21.08.2016, 05:29
vulcan napisał(a):No i w końcu co poniektórzy wzięliby się za robotę w końcu.
której nie mogą dostać? Wiesz, że nadal jest 10 bezrobotnych na jedną ofertę pracy?
Albo dzieci, albo infrastruktura
|
21.08.2016, 05:29
vulcan napisał(a):No i w końcu co poniektórzy wzięliby się za robotę w końcu. której nie mogą dostać? Wiesz, że nadal jest 10 bezrobotnych na jedną ofertę pracy?
21.08.2016, 11:46
A to zależy gdzie i jak szukasz
A także czy w ogóle szukasz, bo ostatnio mi w pracy przyłazi masę osób, które marzą tylko, bym im podstemplował obiegówkę, że pracy szukają - ale ŻADNA z tych osób nie zapytała, czy przypadkiem nie poszukujemy pracownika...
21.08.2016, 17:20
Ja myślę, że z szukaniem pracy, to jest różnie dla niektórych.
Niektórzy nie mają możliwości podjąć normalnej pracy, na normalną umowę. Dzisiaj są takie czasy, że nie ma pewności stałej pracy. Tylko dobre znajomości mogą zagwarantować dobrą pracę, ale też nie zawsze. Zależy kogo się zna i w jakiej branży byłaby praca.
W dzieciństwie wychowywałem się na torach kolejowych szczecińskiego dworca i stąd pozostał sentyment do kolei.
21.08.2016, 18:11
Powiedzmy sobie o liczbach:
W Polsce jest 1,3 mln bezrobotnych, a ofert pracy jest 127 tys. Mówienie, żeby poszli sobie do pracy jest, biorąc pod uwagę powyższe, albo głupotą albo szaleństwem...
21.08.2016, 20:02
- Wiele osób rejestruje się jako bezrobotni by mieć ubezpieczenie i pracuje na czarno. Nie są zainteresowani podjęciem pracy (vide jednostki które przychodzą podbić obiegówkę) legalnej, bo zarobią mniej. Dotyczy to również miłośników wszelkiego rodzaju zasiłków socjalnych i wygodnego życia na koszt podatnika.
- Dane o ofertach pracy dotyczą ofert zgłaszanych do PUP. Nie obejmują poszukujących pracowników na własną rękę. - W 2013 i 2014 byłem przez chwilę na bezrobociu. Znalezienie nowej pracy za każdym razem zajęło mi niecałe dwa miesiące. Można? Można. Oczywiście nie polegałem na ofertach z PUP. @Koni: pracowałeś kiedykolwiek?
21.08.2016, 20:58
Jeżeli ktoś ma dobre kwalifikacje, coś potrafi robić i wcześniej w konkretnej branży pracował, nabył jakiegoś doświadczenia, to nie powinien mieć problemu ze znalezieniem pracy w swojej branży.
