22.06.2015, 12:21
lolingpl : byłem pierwszy raz w Wolsztynie i nie znałem tych terenów jakbym wiedział to bym poszedł
Kółeczkowe plany Kolejomana
|
22.06.2015, 12:21
lolingpl : byłem pierwszy raz w Wolsztynie i nie znałem tych terenów jakbym wiedział to bym poszedł
22.06.2015, 21:45
TURKOLEM po Ziemi Lubuskiej - 13.06.2015.
Kędzierzyn - Wrocław - Legnica - Lubin - Rudna Gwizdanów - Głogów - Niegosławice - Żagań - Bieniów - Lubsko - Bieniów - Żagań - Niegosławice - Głogów - Rudna Gwizdanów - Lubin - Legnica - Wrocław - Kędzierzyn 13 czerwca odbyła się kolejna edycja Loko Pikniku w Żaganiu – imprezy w nieco podobnym stylu do racławickiego „Koleją po pograniczu polsko-czeskim”. Z tej okazji TURKOL uruchomił kilka pociągów specjalnych. Z Wolsztyna do Żagania przybył pociąg HARRY prowadzony parowozem i zestawiony z zabytkowych wagonów. Podczas pobytu w Żaganiu skład wykonał 2 kursy do Szprotawy jako pociągi DICK i TOM. Drugim pociągiem był szynobus WANDA jadący z Legnicy przez Lubin, Głogów i Niegosławice, co dawało możliwość zaliczenia nieczynnych w ruchu pasażerskim odcinków Legnica-Rudna Gwizdanów oraz Głogów-Żagań. Ponadto podczas pobytu w Żaganiu szynobus wykonywał 2 kursy do kultowego Lubska jako pociągi BŁYSKAWICA i GRZMOT i jeszcze na dokładkę odcinek Żagań-Bieniów pokonywał również nieczynną pasażersko trasą z pominięciem Żar. Z racji szynobusu cena nie była wygórowana, więc wybrałem się pozaliczać te linie. Ponieważ wyjazd z Legnicy jest wcześnie rano, zmuszony jestem wyjechać z Kędzierzyna już w piątkowy wieczór i czynię to ostatnim regio Gliwice-Wrocław (o 20:38 w Kędzierzyna), w którym jedzie już kol. Tomek. W Opolu nieco dłuższy postój, ponieważ musimy przepuścić IR BOLKO Lublin-Wrocław (jest to jego przedostatni kurs, bo od niedzieli wylatuje z rozkładu) oraz EIC ODRA Warszawa-Wrocław. We Wrocławiu jesteśmy tuż przed 23:00 i udajemy się na nocleg do kol. Kuby – miłośnika, który również wybiera się na jutrzejszą imprezę. Do Legnicy możemy udać się albo o 4:50 albo o 6:22, z tym że drugi pociąg przyjeżdża na styk. Ponadto w pociągu WANDA nie ma numerowanych miejscówek, więc głównie to zadecydowało, że wybraliśmy wcześniejsze połączenie. Pobudka po 4:00 i ok. 4:30 udajemy się na dworzec. Jako nasz pociąg do Legnicy pojedzie Impuls Kolei Dolnośląskich. Nie miałem jeszcze okazji nim jechać. Gdy wsiadamy zastajemy dyskusję kierowniczki z facetem, który nie ma biletu i chce odbyć przejazd na bilecie kredytowym na podstawie dowodu osobistego. Spotyka się jednak z odmową, ponieważ nie ma zameldowania w Legnicy i w efekcie opuszcza pociąg. Na trasie niewiele widać ze względu na gęstą mgłę. W Środzie Śląskiej nasz postój wydłuża się, gdyż mamy kolejnego delikwenta bez biletu, do którego została wezwana policja. Po dokonaniu czynności, mężczyzna zostaje z funkcjonariuszami na peronie, a my jedziemy dalej. W Legnicy jesteśmy przed 6:00. W peronach stoją jeszcze 3 szynobusy jako poranne osobówki w różnych kierunkach. Ponieważ mamy sporo czasu idziemy na spacer po mieście, z zamiarem wizyty w McDonaldzie. Niestety gdy tam docieramy okazuje się, że restauracja jest czynna dopiero od 8:00. Przy restauracji interesujący wagon umieszczony na kawałkach szyn. Na dworcu powoli zaczynają schodzić się uczestnicy imprezy. Zbliża się godzina przyjazdu kolejnego pociągu z Wrocławia, a nasz imprezowy pociąg się nie pojawia. Nachodzą nas myśli, że może niepotrzebnie jechaliśmy wcześniej, jednak niedługo później WANDA w końcu podjeżdża na tor przy peronie 5. Okazuje się też, że późniejszy pociąg z Wrocławia ma ok. 20 minut opóźnienia, a przyczyną była również interwencja policji w Środzie Śląskiej. Oczywiście będziemy czekać na skomunikowanie, podobnie jak szynobus do Żar. Zajmujemy z Kubą jedną z czwórek, a Tomek ulokował się gdzie indziej. Po przyjeździe opóźnionej DOLINY BOBRU (Wrocław-Jelenia Góra przez Zebrzydową), z której przesiadło się sporo osób w końcu możemy ruszyć. Niestety okazuje się, że nie ma biletów pamiątkowych, obsługa jedynie sprawdza faktury. Po odjeździe przez chwilę jedziemy pomiędzy torami magistrali E-30, a następnie przejeżdżając pod jednym z torów kierujemy się na północ. Tą trasę mam zaliczoną jeszcze planowymi kiblami. Na trasie przeważają lasy, a bliżej Rudnej już więcej pól. W Lubinie dosiada sporo osób, głównie rodziny z dziećmi, więc w pociągu robi się trochę głośno. Za Lubinem mijamy stadion. W Rudnej Miasto dochodzi Nadodrzanka, ale łączymy się z nią dopiero na kolejnej stacji czyli Rudna Gwizdanów. Teraz do Głogowa po czynnej dwutorowej magistrali, ale prędkość tragiczna. Sam wjazd do Głogowa bardzo ciekawy, linia biegnie wzdłuż Odry, a jeden z torów idzie pod galerią. W Głogowie kolejny postój, gdzie dosiadają jeszcze pojedyncze osoby. Teraz najważniejszy punkt przejazdu czyli zaliczenie odcinka Głogów-Niegosławice (Niegosławice-Żagań zaliczyłem planowym szynobusem, który przez pewien niedługi czas kursował wożąc głównie powietrze). Odbijamy