15.12.2014, 20:52
14 grudnia br. odbyłem podróż pierwszym Pendolino z Wrocławia Głównego.
Pociągi którymi jechałem:
Express InterCity Premium 6102 rel. Wrocław Główny – Warszawa Wschodnia:
Wrocław Główny: 6:17
Warszawa Centralna: 10:02
Zestawienie: ED250-013
Express InterCity Premium 1605 rel. Warszawa Wschodnia – Wrocław Główny:
Warszawa Centralna: 13:20
Wrocław Główny: 17:02
Zestawienie: ED250-013
Około 5:45 pojawiłem się na Dworcu Głównym we Wrocławiu. Pendolino było już podstawione, zajęliśmy z osobą towarzyszącą miejsca. Na peronie sporo ludzi, mnóstwo robiło sobie zdjęcia z pociągiem albo kręciło odjazd. W okno zapukał mi mikrobart, ale nic nie słyszałem co do mnie mówił. Potem przysłał wiadomość z pozdrowieniami dla pionierskiej ekipy ForumKolejowe.pl na pokładzie EIP. ;-)
W komunikatach megafonowych przypomnienie o opłacie 650 zł za brak biletu. Na 5 minut przed odjazdem komunikat głosowy w Pendolino o tym samym.
Odjazd planowo. Potem -3 minuty przed planem i taką rezerwę czasową trzymał cały czas do samej Warszawy.
Gdzieś za Opolem ciemna była tarcza ostrzegawcza przejazdowa i nie działała SSP na przejeździe. W okolicach Lublińca część przejazdów była strzeżona przez radiowozy Policji.
W pociągu jechało wiele dziennikarzy, m.in. Gazeta Wyborcza Wrocław i Gazeta Wrocławska. „Wiadomości” TVP nagrywały reportaż do głównego wydania. Udzieliłem wypowiedzi. Dziennikarka zadawała pytania, a ja starałem się przedmiotowo (obiektywnie) odpowiadać, ale większość pytań była na jedno kopyto, na które nie można było odpowiedzieć inaczej jak pozytywnie.
Ankieterzy Ipsos robili wywiady na temat tego pociągu. Za Włoszczową Północ kierownik pociągu ogłosił osiągnięcie 200 km/h.
Komunikaty o stacjach były wygłaszane często za późno. Np. w Częstochowie Stradomiu komunikat o zbliżaniu się do stacji został wygłoszony już po zatrzymaniu. Gdyby ktoś na podstawie komunikatu miał się przygotować do wysiadania, to nie zdążyłby. Natomiast przed Warszawą Zachodnią można było usłyszeć, że mamy możliwość przesiadki na pociąg w do st. Berlin Główny. Rzadko się zdarza usłyszeć polską nazwę tej stacji.
W Warszawie Zachodniej wsiadło dwóch chłopaków, którzy bez biletu przejechali się do Warszawy Centralnej. :-D
Po krótkim pobycie w Warszawie powrót. Zachodzimy jeszcze zobaczyć Pendolino do Gdyni, opóźnione 5 minut z powodu pożaru poc. PKP Energetyka gdzieś przed CMK-ą.