Oczywiście pod warunkiem, że będą miejsca, i że jakiś pracodawca będzie chciał zatrudnić taką osobę. To też jest kwestia dobrych relacji i stosunków w pracy z pracodawcą, bo z tym jest różnie. Bywa tak, że dobry pracownik wchodzi w konflikt ze swoim pracodawcą z jakichś powodów, jest jakieś nieporozumienie między nimi i pracodawca, czy dyrektor zwalnia tego pracownika, bo miał taki kaprys. Czasami też, powodem zwolnień i utraty pracy z własnego wyboru jest mobbing, który jest powszechny w miejscach pracy. Przez to zjawisko, niektórzy pracownicy są bezrobotni, bo mają z tym styczność i są nękani przez pracodawców. Samo pracowanie to nie jest wszystko, bo jest jeszcze ważne to, jaka atmosfera panuje w miejscach pracy. Liczy się psychika. Natomiast, osoby, które żyją z zasiłków, z pomocy socjalnej, nie wszyscy żyją z tych pieniędzy, bo im się nie chce pracować, bo mają gdzieś pracę. Niektórzy mają taką sytuacje, takie problemy, że taka pomoc jest ich jedynym ratunkiem, bo innej pomocy nie mają. I to nie są osoby, które piją alkohol, ale osoby, przeznaczające te pieniądze na swoje życie. Tutaj nie można wrzucać wszystkich do jednego wora, którzy z jakichś przyczyn nie mają pracy i żyją z pomocy socjalnej. Gdyby nie pomoc socjalna dla takich ludzi, oni nie mieliby za co kupić jedzenia, a o płaceniu rachunków już nie wspomnę. Poza tym, niektórzy, mając takie zasiłki, gdzieś tam czasami pracują, dorywczo, gdzieś łapią jakąś robotę, może u znajomych, rodziny? Tyle że nie mają normalnej pracy, na umowę. To nie jest tak, że takie osoby nie poczuwają się do pracy tylko ktoś musi im tą pracę zapewnić, a nie zawsze tak jest. Liczy się to, że ktoś ma chęci pracować, poczuwa się do tego, ale nie ma możliwości normalnie pracować z różnych względów. Ja bym raczej zrozumiał ludzi, mających trudną sytuacje, którzy otrzymują pieniądze od państwa, bo mają taki los, a nie inny. Oczywiście, są i tacy, którzy rzeczywiście sobie olewają pracę, nie poczuwają się do niczego, nic nie umieją, a chcą tylko żyć, za darmo na koszt państwa, nie dając nic od siebie. Tego nie można tolerować, ponieważ są to takie "darmozjady", żerujące na podatnikach. Przeważnie to są: alkoholicy, degeneraci, ludzie, którzy z własnej winy spieprzyli sobie życie, a teraz wyciągają ręce do kasy od państwa. Na takich ludzi, nie powinno się przeznaczać podatków, bo często oni nie kupują jedzenia, a przepijają te pieniądze.
W dzieciństwie wychowywałem się na torach kolejowych szczecińskiego dworca i stąd pozostał sentyment do kolei.
21.08.2016, 22:19
Koni napisał(a):TL;DR To że się nie ma wielkiego pojęcia o temacie naprawdę można napisać krócej. „Niektórzy, czasami, bywa, tacy, przeważnie...”
22.08.2016, 05:37
Koni napisał(a):Samo pracowanie to nie jest wszystko, bo jest jeszcze ważne to, jaka atmosfera panuje w miejscach pracy. Jest taki dowcip/pytanie: Czym się różni wibrator od szefa? Odpowiedź: Tylko jeden z nich jest prawdziwym ch.... :-D
22.08.2016, 07:38
I jak każda generalizacja jest obarczona błędem - mam szefa, który w trakcie mojego wyjazdu urlopowego przyjeżdżał co dzień wieczorem zadbać o pozostawione w domu kwiaty i kota
22.08.2016, 18:00
Son. napisał(a):- Wiele osób rejestruje się jako bezrobotni by mieć ubezpieczenie i pracuje na czarno. Nie są zainteresowani podjęciem pracy (vide jednostki które przychodzą podbić obiegówkę) legalnej, bo zarobią mniej. Dotyczy to również miłośników wszelkiego rodzaju zasiłków socjalnych i wygodnego życia na koszt podatnika.Bezrobocie naturalne wynosi nie więcej jak 2%. Czyli jeżeli każdemu chętnemu damy dobrą pracę, to bezrobocie wynosiłoby nie więcej jak 2%. Jeżeli jest powyżej 2%, to oznacza że nie każdy chętny ma pracę. 2 miesiące? To i tak za długo, chociaż ja szukałem przez 9 miesięcy. Znalazłem pracę tylko przez zbieżność losu – poszedłem na staż z urzędu pracy do wybranego przeze mnie zakładu pracy, a w międzyczasie pracownica pod którą byłem zaszła w niechcianą ciążę i z rozpędu przejąłem jej obowiązki. A i tak żyję w strachu, czy mi przedłużą umowę po skończeniu zastępstwa. Niczym niezwykłym jest poszukiwanie pracy przez rok, 1,5 roku. Oczywiście mówię tu o normalnej pracy, dającej jakieś trwalsze zatrudnienie, a nie np. rozdawanie ulotek.