w prawo od Nadodrzanki i bardzo powoli zaczynamy wspinać się do góry. Mija sporo czasu zanim w końcu przejeżdżamy nad magistralą, w oddali widać już na niej perony przystanku Głogów Huta. Na tej trasie przeważają pola. Przez Kłobuczyn przejeżdżamy bez postoju. Pierwszym fotostopem są Gaworzyce. Wszystko strasznie zarośnięte, jak to z reguły bywa na nieczynnych stacjach. Kolejny, dłuższy postój na stacji Niegosławice. Tutaj już bardziej cywilizowane warunki, podobno niedawno zostało przeprowadzone koszenie torowiska. Ostatnim postojem jest Szprotawa. Tutaj mamy nawet niewielką wiatę na peronie, a budynek dworca został przerobiony na przychodnię. Żagań jest dużym węzłem, ale niestety jego czasy świetności już minęły. Od naszej strony dochodzą jeszcze linie z Legnicy i Nowej Soli, wszystkie wprowadzone bezkolizyjnie, widać że to robota Niemców. Nasz szynobus od razu przechodzi na BŁYSKAWICĘ do Lubska, więc nawet z niego nie wysiadamy, bo ze względu na opóźnienie odjeżdżamy zaraz po wymianie pasażerów. Jedziemy towarową linią Żagań-Bieniów, prędkość bardzo dobra, której mogłaby pozazdrościć niejedna linia. Przy kontroli okazuje się, że na ten pociąg bilety pamiątkowe już są, ale… tylko dla osób, które chciały by kupić bilety dopiero w pociągu. Na szczęście obsługa obiecuje, że jeśli zostaną, to w drodze powrotnej do Legnicy będą rozdane. W Bieniowie (do którego wjeżdżamy od tej samej strony co linia z Zielonej Góry) kilka minut postoju na zdjęcia. Taki układ linii daje możliwość zrobienia kółeczka Żagań-Bieniów-Żary-Żagań bez zmiany czoła. Następnie odbijamy na linię do Lubska, fragment dawnej magistrali Wrocław-Berlin. Dzisiaj nie jest już ona przejezdna w całości. Na peronie w Biedrzychowicach Dolnych macha nam kilka osób. Lubsko to obraz nędzy i rozpaczy. Rozpadający się budynek i rozwalone perony. Pociąg może dojechać tylko do pewnego miejsca na stacji i zatrzymać się na torze bez peronu, co trochę utrudnia wsiadanie i wysiadanie. Mamy ok. 15 minut na zdjęcia. Lubsko opuszczamy o 13:05. W Jasieniu na peronie urzęduje pies, który ma nawet swoją peronową budę. W Biedrzychowicach Dolnych tym razem oczekuje znacznie większa grupa lokalnej społeczności, więc zatrzymujemy się dla nich na kilka minut. Przystanek leży dokładnie w połowie drogi między Wrocławiem a Berlinem, o czym mówi specjalnie przygotowana tabliczka. W Bieniowie żegna się z nami kol. Tomek. Pierwotnie miał wracać do samej Legnicy i potem dalej ze mną w kierunku Śląska, ale zmienił plany i postanowił wydłużyć sobie kółeczko o niedzielę, więc z Bieniowa udaje się PKS-em do Zielonej Góry. My po krótkim postoju pędzimy do Żagania, gdzie jesteśmy przed 14:00. Mamy teraz ponad 3 godziny czasu. Kuba udaje się do miasta, a ja oglądam sobie to co przygotowali organizatorzy pikniku kolejowego. Na peronie 1 znajdują się gabloty z kolejowymi eksponatami i wystawa historycznych zdjęć. Jest też WARS-ik i jego kolejowa księgarnia oraz stoisko z jedzeniem. Dzieci gromadzą się przy parowozie Ok1-198 (obok którego stoi wagon z czołgiem), gdzie konferansjer prowadzi dla nich różne konkursy. Jest też możliwość przejazdu w lokomotywie spalinowej spółki LOTOS po terenie stacji oraz drezyną ręczną. Przed 15:00 przybywa skład retro, który będzie już wyjeżdżać w drogę powrotną do Wolsztyna. GRZMOT do Lubska odjeżdża z opóźnieniem, ponieważ był jakiś problem z rozjazdami. Frekwencja bardzo słaba, bo większość pojechała BŁYSKAWICĄ. Zwiedzam sobie też samą stację. Hol dworca utrzymany w jasnej kolorystyce i z darmową toaletą. Znajduje się na tym samym poziomie co tunel pod peronami (podobnie jak w Kędzierzynie). Drugi koniec tunelu przypomina raczej wąski korytarz z drzwiami niczym w schronie lub jakimś bunkrze. Po drugiej stronie jest tylko polna droga, jakiś zrujnowany budynek oraz tabliczka informująca, że to miejsce jest niebezpieczne. HARRY do Wolsztyna odjeżdża o 15:15 żegnany przez dzieci i konferansjera. Po jego odjeździe załapuję się na przejażdżkę w kabinie lokomotywy. Jedziemy do wyjazdu ze stacji w kierunku Żar, następnie przez maszynownię przechodzimy do drugiej kabiny i powracamy w perony. W kabinie masa dzieci i prawie każde próbuje coś naciskać, więc maszynista musi mieć oczy dookoła głowy. Po powrocie w peronach zastajemy szynobus do Forst. Na stacji stoi też skład czeskich kuszetek. Po odjeździe pociągu z parowozem, piknik pomału zmierza ku końcowi, więc udaję się na miasto, bo jest jeszcze sporo czasu. Idę ul. Dworcową, a następnie Mostem Kolejarzy (kładką dla pieszych nad rzeką Bóbr). Wychodzę nią wprost na starówkę. Po zrobieniu małych zakupów, posileniu się, krótkim odpoczynku oraz oczywiście zrobieniu zdjęć spotykam się z Kubą i wspólnie powracamy na stację. Okazuje się, że wcale nie musiałem iść ul. Dworcową, bo jest jeszcze nieco krótsza leśna droga. Na stacji już wszystko się zwija, pozostała tylko grupa osób oczekująca na szynobus. GRZMOT z Lubska przyjeżdża o 17:15. O 17:30 żegnamy