Sporo ludzi, stałem w miejscu gdzie akurat nie było widać wyświetlaczy peronowych, mając więc obok siebie panią w kurtce „EIP” zapytałem o numer pociągu. I tu wielki negatyw. „Co to jest numer pociągu? Ja nie mam informacji o numerach pociągu, nikt mi takiego pytania jak dotąd nie zadał. Znam tylko destynację pociągu.” (Do jasnej ciasnej, destynację!? A nie lepiej po polsku: cel, przeznaczenie? Skojarzyłem znaczenie tego słowa tylko dlatego, że znam w jakimś stopniu język angielski.). Numer pociągu, zwłaszcza przy braku konkretnej nazwy, to podstawowa cecha rozpoznawcza pociągu. Pani informatorka nie wiedziała co to jest. No dobra, już kit z numerem, sam sobie sprawdzę. Niech mi tylko pani powie, z którego kierunku będzie jechał, to przejdę na przód. Było spore zamieszanie ludźmi na peronie i akurat nie widziałem tablicy z numerem peronu po którym był pokojarzył kierunek wjazdu wiedząc że z jednej strony na głowicy rozjazdowej nie ma przejazdu pomiędzy torami 1 i 2. Tak więc również o to postanowiłem zapytać informatorkę. I tu kolejne rozczarowanie, bo tego też nie wiedziała. Na szczęście wiedziała na którym peronie się znajdujemy. Sytuację próbował ratować jakiś jej przełożony w cywilnym ubraniu. Potem podbiegł do mnie na początek peronu, by potwierdzić mi z którego kierunku będzie jechał pociąg. Nie wiem czy akurat trafiłem na jednostkowy przypadek, ale mam po tym niesmak.
Kolejny negatyw to zestawienie pociągu wyświetlane w Warszawie Centralnej:
Co tu robi wózkownia przy każdym wagonie?
Czekając na moje Pendolino na peronie spotykam Jaybeego, Iwana i Ziemowita, którzy także jadą tym pociągiem. O 13:15 wjechał. Wyjechał z opóźnieniem +4, bo po wsiadaniu osoby na wózku winda nie chciała się samoczynnie złożyć. Trzeba było ręcznie ją złożyć.
Część osób była ta sama co w drodze do Warszawy, np. pani z agencji reklamowej, sprzątaczka, część obsługi wozu barowego. W okolicach Idzikowic 4 semafory SBL wskazywały sygnał stój, opóźnienie 10 minut.
W pociągu spotykam Leonardo, Pepego i Jagodę.
Komunikaty o karze 650 zł, w przeciwieństwie do poprzedniego kursu, lecą podczas każdego postoju handlowego.
Za Opocznem Południe kierownik, sugerując się rozkładowym czasem, zapowiedział przedwcześnie osiągnięcie 200 km/h, kiedy krótko po zapowiedzi minęliśmy przejazd w poziomie szyn. Do Wrocławia już nie nadrobiliśmy całkowicie opóźnienia. We Wrocławiu rozkładanie windy dla wózkersów ręcznie. Konduktor otworzył szafkę, włożył drąga i ręcznie pompował.
Co do samego Pendolino, mam mieszane odczucia. Było to moje pierwsze zetknięcie się z pociągami tej klasy. Nigdy nie jechałem kolejami dużych prędkości za granicą, więc nie mam porównania. W Polsce też wcześniej nie widziałem Pendolino.
Na pozytyw zasługuje wygląd zewnętrzny. Robi wrażenie, świetnie się prezentuje. Zauważyłem, że przy promocji Pendolino PKP IC posługuje się także tradycyjnym logo PKP, to także pozytyw. Na pozytyw należy także bardzo dobre wygłuszenie wagonu, w ogóle nieporównywalne do innych pociągów w Polsce.
Natomiast wnętrze nie robi już takiego dobrego wrażenia. Na duży negatyw zasługuje informacja podróżnicza. Nie wyświetla bieżącej daty i godziny, imienin, informacji o pociągu(numer, nazwa, rodzaj), co przecież jest standardem chociażby w pociągach osobowych. Nie ma też bieżącej prędkości czy odległości do kolejnej stacji, co też jest już rzeczą zwyczajną w pociągach pospiesznych. W wozie barowym (część miejsc siedzących 2 klasy) nie ma też powtórzenia wyświetlacza informacji podróżniczej dla siedzących w kierunku przeciwnym. Jest powtórzony tylko ekran wyświetlający reklamy i różne inne zbyteczne rzeczy.
Podobno ma się to zmienić, bo nie było czasu na wdrożenie tego. Wszystko ma się wyświetlać, również na tych monitorach. Na tę chwilę informacja podróżnicza w środku to jeden wielki negatyw.
