Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Kółeczkowe plany Kolejomana
POZNAJEMY ŚLĄSKĄ KRAINĘ 4

8.06.2019

Kędzierzyn - Gliwice - Knurów - Rybnik - Żory - Chybie - Skoczów - Wisła - Pszczyna - Katowice - Gliwice - Kędzierzyn

W rozkładzie jazdy 2018/2019 w województwie śląskim nastąpiła ważna reaktywacja. Po wielu latach przerwy powróciły pociągi pasażerskie na odcinek Gliwice-Knurów-Leszczyny oraz Żory-Chybie. Co prawda na razie skromnie w postaci jednego pociągu KUBALONKA (Gliwice – Wisła Głębce) kursującego w weekendy i wybrane dodatkowe terminy, jednak jest to początek walki o reaktywację codziennych połączeń Gliwice-Rybnik-Żory-Chybie-Bielsko-Biała, o którą stara się wiele lokalnych społeczności i samorządów. W weekend 8-9 czerwca w ramach organizowanej co roku Industriady można było podróżować za darmo Kolejami Śląskimi. Z racji, że była to jubileuszowa edycja tej imprezy podróże były możliwe zarówno w sobotę jak i w niedzielę (w przeciwieństwie do poprzednich lat, gdzie podróżować można było tylko jednego dnia). Postanowiłem wybrać się więc na odświeżenie dawno nie uczęszczanych szlaków, jak również coś pozwiedzać. Kilka dni wcześniej w informacji turystycznej w Gliwicach pobieram kupony potrzebne do odbycia darmowych przejazdów. Na kuponie wpisuje się datę, godzinę oraz relację w jakiej podróżujemy, a przy kontroli drużyna odrywa jedną część. Każdy kupon to 2 przejazdy, jednak nie ma ograniczeń w ilości kuponów, które można pobrać, więc wziąłem kilka na zapas. Wyruszam regio do Gliwic ok. 6.00. Po 40-minutowej podróży, którą odbywam prawie codziennie melduję się na peronie 4 gliwickiego dworca. Po drugiej stronie stoi IC MAMRY Katowice-Białystok przez Wrocław, Poznań i Olsztyn zaprzęgnięty w EP07-356 posiadającą nietypowe już dzisiaj zielono-żółte malowanie, które dawniej było standardem.

Przy peronie 1 podstawiona jest już KUBALONKA, na której EN57 AKŚ. W pociągu jeszcze pustawo, ale na odjeździe jest już całkiem ładnie zapełniony. Początkowo jedziemy wzdłuż linii E-30, żeby po jakimś czasie odbić od niej w prawo i połączyć się z torami, które docierają tu z kierunku Zabrza Biskupic i Bytomia. Prędkość bardzo różna, raz jedzie się całkiem fajnie, a innym razem z kolei wleczemy się niemiłosiernie. Aby reaktywować codzienne przewozy na tej trasie z pewnością potrzebne byłyby jeszcze remonty. W Knurowie na okoliczność uruchomienia KUBALONKI wyremontowano peron i uporządkowano teren przy dworcu.Zainteresowanie koleją w tym mieście jest spore, do KUBALONKI zawsze ktoś wsiada (czasem są to spore grupy osób) a raporty z frekwencji i promowanie pociągu odbywa się na facebookowej stronie Kolej Na Knurów. W Leszczynach dołączamy się do linii z Katowic, którą regularnie kursują pociągi osobowe i dalekobieżne. W Rybniku zmiana czoła i zaczyna się frekwencyjna masakra, ponieważ dosiada kilka grup zorganizowanych i podróżni indywidualni. Ludzie stoją wszędzie gdzie się da. Ta sytuacja potwierdza tylko jak bardzo te rejony województwa potrzebowały weekendowego połączenia z Wisłą, które kilkanaście lat temu było realizowane osobówką Kędzierzyn-Wisła Uzdrowisko, a później zostało zlikwidowane. Kierujemy się teraz do Żor. Odcinek Rybnik-Żory jest wyremontowany w ramach remontu całego ciągu Chybie-Żory-Rybnik-Nędza, jednak dalej do Pszczyny nie jest już tak kolorowo przez co oferta na trasie Rybnik-Pszczyna jest na razie marna. W Żorach odbijamy w prawo od linii do Pszczyny i mam okazję przypomnieć sobie odcinek do Chybia, który dawniej zdarzyło mi się czasem pokonać sezonowym pośpiechem Bielsko-Biała – Świnoujście, który w Kędzierzynie był łączony z grupą wagonów z Katowic. Stacje na tym odcinku nie zostały wyremontowane, jednak za sukces można uznać fakt, że pozostały na nich perony, ponieważ PKP PLK miały „genialny” pomysł, aby w ramach remontu je zlikwidować. Mamy postój handlowy na stacji Strumień, gdzie też wsiadają pojedyncze osoby, ale tutaj musi zapewne upłynąć jeszcze wiele czasu, zanim ludzie na nowo przyzwyczają się, że po kilkunastu (jeśli nie dłużej) latach do ich miejscowości można znowu dojechać pociągiem, przynajmniej w weekend i w porze gdzie podobno nie ma alternatywy (szczególnie w przypadku wieczornej powrotnej KUBALONKI). Aby jeszcze bardziej wypromować połączenie zadbano także o obustronne skomunikowania. w Rybniku z pociągami do/z Bohumína, a w Chybiu, do którego właśnie wjeżdżamy z pociągami do/z Cieszyna. Po odjeździe z Chybia kierujemy się na linię do Wisły łącznicą Chybie-Chybie Mnich, którą zaliczam.

Wysiadam w Skoczowie wraz z wycieczką dzieciaków i innymi osobami. Po dzieciaczki przyjeżdża pociąg na gumowych kołach. Udaję się na Rynek. Niestety zdjęcia trochę utrudni mi scena i różne inne obiekty, które zostały rozstawione w związku z Dniami Skoczowa. Przy ratuszu ciekawa drewniana ławka. W pobliżu znajduje się też kościół ewangelicko-augsburski Św. Trójcy położony na wzgórzu. oraz remiza strażacka z ciekawym rysunkiem na budynku. Na miejscowej poczcie można sobie zrobić zdjęcie z Adamem Małyszem .) .Trochę inną drogą powracam na stację. Po dotarciu tam jeszcze kilka zdjęć. Do Wisły podjeżdżam pociągiem CZARNA WISEŁKA, również jadącym z Gliwic, ale już tradycyjną trasą przez Katowice i Pszczynę. Mimo najdłuższego z możliwych Elfów czyli 27WEb frekwencja bardzo wysoka i początkowo muszę stać przy drzwiach. Dopiero w Ustroniu, gdy się trochę rozluźnia znajduję sobie miejsce siedzące. Wysiadam na stacji Wisła Uzdrowisko. Najpierw oglądam sobie budynek dworca po remoncie, który prezentuje się bardzo ładnie. Mocno odstają od niego obskurne perony (podobnie jak na innych stacjach) jednak jest szansa, że to się zmieni, ponieważ w 2020 roku ma ruszyć kompleksowy remont odcinka Bronów-Skoczów-Wisła Głębce wraz z przywróceniem do ruchu odcinka Goleszów-Cieszyn. Po wyjściu ze stacji kieruję się lewo. Po przejściu kilkuset metrów docieram do Zameczku Myśliwskiego Habsburgów. Następnie kieruję się na wiślański deptak. Na jego początku mamy pomnik misia próbującego utrzymać się na kuli, a także kulistą fontannę i różne pomniki. Jest także Aleja Gwiazd Sportu. Deptakiem docieram do Placu Bogumiła Hoffa czyli do wiślańskiego rynku. Stoi przy nim Dom Zdrojowy, w którego holu znajduje się figura Adama Małysza z białej czekolady. Obok rynku po drugiej stronie głównej drogi znajdują się 3 małe skocznie narciarskie. Idąc w drugą stronę docieram do wiślańskiego amfiteatru, w którym trwają próby przez popołudniowym koncertem. Na stoisku gastronomicznym obok amfiteatru zakupuję kiełbasę z grilla, a po jej skonsumowaniu zachodzę nad płynącą zaraz za amfiteatrem Wisłę.
Idę kawałek wzdłuż rzeki, a do rynku powracam przez Park Kopczyńskiego w którym znajduje się Aleja Podań i Legend, którą stanowi kilka drewnianych rzeźb. Przechodzę jeszcze pozostałą częścią deptaka, przy której mamy m.in. kościół ewangelicko-augsburski pw. apostołów Piotra i Pawła, budynek szkoły oraz halę sportową, przed którą znajduje się pomnik syrenki.

Powracam na stację Wisła Uzdrowisko, na której w międzyczasie zameldował się Dart jako pociąg IC WISŁA z Białegostoku, który pod tą samą nazwą będzie tam powracać. Ja wsiadam Elfa, którym pokonam końcowy i najbardziej widokowy odcinek „wiślanki” czyli Wisła Uzdrowisko – Wisła Głębce. Kończy się on efektownym wiaduktem tuż przed stacją końcową. Po przyjeździe do Głębiec mam trochę czasu, więc schodzę w dół do drogi i idę pod wiadukt. Niestety nic w tym czasie nie pojedzie, więc nie będzie okazji aby sfotografować pociąg na wiadukcie. Po powrocie urządzam jeszcze sesję zdjęciową na samej stacji, na której oprócz mojego składu odpoczywają także składy wszystkich weekendowych pociągów: CZANTORII, KUBALONKI i CZARNEJ WISEŁKI, które po południu rozwiozą turystów z powrotem do domów. W drogę powrotną wyruszam tym samym Elfem, którym przyjechałem. Na fotki załapują się przystanki Wisła Dziechcinka oraz Wisła Kopydło.Pociąg zapełnia się w Uzdrowisku i na kolejnych stacjach. W Ustroniu-Zdroju na moją czwórkę dosiada się starsza pani powracająca z sanatorium. Widzę, że zaczyna przygotowywać pieniądze na zakup biletu u kierownika, więc pytam ją dokąd jedzie, po czym wypisuję i daję jej jeden z moich zapasowych kuponów i informuję ją, że pojedzie za darmo. Ogólnie to na kuponach jedzie spora część pociągu, podobnie było rano w KUBALONCE. W Katowicach przesiadam się na osobówkę do Gliwic. Trafiło mi się miejsce koło drużyny, która podczas drogi akurat przeliczała zebrane dziś odcinki z industriadowych kuponów. Mają tego całkiem sporo. W Gliwicach dłuższa chwila, więc zaglądam do Biedronki, a następnie podjeżdżam regio do Kędzierzyna, gdzie jestem po 18.00.

Fotki, skany biletów: www.kolejomania.rail.pl/4pozsla.html
Odpowiedz

W ramach dalszego nadrabiania jeszcze ubiegłorocznych zaległości...

CZESKIE ODWIEDZINY

6.07.2019
Kędzierzyn - Nędza - Rybnik - Wodzisław Śląski - Chałupki - Bohumín - Ostrava - Opava - Ostrava - Frýdek-Místek - Český Těšín - Cieszyn - Zebrzydowice - Chybie - Rybnik - Gliwice - Kędzierzyn

6 lipca 2019 po długiej przerwie wybrałem się w odwiedziny do naszych południowych sąsiadów. Za cel zwiedzania obrałem sobie 2 miasta: Opava oraz Frýdek-Místek. W planach był również Cieszyn oraz przypomnienie kilku odcinków kolejowych. Wyruszam pierwszym regio do Raciborza o 4:54. Dojeżdżam nim do Nędzy, gdzie po kilku minutach oczekiwania podjeżdża osobówka KŚ Racibórz-Katowice, przy okazji cykam też kilka fotek. Kędzierzyńska część już wyremontowana, na części rybnickiej remont jeszcze trwa. Od tego momentu podróżuję na bilecie dobowym KŚ, który umożliwia także podróżowanie po morawskośląskim kraju w Czechach. Przybywa osobówka w kierunku Rybnika:. Na odcinku Nędza-Rybnik trwa remont. W Suminie mamy dłuższy postój, więc wychodzę zrobić kilka zdjęć w porannym słońcu. Zapowiada się upalny dzień Wysiadam w Rybniku, gdzie mam chwilę przerwy, a w międzyczasie odjeżdża IC do Warszawy. Udam się teraz do Czech, ale po drodze z racji, że jest pociąg zajadę jeszcze do Wodzisławia Śląskiego, aby zobaczyć dworzec po remoncie. Dwuczłonowy Elf 2, który mnie tam zawiezie stoi już w peronach. Wcześniej ma pojechać regio Kraków-Wodzisław (w którym mój bilet nie jest honorowany), ale ma zapowiedziane 60 minut opóźnienia. Oferta rozkładowa na odcinku Rybnik-Wodzisław uległa ostatnio znacznemu polepszeniu, dzięki dodatkowym pociągom, na które Koleje Śląskie otrzymały dofinansowanie. Jest tu tworzone coś na zasadzie kolei aglomeracyjnej. Po krótkiej podróży jestem w Wodzisławiu. Zmodernizowany budynek dworca prezentuje się bardzo ładnie, perony również. Mankamentem jest brak kasy biletowej oraz tablice informacyjne, które zawierają mało informacji oraz z tego co zaobserwowałem nie pokazują tego co się dzieje w czasie rzeczywistym (np. pociąg z Krakowa i powrotny do Krakowa mimo że był opóźniony to o planowej godzinie odjazdu po prostu zniknął z tablicy bez żadnej informacji). Niestety okazuje się, że opóźnienie regio nie jest jednostkowym incydentem. Jest awaria sieci koło Mikołowa i wszystkie pociągi z Katowic do Rybnika są kierowane drogą okrężną przez Tychy i Łaziska Średnie. Osobówka, którą mam jechać do Bohumína rozpoczyna co prawda bieg w Rybniku, ale z pewnością będzie oczekiwać na skomunikowany z nią pociąg z Katowic. Jakiś czas później moje przypuszczenia potwierdza Portal Pasażera. W międzyczasie zjawia się w końcu opóźniony kibel z Krakowa. Zmiana czoła i wyrusza w drogę powrotną. Niedługo po nim przyjeżdża również opóźniony TLK WYDMY z Łeby i Helu do Bohumína. Przez moment rozważałam czy nie zabrać się nim na waleta, ale po obliczeniu prawdopodobnego opóźnienia stwierdzam, że nie powinno mi rozwalić to planu, więc oczekuję na osobówkę, która w końcu dociera. Przypominam sobie teraz odcinek Wodzisław Śląski – Rudyszwałd, którym jechałem jeszcze przed jego modernizacją. Wtedy jego stan był tak zły, że na pewien czas zupełnie zawieszono na nim ruch pociągów (do Chałupek dało się dojechać tylko od strony Raciborza), który przywrócono po remoncie. Wtedy na ten odcinek zostały skierowane także niektóre międzynarodowe pociągi dalekobieżne, przez co po wielu latach przerwy można było wjechać pociągiem dalekobieżnym do Czech inaczej niż przez Zebrzydowice.

W Bohumínie jestem chwilę przed 9:00. Elf zmienia czoło i wyruszy w drogę powrotną, a ja po chwili przerwy wsiadam w rychlik FATRA, którym dotrę do stacji końcowej czyli do Ostravy-Svinov. Po przyjeździe skład FATRY przestawia się na boczny tor, odjeżdża również Pendolino do Pragi. Zaglądam na chwilę do nowoczesnego budynku dworca (połączonego ze starym), który w 2006 roku podczas mojej pierwszej wycieczki do Czech zrobił na mnie duże wrażenie, ponieważ był to pierwszy nowoczesny dworzec w Czechach jaki widziałem, a w Polsce wtedy jeszcze nie było takich nowoczesnych i zmodernizowanych dworców. Wsiadam w City Elefanta, którym pojadę do Opavy. Podróż upływa szybko i płynnie. Opava východ to czołowy dworzec będący głównym dworcem w tym mieście. Po przejściu kilku ruchliwych ulic zaczyna się starówka. Spaceruję sobie jej uliczkami fotografując co ciekawsze obiekty. Docieram m.in. na Dolny Rynek na którym znajduje się... pomnik mrówkojada. Przy placu stoi kościół, przy którym akurat zbiera się młoda para wraz z gośćmi weselnymi. Idąc za kościół mam okazję sfotografować zabytkowy autobus, który tych gości przywiózł oraz ładną fontannę. Na fotki załapują się też trolejbusy. Wracając z powrotem i kierując się w inne rejony starówki mamy Górny Rynek, na którym znajduje się ratusz i fontanna. Powracam na dworzec, aby udać się w dalszą drogę. Podczas dzisiejszej wizyty potrzebuję wstąpić do sklepu Drogerie-Markt, ponieważ chcę kupić tam pewną rzecz. Dziś w Czechach jest święto narodowe, więc stacjonarne sklepy są pozamykane, ale czynne są centra handlowe, więc najbardziej pasuje mi odwiedzenie Novej Karoliny znajdującej się przy dworcu Ostrava střed. Pociągi ułożyły się wręcz jak na zamówienie, ponieważ za chwilę wjedzie rychlik z Krnova, który dojeżdża właśnie do stacji Ostrava střed (i tam kończy), gdzie będę mieć 45 minut czasu do pociągu, który powiezie mnie dalej. Rychlik zestawiony jest z 2 wagonów silnikowych i doczepnego w środku. Frekwencja duża, ale udaje mi się fuksem znaleźć dobre miejsce. Podróż do Ostravy-Svinov jeszcze szybsza niż w poprzednią stronę, bo wszystkie staje i przystanki bierzemy na przelocie. W Ostravie-Svinov pociąg się wyludnia i następuje zmiana czoła. Przez Ostravę hl.n. docieram do stacji końcowej Ostrava střed. Z peronu kieruję się wysokim mostkiem nad torami, który wprowadza mnie wprost na górny poziom centrum handlowego. Załatwiam co chciałem i mam jeszcze chwilę czasu, aby się pokręcić. Przy okazji odkrywam taras widokowy. Powracam na stację gdzie po chwili wjeżdża wagonowa osobówka z okularnikiem na czele, którą pojadę do stacji Frýdek-Místek. Przypominam sobie trasę, którą jechałem kilkanaście lat temu. Niecała godzina jazdy i jestem na miejscu. Spotykamy tu pociąg przeciwnej relacji, a obydwa są skomunikowane także z szynobusem do polskiego Cieszyna, które kursują w takcie 2-godzinnym (pomiędzy nimi są kursy do Czeskiego Cieszyna). Zarówno Frýdek jak i Mistek mają swoje oddzielne starówki i rynki, więc mimo 2 godzin czasu muszę się streszczać. Zaczynam od Frýdka. Aby dojść na rynek we Frýdku czyli Zámecké náměstí trzeba wspiąć się pod górkę. Po drodze zachodzę na kawałek pizzy i loda, przechodzę też przez ukwiecone rondo oraz wiaduktem nad linią do Czeskiego Cieszyna. Oglądam sobie frýdecki rynek i przylegające uliczki. Znajduje się tutaj również zamek oraz punkt widokowy. Na rynek w Místku (Náměstí Svobody) pierwotnie planowałem powrócić tą samą drogą prawie w rejony dworca i odbić we właściwym kierunku, jednak GPS zaproponował mi inną trasę. Schodzę więc ze wzgórza drugą stroną przez niewielki park. Następnie przechodzę mostem nad rzeką Ostrawicą oraz linią kolejową w kierunku Ostravy. Nie jest to Most Nuselski w Pradze ale jest na tyle wysoko, że gdy spoglądam w dół to odzywa się już mój lęk wysokości. Po przejściu kilku uliczek docieram w końcu na miejsce. Obok rynku znajduje się dworzec autobusowy, ale z tego co widzę w chwili obecnej jest nieczynny. Na dworzec kolejowy powracam przez park oraz kładkę nad rzeką. Docieram od przeciwnej strony niż wyruszyłem, przy czynnym dworcu autobusowym. W tunelu pod peronami stoi pianino, na którym każdy może sobie zagrać, o ile nie ma tremy przed publicznym graniem. Zajmuję miejsce w Regio Novie, która zawiezie mnie do Polski. Frekwencja wysoka. Linia ma charakter typowej czeskiej lokalki. Na stacyjce o wdzięcznej nazwie Hnojnik mamy mijankę z pociągiem w przeciwnym kierunku. Większość osób opuszcza skład w Czeskim Cieszynie. Po nieco wydłużonym postoju przejeżdżamy przez granicę i dojeżdżamy do polskiej części miasta.

Jeszcze jakiś czas temu dworzec w polskim Cieszynie był zaniedbanym (i nawet nie pamiętam czy czynnym) niewielkim budyneczkiem, który mocno kontrastował z dużym dworcem u naszych sąsiadów. W chwili obecnej nie ma się czego wstydzić – powstało centrum przesiadkowe wraz z dworcem autobusowym. Perony na razie wyglądają niepozornie, a wyjazd w kierunku Goleszowa straszy krzaczorami, ale niebawem to się zmieni, ponieważ na wiosnę 2020 roku ruszyć ma remont linii do Wisły i Cieszyna wraz z przywróceniem odcinka Cieszyn-Goleszów. W pierwszej kolejności udaję się na Wzgórze Zamkowe, ponieważ jest to jedyne miejsce, gdzie o tej porze zastanę jeszcze otwartą informację turystyczną. Niestety jej oferta mnie zawodzi, więc mogę obejść się tylko smakiem oglądając później to co jest wystawione na witrynach niektórych nieczynnych już sklepów. Na zamku znajduje się niewielki park, w którym znajduje się m.in. Rotunda pw. Św. Mikołaja. Na jednym z trawników stoi różowy fotel, na którym akurat ktoś sobie usiadł. Jest też możliwość wejścia na Wieżę Piastowską (koszt biletu 7 zł). Z jej szczytu można podziwiać panoramę miasta i najbliższej okolicy. U stóp Wzgórza Zamkowego znajduje się jeden z mostów granicznych. Kieruję się w stronę rynku. Na starówce, którą sobie zwiedzam tłoczno i gwarno, ludzie korzystają z ciepłego letniego popołudnia. Dodatkowo w mieście odbywa się dziś Festiwal Kolorów, więc po ulicach chodzi pełno umalowanej młodzieży. Na jednej z uliczek (dość niepozornej) znajduje się Studnia Trzech Braci:. Według legendy byli to założyciele Cieszyna o imionach Leszko, Bolko i Cieszko, a wszystko zaczęło się przy źródle wody, które znajdowało się właśnie w miejscu gdzie mieści się ta studnia. Jeden z pociągów Kolei Śląskich docierających do Cieszyna nosi właśnie nazwę Trzej Bracia. Około 19:00 powoli udaję się na dworzec. Przyjechał już dwuczłonowy Elf, który uda się do Katowic jako pociąg OLZA, przybywa także kolejny szynobus z Czech, który po szybkiej zmianie czoła rusza w drogę powrotną. Zapełnienie w OLZIE dość duże, głównie za sprawą powracającej młodzieży. Ruszamy planowo i udajemy się w kierunku Zebrzydowic. Tam zmiana czoła. Teraz jedziemy już dwutorową magistralą, którą kursują pociągi międzynarodowe z Wiednia, Pragi czy Budapesztu do Warszawy. Mógłbym udać się teraz standardową trasą przez Pszczynę, Katowice i Zabrze, jednak mogę skorzystać z ciekawszej opcji. Wysiadam na stacji Chybie, gdzie po chwili oczekiwania zjawia się KUBALONKA z Wisły do Gliwic. Nie jestem jedyną osobą, która się przesiada. Ponownie odświeżam sobie odcinek Chybie – Żory, tym razem w przeciwnym kierunku. Kawałek dalej grupa młodych ludzi transportuje kolegę, który trochę przesadził z alkoholem i cały czas wymiotuje. Ich celem jest Knurów. Na ich szczęście kierownik jest wyrozumiały i pozwala kontynuować podróż, a także zapewnia im odpowiednie „akcesoria”. W Rybniku zmiana czoła więc wychodzę na szybką fotkę. Na peronie spory tłum ludzi (w tym kolonie) oczekuje na PIRATA do Świnoujścia i Kołobrzegu. Dalszą trasę pokonujemy już w sporej części po ciemku. W Gliwicach jestem po 21:00. Przy peronie 4 stoi już kibel, który przyjechał z Opola i będzie zjeżdżać do kędzierzyńskiej szopy jako ostatnie regio. Jest to nowość od tego rozkładu, która znacznie zwiększyła mi możliwości jednodniowych wyjazdów. Na stacji zjawia się także TLK WOLIN, który podobnie jak PIRAT jedzie do Kołobrzegu i Świnoujścia. Składy wymieniają się wagonami na trasie. Frekwencja w moim pociągu nie jest wysoka, ale nie jestem jedynym pasażerem. Większość przesiadła się z osobówki z Częstochowy, która przybyła chwilę przed naszym odjazdem. W Kędzierzynie jestem przed 23:00 i zakańczam jeden z moich najdłuższych jednodniowych wyjazdów.