się z Żaganiem i wyruszamy WANDĄ do Legnicy. Frekwencja trochę mniejsza, ponieważ część osób udała się już w innych kierunkach. Niedługo po odjeździe otrzymujemy obiecane bilety z Lubska. Fotostopy mają odbyć się w Niegosławicach i Nielubii, ale po naszej (mojej i Kuby) interwencji uargumentowanej, że lepiej zatrzymać się w nowym miejscu niż dublować to samo, zostaje to zmienione na Nielubię i Kłobuczyn. Ostatecznie jednak mamy krótki postój także w Niegosławicach. Zaczyna psuć się pogoda, za nami ciemne chmury, wygląda na to, że goni nas burza. Niestety dogoniła nas tuż przed planowanymi fotostopami i zaczęła lać i grzmieć, więc nie było szans, żeby w ogóle się zatrzymać. Końcówkę trasy pokonujemy w nawałnicy, takich błyskawic już dawno nie widziałem. Mimo, że jest dopiero przed 20:00 za oknem niewiele już widać, bo czarne chmury powodują, że jest dużo ciemniej niż powinno być o tej porze. Ulewa i burze towarzyszą nam prawie do samej Legnicy. W Lubinie wysiada większość rodzin z dziećmi, więc na odcinku Lubin-Legnica ucinam sobie drzemkę. W Legnicy jesteśmy tuż przed 22:00. Ponad pół godziny czasu do ostatniej osobówki do Wrocławia spędzamy w holu dworca. Gdy nadchodzi godzina przyjazdu, nic się nie dzieje, a dopiero 5 minut po planie rozlega się zapowiedź o wjeździe pociągu. Po zapowiedzi przez kolejne 10 minut nic się nie dzieje. Jednym z oczekujących na peronie jest murzyn, który na głos demonstruje swoje niezadowolenie przeklinając po angielsku. Pociąg zjawia się w końcu z 20-minutowym opóźnieniem. Ponieważ na KARKONOSZE mam 18 minut, przy kontroli zgłaszam przesiadkę. Na szczęście sporo osób się przesiada, więc otrzymujemy informację, że zarówno KARKONOSZE jak i ROZEWIE będą czekać. Po przyjeździe do Wrocławia i pożegnaniu z Kubą, szybko przechodzę do oczekującego składu, ale stoimy jeszcze z 10 minut. Po północy na wyświetlaczu pojawia się inna godzina odjazdu, pewnie już z nowego rozkładu, który właśnie wszedł w życie. W przedziałach po kilka osób, ale znalazłem jeden pusty i w nim się ulokowałem. Między Brzegiem a Opolem do mojego przedziału zagląda mały, grubawy facet, który natychmiast się wycofuje zostawiając otwarte drzwi. Wyglądam za nim i widzę następującą scenę: gość zakłada kominiarkę i wchodzi do jednego z sąsiednich przedziałów, jednak chwilę później zostaje z niego wypchnięty przez murzyna (tego, który wkurzał się w Legnicy) i wywiązuje się szarpanina, w wyniku której koleś ląduje w przedsionku. Na wszelki wypadek przenoszę się do sąsiedniego wagonu i siadam w pustym przedziale obok drużyny. Niedługo później do wagonu wpada murzyn ze swoimi bagażami i wymachując kominiarką tamtego faceta, krzyczy po angielsku, że jeśli nie zjawi się ochrona to kogoś zabije. Niestety zarówno drużyna jak i sokiści, którzy akurat nadeszli z drugiej strony nie rozumieją niczego po angielsku, więc tłumaczę o co chodzi. Sokiści biegną razem z murzynem do sąsiedniego wagonu, ale koleś pewnie dawno już gdzieś czmychnął, bo po chwili czarnoskóry wraca i lokuje się w moim przedziale. Chwilę rozmawiamy, dowiaduję się, że jedzie on na lotnisko do Katowic, skąd rano ma lot. Bandzior, który próbował go okraść prawdopodobnie myślał, że murzyn śpi i połakomił się na jego drogi zegarek i 2 smartfony. Przed Zdzieszowicami gwałtownie hamujemy. Wyglądając przez okno widzę krzątającą się drużynę przy jednym z przejść międzywagonowych. Ktoś zerwał hamulec bezpieczeństwa, przyczyna nieznana. Na szczęście po krótkim postoju ruszamy i ok. 2:00 jestem w Kędzierzynie. Fotki, skany biletów: <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.kolejomania.rail.pl/zag.html">www.kolejomania.rail.pl/zag.html</a><!-- w -->
29.06.2015, 21:27
KOZIOŁKIEM WOKÓŁ POZNANIA - 19.06.2015.
19.06.2015. Kędzierzyn - Wrocław - Leszno - Poznań Gł. - Kiekrz - Poznań Piątkowo - Poznań Franowo - Poznań Starołęka - Poznań Gł. - Leszno - Wrocław - Kędzierzyn 19 czerwca został uruchomiony pociąg retro KOZIOŁEK wokół Poznania. Pociągi retro w stolicy Wielkopolski są organizowane przez TURKOL regularnie, jednak tylko ten jeden w obecnym roku dawał możliwość zaliczenia północnej obwodnicy Poznania biegnącej z Kiekrza do Poznania Franowa, na której znajduje się kilometrowa wysoka estakada. Wybrałem się więc na wycieczkę. Wyruszam regio o 5:20 z Kędzierzyna do Wrocławia. Od samego rana dostaję smsy, że we Wrocławiu na Grabiszynie dźwig zahaczył o bramkę trakcyjną i nie da się jeździć w kierunku Jeleniej Góry, Legnicy i Głogowa. Na Poznań przejazd jest, ale moja SZKLARKA jedzie z Jeleniej Góry. Podróż do Wrocławia bez żadnych przygód, na odcinku Opole-Brzeg jesteśmy przyspieszeni i stajemy tylko w Opolu Zachodnim i Lewinie Brzeskim. Po przyjeździe do Wrocławia dowiaduję się, że SZKLARKA zostanie skierowana od razu na Wrocław Osobowice, a z Głównego przez Mikołajów zawiezie nas tam KKA. Moim zdaniem można było pozwolić przynajmniej tym osobom, które były już na stacji, aby podjechały GWARKIEM do Obornik