Nie wiem też czemu ma służyć klasyczna muzyka przed komunikatem o opłacie 650 zł. Nie pasuje ona do tego komunikatu.
Na ogólny pozytyw zasługuje toaleta. Świetnie się sprawdza podświetlanie czujników wody i suszarki nad zlewem, dzięki temu wiemy dokładnie gdzie trzymać dłonie, aby woda leciała dalej albo suszarka działała. Nie mniej, nie ma ręczników papierowych, które mogłyby się przydać. Chyba nie ma też śmietnika, więc podpaski nie wyrzucimy, ale tu nie jestem pewien.
W Pendolino ETR460-007, które odwiedzało Polskę w 1994 roku, miało roletki sterowane przyciskami. W ED250 rolety są ręczne.
Śmietniki są źle zaprojektowane. Klapa opada, nie można zostawić otwartego śmietnika. Ich kształt wewnętrzny jest niepraktyczny. Wrzuciłem butelkę 0,33 l po Fritz-Koli i nie mogłem jej ustawić tak, by najlepiej wykorzystać całą pojemność śmietnika. Następnie wrzuciłem butelkę 0,5 l po piwie Lubuskim i śmietnik nie chciał się już zamknąć. Doszło kilka rzeczy i w ten sposób się zapełnił.
Do tego brak otwieracza do butelek pod stolikiem.
Tak więc nie ma szału jeśli chodzi o nowoczesność wnętrza i w ogóle nie sprawia to wrażenia najwyższej klasy pociągów.
Zapachy z kuchni wozu barowego nie są należycie wentylowane i rozchodzą się za mocno na pozostałą część składu. Ceny w wagonie barowym wyższe progresywnie – im droższy produkt, tym większa różnica w porównaniu do innych pociągów. Różnica ta wynosi od 0,50 do 5 zł.
Wracając jeszcze do wrażeń z samego przejazdu, widać że wszyscy się starali aby premiera wypadła jak najlepiej. Zwłaszcza dotyczy to pracowników niższego szczebla. Sprzątaczka przechodziła przez skład często, pomimo że nie miała dużo do pracy. Ręczne rozkładanie windy dla niepełnosprawnych konduktorzy wykonywali jak najszybciej i najstaranniej. W Warszawie Centralnej po 2 minutach opóźnienia pojawiła się jakaś pani w kurtce EIP z radiotelefonem, więc nie była to informatorka. Ogólnie dobre wrażenie robiła też liczba informatorów. Na każdej stacji z postojem było ich mnóstwo. Nawet konduktor w IC „Światowid” zagajony przyznał, że nie chciał by coś się stało i też by robił wszystko, aby premiera wypadła jak najlepiej.
Pani z wynajętej agencji reklamowej rozdawała długopisy. Był też konkursik z koszulką do wygrania.
W obu przejazdach musiałem się upomnieć o poczęstunek w cenie biletu. Za drugim razem ta sama pani wytłumaczyła mi, że w wozie barowym nie rozdają poczęstunku i dlatego nas pominięto. Traktują wóz barowy jako całość, podczas gdy jego część, oznaczona jako miejsca rezerwowe, powinna być traktowana jak zwykła 2 klasa. Wózkersi mają tam miejscówki, jadą też ich osoby towarzyszące, które niekoniecznie chcą być klientami wozu barowego.
Mnóstwo osób interesowało się Pendolino. W Częstochowie Stradomiu wyglądało to wręcz komicznie, kiedy ok. połowa ludu, gęsto ustawionego na peronie, nagrywała już nie pierwszy przejazd. Wiele osób robiło sobie zdjęcia, czy to na peronie czy to już w środku.
Zajętość była słaba. W stronę Warszawy zajętość była zawyżana przez wielu miłośników kolei i dziennikarzy. Z powrotem pustki były jeszcze większe.
