Witam Panów jako nowy forumowicz. Na wstępie zacznę od tego, że to mój pierwszy post, a ja mam na imię Krzysiek i chyba tyle na razie, a teraz do rzeczy...
Pierwszy raz w tym roku i w ogóle brałem udział w szkoleniu na licencję maszynisty - baaa co ja gadam, chciałem wziąć udział. Byłem nawet na spotkaniu rekrutacyjnym w poniedziałek 15.10 w Krakowie, na którym to poznałem dwóch młodszych kolegów, którzy również rozpoczynają karierę w IC. (pozdrawiam przy okazji kolegów).
Jakież było moje zdziwienie, kiedy Pan prowadzący rozmowę zaczął od tego, że trzeba iść do PUP i zebrać środki na kurs przygotowujący do licencji maszynisty. Wpierw słuchałem cierpliwie bo nie chciałem przerywać (bo trochę kultury mam), ale zamyślony próbowałem skupić się nad alternatywą z(ż)ebrania pieniędzy z urzędu pracy. Niestety pan prowadzący, przeszedł do dalszej części opowieści o świadectwie maszynisty. W tym momencie już w ogóle tego nie przyjmowałem do wiadomości, a bardziej się skupiłem na tym gdzie owy Pan zapomniał wtrącić wątek o pokryciu kosztów związanych ze szkoleniem na maszynistę przez spółkę IC. Kiedy monolog dobiegł końca, zaciekawiony zapytałem jaka jest alternatywa dla kogoś kto pracuje i nie jest na zasiłku. Usłyszałem, że mam sobie wyłożyć pieniążki z własnej kieszeni żeby zrobić sobie kurs licencji, albo mam porzucić obecną pracę i wstąpić w szeregi bezrobotnych - Zamurowało mnie zupełnie...
Cofnijmy się więc do ogłoszenia, które pojawiło się bodajże końcem sierpnia. "Kurs na licencję maszynisty z późniejszym zatrudnieniem", nawet słowa Pani która odpowiedziała ma mojego maila rozpoczynały się słowami "Serdecznie zapraszamy na kurs na licencję..."
Nie jestem zbyt biegły w temacie i przyznam, że pomysł zmiany pracy przyszedł mi zupełnie nagle. Nigdy wcześniej tym wątkiem się nie interesowałem, jednak mam swoich znajomych, którzy pracują już w spółce IC (ale i również innych) i właśnie od nich się dowiedziałem, że maszynistami są tylko dzięki temu, że właśnie niektóre spółki zainwestowali w ich wykształcenie od podstaw (jedynie badania płacili za swoje) tj od licencji po przez ich zakwaterowanie w obcym mieście plus minimalne wynagrodzenie. Pytam zatem, czy to normalne? Ja czuję się nie tyle co oszukany, ale bym powiedział bardziej "wychujany". Skoro ktoś zaprasza mnie na kurs na licencję maszynisty to ja jadąc ponad 100 km samochodem liczę na to, że rozmowa dotyczy szkolenia - kursu na licencję, a nie "narzucenie" mi ośrodka organizującego szkolenie na licencję z opowieścią, że po ukończeniu licencji gwarantują mi dalsze szkolenie na maszynistę.
Celowo napisałem "narzucanie" ponieważ, Pan który zacnie opowiadał o tym ośrodku nie zostawił nikomu złudnych nadziei, że jeśli skorzystają z innego ośrodka to nie dostaniemy żadnych gwarancji na dalszy rozwój w firmie. Powstał w ten sposób kolejny absurd, który wyłącza moje prawie ostatnie nadzieje bo w duszy pomyślałem, że zrobię sobie kurs w systemie weekendowym i bliżej mojego miejsca zamieszkania, bez potrzeby wynajmowania mieszkania czy hotelu.
Dalsza rozmowa i odpieranie argumentów tego Pana była podobna do połączenia telefonicznego z Ełkiem (nie ubliżając nikomu oczywiście)
Pytania jakie były przeze mnie zadawane Panu rekrutującemu były konkretne, natomiast odpowiedzi Pana były wprost absurdalne. Na zapytanie czy mogę zrobić sobie kurs we własnym zakresie i próbować zatrudnienia w IC? dowiedziałem się, że nie dostanę żadnej gwarancji, a na pewno nie w tym naborze. może w przyszłości jak będzie nabór z licencją już na świadectwo, ale po ówczesnym zdaniu egzaminów wewnętrznych - dla mnie to kpina i drwina z Urzędu Transportu Kolejowego bo skoro zdałem państwowy egzamin na licencję to pytam jakim prawem ktoś to próbuje podważać?