Śląskich, ewentualnie zatrzymać GWARKA na Osobowicach. Udaję się więc na ul. Suchą. Naszym KKA okazuje się mały Volvo z MPK Wrocław. Ludzie ledwo się w nim mieszczą, ale dla chcącego nic trudnego, zmieścił się nawet facet z rowerem. Wynika lekkie zamieszanie, ponieważ drużyna SZKLARKI otrzymała inny numer autobusu niż ten, który podjechał. Z kolei pociąg do Zielonej Góry rozpocznie bieg na stacji Wrocław Kuźniki i również będzie mieć KKA z Głównego do tej stacji. Jedziemy przez okolice dworca Świebodzkiego i dojeżdżamy w rejony stacji Wrocław Mikołajów. Mam wrażenie, że kierowca trochę pobłądził, ponieważ będąc już przy torach pojechaliśmy w zupełnie inne miejsce, żeby po jakimś czasie dopiero zajechać przed budynek stacyjny. Tutaj następna grupa osób (w tym kolejny pasażer z rowerem), a miejsca w autobusie już praktycznie nie ma. Wywiązuje się lekka awantura, ale kierpociowa stwierdza, że autobus nie pojedzie dopóki ci ludzie nie wsiądą, więc ostatecznie udaje się jakoś wszystkich wepchać. Jedziemy po okazałym moście nad Odrą, a następnie przez trochę odludniejszą okolicę docieramy w końcu do stacji Wrocław Osobowice, gdzie oczekuje już SZKLARKA zestawiona z marlborasów. Bez problemu znajduję odpowiadające mi miejsce i ruszamy z ok. 30-minutowym opóźnieniem. Jak na takie cyrki to i tak niezły wynik. Nieopodal kolejarz jadący na samolot do Warszawy, którym poleci do Egiptu. Na wyjazd zdecydował się... wczoraj wieczorem, bo znalazł tanią ofertę (tygodniowe wczasy za ok. 700 zł). Jedzie przez Poznań, ponieważ przez perturbacje na Grabiszynie zwiało mu pendolino. Nawiązuje on rozmowę z małżeństwem z sąsiedniej czwórki, więc przez większość podróży mam okazję słuchać różnych opowieści na temat życia i zwyczajów w Egipcie, Dubaju i nie tylko, ponieważ pan ten już wielokrotnie tam bywał. W Poznaniu jestem ok. 12:00. W składzie pociągu był też wagon barowy CafeREGIO. Mam sporo czasu, bo KOZIOŁEK odjeżdża dopiero o 15:38. Zaglądam do paru sklepów w galerii Poznań City Center, a następnie idę na Stary Rynek pokonując pieszo nieużywane obecnie (ze względu na rozbiórkę Mostu Uniwersyteckiego) odcinki tramwajowe. Nieopodal rynku jest ciekawa fontanna. Na Starym Rynku odbywa się Jarmark Świętojański, więc dokonuję na nim małych zakupów, a następnie idę z powrotem na dworzec, gdzie docieram na jakieś 20 minut przed moim pociągiem. Na tablicach wypisany jako do Kiekrza. Skład 4 zabytkowych wagonów już stoi przy peronie, ale jeszcze bez lokomotywy. Parowóz podjeżdża od strony wiaduktu i podpina się do składu. Szczęśliwie moje miejsce trafia się z otwartym oknem, a na zaliczanym odcinku będzie nawet po tej stronie co lubię. Odjeżdżamy punktualnie o 15:38. Kierujemy się na linię do Krzyża. Po drodze krótki postój na stacji Poznań Wola. Tuż przed Kiekrzem dołącza się cel mojej podróży czyli północna obwodnica Poznania. Stacja położona jest na łuku. Parowóz musi tutaj oblecieć skład, więc mamy 15 minut czasu, aby wyjść na zdjęcia. W międzyczasie przejeżdża TLK SUKIENNICE ze Szczecina do Krakowa oraz regio Poznań-Krzyż. Ruszamy o 16:13 i zaczynam zaliczać obwodnicę. Pierwszym punktem jest przejazd nad linią do Piły, który następuję niedługo po wyjeździe z Kiekrza. Chwilę później dołącza się do nas łącznica umożliwiająca wjazd z tej linii na obwodnicę i tym samym wjeżdżamy na towarową stację Poznań Piątkowo. Dalsza droga wiedzie między innymi obok pętli autobusowo-tramwajowej Osiedle Jana III Sobieskiego, obok której znajduje się biuro TURKOL-u. Następnie zaczyna się najciekawszy punkt trasy czyli most na Warcie przechodzący w prawie kilometrową wysoką estakadę poprowadzoną po łuku, z której z jednej strony mamy widok na Poznań, a z drugiej na dolinę, przez którą przechodzi. Zaraz później przejeżdżamy nad linią do Wągrowca, która nie ma połączenia z obwodnicą. Następnie stacja Koziegłowy obsługująca elektrociepłownię. Na jednym z łuków sieć trakcyjna przechylona niemal pod kątem 45 stopni. Następnie szlak idzie w wykopie i gdzieś w tych okolicach przecina się z linią w kierunku Gniezna. Niestety umknęło mi to przecięcie, ponieważ w przeciwieństwie do wszystkich pozostałych, tym razem to my jedziemy dołem. Kolejny posterunek to Zieliniec, gdzie dołącza się linia z Kobylnicy umożliwiająca zjazd pociągom z kierunku Gniezna i ominięcie Poznania od południowej strony przez Poznań Franowo. Po ujechaniu kolejnego niedługiego dystansu, przecinamy magistralę E-20 do Warszawy na wysokości stacji Poznań Antoninek. Chwilę później następny posterunek - Stary Młyn, który zapewnia połączenie obwodnicy właśnie z E-20, na którą wjeżdża się w Swarzędzu. Z kolei połączenie E-20 z Franowem zapewnia posterunek Nowa Wieś Poznańska. Zaraz za tym posterunkiem zaczyna się już wspomniana stacja Poznań Franowo - jedna z największych stacji rozrządowych w Polsce. Plątanina torów, która wydaje się nie mieć końca, stoi też sporo składów i lokomotyw. Przejazd przez całą stację zajmuje prawie 15 