Podsumowując, mam mieszane uczucia co do tego wszystkiego.
Pociągi którymi jechałem:
Express InterCity Premium 6102 rel. Wrocław Główny – Warszawa Wschodnia:
Wrocław Główny: 6:17
Warszawa Centralna: 10:02
Zestawienie: ED250-013
Express InterCity Premium 1605 rel. Warszawa Wschodnia – Wrocław Główny:
Warszawa Centralna: 13:20
Wrocław Główny: 17:02
Zestawienie: ED250-013
Około 5:45 pojawiłem się na Dworcu Głównym we Wrocławiu. Pendolino było już podstawione, zajęliśmy z osobą towarzyszącą miejsca. Na peronie sporo ludzi, mnóstwo robiło sobie zdjęcia z pociągiem albo kręciło odjazd. W okno zapukał mi mikrobart, ale nic nie słyszałem co do mnie mówił. Potem przysłał wiadomość z pozdrowieniami dla pionierskiej ekipy ForumKolejowe.pl na pokładzie EIP. ;-)
W komunikatach megafonowych przypomnienie o opłacie 650 zł za brak biletu. Na 5 minut przed odjazdem komunikat głosowy w Pendolino o tym samym.
Odjazd planowo. Potem -3 minuty przed planem i taką rezerwę czasową trzymał cały czas do samej Warszawy.
Gdzieś za Opolem ciemna była tarcza ostrzegawcza przejazdowa i nie działała SSP na przejeździe. W okolicach Lublińca część przejazdów była strzeżona przez radiowozy Policji.
W pociągu jechało wiele dziennikarzy, m.in. Gazeta Wyborcza Wrocław i Gazeta Wrocławska. „Wiadomości” TVP nagrywały reportaż do głównego wydania. Udzieliłem wypowiedzi. Dziennikarka zadawała pytania, a ja starałem się przedmiotowo (obiektywnie) odpowiadać, ale większość pytań była na jedno kopyto, na które nie można było odpowiedzieć inaczej jak pozytywnie.
Ankieterzy Ipsos robili wywiady na temat tego pociągu. Za Włoszczową Północ kierownik pociągu ogłosił osiągnięcie 200 km/h.
Komunikaty o stacjach były wygłaszane często za późno. Np. w Częstochowie Stradomiu komunikat o zbliżaniu się do stacji został wygłoszony już po zatrzymaniu. Gdyby ktoś na podstawie komunikatu miał się przygotować do wysiadania, to nie zdążyłby. Natomiast przed Warszawą Zachodnią można było usłyszeć, że mamy możliwość przesiadki na pociąg w do st. Berlin Główny. Rzadko się zdarza usłyszeć polską nazwę tej stacji.
W Warszawie Zachodniej wsiadło dwóch chłopaków, którzy bez biletu przejechali się do Warszawy Centralnej. :-D
Po krótkim pobycie w Warszawie powrót. Zachodzimy jeszcze zobaczyć Pendolino do Gdyni, opóźnione 5 minut z powodu pożaru poc. PKP Energetyka gdzieś przed CMK-ą.