22.08.2016, 19:03
Za długo, nie za długo. Nie zdążyłem porządnie się wziąć za szukanie, jak samo odpaliło.
22.08.2016, 20:59
Cytat:Powiedzmy sobie o liczbach: Nie wszyscy, a wręcz znaczna większość pracodawców nie zgłasza oferty pracy do pośredniaka tylko szuka na własną rękę, dzięki znajomościom, z polecenia, z prasy itd. Także nieobsadzonych wakatów jest wiele wiele więcej. Nie rozumiem też jednej rzeczy, wynikłej z moich ostatnich obserwacji, co urasta już na skalę fenomenu. Dużo osób tutaj pisze że nie ma roboty, np. Cytat:której nie mogą dostać? Wiesz, że nadal jest 10 bezrobotnych na jedną ofertę pracy?Aktualnie mieszkam na granicy woj. lubuskiego z wielkopolskim, w Zbąszynku. Od paru lat obserwuje jak dużo Ukraińców przyjeżdża do pracy w okolicy, ale w tym roku jest ich naprawdę wielki wysyp ( lub "ukraińska nawałnica" jak to ostatnio napisano w lokalnej gazecie ). Na wsiach remontuje i dostosowuje się dla nich specjalnie budynki gospodarcze do celów mieszkalnych, w miastach wszystkie hotele pracownicze ( jeżeli żyje w was stereotyp że mieszkają po jakiś norach, to się mylicie, warunki mają przyzwoite ) są maksymalnie pozajmowane przez naszych wschodnich sąsiadów, idąc ulicami Nowego Tomyśla, Świebodzina, Wolsztyna nie sposób nie usłyszeć ukraińskiej mowy. Przyjeżdżają masowo, pracują na budowach, w pieczarkach, szparagi, u rolników, w zakładach meblarskich, drzewnych, spożywczych, ukraińscy lekarze bez polskiego dyplomu jako pielęgniarki w szpitalach. Nieprawdą jest też to co większość osób myśli, że zarabiają jak jacyś murzyni grosze - ich standardowa stawka to 8, nawet 10 złotych (wielu naszych rodaków we wschodnich województwa o takiej stawce przy zbiorze chociażby jabłek może pomarzyć ). Fakt, że jest u nas w regionie bardzo niskie bezrobocie, na poziomie 4 - 7 %. Tyle statystyka, realnie z tego co widzę pracują wszyscy ( pozostałość po pruskim drylu też robi pewnie swoje ), Ci którzy nie to margines, osoby którym starczy to co z opieki, lub osoby które nie muszą i nie chcą pracować bo m.in. małżonek zarabia na całą rodzinę ( nie wiem jak tak można, ja bez roboty na łeb bym dostał). Nie wiem jak jest w innych regionach Polski, zapewne też Ukraińcy gdzieś tam pracują, ale skala tego zjawiska jest napeweno nieporównywalna z tym co u nas. O ile do Ukraińców nic nie mam, to zastanawia mnie fakt, że takiemu który musi wydać na wizę i przejazd jedną wypłatę, opłaca się siedzieć w Wlkp. Dlaczego więc nie obserwuje w okolicy rejestracji zaczynających się na W, L, E, B, N czy Z? Tam ponoć duże bezrobocie, a jednak bardziej opłaca się siedzieć na miejscu i bezrobotować. Dla mnie właśnie jest to fenomen, że jeszcze parę lat temu u mnie tych Ukraińców tak nie było, teraz, jakby momentalnie jest ich pełno i wszyscy pracują. Mimo to jakiegoś wzrostu bezrobocie nie obserwuje. Druga sprawa, co pcha ludzi do bezrobocie. Załóżmy pracowali w jednym zawodzie jakiś tam dłuższy okres czasu i zostaje przekonanie że tylko do tej roboty jest się stworzonym i innej nie będę szukał bo ja jestem ślusarzem a nie treserem lwów ani sprzedawcą w Castoramie, lub podobna sytuacja jak ktoś się kształcił w danym kierunku i tylko w tym zawodzie chce pracować (oczywiście to bardzo dobrze, ale gorzej jak takiej wymarzonej pracy nie ma, więc wtedy co, bezrobocie ? Bez sensu). Jak się człowiek roboty nie boi, to ją znajdzie, nie do wszystkiego trzeba mieć szkoły pokończone, wystarczą chęci i zdobywanie doświadczenie podpatrując innych lub pod kogoś okiem. Kształciłem się jako technik drogownictwa. Kilka lat w Państwowym Zakładzie Budowy Dróg, później nas rozwiązali, więc różnych robót się imało, w GSie skrzynki się przekładało, bruk się układało, zaprawę na budowie mieszało, chatę tynkowało, truskawki zbierało, Lublinem towar rozwoziło, w Zastalu też coś się montowało, później udało mi się dostać do PKP. Większość robót było sezonowych, albo dochodziło do zwolnień tych młodszych pracowników. Także jak ktoś chce pracować, to popracuje. Ale trudno ukryć, też trzeba mieć znajomości i się porozpytywać czasami, a nie tylko pośredniak.
