Cytat:Pytanie czy to się opłaca i czy znajdzie się ten popyt.
Pierwszy-lepszy złomowiec - akumulator kwasowy 1 PLN za kilo. Ale swego czasu znalazłem w internecie notowania ze skupów bardziej wyspecjalizowanych - to i do 2 PLN/kg wychodziło. Jako surowiec wtórny, sprawną baterię da się sprzedać o wiele lepiej :-P
Cytat:Co do miejsca to na dachu jest go sporo, nie wiem po co zajmować miejsce w środku.
Podnosisz środek ciężkości pojazdu, przez co drastycznie pogarszasz jego zachowanie na łukach.
Cytat:No ale trzeba przyznać, że oporowce też na początku sprawiały trudności.
Praktykiem w tej dziedzinie nie jestem, ale biorąc pod uwagę "złożoność" budowy, do diagnostyki oporowca wystarczą najprostsze mierniki (no, powiedzmy, że do pomiaru rezystancji oporów rozruchowych może się przydać mostek ), bateria, żarówka, pare drutów, ewentualnie induktor jak gdzieś izolację szlag trafi. A w nowoczesnej, mikroprocesorowej energoelektronice to trzeba już liczyć na serwis.
rustsaltz napisał(a):Zamierzasz taki akumulator w prezerwatywę wepchnąć? No bo co byś nie zrobił, to syf się dostawał będzie, albo gazy nie będą się odprowadzały.
Kwestia zamówienia obudowy w klasie IP powiedzmy 65 lub wyższej (koszta). Odgazowanie możnaby zrobić przez wyprowadzenia z celek jakiś rurek (podobne rozwiązania są w akumulatorach motocyklowych do wyprowadzenia gazów i ewentualnie elektrolitu) na zewnątrz, a na końcu jakieś zaworki, które upuszczą gaz (coś jak ten syfonik w balonie z winem ;-) ), ale są już akumulatory (takie mniejsze to już daaawno) z których nie trzeba odprowadzać gazów. Wszystko da się zrobić, ale sprawa rozbija się o koszta.
Akumulatory są drogie, zwłaszcza nowoczesne litowe, które obok szeregu zalet (przede wszystkim duża wydajność "z hektara", brak efektu pamięci ), mają wady. Trzeba się z nimi obchodzić delikatniej jak z małym dzieckiem, nawet głupia bateria w e-cygarecie ma zaawansowane układy kontroli ładowania i rozładowania. Bardzo łatwo taki akumulator nieodwracalnie uszkodzić, łatwiej od innych ogniw można doprowadzić je do pożaru lub wybuchu. Żadne akumulatory nie będą dobrze pracowały na mrozie, więc trzeba by je ogrzewać. Czyli masa energii psu pod ogon.
Metr dziesięciożyłowego kabla sygnalizacyjnego (1,5mm^2, do semaforów powinien wystarczyć z nawiązką) kosztuje ok. 6,50 PLN. Czyli kilometr 6500 PLN. Ile będzie kosztowało fotoogniwo, akumulator i wszelkie inne sprzęta potrzebne do "autonomicznego" zasilania semaforów? Jaka jest tego trwałość? Pomijając to, że ( tu może jestem nieuzasadnienie konserwatywny ) kabel wydaje się być pewniejszy, zwłaszcza w zadaniach tak odpowiedzialnych, jak sterowanie ruchem kolejowym.