasę można zrobić gruby ewent ze wszystkim. Oj, ale by się działo… Albo przynajmniej ustatkować się na dobrych kilka lat. Zwłaszcza że babka należała do ubogich. No ale postanowiła być uczciwa, znalazł się właściciel, który okazał się być cinkciarzem z dużym majątkiem. Babka dostała te 10% znaleźnego (jednak tyle wynosi znaleźne, a nie 15% jak wcześniej pisałem), czyli 3 tys. zł. Brutto, bo od znaleźnego trzeba jeszcze zapłacić podatek. W zamian zabrali jej zasiłek rodzinny, bo przekroczyła dochód.

[rustsaltz]

rustsaltz, czyli rozumiem, że jako pracodawca, machniesz się przy wypłacaniu pensji pracownikowi i dopiszesz z tyłu jedno zero za dużo, to nie będziesz mu kazał oddać niesłusznie wpłaconych pieniędzy?

Jeżeli ja się machnę jako pracownik to pracodawca uśmiechnie się i... zabierze mi trzy pensje. Dlaczego ja mam postępować inaczej?

[ET40]

Ten, kto zrobił błąd powinien poczuwać się do odpowiedzialności. Nie wiedziałem, że to podpada pod mentalną PRL, więc przepraszam za to, że moje myślenie nie pasuje do nowoczesnego, nadwiślańskiego kapitalizmu, gdzie należy się tylko większemu, silniejszemu i bardziej cwanemu i nie musi on ponosić odpowiedzialności za swoje pomyłki.

[loony]

ET40:
1. Było jasno napisane "To błąd systemu bankowego", zatem Twoje dywagacje na temat kto dostanie po uszach są niepotrzebne
2. Dobrze wiesz, że wyżej pisałem o tym, że komuś należy się coś niesłusznie, więc nie obracaj kota ogonem

[ET40]

No cóż, można się tylko domyślać, czy to, co mówi niedorzeczniczka MPK jest prawdą. Moim zdaniem jest to niemożliwe, ale może popytam kogoś znającego się lepiej na bankowości zanim się na ten temat wypowiem.

[loony]

ET40, jest to możliwe. A sam uświadczyłem i podwójnego zaksięgowania jednego rachunku, jak i bonusowego przelewu na kilka tysięcy. Obie sprawy się szybko wyjaśniły, jedna była winą operatora karty, a druga wynikała z błędu systemu.

[ET40]

Rozkłady jazdy komunikacji miejskiej nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. I nie mogą mieć. I trudno mieć o to pretensje do kierowców. Jak sprawdziliśmy - części rozkładów po prostu nie da się zrealizować. W czasie podanym na rozkładzie niektórych tras nie można przejechać nawet samochodem, bez zatrzymywania się na przystankach. Wszystko przez to, że rozkłady jazdy weryfikowane są... zza biurka.

Gazeta Wrocławska

Nic nowego, zresztą to już któryś artykuł na ten temat. Ciekawe czy to cokolwiek da?

Z dobrych wiadomości skończyło się marketingowe pajacowanie z plusami, od tej pory mamy linie 31, 32, 33 bez "plus". Skoro 6, 7 i 11 nie miały i nie mają żadnych znaczków to dlaczego mają je mieć 31, 32 i 33?

[flanker]

Podano w artykule dwa bardzo mi bliskie i doskonale znane przykłady od prawie 20 lat, czyli linie 113 i 612 (dawniej 112). Mają tak nieregularny RJ że albo odjeżdżają przed czasem, albo się spóźniają, rzadko kiedy jeżdżą zgodnie z RJ. Pokonanie trasy Dworzec - Krzyki w godzinach szczytu potrafi zając nawet 1h, a jakiś wieczorny kurs w zaledwie 30 minut, 249 potrafi to wykonać nawet w 20 minut, bo grzeje ile fabryka dała, choć i tak potrafi się spóźniać, bo ma tak wydłużoną i rozciągniętą trasę że wyłapanie 5-10 minut pleców jest na nim dziecinnie łatwe.