Fotki, skany biletów: www.kolejomania.rail.pl/czeskodw.html
Odpowiedz

POZNAJEMY ŚLĄSKĄ KRAINĘ 5

3.08.2019

Kędzierzyn - Gliwice - Katowice - Tarnowskie Góry - Lubliniec - Tarnowskie Góry - Katowice - Goczałkowice Zdrój - Katowice - Jaworzno - Chrzanów - Jaworzno - Mysłowice - Katowice - Gliwice - Kędzierzyn

3 sierpnia 2019 przypadła 15. rocznica mojego pierwszego kółeczka kolejowego. Wybrałem się wtedy na skromną przejażdżkę Kędzierzyn-Opole-Strzelce Opolskie-Gliwice-Kędzierzyn. W tym roku ten dzień wypadał akurat w sobotę, więc również wybrałem się na przejażdżkę. Głównym celem były miasta w województwie śląskim: Lubliniec, Tarnowskie Góry i Jaworzno, ale nie tylko. Wyruszam pierwszym regio z Kędzierzyna do Gliwic po 4:00. Od Gliwic będę podróżować na bilecie "10 godzin po sieci". Biletu nie da się kupić w automacie, kasa jest czynna od 5:00, a pociąg odjeżdża o 5:04, więc gdy tylko podstawia się skład rozpoczynam poszukiwania drużyny, aby zakupić bilet. Niestety mimo dwukrotnego przejścia przez cały skład nie znajduję jej. Stwierdzam, że zaryzykuję i powracam do holu dworca. Na szczęście kasa otwiera się punktualnie co do minuty i ekspresowo sprzedaje mi bilet, dzięki czemu moja kolekcja wzbogaci się o normalny blankiet a nie z terminala. W Katowicach mam pół godziny czasu, po czym wyruszam kiblem do Lublińca. Trafił się kibel KŚ najstarszej generacji. Jazda tym odcinkiem jest bardzo różna. W niektórych miejscach jedzie się szybko i płynnie, w innych pociąg tak się turla po zaniedbanych torach, że można jajko znieść. Podróż kończy się na stacji w Lublińcu. Stacja przeszła jakiś czas temu modernizację, jednak ktoś nie pomyślał o windach dla niepełnosprawnych, więc teraz wyremontowany tunel jest częściowo rozwalony, ponieważ trwa ich budowa. Zjawia się pendolino do Warszawy – akurat ten kurs ma postój handlowy w Lublińcu, a także TLK PUŁASKI z Krakowa do Poznania, który ma bardzo "długi"; skład (2 lub 3 wagony). Mam niecałe 2 godziny czasu. Udaję się na położoną dość blisko dworca starówkę. O tej porze w sobotę miasto jeszcze śpi, czasem ulicą przemknie jakaś pojedyncza osoba. Rynek niezbyt duży i nie powalił mnie swoją urodą podobnie zresztą jak i przylegające uliczki. Zachodzę jeszcze obejrzeć położony nieopodal klasztor Misjonarzy Oblatów wraz z niewielkim parkiem.Jest też adres strony internetowej miasta wykonany z kwiatów.Po obejrzeniu miasta i wykorzystaniu czasu jaki mam do dyspozycji powracam na dworzec i wyruszam w dalszą drogę tym samym kibelkiem, który mnie tu przywiózł. Cofam się teraz z powrotem do Katowic, jednak wysiądę jeszcze w Tarnowskich Górach. Stacja jak na razie nie tknięta przez remont. Obok dworca kolejowego znajduje się nowoczesny dworzec autobusowy, a na placu przed dworcem mamy pomnik Józefa Nowkuńskiego – budowniczego i projektanta Magistrali Węglowej. Tablice peronowe to stare wyświetlacze diodowe, na których z widocznością jest różnie. W budynku dworca na piętrze znajduje się makieta kolejowa, którą można zwiedzać, jednak mam ograniczony czas, więc nie ma sensu kupować biletu aby zwiedzać tylko przez chwilę. Udaję się więc na rynek tak jak pierwotnie planowałem, a na makietę przyjdzie czas kiedy indziej. Pora już późniejsza, więc miasto zdążyło już się obudzić i na deptaku oraz rynku sporo ludzi. Charakterystycznym miejscem na rynku jest zabytkowa studnia oraz pomnik. Nie sposób również przeoczyć budynku ratusza oraz kościoła. Na deptaku mijam też jedną z rzeźb Gwarka, które są w różnych częściach miasta. W drodze powrotnej zachodzę jeszcze na chwilę do znajdującego się obok dworca centrum handlowego HALA.

Jadę teraz do stolicy województwa śląskiego. Aby optymalniej wykorzystać bilet wyjadę do jeszcze do Goczałkowic Zdroju, bo zawsze chciałem zrobić kilka zdjęć na tym ciekawie położonym przystanku nad zalewem. Warunek jest taki, że musi udać mi się 2-minutowa przesiadka w Katowicach. Na szczęście pociąg dociera tam planowiutko, więc bez problemu realizuję moje założenie. Niestety po drodze łapiemy kilka minut w plecy, więc i tak krótki czas pobytu w Goczałkowicach jeszcze się skurczy. Na przystanku wysiadają też rowerzyści i chyba zachodzi jakieś nieporozumienie z drużyną. Wygląda to tak jakby nie wyładowali całego swojego sprzętu a pociąg odjechał mimo prób zatrzymania. Zwiedzam sobie przystanek, przy którym znajduje się park zdrojowy oraz wspomniany zalew, który umiejscowiony jest po obu stronach linii kolejowej i przystanku. Okazuje się, że pociąg w przeciwnym kierunku również złapał niewielkie opóźnienie (może czekał w Czechowicach aby przekazać rzeczy rowerzystów z pierwszego pociągu ?) więc ostatecznie czas pobytu zrobił się taki jaki miał być. Zauważam, że na pomysł takiej samej przejażdżki jak ja wpadła również rodzinka z dzieckiem. Powrotnym elfem udaję się do Katowic. Z pociągów przeniosę się teraz na sieć autobusową PKM Jaworzno, na którą bilet całodzienny kosztuje zaledwie 5 zł. Przeczytałem w internecie, że zakup biletów jaworznickich jest możliwy jest w kolekturze biletowej przy przystanku Aleja Korfantego, z którego odjeżdżają autobusy tego przewoźnika. Udaję się tam, jednak bardzo niemiły pan informuje mnie, że jeżeli nie mam jaworznickiej karty miejskiej to nie mamy o czym gadać. Podjeżdża mój autobus. Na szczęście bilet bez problemu udaje kupić się w automacie w pojeździe. Wybrałem linię A, która po obsłużeniu kilku przystanków na terenie Katowic wjeżdża na autostradę A4 i jedzie nią aż do centrum handlowego w Sosnowcu Jęzorze. Nie miałem jeszcze okazji jechać autobusem miejskim po autostradzie. Wysiadam na głównym przystanku w Jaworznie, który znajduje się przy centrum handlowym GALENA. Powstaje tu coś w rodzaju centrum przesiadkowego (ale tylko między autobusami) i chyba nie jest jeszcze w 100 procentach ukończone. Do rynku nie jest daleko, trzeba podejść pod górkę ulicą, która wygląda jak deptak, ale jeżdżą nią autobusy komunikacji miejskiej. Rynek ma kształt trapezu, po bokach kilka kolorowych budynków, po jednej stronie ładny budynek biblioteki a po drugiej kościół, a konkretnie Kolegiata św. Wojciecha i św. Katarzyny. Zdjęcia trochę psuje rozstawiona na rynku scena, ale takie już uroki zwiedzania miast w letnie weekendy. W jednej z knajpek można kupić pizzę na kawałki. Taką formę fast foodu często spotykam u naszych południowych sąsiadów, natomiast mało kiedy w Polsce, a szkoda. Powracam do przystanku, ale zanim wyruszę dalej zaglądam na chwilę do galerii GALENA. Obok niej znajduje się wystawa związana z przemysłem górniczym.

Udam się teraz do Chrzanowa i uczynię to ponownie linią A. Po drodze mijamy punkt, w którym autobus elektryczny może się naładować zanim ruszy w kolejny kurs. W Chrzanowie wysiadam na przedostatnim przystanku, w pobliżu którego znajduje się rynek. Jeśli miałbym go porównać z jaworznickim to chrzanowski podoba mi się dużo bardziej. Oprócz fontanny z kilkoma mostkami i knajpek jest też wystawa fotografii pt. "Z życia Fablokowca"
Po opuszczeniu rynku przechodzę przez Plac Tysiąclecia, na którym znajduje się Chrzanowski Orzeł. Idąc dalej mamy pomnik parowozu wąskotorowego „Ryś” produkowanego oczywiście w tutejszej fabryce lokomotyw, a także inną ciekawą rzeźbę. Docieram do dworca autobusowego. Mam jednak jeszcze chwilę czasu więc zachodzę na położony obok przystanek kolejowy Chrzanów Śródmieście (na linii Trzebinia-Oświęcim) oraz położonej po drugiej stronie torów niewielkiej galerii handlowej. Na przystanku kolejowym czynny tylko jeden tor, drugi musi być zamknięty już od dłuższego czasu bo bardzo zarośnięty i zapuszczony. Z tego co pamiętam prędkości też nie są tu powalające, może kiedyś doczekamy się remontu. Plan wyjazdu został tak ułożony, aby nie dublować tras, więc do Jaworzna powrócę tym razem linią 319. Linia jedzie nieco okrężną trasą zaliczając po drodze kilka wiosek m.in. Balin leżący przy magistrali kolejowej E-30. Przejeżdżamy koło jaworznickiego rynku (jednak z innej strony niż autobusy jadące "deptakiem" a następnie zjeżdżamy do centrum gdzie wysiadam.

Planowałem teraz przesiąść się na linię E, którą pojadę do Mysłowic, jednak mam do niej prawie pół godziny, a za chwilę zjawi się linia S do Sosnowca i w dodatku na autobusie elektrycznym (którym nigdy jeszcze nie jechałem), więc korzystam z okazji. W autobusie są nawet ładowarki USB. Wysiadam na przystanku Sosnowiec Jęzor Centrum Handlowe. Czas, który mam do linii E wykorzystuję na szybką wizytę właśnie w centrum handlowym. Dojście do niego z przystanku nie jest najwygodniejsze, bo trzeba nadłożyć trochę drogi. Samo centrum nieco inne niż większość przeze mnie odwiedzanych, bo urządzone nieco w stylu retro i przeważają główne sklepy odzieżowe (nie znalazłem księgarni, salonów prasowych czy sklepów z elektroniką). Centrum położone jest totalnym odludziu, więc pewnie mało kto dociera tutaj piechotą, tylko raczej samochodem lub autobusem. Po drugiej stronie centrum za drzewami schowana jest magistrala E-30 oraz jeziorko. Linią E podjeżdżam do Mysłowic. Idę wzdłuż jednotorowej (i mocno zaniedbanej) linii tramwajowej do Katowic. Docieram na rynek, który jest niewielki i niezbyt ładny. Po szybkim obejrzeniu powracam na przystanek. Z Mysłowic do Katowic możliwości dostania się jest wiele, jednak z racji, że posiadam bilet PKM Jaworzno to czekam na autobus tego przewoźnika. Zjawia się linia J. Docieram nią na przystanek na Al. Korfantego, z którego kilka godzin temu startowałem. Pojazd uda się do Jaworzna jako linia E, a za nim zjawia się linia 1 PKM Tychy. Mam jeszcze trochę czasu więc spaceruję sobie po katowickim rynku. Przejeżdżałem lub przechodziłem tędy dziesiątki razy, ale nigdy nie miałem czasu, żeby zatrzymać się na dłuższą chwilę. Dopiero spokojny spacer pozwala dostrzec różne ciekawe wcześniej niezauważane elementy. W oddali widzimy również słynną katowicką Superjednostkę (której nazwę miał kiedyś nosić pociąg InterRegio nota bene na kiblu, ale ostatecznie wycofano się z tego). Na rynku gwarno i dużo się dzieje. Rodziny z dziećmi korzystają z wakacji i ciepłego wieczoru. Można m.in. zagrać w duże szachy. Spacerkiem docieram na dworzec. Zakupuję bilet liniowy i elfem Kolei Śląskich docieram do Gliwic. Tam przesiadka na ostatnie regio do Kędzierzyna, którym docieram do domu.

Fotki, skany biletów: www.kolejomania.rail.pl/5pozsla.html


ŚWIĘTOKRZYSKA WIZYTA

10.08.2019

Kędzierzyn - Gliwice - Katowice - Zawiercie - Kielce - Busko Zdrój - Kielce - Jędrzejów - Olkusz - Mysłowice - Katowice - Gliwice - Kędzierzyn

Wyjazdy 2019 są głównie turystyczne, więc wypadałoby w końcu zaliczyć coś nowego. Wybór padł na reaktywowaną w poprzednim rozkładzie jazdy trasę do Buska Zdroju. Niestety bez zwiedzania miejscowości, ponieważ rozkład 2 par jest tak ułożony, że albo trzeba wracać od razu albo siedzieć tam kilka godzin co uniemożliwiłoby powrót do domu w ten sam dzień. Wyruszam porannym regio Kędzierzyn-Gliwice. W Gliwicach tradycyjnie przesiadka na Koleje Śląskie, którymi docieram do Katowic. Przy peronie 1 stoi regio do Zatoru mający za zadanie dowieźć turystów do Energylandii.
Frekwencja bardzo marna. Jakiś zabłąkany obcokrajowiec pyta mnie po angielsku czy tym pociągiem dojedzie do Oświęcimia. Teraz udam się do Kielc pociągiem regio OSTANIEC przez Zawiercie i CMK. Nieco wcześniej odjeżdża regio również do Kielc ale trasą przez Olkusz i Sędziszów. Polregio ma ostatnio manię wieszania w swoich składach naklejek promujących ich aplikację mobilną. Ktoś genialny wpadł jednak na pomysł aby naklejać je na oknach dokładnie na wysokości wzroku. O ile w opolskim zakładzie naklejki są tylko na niektórych oknach, tak w pojazdach zakładu świętkorzyskiego na każdym są po 2. W zamian są one z takiego tworzywa że można je bez problemu odkleić i umieścić w innym miejscu. Efekt jest taki, że pierwszą rzeczą jaką robi niemal każdy podróżny po zajęciu miejsca jest odklejenie naklejki i umieszczenie jej byle gdzie. W efekcie mamy totalny misz masz. okna i ściany poobklejane losową ilością naklejek w bliżej niesprecyzowanych pozycjach co wygląda bardzo niechlujnie. Jak dla mnie marketingowy strzał w stopę, może autorem był ten sam mózg co parę lat temu obklejał T-Mobilem całe wagony (łącznie z szybami okien) PKP IC. W OSTAŃCU zapełnienie całkiem przyzwoite.
W Zawierciu wjeżdżamy na CMK, aby zjechać z niej w Knapówce i skierować się do Włoszczowej. W momencie zjazdu z CMK zostaje ujawniony podróżny, który miał wysiadać w Zawierciu. Kierownik każe wysiadać mu w Czarncy i wracać przez Częstochowę. Dla gościa lepiej by było dojechać już do Włoszczowej, bo stamtąd ma większe możliwości powrotu (z Czarncy najbliższy pociąg będzie chyba dopiero za kilka godzin). Tak czy owak nie zazdroszczę gościowi sytuacji. W stolicy województwa świętokrzyskiego melduję się po 10.00.
Mam niecałą godzinę czasu, więc fotografuję stojące na stacji składy (m.in. rzadko już spotykany EN81) oraz zaglądam do budynku dworca.
Do Buska-Zdroju pojedzie świętokrzyski impuls.
Po podstawieniu drużyna rozkłada w całym składzie ulotki na temat uzdrowiska oraz rozkłady komunikacji dowożącej ze stacji kolejowej do miasta, bo odległość jest spora. Stopniowo dosiadają kolejni ludzie, w tym paniusia, która wyraża swoje oburzenie, że osoby jadące w pojedynkę mają czelność siadać na czwórkach, a nie na zwykłych miejscach. .P Tuż przed odjazdem impuls jest już pełniusieńki, co mnie lekko szokuje, bo nie myślałem, że jest tu aż taka frekwencja. Z początkiem jedziemy standardową trasą w kierunku Sędziszowa, aż do stacji Sitkówka-Nowiny. Tam zjeżdżamy na linię w kierunku Buska-Zdroju, ale jeszcze nie zaczynam zaliczać bo odcinkiem do stacji Włoszczowice miałem okazję jechać podczas przejazdu pociągiem IR z Przemyśla, który kursował przez Staszów. Tak więc zaliczanie zaczyna się dopiero od Włoszczowic, gdzie odgałęzia się linia właśnie w kierunku Staszowa. Niedługo potem mamy postój na specjalnie odnowionym przystanku Kije.
Zapewne przyczyną uruchomienia tego przystanku jest położony w pobliżu zamek. Trasa lekko pagórkowata. Na stację Busko-Zdrój wtaczamy się powoli. Na peronie na pociąg powrotny oczekuje tak samo duży tłum jaki przyjechał pociągiem, w tym grupy zorganizowane.
Pasażerowie z naszego pociągu przesiadają się do autobusu, który dowozi do centrum miejscowości.
Mam tylko kilka minut, więc ekspresowo robię dokumentację i jak się okazuje nie jestem jedyny.
Patrząc na to jaki tłum wsiadał do pociągu nie nastawiałem się, że po zrobieniu zdjęć znajdę jeszcze jakieś fajne miejsce, tymczasem okazuje się, że na końcu składu pozostało dokładnie jedno wolne i to w takim układzie jaki lubię. .P Mogę więc komfortowo zaliczać także w drodze powrotnej. Ok. 13.00 jesteśmy z powrotem w Kielcach.
Robię kilka zdjęć m.in. TLK SZTYGAR z Radomia do Wrocławia.

Mam jeszcze trochę czasu, więc idę na chwilę na deptak. Do Katowic powrócę trasą przez Olkusz, jednak do pociągu jeszcze sporo czasu, więc Kielce opuszczam pociągiem relacji Ostrowiec Świętokrzyski – Kraków.
Pojadę nim do Jędrzejowa na szybkie zwiedzanie. Wysiadam na spokojnej jędrzejowskiej stacji.
Do rynku jest dość daleko, więc muszę iść w miarę żwawo. W Jędrzejowie jest również wąskotorówka, której tory przecinają główną drogę miasta.
Mijam też miasteczko ruchu drogowego, w którym są uliczki, znaki drogowe, a nawet działająca sygnalizacja świetlna.
Jędrzejowski rynek to wielkie rondo, ale z tego co wiem planowana jest jego przebudowa i przeróbka na zwyczajny plac o funkcjach rekreacyjnych.
W drodze powrotnej chciałem zajść jeszcze na stację wąskotorówki, ale gdy dotarłem w jej rejony nie za bardzo umiałem odnaleźć wejścia na nią, a czas mnie już bardzo gonił, więc zrezygnowałem. Na stację powracam na chwilę przed wjazdem pociągu do Katowic.
Upał jest w tym momencie nie do zniesienia, na szczęście w pociągu jest klimatyzacja. Do Tunelu jedziemy magistralą, którą kursują pociągi w stronę Krakowa. Następnie zjeżdżamy na lokalną linię. Prędkość na całym odcinku od Tunelu do Olkusza jest tragiczna, a jazda ciężka do wytrzymania, ale prawie cały ten odcinek jest jednym wielkim placem budowy, więc za jakiś czas powinno to się zmienić. Za Olkuszem jest już lepiej. Okazuje się, że zupełnie przypadkowo zaliczę dzisiaj coś jeszcze, ponieważ aktualnie pociągi na tej trasie kursują objazdem przez Mysłowice, jednak nie tak jak podczas ubiegłorocznych targów w Sosnowcu, tylko łącznicą prawie przy samej stacji Jaworzno-Szczakowa. Za Bukownem rozpoczyna się trasa objazdowa. Dąbrowę Górniczą Wschodnią mijamy torem bez peronu, a potem zjeżdżamy do posterunku Dorota.
Wspomnianą łącznicą wjeżdżamy na E-30. W Katowicach melduję się po 19.00.
Przesiadam się na KŚ, którymi jadę do Gliwic.
Ostatni etap podróży to szynobus, który przyjechał z Kłodzka i będzie powracać do Kędzierzyna. Na peronie 4 bije się 2 pijanych gości, jeden spycha drugiego z ruchomych schodów. Niestety tuż przed odjazdem mojego pociągu jeden z nich wsiada do naszego składu. Jego zachowanie pozostawia wiele do życzenia. słucha głośno muzyki oraz nieustannie gada do siebie przeklinając oraz obrażając maszynistę i kierownika. Kierownik po jakimś czasie nie wytrzymuje i zaczyna go upominać. Każde kolejne upomnienie powoduje jednak, że gość jeszcze bardziej przeklina i obraża kierownika. Sam kierownik moim zdaniem też niepotrzebnie zaognia konflikt, bo przed Kędzierzynem dochodzi już prawie do rękoczynów między kierownikiem a pasażerem, czego efektem ubocznym jest trafienie mnie czapką pasażera, którą w złości rzucił mu przez skład zdenerwowany kierownik. Dobrze, że podróż do Kędzierzyna nie trwa długo, bo nie wiadomo jak dalej potoczyłby się ten cyrk. Do domu docieram przed 21.00.

Fotki, skany biletów: www.kolejomania.rail.pl/busk.html


POZNAJEMY ŚLĄSKĄ KRAINĘ 6

11.08.2019

Kędzierzyn - Racibórz Markowice - Rybnik - Żory - Rybnik - Wodzisław Śląski - Rybnik - Nędza - Kędzierzyn

Dzień po "Świętokrzyskiej wizycie" korzystając z drugiego dnia ważności Biletu Turystycznego wybrałem się na krótką przejażdżkę w okolice Rybnika. Celem były Żory i Wodzisław Śląski. Wyruszam porannym regio Kędzierzyn-Racibórz. Od lipcowej wycieczki rozkład nieznacznie się zmienił i na przesiadkę w stronę Rybnika jest nieco więcej czasu, więc dla odmiany postanawiam przesiąść się nie w Nędzy lecz w Raciborzu Markowicach. Podczas przesiadki robię to co zawsze na stacji/przystanku, na którym jestem po raz pierwszy:
Przybywa Elf z Raciborza do Katowic.
Podjeżdżam nim do Rybnika, gdzie przesiadam się na pociąg w kierunku Bielska-Białej.
Wysiadam w Żorach.
Perony już zmodernizowane.
Budynek w trakcie remontu (obecnie w stanie surowym).
W stronę Rybnika odjeżdża TLK PIRANIA do Świnoujścia a chwilę po moim pociągu zjawia się TLK PIRAT z Kołobrzegu i Świnoujścia do Bielska-Białej.
Po udokumentowaniu stacji idę do miasta. Jest tu darmowa komunikacja miejska, ale w moim przypadku nieprzydatna, bo odległości są niewielkie. Najpierw idę na skraj starówki aby obejrzeć oryginalnie wyglądający budynek Muzeum Ognia.
Obok jest też ciekawe rondo.
Następnie kieruję się na rynek. Po drodze mijam Bramę Dolną (krakowską).
Rynek jest bardzo ładny, znajduje się na nim m.in Karuzela Juliusza Verne'a oraz pomnik Jana Nepomucena.
O tej porze w niedzielę oczywiście świeci pustkami. Na drugim końcu starówki mamy Bramę Górną (cieszyńską) oraz Skwer Rzemieślników.