Korzystałem już w przeszłości z usług PUP w moim mieście zwracając się z prośbą o sfinansowanie szkolenia, kiedy byłem osobą bez dłuższej aktywności zawodowej (spowodowanej winą pracodawcy) - i wiem co znaczy załatwienie kursu za kwotę około 2 tys złotych. (uprawdopodobnienie z kilku firm, faktury pro-formy, dostarczanie listy obecności etc) Ale Pan nie widzi żadnego problemu, bo się da i wmawia mi, że PUP ma wystawić dokument (IC go wypełnia) i wraca on do PUPu - Kolejna bzdura bo bezrobocie nie wystawia żadnych papierów, tylko przyjmuje i "chu" ich obchodzi, że przyszły pracodawca nie chce nic napisać bo tłumaczy się że on tylko wypełni kwit, który dostanie od PUP. Panią na bezrobociu "wali" to czy ja się dostanę na szkolenie czy nie, jak przyszły pracodawca nie da wypełnionego przez siebie kwita to nie zobaczę ani grosza (musiałem zmieniać na szybko firmę i przepisywać dokumenty z uprawdopodobnienia)
I puenta czyli wiśeńka na torcie - Na moje pytanie dlaczego IC nie może mi opłacić takiego kursu, przecież to inwestycja w przyszłego pracownika, który właśnie nie ma kasy na szkolenie, ale bardzo mi zależy... To się dowiedziałem, że IC to nie instytucja charytatywna i żebym mu wskazał, który pracodawca zainwestuje takie pieniądze w pracownika nie mając żadnych zabezpieczeń. Po czym skwitował, że IC nigdy takich kursów nie sponsorowało, a moje źródła wyczytane na forach kolejowych to bzdury zamieszczane przez 13-latków. Dopiero po chwili refleksji i dalszej rozmowy przyznał, że IC kiedyś miało taką opcję ale w 2011r (z mojego źródła wiem, że jeszcze dwa lata temu, jak nie w roku 2017) ale z pomysłu się wycofało gdyż za dużo "ich" to kosztowało, a ludzie olewali naukę, olewali egzaminy i IC było tylko w plecy... Noooo, przyznałem z dumą... - "Czyli jednak swoje wiem!? " - To proszę mi powiedzieć - dlaczego w tym naborze są inne zasady, dlaczego nie można podpisać tzw "lojalki"?? - Usłyszałem krótko: Pozwoli, Pan że nie będę się tłumaczył przed Panem...!
No to by było na tyle w mojej krótkiej karierze niedoszłego maszynisty. Tak napisałem żeby się pożalić. Nie chcę nikomu ubliżać, nie chcę nikomu prawić morałów, ale jedyne pytanie jakie zadano na tym spotkaniu przez "Dlaczego chce Pan zostać maszynistą" - Każdy z nas coś tam powiedział...
Komisja zakończyła rozmowę słowami, że skontaktują się tylko z wybranymi kandydatami. Ja pytam z czego oni wyciągnąć chcą jakiekolwiek wnioski, które pozwolą im za pomocą tego jednego pytania wyłonić kandydata? Życzę powodzenia zatem w dalszym procesie rekrutacji wszystkim chętnym, bo wnioskuję, że pewnie dużo osób, które ma faktycznie predyspozycję do pracy (zdrowie, odporną psychikę, zdolności szybkiego podejmowania decyzji, łeb na karku jednym słowem) nie przejdą do dalszej części, ale za to za stery lokomotywy może niebawem zasiądzie "popierdułka", którego rodzice popchali na maszynistę bo tak nakazuje im rodzinna tradycja, a chłopak popisał się na pierwszej rozmowie wyklepanym na pamięć cytatem z listu motywującego, którego wzór znajdziemy wpisując prostą frazę w wyszukiwarkę google na pierwszym miejscu, choć sam na co dzień spogląda w teleskop astronomiczny wypatrując gwiazdy i daleko mu do zejścia z drogi mlecznej na tory, ale skoro starzy kazali...
Pozdrawiam
Krzysiek