minut. Na terenie stacji widać filary nieistniejącego wiaduktu. Za Franowem kolejny posterunek - Pokrzywno, umożliwiający zjazd w kierunku stacji Poznań Krzesiny (i dalej w stronę Jarocina). Chwilę później linia z Jarocina dołącza się do nas od drugiej strony i tym samym wjeżdżamy na stację Poznań Starołęka, na której trwa modernizacja torowiska oraz peronu. Od dłuższego czasu był tutaj czynny tylko 1 tor i 1 krawędź peronowa, teraz w końcu wróci normalność. Krótki postój i jedziemy dalej. Zaraz za stacją ponownie przecinamy Wartę. Ostatni postój to Poznań Dębina. Do stacji końcowej docieramy punktualnie o 17:21, co jest dla mnie istotne, ponieważ mam tylko 22 minuty czasu do GWARKA, który już zameldował się przy sąsiednim peronie. Cykam ostatnie fotki KOZIOŁKA i parowozu. Do składu GWARKA z Gdyni podpinana jest grupa wagonów z Olsztyna. A tymczasem do zabytkowych wagonów KOZIOŁKA zostają podpięte wagony współczesne, ale w malowaniu oliwkowym. Zapełnienie duże, bo piątek. Lokuję się w wagonie 18 i punktualnie opuszczamy Poznań. Gdyby KOZIOŁEK przyjeżdżał na Główny jakieś 25 minut później to musiałbym czekać aż do TLK MIESZKO. Za stacją w Luboniu mijamy budynek, na którym widać fragment dawnego napisu informującego, że znajdowała się w nim "Fabryka marmelady i cukierków". W Mosinie zatrzymujemy się. Z początku myślę, że to ze względu na krzyżowanie (w tym rejonie trwa modernizacja), ale postój niepokojąco wydłuża się. Po jakimś czasie okazuje się, że w Czempiniu pociąg towarowy rozpruł rozjazd jadąc po niezorganizowanej drodze przebiegu i od 17:30 (czyli niestety dopiero niedawno) mamy przerwę w ruchu. :/ Nikt nie jest w stanie podać informacji kiedy ruszymy, od czasu do czasu dochodzą do nas informacje, że może to nastąpić nawet dopiero ok. 21:00. Czy ja coś mówiłem, iż cieszę się, że zdążyłem na GWARKA i będę wcześniej niż MIESZKIEM+KARKONOSZAMI? :/ Robi się coraz większy korek, wstrzymywane są kolejne pociągi: regio w Puszczykówku, SZKUNER i MIESZKO w Poznaniu, a z przeciwnej strony KOSSAK w Kościanie, ŚWIATOWID w Lesznie i PRZEMYSŁAW w Bojanowie. Sporo podróżnych wyległo na peron, z czego kilku udało się do miejscowości. Po jakimś czasie wrócili z zakupami z supermarketu, a 1 osoba nawet z pizzą na wynos. Niektóre osoby postanowiły zrezygnować z podróży i zadzwoniły sobie po transport powrotny do Poznania albo do pobliskich miejscowości, do których zmierzali. Ja wykorzystałem okazję, aby udokumentować stację. Jakoś ok. 20:00 na torze towarowym pojawia się SZKUNER (mający odjazd z Poznania godzinę po nas), po czym... zostaje wyprawiony do Czempinia! My nadal stoimy. Drużyna co chwilę podaje informacje, aby nie oddalać się od pociągu, bo w każdej chwili możemy ruszyć i nie będziemy na nikogo czekać. Po jakimś czasie od strony Czempinia nadjeżdża pociąg towarowy, prawdopodobnie winowajca całego zamieszania. Najpierw długo stoi na wjeździe do stacji, a potem równie długo przy nastawni. W końcu o 21:15 ruszamy, po ponad 3 godzinach postoju... Dojeżdżamy do Czempinia, gdzie stoimy kolejne kilkanaście minut, podczas których mija nas KOSSAK. W Kościanie spotykamy kilka regio zatrzymanych na tym samym torze oraz ŚWIATOWIDA. Dalej jedziemy już bez przestojów. We Wrocławiu jesteśmy ok. 23:30, przy sąsiednim peronie stoją już KARKONOSZE. Nasze opóźnienie jeszcze trochę się powiększy, ponieważ następuje nieplanowa wymiana lokomotywy ze względu na usterkę sterowania. Podczas postoju zostaje podana informacja, że podróżni udający się do Legnicy i Bolesławca mają udać się na ul. Suchą, gdzie oczekuje na nich komunikacja zastępcza Kolei Dolnośląskich. Wrocław opuszczamy na krótko przed północą. Niecałą godzinę później jesteśmy w Opolu. Gdy wyglądam przez okno, widzę jak jedna pasażerka naszego pociągu podchodzi do dyżurnej peronowej z pytaniem, że otrzymała informację, iż ma być dla niej podstawiony jakiś transport do Nysy. Dyżurna robi wielkie oczy i odpowiada, że o niczym nie wie i nie ukrywa zdziwienia, że ktoś oczekuje połączenia do Nysy o takiej godzinie... Zbierając się do wysiadania przed moją stacją docelową, stwierdzam, że PKP IC niezwykle dba o aktualność informacji w swoich wagonach, ponieważ na drzwiach do przedsionka mamy naklejkę informującą o zmianie stacji przyjazdowych i odjazdowych w Warszawie, która miała miejsce... wiosną 2014. W końcu o 1:20 z 200-minutowym opóźnieniem docieram do Kędzierzyna. I tak zyskałem czasowo w stosunku do KARKONOSZY, bo MIESZKO dotarł do Wrocławia mając +80, więc i KARKONOSZE odjechały z dużymi plecami. Wyjazd udany, bo zaliczyłem to co chciałem, ale na dzisiaj mam już dość kolejowych wrażeń. Za 200 minut opóźnienia i bilecie za 42 zł przysługuje mi zwrot 50% ceny biletu, o który oczywiście wystąpiłem do PKP IC. Fotki, skany biletów: <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.kolejomania.rail.pl/kozio.html">www.kolejomania.rail.pl/kozio.html</a><!-- w -->
27.10.2015, 12:42
OSTRAWSKA PRZEJAŻDŻKA - 10.08.2015.