Ponieważ pociąg do Rybnika jest dopiero o 10.00 Żory opuszczę autobusem ZTZ Rybnik. Udaję się więc w kierunku dworca autobusowego po drodze mijając budynek Muzeum Miejskiego.
Po przyjściu na dworzec okazuje się, że jest on w remoncie a miejsca odjazdów autobusów porozrzucane po najbliższej okolicy.
Lekko spanikowałem, bo do odjazdu zostało mi kilka minut, na szczęście odnajduję schemat, na którym jest dokładnie rozrysowane skąd odjeżdża która linia i bez problemu zdążam. Przyjeżdża SOR.
Bilet zakupuję u kierowcy, niestety paragon. Trasa dość ciekawa, a w samym Rybniku przejeżdżamy przez masę rond. Na każdym z nich jakaś ciekawa figura lub kompozycja i każde oczywiście ma swoją nazwę. Statystyki mówią, że Rybnik to miasto z nawiększą ilością rond w Polsce, jest ich ponad 30. Wysiadam na przystanku Rybnik Śródmieście Urszulanki skąd mam kilka kroków do dworca kolejowego.
Chwilę oczekiwania wykorzystuję na zdjęcia.
Przez stację przejeżdża ciekawy skład: towarowy z wagonem barowym IC w środku składu.
Do Wodzisławia Śląskiego pojadę 3-członowym elfem.
Mam prawie prywatny skład. Po niedługiej podróży jestem w Wodzisławiu.
Stację obfotografowałem podczas lipcowego wyjazdu, więc od razu udaję się spacerem w stronę rynku. Muszę przejść przez blokowisko, które jest nawet całkiem zadbane.
Zachodzę jeszcze najpierw do parku z jeziorkiem, które jest domem Romea i Julii – wodzisławskich łabędzi.
Następnie oglądam duży i dość zadbany rynek.
Zachodzę też na dworzec autobusowy, którym okazuje się uliczka z kilkoma wiatami przystankowymi.
Powracam na dworzec i tym samym elfem, który mnie przywiózł powracam do Rybnika.
Niewielki hol dworca zastaję zupełnie pusty.
Mam około godziny czasu, więc idę pospacerować po starówce, bo w taką pogodę grzechem byłoby siedzieć na dworcu.
W drodze powrotnej na zdjęcie załapuje się m.in. autobus jastrzębskiej linii E-3, który też rozważałem na powrót z Wodzisławia do Rybnika.
W drogę powrotną do domu wyruszam KŚ do Raciborza.
Kurs ten niestety jest chamsko rozkomunikowany z pociągiem z kierunku Wodzisławia, dlatego przyjechałem wcześniejszym lub rozważałem powrót E-3. Dziś jednak pociąg raciborski jedzie kilka minut po czasie, więc udałoby się go złapać w Rybniku Towarowym. Dojeżdżam do Nędzy, gdzie muszę poczekać na przesiadkę.
Opolskim impulsem docieram do Kędzierzyna.

Fotki, skany biletów: www.kolejomania.rail.pl/6pozsla.html
Odpowiedz

TARGI TRAKO 2019

W ramach nadrabiania jeszcze zeszłorocznych zaległości...

27.09.2019
Kędzierzyn - Gliwice - Strzelce Opolskie - Opole - Wrocław - Poznań - Bydgoszcz - Gdańsk - Bydgoszcz - Poznań - Wrocław - Kędzierzyn

Pod koniec września już po raz trzeci wybrałem się do Gdańska na targi Trako. Jak zwykle zdecydowałem się na ostatni dzień czyli piątek, ponieważ od poprzedniej edycji to właśnie w ten dzień jest najwięcej atrakcji dla osób, które związane są z koleją bardziej hobbystycznie niż zawodowo. Na dojazd został wybrany pociąg TLK ROZEWIE który w obecnym rozkładzie kursuje z Bielska-Białej zastępując TLK UZNAM. Ponieważ skład kursuje przez Strzelce Opolskie, ostatnie regio z Kędzierzyna do Gliwic jest o 19.00 a w Opolu dość ciasna przesiadka zdecydowałem, że po zakończeniu pracy w piątek nie będę już wracać do domu. Wyruszam więc standardowo porannym regio do Gliwic i udaję się do pracy. Pracę kończę o 16.00, więc mam jeszcze dużo czasu, bo ROZEWIE odjeżdża z Gliwic dopiero o 20.53. Postanowiłem wybrać się do centrum handlowego Europa Centralna, którego nie miałem jeszcze okazji odwiedzić. Znajduje się ono na obrzeżach Gliwic w pobliżu skrzyżowania autostrad A1 i A4. Docieram tam autobusem linii 232. Część centrum to normalna galeria handlowa z butikami itp., natomiast do większych sklepów wchodzi się od zewnątrz i skupione są one dookoła dużego parkingu. Jest tu między innymi SMYK w wersji Megastore, kilka sklepów meblowych, sklep ACTION, w którym można znaleźć różne ciekawe rzeczy i zagraniczne słodycze, a także wystawa KOLEJKOWO. Około 19.00 powracam autobusem do centrum. Zachodzę jeszcze na pizzę na starówce, a następnie na dworzec. ROZEWIE przybywa planowo.
Tym razem zdecydowałem się na podróż wagonem sypialnym, aby jutro być przytomny. Wstyd się przyznać ale jest to moja pierwsza w życiu podróż wagonem sypialnym (nie licząc dziennego przejazdu z Chełma do Kowla), w dzieciństwie kilka razy jechałem kuszetką na trasie Katowice-Łeba. Tradycyjnie już na targi udaję się z kol. Michałem (za pierwszym razem spotkaliśmy się przypadkowo w Gdańsku, później już jechaliśmy wspólnie), który jedzie już ROZEWIEM. Wzięliśmy miejscówki w tym samym przedziale, więc dosiadam się do niego. Na górnej leżance podróżuje z nami jeszcze jeden pan. Za Opolem kładziemy się spać. Z przebudzeń pamiętam Wrocław i Inowrocław, a w okolicach Tczewa konwojent przynosi nam nasze bilety. W Gdańsku melduję się o 6.10. Michał jedzie dalej do Gdyni, spotkamy się ponownie w Amber Expo. Perony na dworcu głównym w końcu przeszły remont.
Do otwarcia targów jeszcze prawie 4 godziny, więc tradycyjnie chcę zajrzeć na starówkę i nad morze. Miasto spowija dzisiaj gęsta mgła, więc całe stare miasto jest w nieco tajemniczym klimacie.
Zaglądam też na nowy kompleks rekreacyjno-handlowy, który powstał nad wybudowanym tunelem kolejowym (na wyjeździe z Gdańska Głównego w stronę Tczewa), ale nie mogę dokładnie go obejrzeć bo zwiałby mi tramwaj i mój plan by się posypał. Tramwajem linii 3 udaję się na plażę w Brzeźnie. Bałtyk również spowity gęstą mgłą.
Na plaży sporo muszelek. Kontynuuję jazdę tym razem 5-ką.

Na targi docieram tramwajami z przesiadką w Nowym Porcie. Jestem tuż przed 10.00 i spotykam się z Michałem. Najpierw meldujemy się w punkcie rejestracyjnym i odbieramy nasze darmowe wejściówki, a następnie rozpoczynamy zwiedzanie. W pierwszej kolejności udajemy się na grupę stoisk grupy PKP, gdzie spodziewamy się konkursu, w którym wygrywa określona ilość osób, które będą najszybsze.
W tym roku trzeba na stoisku każdej ze spółek wykonać zadanie, za które dostajemy naklejkę. Naklejki zbiera się na specjalnej karcie, a pierwsze 100 osób, które uzbierają komplet dostaje nagrody. Wraz z Michałem załapaliśmy się na wygraną, którą jest torba różnych fajnych gadżetów wśród których między innymi gra planszowa Kolejowy Szlak. Następnie kierujemy się stoisko Polregio, bo tam również jest konkurs.
Zasady podobne. trzeba zaliczyć kilka miejsc (np. symulator jazdy pociągiem), za co dostajemy pieczątkę na specjalnej karcie, którą później wymieniamy na polregiowy workoplecak z gadżetami (m.in. słuchawki i bidon). Tradycyjnie składam również dłuższą wizytę na stoisku ZDG TOR gdzie uzupełniam sobie brakujące numeru Rynku Kolejowego z ostatnich 2 lat.
Jest też wspólne stoisko czasopism Świat Kolei, Technika Transportu Szynowego oraz Autobusy, tutaj również jak zawsze do pobrania cała masa czasopism.
Na stoisku Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej można wziąć udział w quizie.
Wygraliśmy z Michałem koszulki. Są także stoiska pozostałych przewoźników samorządowych.
A także czołowych polskich producentów taboru jak Stadler, Newag czy Bombardier.
Na stoisku PESY tradycyjnie makiety ich pojazdów m.in. Dart w skróconej wersji.
Dużym zainteresowaniem cieszy się stoisko firmy MS Masters Service, na którym ustawiono pudło z EN57 wystylizowane wewnątrz i na zewnątrz na styl orient expresu. Tradycyjnie duże stoisko ma także Izba Kolei, która wydaje Raport Kolejowy i Raport Tramwajowy.
Na stoisku CRRC (chińskiego producenta taboru) wystawione są modele lokomotyw.
Na jednym ze stoisk przy kompleksie Grupy PKP można zrobić sobie zdjęcie, na które następnie nakładany jest komputerowo mundur kolejowy. Zdjęcie takiego delikwenta w mundurze widnieje sobie na telebimie dopóki nie podejdzie ktoś następny, jest również wysyłane na maila.
Nie mogło zabraknąć również takich instytucji jak Urząd Transportu Kolejowego, Ministerstwo Infrastruktury czy Instytut Kolejnictwa.
Na niektórych stoiskach podmiotów, które są klientami firmy, w której obecnie pracuję odbywam kilka miłych rozmów. Czasami takie rozmowy skutkują otrzymaniem jakiegoś ciekawego gadżetu „spod lady” np. pendrive’a. Targi jak zwykle są ogromne, a czasu bardzo niewiele. Godziny otwarcia w ostatni dzień to 10.00-16.00 jednak w praktyce po 14.00 wszyscy zaczynają już się zwijać, tak więc na zwiedzenie są w zasadzie 4 godziny. Hale w których są stoiska typowo techniczne oglądam tylko pobieżnie bez zatrzymywania się fotografując co ciekawsze.
Na stoisku ZOS Zvolen fragment pudła lokomotywy.
Jest też wystawa makiet oraz modeli kolejowych. Na jednej ze ścian w głównej hali mamy zdjęcie dworca w Katowicach.

Po obejściu wszystkiego wewnątrz przenosimy się na powietrze. Tradycyjnie już na ulicy przed halą wystawiony jest tabor tramwajowy i różne pojazdy techniczne a na pobliskim przystanku Gdańsk Stadion Expo można zwiedzać tabor kolejowy. W tym roku mamy między innymi zabytkowy wagon silnikowy typu I z Bergsiche Stahlindtrudie wraz z wagonem doczepnym Carl Weyer, należącym do MPK Poznań, Pesa Twist w wersji dla Gorzowa Wielkopolskiego, Moderus Gamma LF 03 AC BD w wersji dla MPK Poznań oraz TANGO NF2 firmy Stadler.
Jest także cały szereg różnych pojazdów kolejowo-drogowych, a także rozjazd, który prezentuje firma Track Tec.
Następnie przenosimy się na część kolejową.
Możemy tu zwiedzać zmodernizowane wagony PKP Intercity z lokomotywą ET26 „Dragon 2” na czele, hybrydowego Impulsa, Elfa 2 dla Kolei Wielkopolskich, Flirta 3 dla Kolei Mazowieckich, a także maszynę torową ZRK DOM, oraz lokomotywę TRAXX DC3 firmy Bombardier i ET25 (E6ACTa „Dragon 2” należącą do PKP Cargo.

Po obejrzeniu taboru wracamy jeszcze do hali gdzie większość wystawców zaczyna się pakować. To zawsze dobry moment na obejście najbardziej interesujących nas stoisk gdyś nieraz właśnie wtedy rzucane są najciekawsze gadżety, które do tej pory były chomikowane albo których wystawcom zwyczajnie nie chce zabierać się z powrotem. Po 15.00 opuszczamy Amber Expo i udajemy się tramwajem na dworzec Gdańsk Główny. W drogę powrotną do domu wyruszam IC MIESZKO, na którego odprowadza mnie Michał. Zapełnienie jak zwykle duże, ale trafiło mi się miejsce w dobrym układzie. Podróż spokojna. Niestety w Poznaniu łapiemy prawie godzinę w plecy z powodu oczekiwania na opóźniony pociąg z Warszawy. Za Lesznem zgłaszam przesiadkę na NIGHTJETA. Kierpoć trochę zakręcony, więc mam nadzieję, że nie pomylił NIGHTJETA z POGÓRZEM i zgłosił to co trzeba. Po przyjeździe do Wrocławia cisza, więc lecę w ciemno na peron 4. Na tablicach pusto, ale gdy wchodzę na peron zostaje wyświetlony mój pociąg (który prawdopodobnie uciekł z tablic dyżurnemu) a skład stoi przy peronie. Zajmuję miejsce w wagonach przemyskich i po północy docieram do Kędzierzyna.

Fotki. skany biletów: www.kolejomania.rail.pl/19trako.html
Odpowiedz

POZNAJEMY DOLNOŚLĄSKĄ KRAINĘ 4

22.07.2020
Kędzierzyn - Wrocław - Jaworzyna Śląska - Dzierżoniów - Bielawa - Dzierżoniów - Jaworzyna Śląska - Wrocław - Kędzierzyn

Rok 2020 jest inny niż dotychczasowe. Ze względu na pandemię jak również powiększenie się mojej rodziny na pierwszy wyjazd udało mi się wybrać dopiero w lipcu. Za cel obrałem sobie reaktywowaną w grudniu 2019 linię z Dzierżoniowa do Bielawy. Wyruszam przed 5.00 regio Kędzierzyn-Wrocław, na którym zastaję spota.
Podróż bez żadnych przygód. Modernizacja odcinka Kędzierzyn-Opole idzie do przodu, na sporej części jeździmy już po nowych torach i zatrzymujemy się przy nowych peronach. W Górażdżach peron w stronę Kędzierzyna został przesunięty na drugą stronę przejazdu. We Wrocławiu melduję się chwilę po 7.00 i mam czas na spokojną przesiadkę.
Od mojej ostatniej wizyty na stacji zaszły zmiany. oddano do ponownego użytku peron 6, który powstał kilka lat temu podczas modernizacji dworca, a po jej zakończeniu był nieczynny. Wejście na ten peron było tylko od strony ulicy Suchej, teraz dobudowano także zadaszone wejście z głównego tunelu.
Mój pociąg odjedzie z toru przy peronie 5, a jest nim Link z PESY.
Kierujemy się do Jaworzyny Śląskiej, gdzie zmieniamy czoło, a następnie wjeżdżamy na Podsudecką. Sporo osób wysiada w Świdnicy, nieco mniej w Dzierżoniowie, ale do Bielawy pociąg też nie jedzie pusty. Reaktywowanym odcinkiem jedzie się szybko i płynnie, częściowo biegnie on wzdłuż drogi łączącej Dzierżoniów z Bielawą. Podróż kończy się na wyremontowanym przystanku Bielawa Zachodnia.
W przyszłości planowane jest przedłużenie linii do nowego przystanku, który ma powstać przy położonym nieopodal jeziorze. Część młodzieży, która przyjechała szynobusem udaje się właśnie tam. Tablica z nazwą przystanku jest nietypowa pomarańczowo-czarna, podczas gdy ogólnie przyjętym standardem są kolory niebiesko-białe. Szynobus po kilku minutach postoju wyrusza w drogę powrotną.

Ja mam 5 godzin czasu do kolejnego pociągu. Wydaje się, że jest to aż za dużo czasu, ale jak się później okazało ledwo się wyrobiłem. Wąską uliczką docieram z przystanku na niewielki rynek, na którym znajduje się m.in. kolumna z pomnikiem sowy i studnia, a obok budynek Urzędu Miasta.
Miasteczko wydaje się dość senne. Kieruję się w kierunku wschodnim. Po drodze mijam hotel wyglądający na dość zaniedbany.
Przez miejscowość płynie niewielki strumyk.
Docieram do kościoła pw. Wniebowzięcia NMP z wysoką wieżą.
Obok znajduje się informacja turystyczna, w której za 5 zł zakupuję bilet wstępu na wieżę. Do pokonania jest sporo schodów.
Punkty widokowe są na 3 poziomach. Na pierwszych dwóch mamy pomieszczenia, z których kilka par drzwi wychodzi na poszczególne części tarasu widokowego.
Przy każdych drzwiach opisane co z danego miejsca możemy zobaczyć. Widoki ładne.
Widać między innymi Górę Parkową, na którą również się udam.
Trzeci poziom to już duży taras z siatkami w oknach.
Można wejść jeszcze wyżej na czwarty poziom, jednak jest on niedostępny dla zwiedzających, a schody kończą się zamkniętymi drzwiami. Po zejściu z wieży kontynuuję spacer. Przy kościele znajduje się niewielki park.
Docieram do linii kolejowej w miejscu gdzie powstaje peron nowego przystanku Bielawa Centralna.
Uważam, że określenie "Centralna" jest w tym przypadku sporym nadużyciem, dużo adekwatniejszą nazwą byłaby według mnie Bielawa Wschodnia. Powracam do centrum i udaję się w południowe rejony miejscowości aby wejść na Górę Parkową. Szlak zaczyna się na niewielkiej polanie, z której jest widok na położone nieco niżej miasteczko.
Generalnie droga nie jest jakaś ciężka, chociaż w pewnym momencie jest nieco bardziej strome podejście.
Mijam też skały.
Na szczycie jest metalowa wieża widokowa, na którą oczywiście wchodzę. Mamy z niej widok na Bielawę, Dzierżoniów i okoliczne góry, a także na Jezioro Bielawskie, nad które wkrótce się udam.
Na dół powracam tą samą trasą. Docieram w rejony jeziora i wchodzę schodami na wał, który je otacza.
Idę w kierunku zachodnim aby przejść mostkiem na niewielką wyspę znajdującą się na jeziorze.
Po drodze mijam basen z wodnym placem zabaw.
Drewniany mostek doprowadza mnie na wyspę, gdzie są ławeczki, na których można odpocząć.
Nie mogę tutaj spędzić z dużo czasu, bo do pociągu pozostało już niewiele, więc po szybkim obejrzeniu powracam i ponownie obchodząc jezioro kieruję się do rynku, a następnie na przystanek kolejowy.

Oczekuje trochę ludzi. Kilka osób wędruje sobie torem kolejowym nie zważając na widoczny już w oddali nadjeżdżający szynobus, który trąbi.
Dopiero kilka porządnych głośniejszych trąbnięć pociągu powoduje, że spacerowicze schodzą na ścieżkę obok toru. Wyruszamy w drogę powrotną do Wrocławia.
Tym razem pociąg jest przyspieszony, więc nie zatrzymujemy się na niektórych przystankach. W Jaworzynie Śląskiej wychodzę na kilka zdjęć podczas zmiany czoła.
We Wrocławiu jestem po 15.00, wysiadka na nowym peronie 6.
Przechodzę na inny peron i zajmuję miejsce w regio do Kędzierzyna. Znów EN57, ale w sumie to dobrze, bo od klimy w szynobusie było mi już zimno.
Podróż bez żadnych przygód i przed 18.00 melduję się w moim mieście.

Fotki, skany biletów: www.kolejomania.rail.pl/4pozdol.html


WARSZAWSKIE ZAKAMARKI

28.07.2020
Grajewo - Białystok - Warszawa - Częstochowa - Katowice - Kędzierzyn

28 lipca odbywałem podróż z Grajewa do Kędzierzyna. Po drodze miałem 4-godzinną przerwę w Warszawie, którą wykorzystałem na zaliczenie nowych odcinków drugiej linii metra oraz promów pływających po Wiśle. Na stację w Grajewie zostaję przywieziony samochodem około 7.40. Mam 20 minut do pociągu, które wykorzystuję na dokumentację nowej dla mnie stacji.
Na stacji ostał się żuraw.
Trasą Białystok-Ełk jechałem tylko raz bardzo dawno temu (jeszcze jak pośpiechy były w PKP PR). Przyjeżdża zmodernizowany podlaski kibel.
Frekwencja średnia, ale trudno się dziwić, bo oferta pociągów regionalnych na tej trasie nie powala. Trasa polno-leśna bez nadzwyczajnych widoków. Niektóre przystanki na odludziach. W Białymstoku jestem po 9.00.
Mam tutaj przesiadkę na IC KMICIC, który jest już podstawiony.
Mam jednak nieco czasu, więc zaglądam na położony po drugiej stronie torów nowy dworzec autobusowy, który zastąpił wcześniejszy o typowo PRL-owskim wyglądzie.
Białostocki dworzec zamknięty z powodu remontu, a obsługa odbywa się w dworcu tymczasowym.
Nie wiem po co ten remont skoro dworzec wcale nie był taki zły. Dart na KMICICU zestawiony odwrotnie niż wynika to ze schematu i systemu sprzedaży na stronie IC. Zajmuję miejsce w wagonie 3, w którym zawsze jest luz. Początkowa część trasy jeszcze nie tknięta modernizacją. Zmodernizowane tory i przystanki zaczynają się (o ile dobrze pamiętam) między Czyżewem a Małkinią, mniej więcej na granicy województw. Stacja Tłuszcz przeszła sporą metamorfozę, wąskie peroniki zastąpiły szerokie perony wyspowe. Podczas mojej ostatniej podróży tą trasą pociągi kierowały się objazdem przez Legionowo, teraz jeździ się już standardową trasą przez Wołomin. W Zielonce odbijamy w lewo od linii wiodącej do Warszawy Wileńskiej i kierujemy się w stronę Warszawy Rembertowa. Linia została zmodernizowana, a oprócz istniejącego przystanku Zielonka Bankowa pojawił się też nowy - Warszawa Mokry Ług. Bezkolizyjnie łączymy się z linią siedlecką i niedługo później docieramy do Warszawy Wschodniej, gdzie opuszczam pociąg.