Sporo ludzi, stałem w miejscu gdzie akurat nie było widać wyświetlaczy peronowych, mając więc obok siebie panią w kurtce „EIP” zapytałem o numer pociągu. I tu wielki negatyw. „Co to jest numer pociągu? Ja nie mam informacji o numerach pociągu, nikt mi takiego pytania jak dotąd nie zadał. Znam tylko destynację pociągu.” (Do jasnej ciasnej, destynację!? A nie lepiej po polsku: cel, przeznaczenie? Skojarzyłem znaczenie tego słowa tylko dlatego, że znam w jakimś stopniu język angielski.). Numer pociągu, zwłaszcza przy braku konkretnej nazwy, to podstawowa cecha rozpoznawcza pociągu. Pani informatorka nie wiedziała co to jest. No dobra, już kit z numerem, sam sobie sprawdzę. Niech mi tylko pani powie, z którego kierunku będzie jechał, to przejdę na przód. Było spore zamieszanie ludźmi na peronie i akurat nie widziałem tablicy z numerem peronu po którym był pokojarzył kierunek wjazdu wiedząc że z jednej strony na głowicy rozjazdowej nie ma przejazdu pomiędzy torami 1 i 2. Tak więc również o to postanowiłem zapytać informatorkę. I tu kolejne rozczarowanie, bo tego też nie wiedziała. Na szczęście wiedziała na którym peronie się znajdujemy. Sytuację próbował ratować jakiś jej przełożony w cywilnym ubraniu. Potem podbiegł do mnie na początek peronu, by potwierdzić mi z którego kierunku będzie jechał pociąg. Nie wiem czy akurat trafiłem na jednostkowy przypadek, ale mam po tym niesmak.
Kolejny negatyw to zestawienie pociągu wyświetlane w Warszawie Centralnej:
Co tu robi wózkownia przy każdym wagonie?
Czekając na moje Pendolino na peronie spotykam Jaybeego, Iwana i Ziemowita, którzy także jadą tym pociągiem. O 13:15 wjechał. Wyjechał z opóźnieniem +4, bo po wsiadaniu osoby na wózku winda nie chciała się samoczynnie złożyć. Trzeba było ręcznie ją złożyć.
Część osób była ta sama co w drodze do Warszawy, np. pani z agencji reklamowej, sprzątaczka, część obsługi wozu barowego. W okolicach Idzikowic 4 semafory SBL wskazywały sygnał stój, opóźnienie 10 minut.
W pociągu spotykam Leonardo, Pepego i Jagodę.
Komunikaty o karze 650 zł, w przeciwieństwie do poprzedniego kursu, lecą podczas każdego postoju handlowego.
Za Opocznem Południe kierownik, sugerując się rozkładowym czasem, zapowiedział przedwcześnie osiągnięcie 200 km/h, kiedy krótko po zapowiedzi minęliśmy przejazd w poziomie szyn. Do Wrocławia już nie nadrobiliśmy całkowicie opóźnienia. We Wrocławiu rozkładanie windy dla wózkersów ręcznie. Konduktor otworzył szafkę, włożył drąga i ręcznie pompował.
Co do samego Pendolino, mam mieszane odczucia. Było to moje pierwsze zetknięcie się z pociągami tej klasy. Nigdy nie jechałem kolejami dużych prędkości za granicą, więc nie mam porównania. W Polsce też wcześniej nie widziałem Pendolino.
Na pozytyw zasługuje wygląd zewnętrzny. Robi wrażenie, świetnie się prezentuje. Zauważyłem, że przy promocji Pendolino PKP IC posługuje się także tradycyjnym logo PKP, to także pozytyw. Na pozytyw należy także bardzo dobre wygłuszenie wagonu, w ogóle nieporównywalne do innych pociągów w Polsce.
Natomiast wnętrze nie robi już takiego dobrego wrażenia. Na duży negatyw zasługuje informacja podróżnicza. Nie wyświetla bieżącej daty i godziny, imienin, informacji o pociągu(numer, nazwa, rodzaj), co przecież jest standardem chociażby w pociągach osobowych. Nie ma też bieżącej prędkości czy odległości do kolejnej stacji, co też jest już rzeczą zwyczajną w pociągach pospiesznych. W wozie barowym (część miejsc siedzących 2 klasy) nie ma też powtórzenia wyświetlacza informacji podróżniczej dla siedzących w kierunku przeciwnym. Jest powtórzony tylko ekran wyświetlający reklamy i różne inne zbyteczne rzeczy.
Podobno ma się to zmienić, bo nie było czasu na wdrożenie tego. Wszystko ma się wyświetlać, również na tych monitorach. Na tę chwilę informacja podróżnicza w środku to jeden wielki negatyw.