Po długiej przerwie i dość intensywnej wyjazdowo końcówce sezonu, czas nadrobić zaległości w relacjach. Kędzierzyn - Racibórz - Chałupki - Bohumín - Ostrava - Mošnov,Ostrava Airport - Ostrava - Chałupki - Racibórz - Kędzierzyn Od jakiegoś czasu w Polsce dość popularna staje się budowa nowych linii kolejowych do portów lotniczych znajdujących się w mniejszych lub większych miastach. Linie lotniskowe mają już Warszawa, Lublin, Szczecin, Kraków i Gdańsk, a najbliższym czasie ma mieć Olsztyn. Wiosną tego roku pierwszej linii lotniskowej doczekali się Czesi. Połączenie kolejowe zyskało ostrawskie lotnisko znajdujące się w miejscowości Mošnov. Trasa biegnie jednak dość okrężnie, ponieważ pociąg musi dojechać do Studénki, następnie skierować się na linię do Veřovic i dopiero na stacji Sedlnice następuje odgałęzienie do lotniska. Nowa linia tak blisko domu to świetna okazja, żeby wybrać się na krótką przejażdżkę, ponieważ przez ostatnie lata miałem długą przerwę jeśli chodzi o zaliczanie linii kolejowych w Czechach. Wynikała ona m.in. z tego, że prawie wszystko we wschodnich Czechach mam już zaliczone i aby odwiedzić coś nowego muszę zapuścić się prawie w rejony Pragi. Wyruszam w poniedziałkowy poranek pierwszym regio z Kędzierzyna do Raciborza, na którym trafia się kibel w dolnośląskim malowaniu. Według pragotronu (z którymi wkrótce stacja się pożegna) jedziemy do Krakowa przez Zabrze. TLK GWAREK natomiast błędnie zapowiadany jako do Gdyni, mimo że aktualnie kursuje do Ustki. Mógłbym rozpocząć wyjazd godzinę później, ale nie ufam 5-minutowym przesiadkom, szczególnie na inną spółkę. Zapowiada się upalny dzień (żadna nowość bo ostatnio ciągle takie są). W Raciborzu jestem tuż przed 7:00, chwilę po moim przyjeździe podstawia się TLK SKARBEK do Olsztyna, przyjeżdża też osobówka z Chałupek. Godzinę czasu wykorzystuję na spacer na rynek oraz małe zakupy prowiantu w pobliskim Kauflandzie. Do Chałupek jedzie ten skład, który przyjechał niecałą godzinę temu, czyli zmodernizowany kibel z klimą, moim zdaniem trochę marnuje się na tej trasie. Do stacji końcowej docierają pojedyncze osoby, ale w tym pociągu zawsze tak jest, bo jedzie on przeciwpotoku. Ogólnie na tej trasie dzikich tłumów nie było i nie ma. Na budynku dworca dwa zegary, z których każdy wskazuje inną godzinę. Na peronie zamontowano też trochę stojaków na rowery. Teraz tradycyjnie spacerek na przejście graniczne, po drodze zakupuję korony w jednym z wielu przydrożnych kantorów. Náměstí Svobody jest obecnie remontowany, przystanek tymczasowo został przeniesiony w inne miejsce (a docelowo znajdzie się chyba po drugiej stronie placu niż był dotychczas). Autobus odjeżdża o 9:20. Pojazd nieco nowszy niż te, którymi zazwyczaj jeździłem na tej trasie, wewnątrz pojazdu wyświetlacz z nazwami przystanków. Jest to kurs skrócony tylko do dworca autobusowego w Bohumínie. Tak naprawdę to nigdy nie jechałem dalej niż do stacji kolejowej, ale dzisiaj to się zmieni, bo w drodze powrotnej planuję przejechać całą trasę od dworca autobusowego w Ostravie. Po przyjeździe na dworzec zakupuję w kasie potrzebne bilety, wydawane obecnie na świstkach, które są bardzo cienkie, a druk pewnie za jakiś czas wypłowieje.. Przed dworcem mamy reklamę TigerExpresu, którym można pojechać do Rybnika, Gliwic, Katowic i Krakowa. Przy peronie 1A zmienia czoło Leo Express, który przyjechał z Pragi i będzie tam powracać. Ten pociąg chyba nigdy nie odjeżdża planowo, bo ma bardzo krótki czas na przejście, a musi zostać posprzątany. Obsługa pociągu dość liczna, obstawia każde drzwi i większość osób ma sprawdzane bilety przy wejściu. Ja oczekuję na osobówkę na lotnisko. Podczas oczekiwania na fotki załapują się inne pociągi oraz lokomotywa, która zatrzymała się przy peronie 1A. Na moim pociągu zjawia się City Elefant. Lokuję się na dolnym pokładzie. W pociągu przyjemnie chłodno za sprawą klimy, a na zewnątrz żar. Jedziemy przez Ostravę hl.n., Ostravę Mariánské Hory i dojeżdżamy do Ostravy Svinov, gdzie postój wydłuża się. Przez głośniki w pociągu zostaje podana informacja, że czekamy na skomunikowanie. Gdy wszyscy się przesiedli ruszamy dalej i przez Polankę nad Odrou docieramy do Studénki. Tu zjeżdżamy z magistrali na wspomnianą już jednotorową linię do Veřovic, która do stacji Sedlnice została zelektryfikowana. Za tą stacją odbijamy w lewo na nowo wybudowany odcinek do lotniska. Jest też łącznica umożliwiająca jazdę z lotniska w kierunku Veřovic. Odcinek nie jest długi i wiedzie przez pola. Po kilku minutach wjeżdżamy na zadaszoną stację Mošnov, Ostrava Airport. Wraz ze mną wysiada kilka osób, w tym jacyś MK. Stacja jest czołowa i posiada jeden peron wyspowy. Z niewielkiego holu (w którym niczego praktycznie nie ma) można wyjść na zewnątrz lub przejść tunelem do terminalu lotniska. W tunelu znajduje się wystawa fotografii z budowy linii na lotnisko oraz stacji. Tuż przed terminalem można wyjść na placyk, z którego można oglądać płytę lotniska i samoloty. Sam terminal nie jest zbyt duży, posiada oczywiście punkty odprawy i kilka sklepików. Po przeciwległej stronie od tunelu znajduje się korytarzyk, którym można przejść do drugiej, mniejszej części terminalu. Po drodze można oglądać makiety znanych miejsc i budowli na świecie (jest np. Plac Św. Piotra). W drugiej części jest restauracja, punkt wynajmu samochodów, toalety, a także sklep z pamiątkami miasta Ostrava. W sprzedaży są m.in. znaczki turystyczne. Na terenie lotniska też powstaje nowy obiekt. Do pociągu powracam na chwilę przed odjazdem. Jedziemy tą samą trasą do Ostravy. Frekwencja na powrocie również nie jest zbyt wysoka, myślę że spokojnie wystarczyłby skład wielkości Regio Novy. Ponieważ chcę zwiedzić miasto zakupiłem bilet do przystanku