Udaję się pieszo nad Wisłę, aby rozpocząć zaliczanie promów. Idę ulicą Kijowską, a następnie obok Stadionu Narodowego.
Zaglądam na chwilę do budynku dworca Warszawa Stadion.
Docieram na nadwiślańską plażę Poniatówkę, skąd odpływa pierwszym prom. Pliszka.
Zjawia się chwilę po moim przyjściu.
Warszawskie promy są darmowe w przeciwieństwie np. do praskich, na których obowiązują bilety komunikacji miejskiej. Zajmujemy miejsca i płyniemy na drugą stronę Wisły, pod filar Mostu Poniatowskiego.
Nieopodal mamy Most Średnicowy, którym co chwilę śmiga jakiś pociąg.
Rejs trwa kilka minut i jesteśmy na miejscu.
Mam teraz niewiele czasu do drugiego promu znajdującego się nieco dalej na południe. Pierwotnie planowałem na spokojnie sobie tam dotrzeć i popłynąć następnym kursem za pół godziny, ale ostatecznie postanawiam, że spróbuję pobiec. Droga wiedzie kamiennym chodnikiem wzdłuż Wisły.
Zdążam w ostatniej chwili, jak się później okazało to pół godziny było kluczowe aby zamknąć cały założony plan. Promem Słonka płyniemy ponownie na wschodni brzeg Wisły.
Z promu widać też Pomnik Saperów znajdujący się na Cyplu Czerniakowskim.
Dopływamy do Plaży na Saskiej Kępie.
Wychodzę na Wał Miedzeszyński i udaję się w drogę powrotną. Docieram ponownie w rejony Stadionu Narodowego.
Przechodzę na stację Warszawa Stadion, przy której znajduje się też stacja metra Stadion Narodowy. W automacie zakupuję bilet czasowy. Teraz będzie okazja trochę się ochłodzić pod ziemią, bo na powierzchni dziś straszny upał. Najpierw jadę do stacji końcowej Trocka, do której linia została przedłużona z wcześniejszej stacji końcowej, którą był Dworzec Wileński. Na stacji końcowej szybkie zdjęcia na peronie.
Na chwilę zaglądam na powierzchnię.
Kolejnym pociągiem ruszam w drogę powrotną i tym razem przejeżdżam całą linię zaliczając nowy odcinek od Ronda Daszyńskiego do stacji Księcia Janusza.
Tutaj również na chwilę wychodzę, aby zobaczyć jak umiejscowiona jest stacja.
Kolejnym pociągiem ruszam z powrotem. Wysiadam na stacji Nowy Świat-Uniwersytet. Wstępuję do Manufaktury Cukierków aby uzupełnić zapasy, a następnie linią 518 podjeżdżam na Stare Miasto.
Niestety nie zdążę już na kurs trzeciego promu o godzinie 15.00, więc mam pół godziny czasu. Na Placu Zamkowym i Rynku bywałem wielokrotnie.
Starówka jednak ciągle ma różne zakątki, do których jeszcze nie miałem okazji zaglądać.
Idę na Most Śląsko-Dąbrowski i schodzę na bulwary przy Wiśle, którymi kieruję się na północ.
Muszę kiedyś przespacerować się nimi na całej długości, bo też jeszcze nie miałem okazji. Okazuje się, że prom cumuje nieco dalej niż wynikało to ze schematu, więc muszę podbiec aby zdążyć. Rejs promem Wilga daje mi komplet zaliczonych warszawskich promów.
Dopływamy do Praskiej Plaży Miejskiej.

Mam ok. 40 minut do odjazdu PILECKIEGO z Warszawy Wschodniej, więc ruszam żwawo. Gdybym wtedy odczekał te pół godziny przy Moście Poniatowskiego to trzeciego promu już bym nie zdołał dziś zaliczyć. Trasa wiedzie obok wejścia do ogrodu zoologicznego, a także przez Park Praski i koło praskiej katedry.
Po przybyciu na dworzec szybki zakup jedzenia w Mc Donaldzie i zajmuję miejsce w podstawionym już PILECKIM.
Podróż spokojna. Przez Kędzierzyn niedługo przed moim przyjazdem przeszła ulewa, co w połączeniu z niewyremontowanym jeszcze peronem 4 kędzierzyńskiego dworca powoduje, że podróżni z niektórych wagonów mają darmowe mycie stóp zaraz po wyjściu z pociągu.

Fotki, skany biletów: www.kolejomania.rail.pl/warzak.html


KĘDZIERZYŃSKIE ZALICZENIE

30.07.2020
Kędzierzyn-Koźle - Kuźnia Raciborska - Gliwice

Na mojej mapie zaliczeń mam 3 denerwujące braki. kolejkę wąskotorową w Rudach, Głuchołazy Miasto oraz obwodnicę towarową mojego własnego miasta. Odcinkiem Nowa Wieś – Stare Koźle wraz z wejściem w życie rozkładu 2018/2019 rozpoczęły kursowanie regularne pociągi pasażerskie. Na początku był to kursujący nocą NIGHTJET z Berlina do Przemyśla więc zaliczenie nie wchodziło w grę, jednak w rozkładzie 2019/2020 pojawiły się także dzienne pociągi. MORAVIA, GALICJA i CRACOVIA. Ponadto GALICJA zatrzymywała się w Kuźni Raciborskiej (przez co odpadała konieczność jazdy aż do Raciborza) oraz godzinowo pasowała mi do dojazdu do pracy, więc skorzystałem z okazji. 30 lipca wychodzę z domu godzinę szybciej niż normalnie i zamiast na IC PILECKI (którym dojeżdżam do pracy) udaję się na regio do Raciborza, którym jadę do Kuźni Raciborskiej. Mam 40 minut czasu, więc robię trochę zdjęć.
W międzyczasie przejeżdża też wspomniany PILECKI. Długi Dart nie mieści się cały w peronie.
W końcu przybywa i GALICJA, którą stanowią czeskie wagony zaprzęgnięte w siódemkę.
Zapełnienie niezbyt duże. Do Starego Koźla wracamy po znanej trasie, a następnie wjeżdżamy na obwodnicę towarową. Tor, którym jedziemy najpierw odbija najbardziej w prawo, a następnie przejeżdżamy tunelikiem pod tzw. torem górnym raciborskim (który wjeżdża się na perony 1 i 1A w Kędzierzynie).
Z lewej strony na nasypie dołącza drugi tor naszej linii, mijamy nastawnię KKB a następnie ponownie przejeżdżamy pod torem górnym raciborskim definitywnie odbijając w prawo i oddalając się od Kędzierzyna.
Idąca po łuku dwutorowa linia doprowadza nas do posterunku Nowa Wieś, gdzie łączymy się z E-30 i dalej już standardowo kierujemy się do Gliwic.
Z racji że drugi tor idzie wyżej i momentami nieco inaczej fajnym uzupełnieniem byłaby także przejażdżka w drugą stronę, ale godziny pociągów już są mniej korzystne.

14.11.2020
Kędzierzyn-Koźle - Sławięcice - Kędzierzyn-Koźle Azoty

Wraz z wejściem w życie ostatniej korekty tegorocznego rozkładu jazdy modernizacja stacji Kędzierzyn-Koźle weszła w kolejny etap. Zamknięty został peron 4 co przy jednoczesnym zamknięciu peronu 1 oraz remontu toru górnego raciborskiego (wraz z budową nowego wiaduktu na nim) spowodowało brak możliwości wyjazdu z Kędzierzyna na linię w stronę Raciborza/Rybnika. Przelotowe pociągi PKP IC jadące od strony Opola w kierunku Rybnika zostały skierowane po torach towarowych z postojem na stacji Kędzierzyn-Koźle Azoty, IC PILECKI z pominięciem Kędzierzyna i z dodatkowym postojem w Sławięcicach (gdzie podróżnych z Kędzierzyna dowozi KKA), a wszystkie regio do i z Raciborza zostały skierowane drogą okrężną przez Sławięcice ze zmianą czoła i trasą Nowa Wieś – Stare Koźle. Dało to możliwość swobodnego zaliczenia tej trasy w drugim kierunku bez konieczności ruszania się poza Kędzierzyn. Na przejażdżkę wybrałem się 14 listopada. Na regio do Raciborza po godzinie 11.00 zastaję spota. Do Sławięcic jedziemy tak samo jak pociągi do Gliwic. Na wyjeździe z Kędzierzyna możemy oglądać już nowy wiadukt toru raciborskiego.
W Sławięcicach zmiana czoła.
Dołączają do mnie kol. Tomek i kol. Robert, dla których przejazd tym pociągiem jest częścią większego całodniowego kółeczka. Ruszamy z powrotem w kierunku Nowej Wsi, tym razem jednak po jednotorowej linii towarowej, która niedawno została wyremontowana.
W Nowej Wsi zjeżdżamy w stronę Starego Koźla, na szczęście po tym torze, po którym powinniśmy jechać.
Przejeżdżamy pod torem górnym raciborskim i koło nastawni KKB.
Tor po którym jedzie się w drugą stronę jest już sporo niżej od nas i co jakiś czas znika w tunelikach.
My natomiast po drugiej stronie możemy oglądać sporą grupę torów, częściowo już nieczynnych, która ciągnie się od samego Kędzierzyna.
W dole wyremontowany tor, którym jeździ się z peronu 4.
Wszystkie linie łączą się przy posterunku Stare Koźle.
Chwilę później wysiadam w Kędzierzynie-Koźlu Azotach.
Kładka nieczynna, aby zmienić peron trzeba korzystać z przejścia w poziomie szyn. Stacja ta od grudnia na pewien czas przejmie większość ruchu dalekobieżnego, ponieważ oprócz pociągów PKP IC w kierunku Opola będzie zatrzymywać się tu również IC PILECKI (nie będzie już KKA do Sławięcic). Stacja wydaje się na kompletnym odludziu jednak wystarczy przejść kilkaset metrów, aby dotrzeć do pętli autobusowej linii nr 1. W dzień droga ze stacji nie wygląda źle, ale pewnie gorzej jest po zmierzchu.
Szybko przechodzę na pętlę, bo mam kilka minut do autobusu. 1-ką powracam do domu i kończę ten chyba najkrótszy wyjazd w historii.

Fotki, skany biletów: www.kolejomania.rail.pl/kedzal.html
Odpowiedz

BESKIDZKA PRZEJAŻDŻKA

1.08.2020
Kędzierzyn - Katowice - Żywiec - Sucha Beskidzka - Maków Podhalański - Kraków - Gliwice - Kędzierzyn


W pierwszy weekend sierpnia pojeździłem sobie trochę na Bilecie Weekendowym w celu odświeżenia dawno nie jechanych bądź reaktywowanych tras, a także obejrzenia nowości, które się pojawiły. Za cel sobotniego wyjazdu obrałem sobie odświeżenie linii z Żywca do Suchej Beskidzkiej, zaliczenie estakady w Krakowie oraz obejrzenie trasy Kraków-Katowice na finiszu modernizacji. Wyruszam w sobotni poranek IC PILECKI, którym jadę do Katowic. Po przyjeździe do stolicy województwa śląskiego mam chwilę czasu do OSCYPKA, którym pojadę dalej.
Odjeżdża właśnie TLK ROZEWIE z Gdyni do Žiliny. Rozważałem czy nie zabrać się nim do Żywca, ale ostatecznie nie wsiadłem. Mój pociąg przybywa z Warszawy.
Na początku składu czeskie wagony stanowiące IC SILESIA, który uda się do Pragi, z tyłu polskie, które pojadą dalej do Zakopanego jak IC OSCYPEK. Z nazwą pociągu SILESIA jest bałagan w rozkładzie, ponieważ noszą ją jednocześnie 2 pary pociągów, które w dodatku kursują na pokrywającej się trasie (jedna para z Warszawy do Pragi, a druga z Warszawy do Ostravy). Po odjeździe SILESII do wagonów OSCYPKA podpina się siódemka.
Widywałem parę razy ten pociąg w Katowicach i zawsze cały skład miał wagony z nieotwieralnymi oknami, więc byłem pogodzony z tym, że podczas podróży tym pociągiem nie będzie możliwości robienia zdjęć na trasie. Jednak jak już wielokrotnie wspominałem głupi ma zawsze szczęście i akurat dziś jeden z wagonów ma otwieralne okna, więc oczywiście w nim się lokuję. Godzina odjazdu mija, pociąg znika z tablic i nic się nie dzieje. Żadnej zapowiedzi ani informacji w pociągu. Ludzie szukają drużyny, ale nie udaje się jej znaleźć na składzie. Zaczynam się domyślać, że przyczyną tego, że nie jedziemy jest właśnie brak drużyny. Niektórzy pasażerowie udają się do maszynisty, który jest jedynym kolejarzem na składzie. Niestety pekapiarski beton uznał, że korona spadła by mu z głowy gdyby normalnie odpowiedział na pytanie, więc postanawia błaznować odpowiedziami w stylu "pojedziemy gdy nadejdzie czas odjazdu" (nadszedł kilkanaście minut temu - przyp. red.) albo sugerowaniem, że podróżnych nie powinny interesować takie informacje. Żenada... Drużyna pojawia się w końcu chwilę po przybyciu do Katowic kolejnego IC-ka z Warszawy. Ruszamy z półgodzinnym opóźnieniem. Na początku jazda po znanej trasie. W Bielsku zwiększamy opóźnienie bo czekamy na zwolnienie szlaku. Między Bielskiem a Żywcem mijamy ROZEWIE, na którym zdefektował lok i prawdopodobnie zostanie cofnięte do Bielska. Miałem nosa, że do niego nie wsiadłem. Na wjeździe do Żywca widok na Jezioro Żywieckie.
W Żywcu zmiana czoła więc wychodzę na zdjęcia.


Następnie ruszamy malowniczą trasą do Suchej Beskidzkiej i przejeżdżamy mostem nad Sołą.
Staram się fotografować mijane przystanki.
Niestety umknęła mi Pewel Mała. .(
Jeleśnia jest jedynym postojem handlowym między Żywcem a Suchą.
W Suchej Beskidzkiej spotykamy się tu z IC HALNY z Zakopanego do Bydgoszczy.
Ruch na stacji nieco zmalał odkąd oddano do użytku łącznicę umożliwiającą uniknięcie zmiany kierunku wraz z nowym przystankiem Sucha Beskidzka Zamek, który przejął sporo pociągów.
Wysiadam w Makowie Podhalańskim, stacja to jeden peron wyspowy i niewielki budynek.
Przed dworcem kolejowym równie niepozorny dworzec autobusowy.
Idąc najpierw spokojną uliczką docieram do ruchliwej głównej drogi, a następnie na niewielki rynek.
W jego pobliżu znajduje się kościół, do którego trzeba się wspiąć po schodach.
Powracam na stację i wsiadam w TLK MAŁOPOLSKA relacji Zakopane-Gdynia, którym pojadę do Krakowa.
Lokuję w się totalnie pustej zdeklasowanej jedynce, jednak po jakimś czasie zostaję z niej przepędzony przez kierpocia, który ustalił z mózgami zawiadującymi systemem rezerwacji, że jest to jednak wagon klasy 1. Kierpoć ogólnie nieprzyjemny i czepiający się osób, które siedzą nie na miejscach, które wyznaczył im system. Mamy postój na przystanku Sucha Beskidzka Zamek.
Przejeżdżamy obok zbiornika Świnna Poręba.
W jego miejscu dawniej znajdowała się stacja Skawce, która została zalana a linia kolejowa poprowadzona nowym przebiegiem.
Na stacji Radziszów mijanka z pociągiem w przeciwnym kierunku.
W modernizacji jest też stacja Skawina i trasa ze Skawiny do Krakowa.
Obecnie największe wykopy są w rejonie sanktuarium w Łagiewnikach.
Za stacją Kraków Bonarka wjeżdżamy na nowe tory, które prowadzą nas przez stację Kraków Podgórze oraz na estakadę.
Estakada kończy się w Krakowie Zabłociu, gdzie dołączamy się do E-30 i umożliwia jazdę od Skawiny na Kraków Główny z pominięciem Krakowa Płaszowa.
Budowa tej linii jak również łącznicy w Suchej Beskidzkiej pozwoliła zredukować ilość zmian czoła na trasie Kraków-Zakopane z 3 do 1. Chwilę później meldujemy się w Krakowie Głównym.
Zamierzam teraz podjechać z powrotem na stację Kraków Podgórze, aby dokładnie ją sobie obejrzeć. Nie jest to takie proste, ponieważ z racji ciągle trwającego remontu pociągów po estakadzie nie ma zbyt wielu, ale szczęśliwie akurat za chwilę pojedzie regio do Suchej Beskidzkiej.
Tym razem z racji jazdy regio mamy postój na modernizowanej stacji Kraków Zabłocie.
Z niepozornego przystanku staje się porządną zadaszoną stacją z 4 torami. Następnie ponownie jedziemy estakadą.
Wysiadam w Krakowie Podgórzu.
Jest to dawna stacja Kraków Krzemionki. Powstał tutaj zadaszony peron wyspowy na linii z Zabłocia, pozostała również jedna z dawnych krawędzi peronowych na torze w kierunku Płaszowa. Ze stacji można wyjść bezpośrednio ruchomymi schodami na przystanek tramwajowy, można też pokluczyć wąskimi tunelikami w zależności w który rejon chcemy się dostać. Dokumentuję to miejsce.
Do centrum udam się tramwajem linii 3.
Nie muszę kupować biletu, ponieważ w związku z pracami na linii kolejowej mój Bilet Weekendowy jest honorowany w tramwajach na tym odcinku. Dojeżdżam do przystanku Poczta Główna i udaję się na Rynek Główny, wcześniej mijając Mały Rynek.
Na Rynku Głównym zastaję spory tłum ludzi, ponieważ zaraz wybije Godzina W (1 sierpnia to rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego). Punkt 17.00 wszystko na chwilę się zatrzymuje, zaczynają wyć syreny, a później ludzie odśpiewują hymn.
Następnie rynek wraca do swojego standardowego życia i gwaru.

Spędzam trochę czasu na rynku, a następnie ulicą Floriańską i przejściem podziemnym docieram na dworzec główny.
Przy peronie 1 stoi już TLK GALICJA z Przemyśla do Ostravy, który zmienia czoło bo przybył tu przez Nową Hutę.
Tuż przed odjazdem do konduktora podchodzi grupa rowerzystów. Konduktor z nieukrywaną satysfakcją oznajmia im, że jeżeli nie mają kupionych biletów to tym pociągiem nie pojadą i na ich oczach podaje sygnał odjazdu. Od razu po wyjeździe z dworca głównego porządnie się rozpędzamy i jedziemy zmodernizowanym szlakiem, na którym pojawiła się nowa stacja Kraków Bronowice. Ogólnie jedzie się bardzo fajnie, nie ma już ślimaczenia się, które miało miejsce przez wiele lat niemal na całym odcinku. Większość stacji i przystanków bardzo się zmieniła. W Krzeszowicach powstały 2 długie zadaszone perony.
W Trzebinii prace jeszcze trwają, pociągi korzystają obecnie z wyremontowanego już peronu trzeciego (najdalej od budynku) a drugi jest w trakcie remontu.
Podobnie zmieniła się również stacja Jaworzno-Szczakowa.
Następnie Mysłowice, które dopiero czekają na remont oraz Katowice i Zabrze. Wysiadam w Gliwicach.
Muszę teraz poczekać na IC PILECKI, którym podjadę do domu, bo GALICJA omija Kędzierzyn i zatrzymuje się dopiero w Kuźni Raciborskiej. W międzyczasie przyjeżdża SA134 z Kłodzka, który będzie wracać jako regio do Kędzierzyna, ale PILECKI jest wcześniej. Przybywa także pendolino z Gdyni.
Na tablicach na moment pojawia się takie cudo.
Pominę już fakt, że od bardzo dawna na wyświetlaczu peronowym na peronie 4 przy pociągu kończącym bieg pojawia się zawsze nazwa jakiegoś innego pociągu (np KŚ z Częstochowy z reguły podpisany nazwą jakiegoś pociągu PKP IC). Dart zjawia się punktualnie.
W Kędzierzynie jestem chwilę po 21.00.

Fotki, skany biletów: www.kolejomania.rail.pl/beskprzej.html
Odpowiedz

WIELKOPOLSKA PRZEJAŻDŻKA

2.08.2020
Kędzierzyn - Wrocław - Legnica - Lubin - Głogów - Leszno - Rawicz - Wrocław - Opole - Kędzierzyn

W drugi dzień Biletu Weekendowego wybrałem się w przeciwnym kierunku. Celem była przejażdżka trasą Legnica - Rudna Gwizdanów po modernizacji, odświeżenie reaktywowanej w grudniu trasy Leszno - Głogów, którą zaliczałem dawno temu, a zwiedzanie. Wyruszam o godzinie 9.03 pociągiem TLK SZYNDZIELNIA relacji Bielsko-Biała - Świnoujście.
Frekwencja w moim wagonie dość niska, mam albo prywatny przedział albo dzielę go z jedną osobą. Fotografuję zmodernizowane perony w Zdzieszowicach i Gogolinie.
Magistralą E-30 przez Opole i Wrocław docieramy do Legnicy. Następnie kierujemy się na linię do Rudnej Gwizdanów. Prędkość wysoka, jedzie się przyjemnie, wszystkie stacje i przystanki zmodernizowane. Na peronie w Raszówce podczas naszego przyjazdu nikogo nie ma, być może wszyscy zostali już wybatożeni przez prezydenta Lubina.
Chwilę później zatrzymujemy się właśnie w tym mieście, w którym stacja również dostała nowe życie i zadaszony peron.
Reaktywacja przewozów na tej linii (początkowo tylko na odcinku Lubin-Legnica) odbiła się echem w całej Polsce, ponieważ ze względu na konflikt polityczny pociągi zostały zaplanowane bez postojów na stacjach pośrednich, których perony mimo modernizacji nie byłyby wykorzystywane. Mimo próśb i protestów nie wycofano się z tego pomysłu. Na dzień przed uruchomieniem planowych pociągów na dworcu w Lubinie odbywała się impreza z tej okazji, którą uświetnić miał przyjazd pociągu specjalnego (na pokładzie którego były m.in. lampy do zaplanowanego widowiska świetlnego). Ostatecznie pociąg nie dotarł na miejsce, ponieważ mieszkańcy wiosek na trasie zablokowali tory w Raszówce i uniemożliwili przejazd pociągu. Rozwścieczony prezydent Lubina powiedział wtedy ze sceny, że znajdzie tych którzy "ukradli" mu pociąg i solidnie wybatoży. Z tych słów do dziś śmieje się cała Polska. Protest zakończył się sukcesem, bo po kilku tygodniach pociągi dostały postoje na stacjach pośrednich. Wraz z wejściem w życie nowego rozkładu jazdy w grudniu 2019 została też reaktywowana druga część linii i uruchomione pociągi KD z Wrocławia do Głogowa przez Legnicę i Lubin. Odcinkiem z Lubina do Rudnej Gwizdanów również jedzie się przyjemnie, a następnie już Nadodrzanka, której stan jest bardzo różny.

Po 12.00 melduję się w Głogowie i mam niecałą godzinę czasu.
Perony nadal straszą swoją obskurnością, lekko odświeżone zostało tylko przejście łączące perony z budynkiem dworca oraz peron, z którego odjeżdżają reaktywowane pociągi do Leszna.
Głogów bardzo zyskał w obecnym rozkładzie, ponieważ oprócz reaktywacji połączeń do Leszna zyskał też pociągi dalekobieżne, które skierowano przez Legnicę i Lubin tak jak moją SZYNDZIELNIĘ. Około 13.00 przybywa SA133 relacji Zielona Góra - Leszno.
Zapełnienie średnie, ale pusto nie jest. Szynobus pracuje bardzo głośno, bez przerwy coś huczy co sprawia, że słychać go nawet w zupełnie innym zakątku stacji. Zupełnie inne odczucie niż chociażby w przypadku SA134, które pracują dość cicho. Ruszamy planowo. Odbijamy w lewo od Nadodrzanki i przejeżdżamy mostem nad Odrą. Na trasie nie ma jakichś nadzwyczajnych widoków, trochę pól, trochę lasów. Po niecałej godzinie jazdy meldujemy się w Lesznie.
Głogowska strona stacji jest w większości niezelektryfikowana (tylko jeden tor ma sieć trakcyjną) i od wielu lat wygląda tak samo.
Natomiast poznańska strona jak i sam hol dworca zmieniły się ostatnio bardzo mocno. Na peronach dominuje kolor niebieski.
Wsiadam teraz w regio do Wrocławia, którym podjeżdżam do Rawicza, skład to polregiowska siódemka i marlborasy.
W Rawiczu peron o podobnym wyglądzie jak w Lesznie.
Modernizacja stacji jeszcze trwa, nieczynne jest przejście podziemne, więc aby z peronu dostać się do budynku dworca trzeba zrobić spore koło.
Obecnie najszybsza droga aby udać się z dworca do miasta wiedzie przez park, ponieważ okolica również jest rozkopana. Główną ulicą docieram do deptaka. Wcześniej mijam 2 murale w tym jeden trójwymiarowy na budynku Urzędu Miasta.
Starówka otoczona jest Plantami im. Jana Pawła II, na których mamy m.in. Pomnik Nieznanego Żołnierza oraz figurka misia.
Deptak całkiem przyjemny, z racji niedzielnego popołudnia spaceruje sporo rodzin z dziećmi.
Rynek niestety rozkopany.
Obok rynku znajduje się kościół Św. Andrzeja Boboli.
W pobliżu jest też zakład karny, na jednym z jego murów patriotyczne malowidło.
Po obejściu starówki i zjedzeniu pizzy powracam na dworzec. Przy peronie podstawiony jest kibel do Wrocławia.
Ja wsiadam w IC HEWELIUSZ, który przybył z Gdyni.
Zapełnienie duże, w pociągu mimo klimy straszna duchota. Na szczęście nie jest to długa podróż. Obecnie z racji pandemii pociągami PKP Intercity można jechać wyłącznie z rezerwacją miejsca, dlatego miejscówki do mojego Biletu Weekendowego pobierałem niekoniecznie od stacji, na której faktycznie wsiadam (w przypadku HEWELIUSZA rezerwację mam od Kościana, bo miałem kilka wariantów planu) oraz na pociągi rezerwowe, tak aby nie martwić się w razie gdyby coś się wysypało w planie.

