(19.11.2018, 08:52)wojdade napisał(a): Jak się tak stresujesz zwykłymi badaniami, to ja nie wiem jak ty chcesz usiąść za nastawnik. Idź na te badania, rób wszystko co mówią i będzie dobrze, nie ma sensu pisać na ten temat dziesiątek postów, bo to na prawdę nic takiego te badania.
Stres przed badaniami nie zawsze musi iść na równi ze stresem przy nastawniku.
Ja już na sam głos, że mam mieć badania wstępne/okresowe na konkretny termin już zaczynam się niepokoić, denerwować i myśleć o tym. Badania wstępne na świadectwo będę miał zapewne na przełomie grudzień/styczeń, jeśli będą z IC dzwonić w sprawie wydania skierowań na początku grudnia, jak pisali. Obecnie pracuję w czynnych torach z aparaturą pomiarową i nie mam żadnego stresu, tylko satysfakcję z pracy jako zawód-pasja (oczywiście zdrowy rozsądek jest na miejscu!), a po moim torze, który mierzę, jeżdżą pociągi 120 km/h.
Badania - jak wspomniałem - dopiero mam mieć za 2 miesiące, a już sobie kontroluję ciśnienie, puls, wprowadzam pewne obostrzenia w diecie, wymyślam niestworzone problemy i to wszystko na myśl o "białym kitlu". Mam jednak ten komfort, że badania na licencję miałem w lipcu i moja kartoteka już z badaniami na montera, toromistrza, diagnostę i wspomnianą licencję z pozytywnymi wynikami są w medycynie kolejowej i to jest pewien wspomagator w przypadku myśli o "kitlu".
Rozumiem tych, co się obawiają badań i w dodatku kiedy muszą wydać 750 zł. Jednak wpierw wziąłbym rozporządzenie i na własny koszt zrobił kontrolne badania pod licencję u specjalistów, by ocenić, czy mam iść pewnie do medycyny kolejowej.
Parę stron wcześniej napisałem, jak się przygotować do badań w szczególności w sprawie glukozy