Ostrava Stodolni. Wysiadam na hl.n. Nie mogę robić przerw w podróży, ale najbliższy pociąg w pożądanym kierunku jest za prawie pół godziny, więc mogę zajrzeć do paru sklepów na dworcu, w tym do kolejowego sklepu z modelami, wydawnictwami (także polskimi) i innymi ciekawymi rzeczami. Z tej stacji odjeżdżają też autobusy Kolei Czeskich do Krakowa, do których kierują odpowiednie naklejki. W międzyczasie przyjeżdża też mocno spóźniony Regio Jet z Pragi do Koszyc. Wagony w malowaniu tej spółki, ale tak naprawdę są to wagony austriackie, takie same jakie sprawiły sobie ČD. Do Ostravy Stodolní podjeżdżam składem wagonowym prowadzonym przez okularnika. Na peronie znajduje się kasa w kontenerze. W Polsce podobne rozwiązanie możemy spotkać w Krakowie Łobzowie. Następnie przechodzę słynną ul. Stodolní - największą imprezownią Ostravy, na której znajdują się prawie wyłącznie lokale i kluby. W dzień jednak jest tutaj dość spokojnie. Dochodzę do ul. Nádražní, którą kursują tramwaje z dworca głównego, jednak aktualnie jest remont, a torowisko rozkopane. Docieram na Masarykovo náměstí, czyli ostrawski rynek. Zwiedzanie w takim upale jest dość ciężkie, na szczęście sytuację poprawiają dość często rozlokowane kurtyny wodne, w których można się ochłodzić. Po obejrzeniu idę w kierunku przystanku Náměstí Republiky, nieopodal którego powinienem odnaleźć dworzec autobusowy. Po drodze wstępuję do galerii handlowej KAROLINA. W środku trafiam na szerokie schody z zielonym dywanem. Wychodzę po drugiej stronie centrum handlowego, jednak dalszą drogę uniemożliwia mi ruchliwa 2-pasmowa droga oraz tory kolejowe. Przejście na drugą stronę odnajduję wysoko nad sobą, jest nim mostek wychodzący bezpośrednio z wyższego poziomu galerii. Wracam więc do centrum handlowego i po zaliczeniu kilku ruchomych schodów mogę oglądać miasto z nieco wyższej perspektywy. Mostkiem docieram wprost na dworzec autobusowy Ostrava ÚAN, który nie jest zbyt duży i niewidoczny z daleka bo schowany za krzakami. Przed budynkiem dworca autobusowego mamy pomnik. krowy. Obczajam, z którego stanowiska odjeżdża mój autobus i jako, że mam jeszcze czas, udaję się na położoną obok stację Ostrava střed. Podczas mojej wizyty przyjeżdża rychlik z Ołomuńca, który kończy tu bieg. Zawsze podobało mi się to w jacy sposób Czesi dbają o poczekalnie na mniejszych stacjach i o różne rzeczy, które w nich umieszczają. Tutejsza oklejona całą serią plakatów z czeskimi pociągami (pochodzącymi z czasopisma ČD pro Vás), niektóre z nich mam w swoim własnym pokoju. Zaglądam jeszcze na chwilę do galerii, a następnie idę na autobus. Odjeżdżamy o 14:50. Zaliczę teraz całą trasę autobusu, którym bardzo wiele razy jeździłem między Novym a Starym Bohumínem. Jedziemy koło przystanku Stodolní, przecinamy też ul. Nádražní. Po wyjeździe z Ostravy jedziemy chwilę wzdłuż autostrady do Polski oraz koło jeziora. Następnie przez dzielnicę Bohumina Vrbice, która przypomina bardziej wioskę. W centrum zajeżdżamy na skromny dworzec autobusowy, a chwilę później przed kolejowy i dalej już dobrze znaną trasą do Starego Bohumína. Pozostaje jeszcze przejście piesze na stację w Chałupkach, gdzie zastaję ten sam kibel z klimą co rano. W pociągu są gniazdka, jednak te przy moim siedzeniu zaślepione białym kawałkiem plastiku, na którym świeci się zielona dioda. W Raciborzu ok. pół godziny czasu, a jednostka, którą przyjechałem przechodzi na pociąg do Katowic. W następny kurs do Chałupek uda się już zwykły kibel bez klimy. Jeszcze niecała godzina podróży pociągiem Racibórz-Wrocław. Między Kędzierzynem-Koźlem Azotami, a Kędzierzynem-Koźle mijamy skład towarowy z bykiem, który połamał pantograf. W Kędzierzynie jestem chwilę po 18:00. Warto przy tej okazji wspomnieć, że odnawiane i malowane są wiaty na kędzierzyńskim dworcu, kolorystycznie będą przypominać te z Olsztyna Gł. Kolejny udany i bardzo upalny wyjazd za mną. Fotki, skany biletów: <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.kolejomania.rail.pl/ostra.html">www.kolejomania.rail.pl/ostra.html</a><!-- w -->
03.11.2015, 00:19
WIZYTA U ZACHODNICH I POŁUDNIOWYCH SĄSIADÓW
DZIEŃ 1 - (16)17.08.2015. (Kędzierzyn) - Wrocław - Zgorzelec - Görlitz - Zittau - Liberec - Stará Paka - Pardubice W drugiej połowie sierpnia wybrałem się na 2-dniową wycieczkę do naszych zachodnich i południowych sąsiadów. W planach były głównie 3 sieci tramwajowe, ale nie tylko. Niestety prognoza pogody na termin wyjazdu nie była optymistyczna, nie spodziewałem się jednak, że będzie aż tak źle, ale o tym później. Z Kędzierzyna wyjeżdżam w niedzielny wieczór ostatnim regio do Wrocławia (jadącym z Gliwic). Ruszamy 10 minut po czasie z powodu problemu z bezpiecznikiem od przetwornicy. W Opolu Zachodnim zakupuję bilet do Wrocławia jako przedłużenie do mojego miesięcznego Kędzierzyn-Opole Zachodnie, trwa to z 10 minut… W stolicy województwa dolnośląskiego zakupuję jeszcze niezbędne bilety, których później już nie będę mógł kupić, a następnie udaję się na nocleg do kolegi. Na wrocławskim dworcu zjawiam się ponownie przed 5:00 i wyruszam pierwszą osobówką KD do Węglińca. W Bolesławcu postój wydłuża się, ponieważ jakiś (pewnie naćpany) gość ma problemy z wyjściem z pociągu, a później będąc już na peronie nie chce odsunąć się od składu. Od tej stacji jadę na bilecie Euro Nysa, z którego będę korzystać przez cały dzień. Jest to rewelacyjna oferta pozwalająca na korzystanie z wszystkich środków komunikacji w 3 państwach (Polska, Niemcy i Czechy). Mogę więc zaliczać sieci tramwajowe, przemieszczać się koleją pomiędzy miastami i nie martwić się o bilety czy strefy taryfowe. W Węglińcu przesiadka na szynobus jadący z Żar do Jeleniej Góry przez Zgorzelec. Przesiada się większość mojego pociągu, więc