Po przyjeździe do Wrocławia przechodzę na peron, przy którym podstawione są 2 pociągi do Warszawy. TLK FREDRO i IC ŚNIEŻKA.
Pierwszy przez Opole, Częstochowę i dalej wiedenką, drugi również przez Opole, a następnie Częstochowę Stradom i CMK. Czas przejazdu obiema trasami jest prawie taki sam. Ja pojadę TLK FREDRO bo odjeżdża wcześniej.
Skład długi, lokuję się w przedziałówce. Po zajęciu miejsca odpalam w telefonie system sprzedaży PKP IC i zwracam miejscówki na rezerwowe pociągi (w tym na odjeżdżającą 10 minut po nas ŚNIEŻKĘ), bo wiem że nie będą mi już potrzebne. Po niecałej godzinie jazdy jestem w Opolu. Mam trochę czasu, więc idę na spacer aby obejrzeć jak pozmieniało się miasto, do którego dojeżdżałem prawie codziennie przez 10 lat. Zakończył się remont ulicy Krakowskiej czyli opolskiego deptaka, która znacznie wyładniała. Zmienił się również Plac Kopernika, który w końcu zaczął wyglądać jak plac a nie jak parking, pojawiły się miejsca w których można usiąść i odpocząć (w tym niewielki taras), została także rozbudowana o nowe skrzydło galeria handlowa SOLARIS. Zachodzę także w rejony stacji Opole Wschodnie, gdzie obecnie trwa gruntowna przebudowa skrzyżowania (będzie m.in. tunel i centrum przesiadkowe). Bardzo jestem ciekaw efektu i tego w jaki sposób zostanie wykorzystana stacja kolejowa, która wbrew pozorom położona jest w dość atrakcyjnej lokalizacji (przy samym Uniwersytecie Opolskim, w pobliżu też Politechnika i centrum handlowe, a do rynku podobna odległość jak z dworca głównego). Zaglądam do infopasażera i okazuje się, że moje regio złapało prawie pół godziny w plecy (minąłem się z nim jadąc TLK FREDRO i już wtedy miałem wrażenie, że nastąpiło to zbyt późno), więc nie muszę się spieszyć. Impulsem Wrocław-Racibórz docieram do Kędzierzyna.

Fotki, skany biletów: www.kolejomania.rail.pl/wielkprzej.html


POZNAJEMY OPOLSKĄ KRAINĘ 4

5.09.2020
Kędzierzyn - Opole - Nysa - Głuchołazy Miasto - Nowy Świętów - Kędzierzyn

W pierwszy weekend września postanowiłem w końcu przejechać się do Głuchołaz. Głównym motywatorem do wyjazdu był odcinek Głuchołazy - Głuchołazy Miasto, który nie jest co prawda typowym zaliczeniem, ponieważ idzie on wzdłuż linii do Czech, którą jechałem, ale jednak jest to przystanek do którego jeszcze nie dotarłem. Wybierałem się tu od kilku lat, jednak do tej pory rozkłady jazdy zawsze były skonstruowane w taki sposób, że polski szynobus dojeżdżał do Głuchołaz i od razu wracał, więc chcąc przy okazji zwiedzić miasto trzeba było albo spędzić w nim wiele godzin albo wracać busem. W tym roku w końcu trafił się taki układ, że są niecałe 2 godziny czasu, akurat na obejrzenie najważniejszych rzeczy. Ten weekend jest pierwszym weekendem ponownego kursowania pociągów do Głuchołaz po kilkumiesięcznej przerwie spowodowanej cięciami połączeń ze względu na pandemię. Do Głuchołaz postanowiłem dotrzeć okrężną drogą przez Opole aby przy okazji przejechać się trasą Opole-Nysa po modernizacji. Wyruszam regio Kędzierzyn-Wrocław o 4.59.
Po godzinie jestem w Opolu. Podczas oczekiwania na kolejny pociąg zaglądam między innymi do dworcowej księgarni z tanimi książkami, zjawia się także TLK ROZEWIE z Gdyni do Ziliny.
Tunel, którym wychodzi się z głównego holu dworca do mniejszego i do miasta został w końcu porządnie wyremontowany i nie straszy żółtymi zaciekami na suficie ani swoją brzydotą.
Na tablicy przyjazdów bardzo ciekawa rzecz. regio z Nysy przez...Szymankowo Tongue Tongue .
Przybywa SA134 z Kluczborka, który przejdzie na regio do Głuchołaz Miasta.
Zapełnienie całkiem przyzwoite. Jedziemy do Opola Zachodniego, aby tam odbić w lewo na lokalną linię do Nysy. Na terenie Opola mamy jeszcze przystanek Opole Chmielowice. Jakiś czas temu teren Opola został rozszerzony co poskutkowało też dodaniem nazwy Opole do niektórych podopolskich stacji. Na linii, którą podróżuję podczas modernizacji pojawiły się 2 nowe przystanki. Wyszków Śląski oraz Nysa Wschodnia. Z tego co widziałem trwa również budowa nowego przystanku w centrum Szydłowa. W Nysie zmiana czoła wiec wyskakuję na szybką fotkę.
Ruszamy Magistralą Podsudecką w kierunku Nowego Świętowa. Prędkość niestety słaba, miejmy nadzieję, że uda się w przyszłości zrealizować plany związane z modernizacją i elektryfikacją tej linii. W rejonie przystanku Przełęk, na którym pociągi nie zatrzymują się mamy bardzo ładny widok na góry.

W Nowym Świętowie odbijamy na linię do Głuchołaz. Najpierw postój na dworcu głównym, który jest na uboczu i obsługuje czeskie pociągi, które zmieniają tu czoło. Następnie jedziemy równolegle ale nieco niżej w stosunku do linii biegnącej do Mikulovic i dojeżdżamy do przystanku Głuchołazy Miasto. Dawniej linią można było dojechać jeszcze dalej do przystanku Głuchołazy Zdrój, niestety przewozy na tej trasie zawieszono kilka dni przed planowaną przeze mnie przejażdżką (na samym początku moich kółeczkowych przygód gdy informacje czerpało się raczej z cegły niż z internetu). Przystanek wraz z niewielkim budynkiem dworca zostały niedawno wyremontowane.
Żeby było śmieszniej uroczystość otwarcia dworca po remoncie odbyła się w czasie gdy pociągi do Głuchołaz były czasowo zawieszone przez pandemię. W środku powieszone są zdjęcia ukazujące głuchołaską kolej w dawnych latach.
Obok przystanku kolejowego znajduje się dworzec autobusowy.
Po obejrzeniu i obfotografowaniu wszystkiego idę do miasta. Mijam budynek szpitala św. Józefa.
Chwilę później jestem na rynku.
Całkiem ładny i zadbany, a przede wszystkim dużo roślinności, co sprawia że nie jest on tylko suchą betonową płytą. Jest też niewielki deptak.
Skręcając w jedną z wąskich uliczek mamy "Magistrat" a za nim niewielki placyk z kamiennym ogrodzeniem oraz studnią.
Nieopodal na jednej z kamienic jest też reklama w formie muralu, która raczej nie wygląda mi na współczesną.
Jest również kościół św. Wawrzyńca, a nad wejściem do niego znajduje się portal gotycki.
Na deptaku dwóch facetów komentuje wczorajszy przegrany mecz reprezentacji Polski z Holandią, jeden stwierdza że grali jak Bodzanów z Racławicami. Tongue W innej części starówki znajduje się Wieża Bramy Górnej, na którą można sobie wejść.
Wstęp kosztuje 2 zł, opłatę uiszcza się w położonej przy wieży informacji turystycznej, niestety nie dostaje się żadnego biletu. Z wieży możemy oglądać panoramę Głuchołaz oraz okolicznych gór.
Powoli powracam do pociągu, po drodze wstępuję jeszcze do sklepu ACTION, w którym zaopatruję się miedzy innymi w słodycze, które ciężko spotkać w bardziej pospolitych sklepach typu Biedronka. Tuż przed odjazdem naszego szynobusu przejeżdża czeska Regio Nova z Jesenika do Krnova.
Chwilę później ruszamy my.
Przejazd kolejowy przy przystanku jest zabezpieczany przez dróżnika. Na "głównym" spotykamy się z Regio Novą, którą chwilę wcześniej widzieliśmy. Po kilku minutach jazdy wysiadam w Nowym Świętowie, gdzie mam około 20 minut, więc obchodzę sobie stację.
Razem ze mną na Kędzierzyn przesiada się też 2 facetów z rowerami. Szynobus przybywa planowo.
W Kędzierzynie jestem przed 12.00.

Fotki, skany biletów: www.kolejomania.rail.pl/4pozopo.html
Odpowiedz

TURKOLEM DO MUROWA
22.05.2021

Kędzierzyn - Opole - Jełowa - Murów - Jełowa - Opole - Kędzierzyn


22 maja odbył się przejazd pociągu specjalnego na trasie Opole - Murów - Opole. Dawało to możliwość zaliczenia nieużywanego w ruchu pasażerskim odcinka, co na opolszczyźnie jest dość egzotyczne, bo większość jest już pozaliczane. Pociąg organizował Turkol a przejazd do Murowa był tylko częścią większego kilkudniowego projektu. Pierwotnie przejazd miał odbyć się w marcu ale ze względu na wprowadzone obostrzenia i zamknięcie hoteli organizatorzy zmuszeni byli przesunąć termin na maj. Wyruszam porannym regio Racibórz-Wrocław, na którym zjawia się ED72. Po wejściu do pociągu przypadkowo spotykam kol. Semaforka, do którego się przysiadam. Podróż bez żadnych przygód, modernizacja odcinka Kędzierzyn-Opole powoli zmierza ku końcowi. Pozostaje jednak najtrudniejszy etap czyli odcinek Opole Groszowice - Opole Główne - Opole Zachodnie wraz z budową mostu na Odrze. W Opolu spotykamy innych znajomych m.in. kolegę Ostrego. Ponieważ mamy jeszcze dużo czasu robimy sobie spacer do stacji Opole Wschodnie, aby zobaczyć jak zmieniła się stacja oraz jej okolica, ponieważ powstaje tu węzeł przesiadkowy. Niestety rozpadał się deszcz i nie zanosi się żeby miało przestać, tak więc zaliczenie linii do Murowa odbędzie się w mało komfortowych warunkach. W drodze powrotnej wstępujemy jeszcze do knajpy na śniadanie, a następnie powracamy na dworzec, gdzie spotykamy kolejnych znajomych m.in kol. Tomka, kol. Pepe czy kol. Kubę. Turkolowy pociąg przybywa lekko opóźniony. Przybył tu z Wrocławia przez Jelcz, a po zmianie czoła wyruszy jako MURARZ do Murowa. Skład to wagony retro oraz współczesne wagony 1 klasy. Ja wyjątkowo zdecydowałem się na 1 klasę, ponieważ gdy w marcu rezerwowałem przejazd robiłem to na ostatnią chwilę i były już dostępne tylko miejsca w pierwszej klasie. Po wykonaniu wszystkich niezbędnych czynności w końcu możemy wyruszyć. Jedziemy na 2 lokomotywy, ponieważ w Murowie oczywiście nie ma możliwości oblotu składu. Mijamy opolską szopę, a następnie kierujemy się na linię do Kluczborka. Oprócz zaliczania nieczynnego odcinka jest to okazja do przejazdu składem wagonowym po odcinku Opole-Jełowa, którym kursują tylko i wyłącznie szynobusy. Na tyle ile jest to możliwe staram się wykonywać zdjęcia, ale jest to średnio przyjemne gdy woda kapie ci na głowę. W Jełowej krótki postój i kierujemy się na linię w stronę Murowa. Linia została jakiś czas temu odbudowana w celu przewozów drewna z tartaku ale coś nie pykło i pociągi praktycznie nie jeźdżą. Trasa w większości wiedzie przez las. Na zaliczanym odcinku jest przystanek Mańczok, gdzie mamy krótki postój. Nasz pociąg przyszło powitać kilka osób, zrobiono nawet tymczasową tablicę z nazwą przystanku. Po ujechaniu kolejnych kilometrów docieramy do celu naszej podróży czyli do Murowa. Tutaj już mimo ulewy oczekuje spory tłum ludzi, którzy od wielu lat nie widzieli na swojej stacji pociągu pasażerskiego (albo jakiegokolwiek). Niestety nie ma tu możliwości wysiadania więc trzeba zadowolić się zdjęciami z pociągu. Gdy już wszyscy się nacieszyli wyruszamy w drogę powrotną. Od czasu do czasu pstryknę jakieś zdjęcie, chociaż tak naprawdę nie ma czego tu fotografować. W Jełowej znów chwila postoju. Następnie kierujemy się w strone Opola. W momencie gdy zatrzymujemy się w Opolu Głównym przestaje padać deszcz. Skład stoi chwilę w peronach a następnie wyrusza dalej w stronę Nysy. Odwiedzi dziś jeszcze jedną nieczynną linię, a mianowice Prudnik-Krapkowice. Po drugiej stronie dworca powstaje natomiast nowy peron (przy budynku Polregio), z którego będzie można jeździć w kierunku Kędzierzyna, Strzelec a także Fosowskiego (czyli prawdopodobnie łącznicą pomiędzy stronami stacji, którą kiedyś miałem okazję zaliczyć). Ja wraz z Kubą przechodze na peron 2 i wsiadamy w Impulsa, którym jedziemy do domu. Wśród pasażerów miłośnicy, którzy jechali MURARZEM, a teraz jadą do Gogolina, aby stamtąd przejść pieszo do Krapkowic i wsiąść w Turkola. Kierownik pociągu (też miłośnik) podpowiada im najlepszą drogę jaką moga pójść (inną niż pierwotnie planowali). W Kędzierzynie jesteśmy przed 14.00. Dziękuję Turkolwi za fajną przejażdzkę, szkoda że przyjemność z niej trochę popsuła pogoda.

Fotki, skany biletów: www.kolejomania.rail.pl/mur.html




POZNAJEMY DOLNOŚLĄSKĄ KRAINĘ 5
29.05.2021

Kędzierzyn - Nysa - Kamieniec Ząbkowicki - Ząbkowice Śląskie - Kamieniec Ząbkowicki - Ziębice - Kamieniec Ząbkowicki - Kłodzko - Bardo - Kamieniec Ząbkowicki - Nysa - Kędzierzyn

29 maja miałem okazję wybrać się na Dolny Śląsk. Za cel do zwiedzenia obrałem sobie Ząbkowice Śląskie oraz Ziębice, przy okazji odwiedziłem też Kłodzko oraz Bardo a przede wszystkim przejechałem się nowością, która zagościła na Magistrali Podsudeckiej a mianowicie pociągiem TLK SUDETY. Od rozkładu 2020/2021 po wielu latach przerwy na Magistralę Podsudecką powróciły od dawna wyczekiwane pociągi dalekobieżne. Uruchomiono pociąg TLK SUDETY z Krakowa do Jeleniej Góry oraz TLK KORMORAN z Polanicy-Zdroju do Olsztyna. O ile KORMORAN kursuje w miarę bezproblemowo (poza incydentami) tak TLK SUDETY niestety dość często zastępowany jest komunikacją zastępczą na odcinku Kędzierzyn-Jelenia Góra ze względu na wysoką awaryjność czeskich spalinówek ("nurków"), które zostały wyznaczone do obsługi tego połączenia. Wyjazd został zaplanowany na ostatnią chwilę (na jakieś 2 godziny przed startem) a bilet kupiłem dopiero gdy już widziałem, że SUDETY wyjechały z Krakowa planowo na nurku. Na dworzec przybywam chwilę wcześniej (aby zakupić w kasie potrzebny bilet na powrót) więc mam chwilę czasu. Robię kilka zdjęć peronów, których modernizacja zbliża się do końca.
Czynne sa perony 2 i 3, a niebawem dołączą do nich peron 1 i 4, co spoowoduje zakończenie trwających od listopada utrudnień (pociągi w strone Raciborza kursują drogą okrężną przez Sławięcice a TLK i IC mają postoje w Azotach zamiast na głównej stacji). SUDETY przybywają planowo.
Ruszamy na Podsudecką.
Nie jestem jedynym miłośnikiem w pociągu. Bardzo fajne to uczucie móc znów po takiej przerwie przejechać się składem wagonowym po tej trasie. Prawie cały czas sterczę w oknie i robię zdjęcia. Pogoda bardzo zmienna, raz słońce a raz deszcz. Docieram do Ząbkowic Śląskich.
W budynku dworca czas się zatrzymał.
Toaleta darmowa ale nie zachęca do skorzystania.
Obok stacji kolejowej znajduje się dworzec autobusowy.
Starówka nie jest daleko, a jej główną część stanowi rynek z okazałym ratuszem.
W jednej z bocznych ulic znajduje się krzywa wieża.
Można ją zwiedzić z przewodnikiem z czego oczywiście korzystam, wstęp to kilka złotych. Wchodząc na wieżę przewodnik opowiada nam różne historyczne fakty odnośnie wieży jak i samego miasta, na niektórych poziomach powystawiane są także różne eksponaty np. narzędzia tortur. Z wieży mamy bardzo ładny widok na panoramę miasta i okolic.
Gdy zbliża się pora mojego kolejnego pociągu powracam na stację i teraz mogę ją udokumentować.
Niestety szynobus, którym mam podjechać do Kamieńca ma opóźnienie, więc pod znakiem zapytania staje krótka przesiadka w Kamieńcu, abym mógł pojechać do Ziębic. Szynobus toczy się bardzo wolno i już dużo wcześniej widać go w oddali.
W końcu dociera.
Zaraz po odjeździe kierownik sam pyta czy ktoś przesiada się w kierunku Wrocławia. Zgłaszam się więc i w Kamieńcu impuls na mnie czeka. Ekspresowa przesiadka bez żadnych zdjęć. Kilkanaście minut jazdy i wysiadam na spokojnej stacyjce w Ziębicach.
Po wykonaniu fotek idę na starówkę. Podczas jej oglądania w pewnym momencie łapie mnie ulewa, ale udaje się zrobić dokumentację.
Powracam na stację i kolejnym impulsem jadę do Kłodzka.
Dojeżdżam do stacji Kłodzko Miasto.
Dawniej był to tylko przystanek osobowy z jednym peronem wyspowym, teraz jest to stacja z dwoma peronami, na której mogą kończyć bieg pociągi.
Jeden tor jest ślepy z żeberkiem, ale jest on od strony południowej (czyli Międzylesie i Kudowa) a z pewnością dużo bardziej przydałby się od strony Kłodzka Głównego. Na jednym z torów odpoczywa opolski szynobus, którym później będę wracać. Remont nie zakończył się jeszcze ostatecznie, ponieważ nieczynne jest jeszcze zejście z peronu do głównej drogi pod wiaduktem, w efekcie trzeba mocno nadkładać drogi aby dostać się na starówkę. Starówka jest tuż obok i widać ją ze stacji.
Mam nieco czasu więc idę na szybki spacer po starówce, akurat wyszło ładne słońce.
Nie jest to dla mnie nowe miasto, ponieważ miałem już okazję kiedyś je zwiedzać. Wstępuję też na pizzę, ponieważ najwyższy czas zjeść coś ciepłego po intensywnym dniu z kapryśną pogodą. Z powrotem idę na skróty przechodząc w niedozwolonym miejscu aby ponownie nie nadkładać drogi. Przechodzę przez dworzec autobusowy.
Wsiadam w impulsa KD, którym podjeżdżam do stacji Bardo Śląskie.
Tutaj raptem tylko pół godziny czasu bo zaraz po nas jedzie już regio do Opola, ale to wystarczy żeby zrobić szybką rundkę po miasteczku. Najpierw oczywiście dokumentacja kolejowa, przystanek znajduje się przy wylocie z tunelu.
Podczas spaceru po miasteczku spotykam kilka grup zorganizowanych.
Powracam tuż przed odjazdem szynobusu.
Jadę do Nysy, gdzie mam ok. pół godziny przerwy, które wykorzystuję na zakupy w Biedronce.
Następnie kolejny szynobus, który powiezie mnie do Kędzierzyna.
W swoim mieście jestem po 20.00.