...
22.08.2016, 22:45
Powiem Wam tak, to co usłyszałem od dziewczyny (kończyła psychologię) na wykładach z HR
Od strony statystycznej jeśli bezrobocie jest poniżej bodajże 8 procent to nie pracują ci co nie chcą pracować Także od strony statystycznej - aby znaleźć pracę trzeba wysłać średnio 200 CV. Ja obecnie trochę szukam pracy, trochę bazuje na swojej działalności i co zauważyłem (gdy szukałem ludzi do pracy): - Trudno im dogodzić; - Jak już dostali info, że przyjąłem ich do pracy, to zaraz...że muszą babcię odprowadzić, że brata do żłobka odprowadzać, że brzuch ich boli itd. Wg mnie wszystko zależy od tego jak szukamy pracy (czyli czy bazujemy tylko na PUP, czy szukamy na swoją rękę), oraz od podejścia zarówno szefa jak i pracodawcy.
23.08.2016, 05:40
SAP102 napisał(a):Także od strony statystycznej - aby znaleźć pracę trzeba wysłać średnio 200 CV. Co oznacza statystycznie, że 1 na 200 ofert pracy od bezrobotnego jest akceptowana. Jak pisałem, powiedzenie, że bezrobotny ma się po prostu wziąć do roboty, jest albo głupotą labo szaleństwem. Natomiast Ukraińcy jeszcze pogarszają sprawę. Gdyby nie pozwalanie na ich przyjazd, to płace poszłyby w górę i pracownik lepiej byłby traktowany. A tak nadal głównie dostępna praca (choć i tak jest jej niewiele) to w charakterze "murzyna" na umowę o dzieło, co jest formalnie nielegalne, ale w tym dziadowskim państwie nagminne tolerowane...
23.08.2016, 07:30
Ukraińcy są zatrudniani, bo nie ma lokalnych chętnych na pracę, którą wykonują, za pieniądze które dostają. Podobny mechanizm działa w UK w stosunku do części Polaków.
To co pisze SAP, to tylko część prawdy. Ludzie nie żyją dla pracy i pracą, mają dzieci, rodziny i płynące z tego zobowiązania. Może ci się to jako potencjalnemu szefowi oczywiście nie spodobać, ale dobrostan dzieci przeważnie jest ważniejszy niż praca. Mój szef akurat świetnie rozumie, że jeśli dziecko mi zachoruje, to przede wszystkim będę zainteresowany udaniem się z nim do lekarza i zaopiekowaniem się nim dopóki nie będzie się nadawać do przedszkola. Ba, rozumie nawet dlaczego to ja mam się tym zająć, a nie żona - a to się spotyka znacznie rzadziej. Problem w tym, że osiemnaście lat doświadczenia w pracy nauczyło mnie, że taki szef to naprawdę wielka rzadkość. |
Użytkownicy przeglądający ten wątek: |
1 gości |