Nie wiem też czemu ma służyć klasyczna muzyka przed komunikatem o opłacie 650 zł. Nie pasuje ona do tego komunikatu.
Na ogólny pozytyw zasługuje toaleta. Świetnie się sprawdza podświetlanie czujników wody i suszarki nad zlewem, dzięki temu wiemy dokładnie gdzie trzymać dłonie, aby woda leciała dalej albo suszarka działała. Nie mniej, nie ma ręczników papierowych, które mogłyby się przydać. Chyba nie ma też śmietnika, więc podpaski nie wyrzucimy, ale tu nie jestem pewien.
W Pendolino ETR460-007, które odwiedzało Polskę w 1994 roku, miało roletki sterowane przyciskami. W ED250 rolety są ręczne.
Śmietniki są źle zaprojektowane. Klapa opada, nie można zostawić otwartego śmietnika. Ich kształt wewnętrzny jest niepraktyczny. Wrzuciłem butelkę 0,33 l po Fritz-Koli i nie mogłem jej ustawić tak, by najlepiej wykorzystać całą pojemność śmietnika. Następnie wrzuciłem butelkę 0,5 l po piwie Lubuskim i śmietnik nie chciał się już zamknąć. Doszło kilka rzeczy i w ten sposób się zapełnił.
Do tego brak otwieracza do butelek pod stolikiem.
Tak więc nie ma szału jeśli chodzi o nowoczesność wnętrza i w ogóle nie sprawia to wrażenia najwyższej klasy pociągów.
Zapachy z kuchni wozu barowego nie są należycie wentylowane i rozchodzą się za mocno na pozostałą część składu. Ceny w wagonie barowym wyższe progresywnie – im droższy produkt, tym większa różnica w porównaniu do innych pociągów. Różnica ta wynosi od 0,50 do 5 zł.
Wracając jeszcze do wrażeń z samego przejazdu, widać że wszyscy się starali aby premiera wypadła jak najlepiej. Zwłaszcza dotyczy to pracowników niższego szczebla. Sprzątaczka przechodziła przez skład często, pomimo że nie miała dużo do pracy. Ręczne rozkładanie windy dla niepełnosprawnych konduktorzy wykonywali jak najszybciej i najstaranniej. W Warszawie Centralnej po 2 minutach opóźnienia pojawiła się jakaś pani w kurtce EIP z radiotelefonem, więc nie była to informatorka. Ogólnie dobre wrażenie robiła też liczba informatorów. Na każdej stacji z postojem było ich mnóstwo. Nawet konduktor w IC „Światowid” zagajony przyznał, że nie chciał by coś się stało i też by robił wszystko, aby premiera wypadła jak najlepiej.
Pani z wynajętej agencji reklamowej rozdawała długopisy. Był też konkursik z koszulką do wygrania.
W obu przejazdach musiałem się upomnieć o poczęstunek w cenie biletu. Za drugim razem ta sama pani wytłumaczyła mi, że w wozie barowym nie rozdają poczęstunku i dlatego nas pominięto. Traktują wóz barowy jako całość, podczas gdy jego część, oznaczona jako miejsca rezerwowe, powinna być traktowana jak zwykła 2 klasa. Wózkersi mają tam miejscówki, jadą też ich osoby towarzyszące, które niekoniecznie chcą być klientami wozu barowego.
Mnóstwo osób interesowało się Pendolino. W Częstochowie Stradomiu wyglądało to wręcz komicznie, kiedy ok. połowa ludu, gęsto ustawionego na peronie, nagrywała już nie pierwszy przejazd. Wiele osób robiło sobie zdjęcia, czy to na peronie czy to już w środku.
Zajętość była słaba. W stronę Warszawy zajętość była zawyżana przez wielu miłośników kolei i dziennikarzy. Z powrotem pustki były jeszcze większe.
Podsumowując, mam mieszane uczucia co do tego wszystkiego.