Fotki, skany biletów: www.kolejomania.rail.pl/5pozdol.html




POZNAJEMY OPOLSKĄ KRAINĘ 5
28.08.2021

Kędzierzyn - Nysa - Paczków - Otmuchów - Nysa - Prudnik - Kędzierzyn

28 sierpnia w Nysie odbywała się Parada Lokomotyw organizowana przez Turkol. Dawniej impreza ta odbywała się m.in. w Międzychodzie i Międzyrzeczu. Miałem możliwość wybrać się na imprezę do Nysy, więc postanowiłem połączyć to sobie także ze zwiedzaniem miasteczek na Podsudeckiej. Paczkowa, Otmuchowa i Prudnika. Zarówno oferta kolejowa jak i autobusowa w tych rejonach jest bardzo uboga, ale szczęśliwie udało się idealnie zgrać plan tak abym mógł zwiedzić to co chcę oraz obejrzeć paradę. Startuję szynobusem Kędzierzyn-Nysa o 5.59. Po 1,5 godzinnej jeździe jestem w Nysie.
Na razie nie ma tu jeszcze żadnego śladu przygotowań do imprezy, na torach towarowych stoi gagarin. W dalszą podróż udaję się szynobusem Opole-Kłodzko.
Od nowego rozkładu w grudniu szynobusy te będą ponownie kursować z Gliwic i Kędzierzyna a nie z Opola. Docieram do Paczkowa, gdzie wykonuję kilka zdjęć.
Stacja jest oddalona od miasteczka więc muszę tam podreptać. Po drodze mijam przestraszonego czarnego kotka na drzewie.
Przechodze też mostem nad Nysą Kłodzką.
Oglądam sobie starówkę.
Paczków nazywany jest polskim Carcassonne ze względu na ładnie zachowane mury obronne miasta wraz z wieżyczkami.
Jest jeszcze kilka innych miejscowości w Polsce, które uzurpują sobie prawo do używania takiego określenia. Na skrzynkach energetycznych w różnych częściach starówki prezentowana jest "Historia Paczkowa z energią".
Kolejnym punktem programu jest Otmuchów, do którego udaję się autobusem PKS Nysa, który odjeżdza z jednej z bocznych uliczek koło rynku. Podobnie jak pociąg jedziemy wzdłuż Jeziora Otmuchowskiego tylko po drugiej jego stronie. Wysiadam na malutkim dworcu (a właściwie ciężko to nazwać dworcem) na uboczu otmuchowskiej starówki.
Centralną część centrum stanowi plac z ratuszem, a kawałek dalej znajduje się okazały kościół z dwoma wieżami.
Wspinam się również na wzgórze, na którym znajduje się zamek.
W Otmuchowwie również stacja położona jest na uboczu, więc musze odpowiednio wcześniej wyruszyć, aby tam dotrzeć. Po przyjściu kilka zdjęć.
Powraca ten sam szynobus z Kłodzka.
Podjeżdżam nim do Nysy.
Na torach towarowych stoją już lokomotywy, którę będą brały udział w paradzie.
Czekamy jeszcze na przyjazd pociągu specjalnego KILOF, który przywiezie sporą część uczestników. Namiot Turkolu już się rozstawia na peronie 1.
Jest również WARS-ik ze swoim sklepem.
Do parady jeszcze trochę czasu, więc szybko zaglądam na starówkę.
Na stację powracam tuż przed rozpoczęciem parady. Przed dworem centrum przesiadkowe, z którego jak na razie nic nie odjeżdża.
Zaczyna się parada. Lokomotywy najpierw przejeżdżają pojedynczo, następnie parami, a następnie wszystkie razem.
Główną gwiazdą jest SU45, jednak nie porusza się ona samodzielnie tylko musi być wspomagana przez inną lokomotywę. Po paradzie pojedzie jeszcze kilka pociągów specjalnych m.in. do Głuchołaz Miasto, Goświnowic oraz Prudnika i Krapkowic.
Pociąg Turkolu do Prudnika pasowałby mi godzinowo, ale cenowo nie opłaca mi się za podjechanie nim tylko w jedną stronę (bo na Turkolu bilety są zazwyczaj w obie strony). Udaję się więc na przystanek Nysa Bema, z którego kilkanaście minut po zakończeniu parady odjeżdżam busem Wrocław-Prudnik (tak jak pisałem godzinowo wszystko zgrało się idealnie). Jedziemy między innymi przez Głuchołazy z postojem przy dworcu Miasto. Podróż kończy się na przystanku Prudnik Kościuszki Sąd.
Tuż obok znajduje się dworzec autobusowy.
Przeglądając rozkłady na stanowiskach rzuca mi się w oczy ciekawostka w postaci kursu dalekobieżnego, przy którym jest wymóg zadzwonienia do kierowcy na 15 minut przed odjazdem jeśli chce się pojechać.
Następnie udaję się obejrzeć starówkę. Pierwotnie rozważałem dołączenie się do grupy z Turkola, która ma zwiedzać miasto z przewodnikiem, ale ostatecznie stwierdzam, że nie chce mi się ich szukać bo nie wiadomo którą drogą poszli. Miasto sprawia wrażenie wymarłego mimo że jest w miarę ciepłe i słoneczne popołudnie. Na rynku i okolicznych ulicach nie ma prawie nikogo.
Liczyłem, że będę mógł wejść na wieżę, która znajduje się w pobliżu rynku, ale gdy tam docieram zastaję wejście zagrodzone czyli wieża jest nieczynna.
Zachodzę też do jednej z knajp na pizzę. Grupy z Turkolu przez cały mój pobyt na starówce nigdzie nie spotkałem. Ostatnim punktem dzisiejszego dnia jest podjechanie do domu TLK SUDETY. Dziś dla Podsudeckiej piękny dzień. Nie dość, że impreza i szereg pociągów specjalnych to jeszcze zarówno SUDETY jak i KORMORAN jadą planowo po torach bez komunikacji zastępczej. Gdy docieram na stacje zastaję tam ludzi z turkolowej wycieczki do Prudnika, a przed dworcem autobus, który zawiezie podróżnych, którzy przyjadą z Krapkowic z powrotem do tej miejscowości.
Myślałem, że będę miał okazję zobaczyć jeszcze turkolowy skład ale zapowiadane jest mu opóźnienie, które co jakiś czas się powiększa. W końcu przybywają SUDETY.
W składzie 2 wagony z czego jeden to w połowie 1 klasa. Skład wypełniony miłośnikami wracającymi z parady, więc zadowalam się miejscem na korytarzu. Skład prowadzi młodziutki kierownik pociągu, który z dużym zaangażowaniem wygłasza zapowiedzi oraz obsługuje podróżnych. W Kędzierzynie jestem ok. 19.00.

Fotki, skany biletów: www.kolejomania.rail.pl/5pozopo.html
Odpowiedz

POZNAJEMY WIELKOPOLSKĄ KRAINĘ 2

9.04.2022
Kędzierzyn - Wrocław - Leszno - Kościan - Leszno - Krotoszyn - Milicz - Wrocław - Kędzierzyn

W sobotę 9 kwietnia wybrałem się na przejażdżkę w południowe rejony województwa wielkopolskiego. W planach było przypomnienie sobie odcinka Leszno-Krotoszyn, którym jechałem tylko raz w 2008 roku oraz samego miasta Leszna, a także zwiedzenie Krotoszyna i Milicza czyli zupełnych nowości dla mnie. Wyruszam porannym regio Racibórz-Wrocław o 6.17 z Kędzierzyna. Zapełnienie w sobotni poranek wysokie. Trasa Kędzierzyn-Opole w większości jest już zmodernizowana i jedzie się z prędkością 120 km/h. Ostatnie prace trwają jeszcze w Opolu Grotowicach i Opolu Groszowicach. Ciekawie jest w kilka minut i z dużą prędkością pokonywać odcinki, po których jeszcze nie tak dawno telepało się nawet po kilkanaście minut przy codziennych dojazdach. W Opolu jak zawsze spora wymiana pasażerów. W samym Opolu też sporo się dzieje, rozkopane jest pół peronu 2 w Opolu Głównym, a odcinek Opole Główne - Opole Zachodnie jest obecnie jednotorowy ponieważ trwa modernizacja i powstaje zupełnie nowy most na Odrze. Modernizowana jest również stacja Wrocław Brochów, więc od Świętej Katarzyny do Wrocławia Głównego jeździ się po jednym torze. We Wrocławiu jestem po 8.00.
Mam chwilę czasu, aby zajrzeć do budynku dworca. W międzyczasie zjawia się IC CHEŁMOŃSKI z Krakowa do Świnoujścia, na którym trafia się EP09 046 w starym pomarańczowym malowaniu.
Moje regio Wrocław-Poznań to siódemka i kilka marlborasów (określenie zostało chociaż malowanie już dawno zostało zmienione).
Lokuję się w ostatnim wagonie, bo tam pusto.
Podróż odbywa się spokojnie. Na wyświetlaczach nazwy stacji, które są zbyt długie nie przesuwają się tylko po prostu są ucinane, w efekcie mamy np. takie ciekawostki.
Na odcinku Wrocław Osobowice - Szewce kilka razy na przemian wyprzedzamy się z drezyną, która jedzie równolegle z nami po lewym torze do miejsca, w którym odbywają się jakieś prace torowe. Za Rawiczem zerkam w rozkład i w infopasażera i widząc, że IC SZKUNER ze Słupska do Wrocławia jedzie planowo podejmuje spontaniczną decyzję, że nie wysiadam w Lesznie (gdzie miałem mieć 2,5 godziny czasu) tylko jadę do Kościana, gdzie będę mieć pół godziny na szybkie zwiedzenie i następnie wrócę do Leszna właśnie SZKUNEREM. Do Kościana przybywamy kilka minut opóźnieni.
Kilka szybkich zdjęć.
Przed budynkiem dworca kolejowego niewielki dworzec autobusowy.
W kasie PR zakupuję bilet na SZKUNERA, a następnie idę na położoną nieopodal dworca starówkę. Rynek przechodzi remont, co trochę psuje zdjęcia, ale coś tam udało się udokumentować.
W drodze powrotnej cykam jeszcze zdjęcia nad Kanałem Kościańskim, przy Urzędzie Miasta oraz na Skwerze Jana Pawła II.
SZKUNER przybywa punktualnie.
Kilkanaście minut jazdy i jestem w Lesznie. Zamiast 2,5 godziny mam tutaj teraz niecałą godzinę, co i tak jest wystarczające żeby przejść się do rynku, który podobnie jak w Kościanie jest blisko dworca. Prowadzi tam szeroki deptak, który w pewnym momencie (podobnie jak w Rawiczu) przecinają niewielkie planty.
Na leszczyńskmim rynku byłem już 2 razy, ale było to dość dawno, więc robię trochę aktualnych zdjęć.
Wracając przechodzę obok kościoła pw. Św. Krzyża, a nieopodal widać też bazylikę Św. Mikołaja.
Zaglądam jeszcze na Nowy Rynek, który okazuje się po prostu targowiskiem.
Obok niego na jednym z budynków znajduje się mural.
Wracając na dworzec mijam jeszcze drewniany pomnik Wazy oraz figurę samolotu przy rondzie, którą zawsze widać z pociągu.
Leszczyńska stacja prezentuje teraz 2 oblicza. Na lewo od budynku dworca stara niezmodernizowana część wyglądająca niezmiennie od wielu lat, natomiast po prawej stronie wszystko po modernizacji, nowe wiaty, tory i perony.
Mój szynobus odjeżdża ze starej części stacji.
Tuż obok znajduje się baza taborowa Polregio. Można dostrzec kilka wagonów, stonkę w oliwkowym malowaniu, a przy jednym z wagonów akurat trwa wymiana/naprawa wózków.
Ruszamy punktualnie. Odbijamy w lewo wraz z linią w kierunku Wolsztyna, aby po chwilę skierować się w prawo i przejechać nad magistralą Wrocław-Poznań. Na terenie Leszna mamy jeszcze postój na przystanku Leszno Grzybowo, a następnie węzłowa stacja Kąkolewo, gdzie odgałęzia się linia w kierunku Jarocina, dziś już nieczynna w ruchu pasażerskim.
Przemierzamy kolejne miejscowości. Krajobrazy na trasie w większości polne. Linia jest dwutorowa. Na fotkę załapuje się Krobia.
W Kobylinie wsiada babcia z wnuczkiem który pierwszy raz w życiu jedzie pociągiem i bardzo mu się podoba. Przed Krotoszynem odgałęziamy się od głównej linii, która wiedzie z pominięciem stacji w tym mieście (chociaż w jej pobliżu) i jednotorowym odcinkiem wjeżdżamy do miasta łącząc się z linią z kierunku Milicza. Po przyjeździe najpierw dokumentacja stacji.
Budynek dworca czynny, ale poza automatem biletowym, kilkoma ławkami, obrazkami na ścianie i żulem niczego tam nie uświadczymy.
Z zewnątrz budynek podobny do tego w Ostrowie Wielkopolskim.
Przed dworcem znajduje się pomnik parowozu i kilka wagonów z dawnej Krotoszyńskiej Kolei Dojazdowej.
Obok dworca kolejowego znajduje się dworzec autobusowy. Też żadnej rewelacji ale wygląda nieco nowocześniej.
Kieruję się do centrum, po drodze wstępując na chwilę do Galerii Krotoszyńskiej. Zanim dotrę do rynku zaglądam na ul. Koźmińską, gdzie znajduje się Krotoszanka - najstarsza chatka w Krotoszynie.
Nieopodal jest drewniany kościółek pw. Św. Rocha.
Gdzieniegdzie można na trafić na ciekawe rzeźby lub pominiki.
W końcu docieram do Rynku, który prezentuje się całkiem ładnie, aczkolwiek mimo słonecznej i w miarę ciepłej pogody jest na nim bardzo pusto.
Niektóre okoliczne uliczki również są ciekawe.
W pobliżu znajduje się bazylika pw. Św. Jana Chrzciciela.
Następnie przechodzę na Mały Rynek, przy którym znajduje się kościół pw. Św. Apostołów Piotra i Pawła, pomnik Św. Floriana oraz Muzeum Regionalne.
Przy muzeum stoi kilka drewnianych rzeźb oraz ciekawa ławeczka.
Idąc dalej mijam pomnik poświęcony żołnierzom 56 Pułku Piechoty Wielkopolskiej.
Wstępuję również na pizzę do lokalu Papa Pizza. Stamtąd jest już kilka minut pieszo do dworca. Chwilę po moim dotarciu przybywa osobówka Kolei Wielkopolskich relacji Poznań-Milicz.
Jednotorową linią jedzie się szybko. Po drodze mamy postój w Zdunach oraz w Cieszkowie.
W Miliczu, który leży już w województwie dolnośląskim mam niecałą godzinę czasu, więc będzie bieganina, bo do rynku jest dość daleko.
Z tego co widzę sporo pasażerów mojego pociągu zajmuje miejsca na peronowych ławkach w oczekiwaniu na dalszą podróż. Idąc do centrum mijam zalew rekreacyjny.
Po dotarciu na starówkę ekspresowe zwiedzanie.
Tą samą drogą powracam, zachodząc jeszcze na dawną stację Milicz Wąskotorowy, gdzie ustawiono lokotywkę i kilka wagonów.
Chwilę później jestem z powrotem na stacji normalnotorowej.
Oczekuje już impuls Kolei Dolnośląskich relacji Milicz - Jelcz Laskowice (a w praktyce do Siechnic, bo dalej jest KKA).
Spodziewałem się niewielkiej frekwencji, a tymczasem pociąg jest bardzo ładnie wypełniony. Do Grabowna Wielkiego linia jednotorowa, następnie już 2 tory. Oleśnicę omijamy bokiem mając postój tylko w Ratajach. Po 18.00 jestem we Wrocławiu.
Na dworcu spore tłumy, podobnie jak w przydworcowej galerii Wroclavia, do której na chwilę zaglądam. Aby się z niej wydostać trzeba odczekać w kolejce do drzwi obrotowych, bo tylu jest ludzi. Mój ostatni pociąg czyli regio Wrocław-Racibórz odjedzie z toru przy peronie 3. Najpierw na ten sam tor podstawiona zostaje osobówka KD do Kłodzka Miasta mająca odjazd 3 minuty po nas, a następnie podjeżdża opolski impuls.
Frekwencja bardzo wysoka, ludzie stoją gdzie tylko się da. Chwilę przed nami odjeżdża IC MALCZEWSKI do Krakowa. Dojeżdżając do Świętej Katarzyny mijamy go toczącego się po torach towarowych. Przepuszczamy go przed samą stacją, a potem jedziemy już sobie swoim tempem. Luźniej robi się tradycyjnie w Oławie i Brzegu. W Kędzierzynie jestem przed 21.00.

Fotki, skany biletów: https://kolejomania.rail.pl/2pozwiel.html
Odpowiedz

POZNAJEMY DOLNOŚLĄSKĄ KRAINĘ 6
11.05.2022

Kędzierzyn - Wrocław - Trzebnica - Wrocław - Dobrzykowice Wrocławskie - Jelcz-Laskowice - Opole - Kędzierzyn

11 maja wybrałem się na kolejną wycieczkę na Dolny Śląsk. Tym razem za miasto do zwiedzenia obrałem sobie Trzebnicę. Planowałem też zaliczyć nowe odcinki tramwajowe we Wrocławiu oraz przejechać się trasą Nadodrze-Jelcz po modernizacji (i przy okazji odświeżyć sobie trasę dalej do Opola). Wyruszam porannym regio Racibórz-Wrocław, na którym pojawia się impuls. Trasa do Wrocławia bez żadnych nadzwyczajnych przygód. Trwa remont w Opolu oraz we Wrocławiu Brochowie. We Wrocławiu chwila czasu, więc kręcę się po dworcu. Do Trzebnicy zawiezie mnie hybryda, czyli skład, który może się poruszać korzystając zarówno z trakcji elektrycznej jak i spalinowej. Do stacji Wrocław Psie Pole jedziemy pod drutem. Tam zmiana konfiguracji i wjeżdżamy na odcinek spalinowy. Trasa od mojej ostatniej wizyty w 2009 roku uległa modernizacji, pojawiły się również nowe przystanki. Kolorystyka niektórych odbiega od standardów PKP PLK i jest taka jak np. w Bielawie Zachodniej. Punktualnie docieramy do Trzebnicy. Hybryda po zmianie czoła udaje się w drogę powrotną do Wrocławia. Na stacji są wyświetlacze, ale nie działają. W budynku dworca mały hol i poczekalnia, działa tu kasa PKS Wołów.
Przed dworcem kolejowym znajduje się niewielki dworzec autobusowy.
Udaję się zwiedzić miasteczko. W drodze do rynku mijam kościół św. Piotra i Pawła położony na wzgórzu.
Rynek średniawy (widziałem ładniejsze ale widziałem też brzydsze).
Z rynku można przejść deptakiem pod urząd miasta, aczkolwiek nie jest to do końca taki stuprocentowy deptak, bo mogą poruszać się nim samochody.
Budynek urzędu miasta wygląda dość okazale i nowocześnie, znajduje się w nim również informacja turystyczna.
Po przeciwnej stronie ruchliwej ulicy mieści się Sanktuarium Św. Jadwigi, będące celem wielu dolnośląskich pielgrzymek.
Przy sanktuarium znajduje się niewielki park.
Na dworzec powracam inną drogą, po drodze mijam budynek starostwa powiatowego, a także pomnik kolejki wąskotorowej.
Na moim powrotnym pociągu tym razem przybywa nie hybryda a zwykły spalinowy szynobus.


Tym razem wysiadam na dworcu Nadodrze bo stąd pasuje mi tramwaj.
Zarówno perony jak i budynek nietknięte przez żadną modernizację, budynek nawet nie jest dostępny dla podróżnych. Podczas pobytu na stacji pojawia się m.in. osobówka KD do Milicza.
Szynobus wysadził mnie na peronie 1. Aby opuścić dworzec muszę najpierw jednym tunelem przejść na peron 2, następnie przejść do bocznego tunelu i dopiero nim wydostać się do miasta. Boczny tunel jak i wejście do niego ozdobiony malunkami, które całkiem ładnie się prezentują, szczególnie EN57 na lewo od wejścia.
Wsiadam w tramwaj linii 7, którym podjeżdżam w rejony starówki.
Przechodzę na rynek, spędzam tam chwilę czasu, wstępuję też do kilku sklepów, które chciałem odwiedzić.
Następnie idę pieszo na przystanek Opera. Wsiadam w linię 23, którą pojadę do pętli Wrocławski Park Przemysłowy.
Jadąc tam zaliczę zupełnie nową linię tzw. TAT (Trasa Autobusowo-Tramwajowa). Jest to ciąg, którym poruszają się wyłącznie autobusy i tramwaje. Stanowi on początek linii tramwajowej na Nowy Dwór, która jest jeszcze budowie. Na razie można więc dojechać do wspomnianej pętli przy parku przemysłowym gdzie TAT łączy się z już istniejącą wcześniej linią tramwajową. Na pętli chwila przerwy.
Dalsza budowana linia na Nowy Dwór z tego co widzę będzie szła po estakadzie.
Tym samym tramwajem ruszam w drogę powrotną. Wysiadam na jednym z przystanków na TAT, aby przesiąść się na inny tramwaj (jadący chwilę po nas).
Tym kolejnym tramwajem dostanę się w rejon dworca, a dokładniej na przystanek Arkady Capitol, który w tramwajach jest zapowiadany w formie śpiewanej (na fotkę załapuje się też inny tramwaj, który przyjechał tuż po moim).
Po przejściu na inne stanowisko podjeżdżam jeszcze jeden przystanek pod sam dworzec.


Niestety nie zdążę już zaliczyć drugiego nowego odcinka tramwajowego, który znajduje się zaraz po drugiej stronie dworca, ale będzie ku temu okazja gdy przyjadę zaliczyć linię do Świdnicy przez Sobótkę, której opóźniona reaktywacja ma nastąpić w czerwcu. Udam się teraz do Opola ale nie standardową trasą tylko przez Wrocław Nadodrze i Jelcz-Laskowice. Można to uczynić w dni robocze pociągiem regio Wrocław-Opole jadącym właśnie tą trasą. Kursuje on od stosunkowo niedawna, więc będę miał okazję pierwszy raz przejechać odcinek Jelcz-Opole w kierunku wschodnim. Dawniej było niemożliwe przejechać całą tą trasę w kierunku wschodnim bo jedyne regio Jelcz-Opole ruszało z Jelcza w środku nocy i nie dało się na nie dojechać z Wrocławia. Standardowo opolskie regio kursuje trasą przez Siechnice, ale teraz z racji remontu i zamknięcia tamtego odcinka zostało przekierowane przez Nadodrze co dodatkowo daje możliwość przejechania odcinka Nadodrze-Jelcz na Regio Karnecie (na którym robię większość tego wyjazdu) bez konieczności kupowania oddzielnego biletu na KD. Modlę się tylko, aby został wystawiony kibel umożliwiający patrzenie przez okno. Opolski zakład Polregio (wrocławski też ale nie w takim stopniu) ma ostatnio spory problem z graficiarzami, którzy chamsko malują niemal każdy pociąg, a kolejarze nie spieszą się z usuwaniem tych bohomazów. Artyści malarze nie oszczędzają nawet okien i są sytuacje, że w całym składzie nie ma ani jednego okna przez które można normalnie popatrzeć (szczytem była jednostka która miała zamalowany cały człon od podłogi do sufitu). Gdy zbliża się godzina podstawienia mojego pociągu na horyzoncie pojawia się właśnie taki kibel (z zamalowanymi wszystkimi oknami), na szczęście okazuje się, że pojedzie on do Brzegu, a na Opole przez Jelcz podstawia się spot, też częściowo pomalowany ale tragedii nie ma.
Ludzi bardzo dużo (w większości uczniów) ale udaje się znaleźć odpowiednie miejsce. Pierwsza część podróży to koło dookoła Wrocławia, stacji i przystanków na terenie tego miasta mamy aż 12. Można by powiedzieć, że typowa trasa aglomeracyjna, ale nie w sytuacji gdy dziury między pociągami w dzień roboczy potrafią wynosić nawet 3 godziny… Do Sołtysowic jedziemy tak samo jak już dzisiaj jechałem, następnie odbijamy na jednotorową linię, którą miałem okazję jechać tylko raz pociągiem specjalnym. Wtedy był to obraz nędzy i rozpaczy. Teraz linia jest zmodernizowana, ale rozkład tak jak pisałem nie powala. Na każdym przystanku wysiada sporo pasażerów. W Jelczu-Laskowicach pociąg opuszczając niemal wszyscy, zostają tylko jakieś pojedyncze osoby.


Ruszamy w dalszą drogę. Według kartek, które od dłuższego czasu wiszą we wszystkich składach opolskiego zakładu przystanki Kopalina i Minkowice Oławskie obsługiwane są jako na żądanie. Ciekawi mnie jak wygląda realizowanie tego w zwykłych kiblach (pewnie tak jak w motoraczkach w Czechach) ale nie mam okazji się o tym przekonać bo zarówno w Kopalinie jak i w Minkowicach normalnie mamy postój. W Kopalinie perony tak zarośnięte, że trawa sięga niemal do kolan. Oprócz osoby, która jechała tutaj świadomie wysiada też pani, która jak się okazało chciała jechać do Wrocławia ale pomyliła pociągi. Na szczęście będzie miała jeszcze stąd pociąg powrotny, chociaż czeka ją trochę czekania. Na odcinku Jelcz-Opole dokumentuję wszystkie stacje i przystanki.
Gdy zajeżdżamy do Karłowic dyżurny śmieje się do kierownika, że jak zwykle przywieźliśmy dużo świeżego powietrza. Za Dobrzeniem Wielkim przejeżdżamy bezpośrednio obok Elektrowni Opole.
Jej duże kominy widać także gdy jedziemy pociągiem z Brzegu do Opola. Wysiadam w Opolu Wschodnim, ponieważ mam wystarczająco dużo czasu aby przespacerować się przez miasto.
Zakończyły się już prace w tym rejonie. W miejscu zwykłego skrzyżowania pojawił się spory węzeł, przebito drugi wiadukt pod nasypem i zrobiono z tego wszystkiego wielkie rondo (obejmujące oba wiadukty i obie strony torów) z dodatkowymi tunelami i estakadą.
Węzeł jest na tyle pogmatwany, że opolskie szkoły jazdy ponagrywały filmiki jak poprawnie przez ten węzeł przejeżdżać w każdym kierunku. Z pewnością stał się on jednym z ulubionych miejsc egzaminatorów tym bardziej, że opolski WORD jest zaraz nieopodal. Przy okazji tych prac został także wyremontowany (i skrócony) peron Opola Wschodniego oraz dojście do niego, ale stacja i jej położenie nadal nie jest wykorzystana, ewidentnie nie ma pomysłu na nią, chociaż próbowano już różnych rzeczy np. uruchomienie dodatkowych par Opole-Karłowice (z której sam kiedyś korzystałem) a wcześniej wydłużanie tutaj niektórych pociągów z Wrocławia. Spacerkiem przez centrum docieram na dworzec główny, z którego jadę pociągiem do Kędzierzyna i kończę wyjazd.

