Problem z różnicą taryf można zażegnywać na różnych poziomach, moim zdaniem do wprowadzenia od zaraz jest zasada, że obsługa przyjmuje posiadany bilet innego przewoźnika w rozliczeniu za wystawiany w pociągu - ewentualny zwrot nadpłaty w kasie stacjonarnej (by nie pozbawiać się bilonu), a w razie niedoboru gotówki - jakaś prosta, szybka do załatwienia forma wezwania do zapłaty, wystawiana wprost z terminala.
Ogólna sytuacja jest trudna, ale nie patowa!
Można iść albo w kierunku, że pasażer dostaje dokładnie taki poziom obsługi na jaki świadomie zdecydował się wybierając między TLK a interREGIO (lub czymś innym), i wtedy niezbędne jest angażowanie pasażera w zrozumienie różnic. Mnogość linii lotniczych jakoś udało się zrozumieć, i chyba nikt nie awanturuje się że poleci do Londynu WizzAirem mimo że kupił bilet na Ryanair...
Alternatywnie, można iść w przysłonięcie tych różnic i dążenie, by istniały trzy "klasyczne" kategorie, obsługiwane przez różnych przewoźników, a bilety były rozliczane elektronicznie co do pasażera (to jak najbardziej wykonalne!), ale wtedy traci się korzyści wynikające z żywej konkurencji.
Teoretycznie jest też model, że zewnętrzny organizator ustala taryfę i wynajmuje przewoźników do realizacji (w przetargu). Jednak absolutnie nie wyobrażam sobie efektywnej realizacji takiego rozwiązania w Polsce przez najbliższe 10-15 lat (bariera mentalnościowo-organizacyjna).
Moim zdaniem problemy pasażerów z myleniem przewoźników da się
zredukować do minimum:
- dobrą, rzetelną informacją na dworcach (patrz: temat wątku!!!)
- uwzględnianiem obcych biletów w rozliczeniu sprzedaży na pokładzie poc.
- układaniem
i przestrzeganiem rozkładu z równomiernymi odstępami między konkurencyjnymi pociągami
- drukowaniem na biletach rozkładu pociągów, na które dany bilet obowiązuje (tak działa
w IPR! Drukuje nawet numery peronów, i sąsiadujące rozkładowo pociągi tej samej kategorii)
- pewnie czymś jeszcze :-)