Fotki, skany biletów: www.kolejomania.rail.pl/6pozdol.html
Odpowiedz

POZNAJEMY DOLNOŚLĄSKĄ KRAINĘ 7

6.08.2022
Kędzierzyn - Wrocław - Sobótka - Świdnica Miasto - Sobótka - Wrocław - Żmigród - Kędzierzyn

6 sierpnia ponownie odwiedziłem Dolny Śląsk. Tym razem powodem była czerwcowa reaktywacja linii Wrocław-Sobótka-Świdnica (i tak mocno opóźniona). Odcinek Wrocław-Sobótka Zachodnia zaliczałem jeszcze przed remontem pociągiem specjalnym TURKOLU, natomiast z Sobótki do Świdnicy nie jechałem nigdy. Oprócz przejazdu przez Sobótkę miałem w planie też kilka innych rzeczy. Niestety realizacja całego planu stanęła pod znakiem zapytania, ponieważ dzień wcześniej została zerwana sieć trakcyjna na jednotorze między Opolem Głównym a Opolem Zachodnim co spowodowało masakryczne utrudnienia. Pociągi regio miały komunikację zastępczą na odcinku Opole Groszowice – Opole Zachodnie (albo dalej jeśli się zakorkowało) a pociągi dalekobieżne jechały objazdem przez Jelcz Laskowice, ale objazd dodatkowo utrudniało zamknięcie w Siechnicach, przez co trzeba je było kierować linią z Nadodrza. Wyruszam regio Kędzierzyn-Wrocław po 5.00. Trafił się spot, chociaż pierwotnie miał jechać impuls ale był jakiś problem z toaletą. Od kierownika dowiadujemy się, że „podobno mają otworzyć o 5.20”. Przed Opolem mijamy się z bielską częścią TLK WOLIN, co świadczy, że prawdopodobnie przejechał normalnie. Na szczęście potwierdza się to, bo po dojechaniu do Groszowic ruszamy normalnie dalej. Ludzie na peronie w Opolu Głównym witają nasz pociąg oklaskami, okazuje się, że jesteśmy pierwszym pociągiem, który pojedzie normalnie do Wrocławia. No ale już wielokrotnie w moich relacjach pisałem kto ma zawsze szczęście. Tak więc podróż do Wrocławia odbywa się bez żadnych problemów i jestem tam chwilę po 7.00.


Na wrocławskim dworcu skutki wczorajszych utrudnień jeszcze trwają.
Przy sąsiednim peronie do odjazdu szykuje się… wczorajsze ROZEWIE do Gdyni i Helu, które o tej porze powinno już docierać do celu. Stoi również krakowska część TLK WOLIN, WOLIN i PRZEMYŚLANIN do Świnoujścia, a wczesnoporanne pociągi startujące z Wrocławia (np. OLEŃKA) również punktualnością nie grzeszą. Największym rekorodzistą natomiast jest Nightjet który powinien docierać już do Berlina, a jeszcze nie wyjechał z Bohumina bo nasze cudowne PKP IC wiedząc od wczorajszego popołudnia o utrudnieniach nie raczyło zorganizować lokomotywy zastępczej, która pojechałaby po tamten skład, więc musiał on oczekiwać w Bohuminie na przyjazd opóźnionego prawie 7 godzin składu z Berlina. Tak więc dziś z Nightjeta zrobił się Dayjet. Na moim pociągu do Świdnicy przez Sobótkę podstawia się hybryda.
Zajmujemy miejsca, nadchodzi godzina odjazdu i zamiast ruszyć pociąg zdycha. Konieczny jest restart całego systemu, więc od razu łapiemy kilka minut w plecy. Zapełnienie niezbyt duże, bo nie ma dziś pogody i pada deszcz. Wyruszamy tak jak pociągi w kierunku Opola i Kłodzka, a po jakimś czasie odbijamy na jednotorową niezelektryfikowaną linię. Przecinamy też wrocławską obwodnicę towarową. Jedzie się płynnie i dość szybko bo linia jest po świeżej modernizacji. Nasz pociąg jest przyspieszony, więc zatrzymujemy się tylko na ważniejszych stacjach i przystankach. Na terenie Wrocławia powstały 2 nowe przystanki. Wrocław Wojszyce i Wrocław Partynice. Przejeżdżając zauważyłem, że mają dość długie perony w środku których znajdują się przejazdy kolejowe. Ciekawe czy jest wystarczająco jasno określone po której stronie przejazdu zatrzymuje się pociąg jadący w danym kierunku. Od Sobótki Zachodniej zaczynam zaliczanie. Na trasie nie ma nadzwyczajnych widoków. W Świdnicy Przedmieście odgałęzia się linia, którą w przyszłości będzie można pojechać dalej do Jedliny Zdroju, na tamtym odcinku remont jeszcze trwa. My dołączamy się do Magistrali Podsudeckiej i wjeżdżamy na główny świdnicki dworze czyli Świdnica Miasto.


Mam niewiele czasu, ale zdążę przejść się na rynek, który jest zaraz obok dworca. Miasto już zaliczałem, więc jest to dla mnie tylko przypomnienie.
Niestety leje deszcz. Po krótkim spacerze powracam na dworzec.
Zajmuję miejsce w tym samym składzie. Odjeżdżamy z opóźnieniem, bo z jakiegoś powodu czekaliśmy na przyjazd pociągu Wrocław-Jaworzyna-Świdnica-Bielawa Zachodnia, który miał w plecy. Skład ten przechodzi później na pociąg, którym mam jechać z Sobótki do Wrocławia, więc już wiadomo, że będzie opóźniony. Powracam tą samą trasą. Na stacji Sobótka Zachodnia mamy mijankę z pociągiem rowerowym, który ma tu pół godziny postoju, ale ma na tyle duże opóźnienie, że nawet taki postój nie jest w stanie go zniwelować. Pociąg rowerowy to nowa oferta Kolei Dolnośląskich polegając na dołączeniu do szynobusu wagonu krytego z przeznaczeniem na przewóz rowerów. KD zakupiło i wyremontowało kilka takich wagonów specjalnie na ten cel. Realizacja pozostawia jednak na razie trochę do życzenia, ponieważ ustalono, że rowery w takim wagonie można przewozić tylko do wyznaczonych stacji (w tym przypadku są to Sobótka Zachodnia i Świdnica Przedmieście) a na innych postojach wagon nie jest otwierany. Z komentarzy ludzi wynika, że akurat bardziej uczęszczanymi celami na tej linii są inne przystanki. Niestety w związku z opóźnieniem pociągu z Wrocławia mój pociąg musi tutaj odczekać i zwiększyć opóźnienie, a ja tracę cenne minuty na zwiedzanie Sobótki, które muszę spędzić w tym pociągu, aby podjechać jeden przystanek. Niestety ktoś nie pomyślał, bo dużo lepszym miejscem na mijankę byłaby Sobótka „główna”. W końcu przyjeżdża spóźnialski rowerowy. Z rowerem nie wysiada nikt, więc wagon nawet nie jest otwierany, a postój trwa pół minuty. Niedługo później wysiadam na przystanku Sobótka. Mam nieco mniej czasu na zwiedzanie niż było przewidziane, aczkolwiek ratuje mnie nieco fakt, że kolejny pociąg też będzie opóźniony. Najpierw szybkie fotki przystanku.
Następnie idę do centrum Sobótki, które jest nieco oddalone od przystanku. Rynek dość spokojny i wygląda dużo ładniej niż ten sprzed kilku lat, który można oglądać na mapach Google. Znajduje się tu makieta miasta, a także kościół św. Jakuba Apostoła.

Po szybkim obejrzeniu powracam na dworzec cały czas kontrolując opóźnienie pociągu. Przybywam w samą porę. Pojawia się SA134 w barwach Arrivy.
Zapełnienie bardzo duże, masa ludzi stoi ale fuksem udaje mi się trafić na miejsce przy oknie po kimś kto właśnie wysiadł. Dzięki opóźnieniu zdążyłem na ten pociąg, ale godzę się z tym, że nie mam co liczyć na 2 minutową przesiadkę we Wrocławiu, którą rozważałem aby jeszcze bardziej zoptymalizować plan. Zaglądam jednak do infopasażera i okazuje się, że pociąg, który chciałem złapać na 2 minutach ma prawie 20 w plecy, więc szansa jest. We Wrocławiu wysiadam z tłumem ludzi.
Oba pociągi wjechały praktycznie jednocześnie, więc musze ekspresowo przebiec z peronu 4 na peron 1, co w tłumie ludzi jaki zazwyczaj jest na wrocławskim dworcu wcale nie jest takie proste. Jadę teraz osobówką KD do Rawicza, a moim celem jest Żmigród. Docieram tam chwilę po 12.00.
Jak zwykle najpierw fotki stacji, na której wysiadam po raz pierwszy.
Planowałem po szybkim zwiedzeniu wracać pociągiem o 12.30, ale przez opóźnienie tutaj również czas się skurczył. Z analizy rozkładu wynika, że powinien powracać ten sam skład, więc również można założyć mu opóźnienie. Rynek nieduży, ale całkiem sympatyczny.
W jego okolicy mamy też kościół św. Stanisława Kostki.
Na dworzec powracam po planowym odjeździe ale moje przypuszczenia się potwierdzają i pociąg powrotny zjawia się chwilę po moim przybyciu.


Teraz moim celem jest Wrocław i przejażdżka zabytkowym autobusem w ramach Wrocławskich Linii Turystycznych. Przed głównym na chwilę stajemy pod semaforem na wysokości teatru, więc można podejrzeć co trzymają na tyłach budynku, jest też mural.
Fakt, że zdążyłem na opóźniony pociąg powrotny ze Żmigrodu bardzo ułatwi mi realizację przejażdżki po Wrocławiu, ponieważ dzięki temu zdążę na brygadę, która wyjeżdża o 13.45 spod wrocławskiej opery. Muszę jednak tam pobiec bo czas jest bardzo na styk. Bardzo liczyłem, że może uda się trafić na Jelcza M11, bo nim najbardziej chciałbym się przejechać i ku mojej uciesze właśnie jego zastaję na przystanku.
Dopiero później dowiedziałem się, że obsada na każdy weekend podawana jest z wyprzedzeniem na facebookowym profilu Wrocławskich Linii Turystycznych. U obsługi zakupuję bilet jednorazowy (na okolicznościowym blankiecie), który pozwoli mi na przejechanie całego 1,5-godzinnego kółka. Najpierw kierujemy się w południowo-zachodnie rejony miasta. Dłuższy postój mamy przy Centrum Historii ZAJEZDNIA, można więc na chwilę wyjść z pojazdu.
Następnie jedziemy z powrotem do centrum, przejeżdżamy przez starówkę i w okolicy ogrodu botanicznego aby w końcu dojechać na drugi dłuższy postój przy Hydropolis.
Trzeci odcinek to już powrót z powrotem pod operę. Oprócz autobusu kursują także zabytkowe tramwaje.
Zaglądam na chwilę na rynek.


Następnie idę pieszo na plac Wróblewskiego, aby stamtąd zaliczyć odcinek tramwajowy przy dworcu, którego nie zdążyłem przejechać ostatnio. Po drodze na jednym z przejść dla pieszych trafiam na zwalony sygnalizator, który wyświetla jednocześnie i czerwone i zielone światło.
Wsiadam w 71.
Przejeżdżamy wiaduktem pod torami kolejowymi a następnie właśnie tym nowym odcinkiem. Powstał on w zamian za zlikwidowane torowisko na ul. Dyrekcyjnej. Wysiadam na przystanku Prudnicka.
Następnie wsiadam w 8-kę i drugą stroną (po dotychczas istniejącej już linii) docieram na dworzec główny.
Mam jeszcze trochę czasu, więc zaglądam na antresolę.
W końcu odkrywam gdzie znajduje się kaplica dworcowa, która nie tak dawno przeszła remont.
Możemy też obejrzeć ciekawe wykorzystanie byłych wrocławskich pragotronów.
W kilku pomieszczeniach znajduje się wystawa Triennale Rysunku.
Jedna z pań obsługujących wystawę skutecznie zniechęca do jej oglądania, ponieważ robi wymówki każdemu kto wszedł i miał czelność się z nią nie przywitać… Opóźnienia wtórne po wczorajszej sytuacji utrzymują się jeszcze nadal na wielu pociągach. Na stacji zjawia się opóźniony 400 minut IC MALCZEWSKI z Przemyśla do Kołobrzegu, opóźnienie wynika zapewne z przejścia składu, który utknął we wczorajszych utrudnieniach.
Moje regio z Kędzierzyna, które przejdzie na pociąg powrotny również prawie pół godziny opóźnione, więc czekam sobie na peronie. W końcu przybywa impuls.
Podróż do Kędzierzyna odbywa się bez problemu.

Fotki, skany biletów: www.kolejomania.rail.pl/7pozdol.html
Odpowiedz

WIZYTA W RUDACH

7.08.2022
Kędzierzyn - Rudy - Rybnik Stodoły - Rudy - Stanica - Rudy - Kędzierzyn

W niedzielę 7 sierpnia postanowiłem w końcu nadrobić bardzo denerwujący brak na mojej mapie, a mianowicie kolejkę wąskotorową w Rudach, która tak naprawdę jest rzut beretem od mojego domu. Z Kędzierzyna wyruszam ok. 11.30 swoim samochodem. Trasa wiedzie przez Bierawę, Dziergowice, Kuźnię Raciborską i Rudę Kozielską, zajmuje mi niecałą godzinę. Po przyjeździe pierwsze kroki kieruję do kasy biletowej, gdzie zakupuję bilety na pociąg do Rybnika Stodół na godzinę 13.00 i do Stanicy na godzinę 14.00. Mam jeszcze trochę czasu, więc zwiedzam sobie stację. Na jej terenie znajduje się kilka punktów gastronomicznych, jest też kuźnia, którą można zwiedzać oraz wystawa multimedialna. Nie znam się na taborze wąskotorowym, więc nie będę opisywać poszczególnych eksponatów, zamieszczam po prostu zdjęcia, które zrobiłem podczas zwiedzania.
Po stacji manewruje parowóz Las49 3343, jest on nawadniany i przygotowuje się do jazdy.
Chwilę przed 13.00 przybywa pociąg ze Stanicy prowadzony lokomotywą spalinową.
Po opuszczeniu składu przez pasażerów można zająć miejsce.
Lokomotywa spalinowa odpina się, a jej miejsce zajmuje parowóz. Kontrola biletów odbywa się przed odjazdem. Trasa biegnie głównie przez las i częściowo wzdłuż szosy z Rud do Rybnika.
Dawniej trasa kończyła się na stacji Paproć, ale została ona przedłużona odrobinę dalej, właśnie do przystanku Rybnik Stodoły. Znajduje się on za przejazdem kolejowym na wspomnianej szosie, a przejazd pociągu jest zabezpieczany przez pracowników. Rybnik Stodoły to zmodernizowany peron, który wyglądem przypomina perony PKP PLK.
Szybki oblot składu i ruszamy w drogę powrotną do Rud.
Po przyjeździe do Rud znów wymiana pasażerów.
Ja pozostaję w składzie, bo do 14.00 nie ma aż tak dużo czasu. Miejsce parowozu zajmuje lokomotywa spalinowa.
Chętnych na przejazd jest tak dużo, że w pewnym momencie skład zostaje wycofany, aby zabrać jeszcze 2 dodatkowe wagoniki z bocznego toru. Trasa do Stanicy jest nieco dłuższa i wiedzie również przez las.
Dopiero przed samą Stanicą wyjeżdżamy na polną okolicę. Pociąg zatrzymuje się chwilę wcześniej niż jest peronik przy budynku stacyjnym.
Lokomotywa odpina się i przejeżdża na drugi tor, ale nie przejeżdża razu na drugą stronę tylko zatrzymuje się przy pociągu, a dzieci mogą sobie ją oglądać. Z informacji, które napływają Stanica za jakiś czas nie będzie już końcowym punktem po tej stronie linii, bo ma zostać przywrócony do ruchu kolejny odcinek, do Pilchowic. Gdy już wszyscy się naoglądali lokomotywa podpina się do składu.
Wyruszamy z powrotem do Rud.
Po przyjeździe kontynuuję zwiedzanie stacji.
Skład udaje się w kolejny kurs z parowozem do Rybnika Stodół.
Spędzam tu jeszcze na tyle dużo czasu, że pociąg ze Stodół zdąża wrócić.
Następnie wsiadam w samochód i po niecałej godzinie jestem w domu.

Fotki, skany biletów: www.kolejomania.rail.pl/rudy.html
Odpowiedz

POZNAJEMY DOLNOŚLĄSKĄ KRAINĘ 8

15.04.2023
Kędzierzyn - Wrocław - Legnica - Chojnów - Rokitki - Chocianów - Rokitki - Chojnów - Bolesławiec - Wrocław - Kędzierzyn

W sobotę 15 kwietnia kolejny raz wybrałem się na Dolny Śląsk. Tym razem głównym celem była kolejna reaktywowana linia czyli Chojnów-Rokitki-Chocianów. Wyruszam regio o 6.32 z Kędzierzyna, na którym trafia się ED72. Jest to dłuższy skład niż EN57 czy Impuls, więc do samego Wrocławia w pociągu jest w miarę wygodnie. We Wrocławiu mam 2 opcje. jeżeli regio przyjedzie planowo to szybka przesiadka na pociąg KD SPRINTER Tadeusz Zastawnik i przypomnienie sobie również Legnicy (którą zwiedzałem kilka lat temu), a w przypadku opóźnienia jazda późniejszą osobówką. Na szczęście we Wrocławiu jesteśmy punktualnie.
Szybkie zdjęcie i przechodzę z peronu 1 na peron 4, gdzie czeka już "Tadziu".
Chwilę później ruszamy. Postoje to tylko Wrocław Muchobór, Wrocław Nowy Dwór i Środa Śląska. Przy stacji Wrocław Nowy Dwór widać pętlę nowo budowanej linii tramwajowej. O 9.17 meldujemy się w Legnicy.
Stacja jest rozkopana, trwa mocno opóźniony (i wznowiony po przerwie) remont hali i peronów.
Mam trochę czasu więc robię krótki spacer na starówkę, którą sobie obchodzę.
W drodze powrotnej mijam też dawny kościół i klasztor benedyktynek, w którym dzisiaj znajduje się liceum.

Po powrocie na dworzec zajmuję miejsce w szynobusie do Chocianowa.
Ruszamy punktualnie i na razie jedziemy zelektryfikowaną magistralą E-30 do Chojnowa. Wcześniej w Miłkowicach odgałęzia się linia w kierunku Żar, którą do niedawna jeździły wszystkie pociągi. Teraz część szynobusów została przekierowana przez odcinek Chojnów-Rokitki. W Chojnowie wysiada część pasażerów. Odbijamy w prawo od E-30 i wjeżdżamy na niezelektryfikowaną jednotorową linię. Na odcinku do Rokitek jest jeden przystanek. Biała Górna. Z napisu na budynku dworca wynika, że wcześniejsza nazwa to Biała Złotoryjska. Niedługo później dołączamy się do linii wychodzącej z Miłkowic i wjeżdżamy na węzłową stację Rokitki. Na wjeździe mijamy się z IC HETMAN z Zielonej Góry do Lublina. Za Rokitkami znów odbijamy w prawo, tym razem od linii do Żar i jedziemy w kierunku Chocianowa. Na tym odcinku nie ma już przystanków. Częściowo jedziemy wzdłuż jednostki wojskowej i terenu do niej należącego. Chwilę później jesteśmy na przystanku końcowym. Chocianów to niewielkie miasteczko. Jest tutaj rynek, ale zrezygnowałem z zaliczania go, ponieważ musiałbym spędzić tu 4 godziny, a to za dużo czasu, więc w zamian wolę zaliczyć Chojnów i Bolesławiec. Mam więc tylko 10 minut na wykonanie zdjęć.
Na budynku dworca na bilboardzie burmistrz Chocianowa Tomasz Kulczyński chwali się, że w latach 2024-2029 budynek ten zostanie wyremontowany. Powracamy tą sama trasą. W Rokitkach próbuję robić zdjęcia tej ładnej klimatycznej stacji ale przez szybę ciężko zdziałać coś sensownego.
Następnie ponownie przez Białą Górną docieramy do Chojnowa gdzie wysiadam. Do szynobusu wsiada spory tłumek, który udaje się do Legnicy. Ja mam tylko 40 minut czasu, więc trzeba się streszczać. Najpierw szybka dokumentacja stacji.
Na fotkę załapuje się też budynek i hol dworca oraz ciekawy kolejowy kwietnik przy wejściu.
Następnie idę do położonego dość blisko stacji rynku. Po drodze na zdjęcia załapują się co ciekawsze budynki oraz Baszta Tkaczy.
Rynek jest dość duży, aczkolwiek budynki, które się przy nim znajdują nie powalają swoją urodą. Przy rynku znajduje się również kościół pw. Apostołów Piotra i Pawła.
Jest tu również Dom Schrama.
Budynek został wzniesiony w XVI wieku przez Hansa Schrama, później był przebudowywany i dwukrotnie remontowany. Na elewacji frontowej zachował się bogato zdobiony portal z monogramem Hansa Schrama i jego żony. Obecnie w budynku znajduje się Miejski Ośrodek Kultury, Sportu i Rekreacji. Po szybkim zwiedzaniu powracam na stację i wsiadam w osobówkę Wrocław-Lubań Śląski, na której zjawia się Elf 2 - jeden z nowszych nabytków Kolei Dolnośląskich.
20 minut jazdy i meldujemy się w Bolesławcu, gdzie będę mieć już więcej czasu.

Na początek tradycyjnie dokumentacja nowej dla mnie stacji, żeby później nie zaprzątać już sobie tym głowy.
Przed dworcem niewielki skwer, na którym kwiaty i pomnik Solidarnośći.
Następnie kieruję się uliczką, która doprowadza mnie do rynku.
Bolesławiecki rynek jest dużo ładniejszy niż chojnowski. Jego centralny punkt zajmuje ratusz. Otaczające go kamienice również są zadbane i kolorowe. W niektórych miejscach znajdują się miejsca do siedzenia stylizowane na bolesławiecką ceramikę. Jest też Brama Piastowska.
Następnie kieruję się w zachodnie rejony miasta, na ul. Zgorzelecką. Fotografuję kolejne kamieniczki w ulicy wychodzącej z rynku i co ciekawsze budynki.
Mijam też Termy Bolesławiec.
Docieram w rejony Carrefoura, gdzie znajdują się sklepy z ceramika bolesławiecką. Są tu zarówno sklepy "normalne" jak i outletowe, w których można kupić ceramikę po niższych cenach. Wybór jest bardzo duży i nie sposób dokładnie obejrzeć wszystkiego w każdym sklepie. Do centrum powracam inną drogą przechodząc obok wiaduktu kolejowego. Jechałem po nim pociągiem nie jeden raz albo dopiero stojąc na ulicy można zobaczyć jego ogrom, który robi wrażenie.
Powracając do dworca mijam też ciekawie wyglądający budynek sądu.
Bolesławiec opuszczę osobówką Lubań Śląski - Wrocław, na której tak jak się spodziewałem przyjeżdża ten sam Elf 2, którym tu przyjechałem.
We Wrocławiu melduję się po 17.30.

Zaglądam na chwilę do galerii Wroclavia, a następnie zakupuję bilet na tramwaj i jadę do przystanku Jaworowa, ponieważ chcę wstąpić do Drogerie-Marktu, w którym mam do kupienia kilka rzeczy. Ta niemiecka sieć drogerii rok temu weszła do Polski, co dało dostęp Polakom do produktów ich marek bez konieczności jeżdżenia do Niemiec, Czech czy Austrii. Na razie jest niewielka ilość sklepów na południu Polski, a ten do którego właśnie się udaję był pierwszym jaki otworzono w Polsce. Po zrobieniu zakupów wsiadam w kolejny tramwaj i dojeżdżam nim do przystanku Arkady-Capitol, który zawsze zapowiadany jest w formie śpiewanej. Przesiadam się na inny tramwaj, którym dojeżdżam do przystanku Oławska przy samym rynku. Chwilę sobie spaceruję.
Następnie pieszo powracam na dworzec. Na jednym z budynków duża reklama portalu Koleo, za pomocą którego zakupiłem bilety na dzisiejszy wyjazd.
Do domu powrócę ostatnim regio Wrocław-Kędzierzyn.
Przez wiele lat ostatnim połączeniem regio w weekendy był pociąg Wrocław-Racibórz odjeżdżający jeszcze przed 19.00 co było zdecydowanie za wcześnie (a nie każdego roku był nocny pociąg). Dopiero od niedawna uruchomiono późniejsze połączenie dzięki czemu można więcej czasu spędzić w stolicy Dolnego Śląska. Skład podstawia się na ostatnią chwilę więc odjeżdżamy z niewielkim opóźnieniem. Na wjeździe mijamy się z pociągiem specjalnym KSK Wrocław prowadzonym SU45, który przez cały dzień jeździł dziś po Magistrali Podsudeckiej. Do Świętej Katarzyny dokładamy jeszcze trochę opóźnienia, wiec w Oławie wyprzedza nas TLK GWAREK, przed którym planowo mieliśmy uciekać aż do Opola. Opóźnienia nie udało się nadrobić, więc w Kędzierzynie melduję się przed 23.00.

Fotki, skany biletów: www.kolejomania.rail.pl/8pozdol.html


POZNAJEMY DOLNOŚLĄSKĄ KRAINĘ 9

1.07.2023
Kędzierzyn - Wrocław - Jaworzyna Śląska - Świdnica Miasto - Jedlina Zdrój - Nowa Ruda - Jedlina Zdrój - Wałbrzych - Wrocław - Kędzierzyn

W sobotę 1 lipca wybrałem się na kolejną wycieczkę i kolejny raz na Dolny Śląsk, bo nic nie poradzę, że tam ciągle coś nowego otwierają. Tym razem powodem była linia ze Świdnicy do Jedliny Zdroju przez Zagórze Śląskie reaktywowana po wielu latach. Ponowne otwarcie linii (z dużym opóźnieniem w stosunku do pierwotnego planu) nastąpiło w ubiegły weekend, pociągi na razie kursują tylko w soboty i niedzielę, tak więc jadę w drugi dzień kursowania. Oferta na razie nie jest powalająca, bo są to 3 pary pociągów (tak jak pisałem tylko w weekendy), zapowiedzi są takie, że od grudnia mają pojawić się regularne przewozy także w tygodniu. Wyruszam regio z Kędzierzyn-Wrocław po 8 rano. Trafił się dość ciekawy skład, ponieważ z zewnątrz wygląda jak zwykły stary spot z otwieralnymi oknami, a po wejściu do środka zastajemy zmodernizowane wnętrze z automatycznymi drzwiami i klimatyzacją.
Podróż przebiega bez żadnych przygód. We Wrocławiu jestem ok. 1000 i mam niecałe 2 godziny czasu. Wsiadam w tramwaj i podjeżdżam na ul. Ślężną do Drogerie-Marktu, aby kupić parę rzeczy i jestem z powrotem przy dworcu ok. 1130.


Od razu udaję się na peron 6, bo spodziewam się, że może być duże oblężenie ludzi. Nie mylę się, bo na peronie oczekuje spory tłum i chwilę po moim przyjściu podstawia się szynobus relacji Wrocław-Kudowa Zdrój przez Jaworzynę Śląską, Świdnicę Miasto, Zagórze Śląskie, Nową Rudę i Kłodzko.
Szkoda, że z Wrocławia do Świdnicy nie jedzie trasą przez Sobótkę, no ale nie można mieć wszystkiego. Po podstawieniu szynobus zapełnia się błyskawicznie, a w momencie odjazdu ludzie stoją gdzie tylko się da. Obserwować trasę mogę tylko przez okno przy którym siedzę, przez przeciwległe nie ma szans. Do Jaworzyny jesteśmy przyspieszeni i mamy postoje tylko na wybranych stacjach. Na wielu odcinkach jedziemy jednak nienaturalnie wolno i już w Jaworzynie mamy ok. 20 minut opóźnienia. Zmiana czoła i kierujemy się na Magistralę Podsudecką. W Świdnicy Miasto oczekuje kolejny tłum ludzi. Chętni do przejazdu szturmują szynobus i próbują się do niego wcisnąć w jakikolwiek sposób. Było też kilku rowerzystów, którzy ostatecznie zrezygnowali z podróży, bo uznali że to nie ma sensu. Ruszamy w dalszą drogę i po niedługim czasie odbijamy w prawo od Podsudeckiej. Odcinek ze Świdnicy do Jedliny uznawany jest za jeden z najładniejszych odcinków górskich na Dolnym Śląsku i trudno się z tym nie zgodzić, bo nie brakuje ładnych widoków czy wysokich wiaduktów. Najwięcej osób wysiada w Zagórzu Śląskim i od tego momentu w szynobusie trochę luźniej, ale nadal sporo osób musi stać.
Ostatnim postojem na tym odcinku jest nowy przystanek Jedlina Zdrój Centrum. Następnie robimy duże koło wokół całej miejscowości aby dołączyć się do linii z Wałbrzycha i wjechać na główną stację Jedlina Zdrój. Tutaj opuszcza nas kolejna grupa pasażerów. Ja udam się dalej do Nowej Rudy aby przy okazji zwiedzić to miasteczko, bo ciężko je z czymś połączyć. Wcześniej mamy jeszcze stację Głuszyca gdzie kończą bieg pozostałe 2 pary pociągów z Wrocławia, a jedynie ta, którą obecnie jadę jest pociągnięta dalej. Tym odcinkiem jechałem już nieraz ale z racji ładnych widoków, wysokich wiaduktów czy tuneli on nigdy nie jest nudny.

Z prawie półgodzinnym opóźnieniem docieram do Nowej Rudy.         
Mam więc mniej czasu na pobyt tutaj niż było planowane, no ale z racji, że linia jest jednotorowa wiadomo, że mój powrotny pociąg też zostanie „przywalony” i będzie mieć opóźnienie. Aby dotrzeć do centrum trzeba zejść stromo w dół. Ulica, którą idę sprawia wrażenie jakby czas zatrzymał się na niej jakieś 20-30 lat temu.
Samo miasto również sprawia wrażenie wymarłego. Na rynku pustki.
Obchodzę sobie najbliższą okolicę.
Jest m.in. ciekawy tunelik pod drogą.
Na stację powracam niedługo przed planowym odjazdem i muszę chwilę poczekać bo tak jak się spodziewałem jest opóźnienie. Wsiadam w szynobus do Wałbrzycha.
Docieram tam po 45 minutach.
W Wałbrzychu miałem mieć szybką przesiadkę na pociąg do Wrocławia, ale okazuje się, że ma prawie godzinę opóźnienia. Już we Wrocławiu czekając na szynobus do Kudowy widziałem, że pociąg do Jeleniej Góry odjeżdża ze sporym opóźnieniem, prawdopodobnie mamy na tej linii dzisiaj reakcję łańcuchową opóźnień. Mam więc czas aby obejrzeć sobie wałbrzyski dworzec po remoncie.
Podczas mojego pobytu przejeżdżają inne pociągi m.in. IC ŚNIEŻKA ze Szklarskiej Poręby do Warszawy i osobówka KD z Wrocławia do Adršpachu na dwóch dwuczłonowych szynobusach.
W końcu zjawia się również i mój opóźniony pociąg do Wrocławia.


Po godzinie jazdy jestem ponownie w stolicy Dolnego Śląska. Ostatnim punktem programu na dziś jest zaliczenie nowej linii tramwajowej przez Popowice. Zakupuję bilet 90-minutowy i z przystanku przed dworcem wyruszam linią 18, którą od razu zaliczę cały planowany odcinek.
Niestety po dojechaniu do przystanku Mosty Pomorskie tramwaj zatrzymuje się i długo nie rusza. W końcu motorniczy wychodzi z kabiny i informuje, że zatrzymał się pantografem na przerywaczu sieci trakcyjnej i nie jest w stanie dalej ruszyć. Opuszczam więc tramwaj i zastanawiam się co robić. Postanawiam udać się pieszo na kolejne skrzyżowanie, gdzie mógłbym wsiąść w inną linię również jadącą trasą, którą chcę zaliczyć (teraz jest to możliwe ponieważ kilka linii jeździ objazdem właśnie tym odcinkiem), jednak widzę, że podjechało pogotowie techniczne, więc stwierdzam, że chwilę zaczekam i zobaczę co się wydarzy. Okazuje się, że serwisanci w miarę szybko zdołali przywrócić tramwaj do ruchu i możemy ponownie wsiąść i pojechać dalej. Po odjeździe motorniczy zgłasza dyspozytorowi aktualną sytuację. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie to, że ich rozmowę słychać przez głośniki w całym tramwaju. P Nowy odcinek to typowa linia przez osiedle i blokowiska Przecinamy też linię kolejową na wysokości przystanku Wrocław Szczepin. Dojeżdżam do ostatniego przystanku linii czyli Górnicza. Nie ma tutaj typowej pętli, a tramwaje przejeżdżają na pusto do przystanku Kozanów (Dokerska) i wracają jako inna linia. Analogicznie jest w drugą stronę. Postój odbywa się na odcinku pomiędzy przystankami.
Mój tramwaj z racji opóźnienia pojechał od razu dalej bez postoju. W drogę powrotną wyruszam również z Górniczej. Wysiadam w rejonie Wyspy Słodowej, na którą na chwilę zaglądam. Robię też kilka zdjęć z Mostu Uniwersyteckiego.
Zaglądam również na rynek, a następnie docieram na dworzec. Ostatnim regio Wrocław-Kędzierzyn docieram do domu, tradycyjnie z lekkim opóźnieniem bo jak zwykle zakorkowało się na wyjeździe z Wrocławia. Jesienią planowane jest otwarcie kolejnej nowej linii tramwajowej we Wrocławiu (na Nowy Dwór), a od grudnia mają ruszyć pociągi do Świeradowa Zdroju, tak więc materiał na kolejny wyjazd na Dolny Śląsk praktycznie już gotowy.

Fotki, skany biletów: www.kolejomania.rail.pl/9pozdol.html 


CIESZYŃSKO-KRAKOWSKIE ODŚWIEŻENIE

26.08.2023
Kędzierzyn - Gliwice - Knurów - Rybnik - Żory - Chybie - Skoczów - Goleszów - Cieszyn - Goleszów - Skoczów - Wisła Głębce - Pszczyna - Katowice - Kraków - Katowice - Gliwice - Kędzierzyn

Na kolejny wyjazd wybrałem się 26 sierpnia i tym razem o dziwo nie był to Dolny Śląsk tylko kierunek przeciwny. Celem była przejażdżka liniami do Wisły i Cieszyna po modernizacji (linia z Goleszowa do Cieszyna została odbudowana i reaktywowana po wielu latach zawieszenia), chciałem również odwiedzić Kraków po 3-letniej przerwie aby zobaczyć jak zmienił się węzeł. Wyruszam regio do Gliwic przed godziną 6.00. Jedzie SA134, ponieważ skład przejdzie później na pociąg Gliwice – Kłodzko Miasto.
Docieram do Gliwic i przechodzę na peron 1, gdzie podstawiona jest już KUBALONKA do Wisły Głębce.
Jedzie wygodny Impuls.
Przypominam sobie trasę z Gliwic do Rybnika przez Knurów. Od mojej ostatniej podróży pociąg oprócz Knurowa zatrzymuje się jeszcze dodatkowo w Przyszowicach. Od wielu lat są postulaty o regularne codzienne połączenia między Gliwicami i Rybnikiem, ponieważ komunikacja publiczna między tymi miastami praktycznie nie istnieje. Żeby to jednak miało sens to konieczne jest wyremontowanie linii, bo w niektórych miejscach jedziemy bardzo wolno co jest dość mocno irytujące. Od grudnia natomiast oprócz KUBALONKI dojdzie jeszcze drugi weekendowy pociąg SALMOPOL, który będzie jeździć do Żywca. Spodziewałem się, że w Knurowie dosiądzie sporo osób, ale nie wsiada prawie nikt. Być może ma to związek z niekorzystnymi prognozami pogody, które były na dzisiaj zapowiadane, ale na razie świeci słońce i jest gorąco. W Rybniku zmiana czoła i kierujemy się do Żor, a później do Chybia. W Warszowicach powstaje peron, który prawdopodobnie od grudnia będzie obsługiwać podróżnych. Obsługa ma być również na przystanku w rejonie zjazdu na Pawłowice Śląskie z myślą o mieszkańcach właśnie tej miejscowości. Wysiadam w Goleszowie, gdzie mam chwilę czasu do pociągu do Cieszyna. Stacja została zmodernizowana i pojawiły się 2 perony wyspowe.
Przybywa osobówka z Wisły Głębce, która kończy tu bieg, więc prawdopodobnie przejdzie na pociąg właśnie do Cieszyna. Stoi jednak przy innym peronie niż mówi rozkład i gdzie czekają ludzie. Przybywa osobówka z Cieszyna do Katowic. W międzyczasie widzę, że na wyświetlaczach elfa, który przyjechał z Wisły wyświetlił się Cieszyn, więc zajmuję w nim miejsce. Część osób nadal twardo pozostaje na drugim peronie i dopiero niemal w ostatniej chwili orientują się w sytuacji. Podróż jest krótka, a na trasie nie ma nadzwyczajnych widoków. Wybudowano nowy przystanek Cieszyn Uniwersytet w zamian za zlikwidowany Cieszyn Mnisztwo.

Stacja w Cieszynie również przeszła modernizację i ma teraz 2 porządne perony zamiast tych wypierdków, które były wcześniej.
Mam tylko godzinę czasu, a plan bardzo ambitny, ponieważ chcę zajrzeć zarówno na rynek polski jak i czeski, a jeśli czas pozwoli to również na czeską stację. Najpierw idę na polski rynek.
Zaglądam tu do informacji turystycznej. Następnie jedną z przyległych ulic schodzę w dół i mostem granicznym w pobliżu zamku przechodzę do Czech.
Most jest obecnie rozkopany i nieczynny dla ruchu samochodowego. Po czeskiej stronie również zaglądam do informacji turystycznej i tym samym moja kolekcja pocztówek powiększa się o kartki z obu Cieszynów. Następnie idę na czeski rynek, na którym jestem po raz pierwszy.
W porównaniu do polskiego jest on jednak dużo brzydszy. Kolejnym punktem jest dworzec kolejowy, który jest nieopodal. Jest to moja pierwsza wizyta w Czechach od ostatniej wycieczki w 2019 roku czyli jeszcze przed pandemią. Zarówno napisy jak i zapowiedzi megafonowe są w obu językach.
Do Polski powracam przez drugi most graniczny i skrajem starówki docieram ponownie na polską stację.
W pobliżu polskiej stacji jest mur ozdobiony ciekawymi polsko-czeskimi komiksami żartobliwie pokazującymi różnice językowe.
Do odjazdu oprócz mojego pociągu szykuję się też pociąg do Czech zestawiony z dwóch motoraków Regio Nova.
Ja wsiadam do tego samego elfa, który mnie tu przywiózł i po kilkunastu minutach jazdy jestem z powrotem w Goleszowie.
W kierunku Wisły akurat nie ma od razu osobówki bo o tej porze jedzie IC DASZYŃSKI, więc aby nie kwitnąć tu godziny postanawiam podjechać sobie do Skoczowa.
Wsiadam więc w osobówkę Wisła Głębce – Katowice. Na tym odcinku również pojawił się nowy przystanek – Skoczów Bajerki. W Skoczowie niecała godzina czasu, którą wykorzystuję na wizytę w Lidlu oraz obfotografowanie stacji.


Od strony Wisły na niebie pojawia się burzowa chmura, która dość szybko postępuje. Na pociągu Katowice – Wisła w tym razem zjawia się kibel.
Zapełnienie duże, ale udaje się znaleźć miejsce siedzące. W Ustroniu również pojawił się nowy przystanek – Ustroń Brzegi. W Wiśle z kolei zlikwidowano przystanek Wisła Obłaziec, a w zamian pojawił się nowy – Wisła Jawornik. Niestety przed Wisłą zaczyna się burza z bardzo gwałtowną ulewą. Wisłę Uzdrowisko osiągamy w ścianie deszczu. Za oknem niewiele widać. Na szczęście trasa jest mi znana, a jedyne co mogę nowego zobaczyć to zmodernizowane perony na poszczególnych przystankach. W Głębcach nadal ściana deszczu. Muszę przesiąść się do składu, którym będę wracać do Katowic, na szczęście pociągi zatrzymały się drzwi w drzwi, więc mogę szybko przeskoczyć i nie zmoknąć. Gdy już uznałem, że tym razem zdjęcia na tej klimatycznej stacyjce muszę odpuścić to jak na ironię dosłownie na 2 minuty zza chmur wygląda słońce, a deszcz słabnie na tyle, że jestem w stanie na moment wyjść i zrobić kilka zdjęć.
Chwilę później znów ściana deszczu i gwałtowna burza. Ruszamy punktualnie. Jako że ten odcinek trasy wiedzie w sporej części wzdłuż stromego zbocza mam okazję widzieć rwące potoki wody spływające nawet po polach i trawnikach, a ulice w mieście zamieniły się w rzeki. Nieciekawie to wygląda, myślę sobie "byle tylko szczęśliwie stąd wyjechać". W Wiśle Uzdrowisku oraz na przystankach w Ustroniu dobija sporo osób. Ulewa i burza towarzyszą nam niemal przez całą drogę. Przed Katowicami czytam na Facebooku, że między Głębcami a Uzdrowiskiem osunęła się skarpa i odcinek jest nieprzejezdny. Mój pociąg był więc ostatnim, który stamtąd wyjechał, a jednostki, które zostały utkną tam dopóki szlak nie zostanie udrożniony. Droga również jest nieprzejezdna, więc jest problem nawet z komunikacją zastępczą. W moich relacjach wiele razy pisałem już kto ma zawsze szczęście, ale widzę, że staje się to coraz bardziej zuchwałe. W Katowicach jestem po 14.00.


Mam chwilę czasu, więc zaglądam do Galerii Katowickiej. Udam się teraz do Krakowa. Po zakończeniu modernizacji odcinka Katowice-Kraków pojawiło się na nim bardzo dużo par pociągów. Ruch regionalny obsługuje Polregio wraz z Kolejami Śląskimi, które również mają kilka par swoich pociągów pod wspólną nazwą Gibki Cug. Dzisiejszą podróż odbywam na Bilecie Wakacyjnym Jednodniowym KŚ i szczęśliwie najbliższym pociągiem w kierunku Krakowa jest właśnie Gibki Cug. Mój bilet ważny jest jednak tylko do Trzebini, dlatego na odcinek Trzebinia-Kraków muszę dokupić jednorazówkę. Przybywają dwa połączone Elfy pierwszej generacji.
Zapełnienie duże, ale nie ma tłoku. Trasa do Krakowa w końcu wygląda jak porządna linia magistralna a nie podrzędna lokalka, jedzie się szybko i przyjemnie. W Krakowie jesteśmy punktualnie.
Z powrotem będę wracać już pociągiem Polregio bo KŚ jedzie za szybko, a plan i tak mam napięty. Najpierw robię szybki rekonesans po dworcu.
Tunel tramwajowy jest w tej chwili zamknięty, ale niedługo będzie wznowiony w nim ruch. Następnie ulicą Floriańską docieram na rynek, gdzie spędzam trochę czasu.
W tym roku hitem jeśli chodzi o pamiątki i gadżety na straganach w miejscowościach turystycznych są pluszowe gęsi, od najmniejszych po ogromne. W Krakowie ktoś poszedł na całość i trafiłem na kiosk wypełniony gęsiami po sufit.
Teraz w planie mam zaliczenie nowej linii tramwajowej na Trasie Łagiewnickiej, a następnie obejrzenie stacji Kraków Płaszów po remoncie. Udaję się więc na przystanek Poczta Główna, gdzie wsiadam w tramwaj linii 10, którym od razu zaliczę nowy odcinek.
Z tramwaju wysiadam w nowym tunelu na przystanku Sanktuarium Bożego Miłosierdzia.
Po chwili oczekiwania podjeżdża 50-ka.
Doliczam nią brakujący odcinek do pętli Kurdwanów i od razu jadę dalej, bo tramwaj dowiezie mnie bezpośrednio na estakadę nad dworcem Płaszów.
Ta stacja również zmieniła się nie do poznania, więc nie oszczędzam miejsca na karcie pamięci aparatu.
Na dawnym peronie 3 stoi tablica chyba zwinięta z innej stacji ponieważ w jedną stronę (właściwą) wskazuje Skawinę, a w przeciwnym kierunku (w stronę Tarnowa) Kraków Główny. .).


Do Krakowa Głównego podjeżdżam osobówką KMŁ.
Ten odcinek również się bardzo zmienił, a estakada przed Krakowem Głównym została poszerzona i mieści teraz 4 tory. Mijamy również nowy przystanek Kraków Grzegórzki, który znajduje się właśnie na estakadzie, a jego otwarcie nastąpi już za tydzień wraz z wejściem kolejnej korekty rozkładu jazdy. Perony są obudowane białymi plastikowymi ścianami przechodzącymi w wiaty, które już są całe pobazgrane bohomazami. Krakowską sieć tramwajową też nie będę mieć długo zaliczoną w pełni, bo już za kilkanaście dni zostanie otworzona nowa linia do Górki Narodowej. W Krakowie Głównym chwila czasu, a następnie wsiadam w impulsa do Katowic.
Niestety pojedynczy skład więc duży tłok, fuksem załapałem się na jedno z ostatnich miejsc siedzących. Podróż spokojna. Czytam sobie w internecie artykuły na temat dzisiejszej nawałnicy w Wiśle, której byłem świadkiem. W miejscowości jest niemalże stan klęski żywiołowej, odwołane zostały Dożynki, a wiele domostw jest zalanych lub podtopionych. Mamy kilka minut opóźnienia i tak docieramy do stolicy województwa śląskiego.
W Katowicach miałem mieć szybką przesiadkę na KŚ do Gliwic ale widzę w aplikacji, że mój ostatni pociąg z Gliwic do Kędzierzyna będzie opóźniony, więc przepuszczam KŚ i jadę sobie spokojnie następnym za pół godziny. Opóźnienie mojego ostatniego pociągu wynika z tego, że przechodzi on z pociągu z Kłodzka, który na odcinku Kłodzko-Nysa został odwołany i jechała KKA. Dopiero od Nysy jechał ponownie pociąg ze sporym opóźnieniem. Niestety w opolskim zakładzie Polregio to od dłuższego czasu norma, a spółka ma problem z realizowaniem rozkładu nie tylko na liniach spalinowych ale także na zelektryfikowanych i niestety upodobała sobie też częste odwoływanie mojego pociągu dowożącego do pracy a czasem i powrotnego. Na gliwickim peronie oczekuje zadziwiająco dużo ludzi. Przyjeżdża SA103, tak więc ostatni etap podróży również odbywa się w ścisku. W Kędzierzynie jestem po 22.00.

Fotki, skany biletów: www.kolejomania.rail.pl/ciekra.html
Odpowiedz

Oj ciekawie, ciekawie Big Grin Zazdroszczę tych wycieczek, zwłaszcza po wyremontowanych odc. Knurów - Rybnik (drogowo przeze mnie nazywany "rondnikiem" ze względu na dużą ilość rond w tymże mieście, jazda autem tam dla nie wprawionych to koszmar nad koszmary) czy też w kierunku Cieszyna...
Masz jakieś fotki z tej relacji?
Odpowiedz



Podobne wątki…
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Podsumowanie 2017 i plany na 2018 SAP102 0 2 581 02.01.2018, 16:08
Ostatni post: SAP102

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek:
3 gości

Polskie tłumaczenie © 2007-2024 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2024 Melroy van den Berg.