idę za tłumem. Szynobus przyjeżdża lekko opóźniony na ślepy tor po zachodniej stronie stacji (przy tym samym peronie gdzie zatrzymał się pociąg z Wrocławia). Miejmy nadzieję, że w końcu doczekamy się elektryfikacji odcinka Węgliniec-Zgorzelec-Görlitz. Moim celem są oczywiście Niemcy, a jako że obecnie przez granicę nie kursują pociągi, wysiadam na przystanku Zgorzelec Miasto, z którego jest lepsze dojście do Görlitz. Na sąsiednim peronie oczekuje spory tłumek, który wsiada do szynobusu przeciwnej relacji. Warunki w tamtym pociągu raczej sardynkowe. Budynek dworca to strasząca opuszczona rudera bez szyb w oknach. Kasa biletowa znajduje się natomiast w kiosku, który znajdziemy kawałek dalej, gdy już wyjdziemy na ulicę (perony znajdują się w wykopie). Zaglądam też do pobliskiego Kauflandu, aby zakupić ostatni prowiant za złotówki. Następnie idę w kierunku jednego z mostów granicznych. Wybrałem ten bez ruchu samochodów, ponieważ znajdę się wtedy od razu na starówce Görlitz. Polski Zgorzelec wywarł na mnie raczej przygnębiające wrażenie brzydkiego i zaniedbanego miasta. Jedynie budyneczki nad samą Nysą Łużycką wyglądają nieco lepiej. Mostem granicznym przechodzę do Niemiec. Wspinam się pod górkę rozkopaną (z powodu remontu) uliczką, którą docieram na rynek (Untermarkt). Kawałek dalej jest kolejny duży plac - Obermarkt. Oglądam sobie starówkę, zaglądam też do kilku sklepików. Na wejściu do jednego z nich leży wielki pies. Po drugiej stronie Obermarkt mamy już tramwaje. Odszukuję najbliższy przystanek (Jägerkaserne) i czekam co podjedzie. Zbyt wielkiego wyboru nie mam, ponieważ sieć nie jest duża (4 pętle) i kursują tylko 2 linie. Jako pierwsza zjawia się 2-ka. Obie linie kierują się na osiedle Königshufen, które jest typową sypialnią. Trasy różnią się tylko na samej końcówce. 2-ka skręca w prawo i dojeżdża do pętli Königshufen/Am Wiesengrund. Wewnątrz pętli znajdują się jakieś zbiorniki (obiekt wygląda na malutką fabrykę). Po krótkiej przerwie tym samym tramwajem cofam się o 1 przystanek do rozwidlenia tras (przystanek A. Bolze – Hof). Po kilku minutach czekania nadjeżdża 3-ka. Tym razem jedziemy w lewo i po 2 przystankach docieramy do pętli Königshufen/Am Marktkauf. Oba odgałęzienia idą wzdłuż ul. Śląskiej (Schlesische Straße ). Warto wspomnieć, że późnym wieczorem linia 2 już nie kursuje, a obie pętle obsługiwane są przez linię 3. Błyskawiczne fotki, ponieważ tramwaj tylko objeżdża pętlę i wyrusza w drogę powrotną, a nie mam zamiaru czekać 20 minut na następny. Pojadę teraz w pełnej relacji czyli do pętli Weinhübel. Co ciekawe na tablicy kierunkowej tramwaju widnieje 4-ka, mimo że jest to linia 3. Od Demianiplatz zaczyna się ścisłe centrum i ładna starówka. Mijamy trójkąt torowy, następnie Postplatz i jadąc deptakiem dojeżdżamy do dworca kolejowego. Przejeżdżamy pod torami, a po południowej stronie dworca (przystanek Bahnhof Südausgang) linie ponownie się rozdzielają. My jedziemy w lewo i niedługo później mijamy zajezdnię tramwajową, a następnie przecinamy ruchliwą drogę wzdłuż której jedziemy. Na pewnym odcinku mamy jednotor. Po ujechaniu kilku przystanków odbijamy w prawo od drogi i dojeżdżamy do pętli w dzielnicy Weinhübel, która podobnie jak Königshufen pełni funkcję typowej sypialni miasta. W pobliżu jest przystanek kolejowy Görlitz Weinhübel na linii do Zittau. Podczas wykonywania zdjęć zagaduje do mnie motorniczy. Mój niemiecki jest słaby, więc nie do końca go rozumiem i odpowiadam tylko, ze jestem turystą. Tym samym tramwajem powracam do rozwidlenia linii czyli południowej strony dworca kolejowego. Pozostała mi do zaliczenia ostatnia pętla (Biesnitz/Landeskrone), więc po chwili wsiadam w 2-kę. Ten odcinek o klimacie nieco parkowym, momentami przypomina linię tramwajową do Politechniki Śląskiej w Bytomiu. Okazuje się, że na końcu nie ma pętli tylko trójkąt, po którym tramwaj zawraca. Tak więc pierwsza sieć tramwajowa Niemiec zaliczona (nie licząc Saarbahnu, który jest pojedynczą linią i nie mam zaliczonego najnowszego odcinka Riegelsberg – Lebach). Marzy mi się zrobienie wszystkich sieci w Niemczech, ale raczej będzie to ciężkie do zrealizowania. W przyszłym sezonie mam chrapkę na Drezno, Berlin i Frankfurt nad Odrą. Tym samym tramwajem wyruszam w drogę powrotną. Zakładałem, że zdążę na pociąg o 11:20, jednak przeliczyłem się, więc pojadę następnym za godzinę. W związku z tym postanawiam jeszcze zajrzeć na starówkę i nie wysiadam na dworcu tylko dojeżdżam do Demianiplatz. Z tego miejsca odjeżdża linia P, którą można dojechać do polskiego Zgorzelca. Idę spacerkiem na Postplatz po drodze dokumentując wspomniany już wcześniej trójkąt torowy. Nie wygląda jakby był używany w ruchu planowym, pewnie pozostawiono go na awaryjne sytuacje. Spaceruję po deptaku, od czasu do czasu robiąc zdjęcia przejeżdżającym tramwajom. Zaglądam też do kilku sklepów, w których chciałem zakupić pocztówkę i jakąś pamiątkę, ale trochę się wkopałem, ponieważ nie zaopatrzyłem się w euro w gotówce, myśląc że na tak krótką wizytę wystarczy mi karta. Okazało się jednak, że w Niemczech są straszne problemy z płatnością polskimi kartami. Większość sklepów nie akceptuje VISY ani MasterCard w ogóle, a jak już znajdziemy sklep, który przyjmuje to trzeba zrobić zakupy za minimum 10 euro. Jak na złość nie znalazłem też na deptaku ani jednego bankomatu czy kantoru i ostatecznie musiałem zrezygnować z zakupów. Ponieważ odległość nie jest duża na dworzec kolejowy docieram piechotą. Zajmuję miejsce w pociągu relacji Cottbus-Zittau obsługiwanym przez desiro spółki ODEG. Ruszamy o 12:20 i odbijamy w prawo przejeżdżając pod linią do Zgorzelca. Spora część trasy wiedzie przez Polskę, ponieważ pociągi korzystają z linii Zgorzelec-Bogatynia. Na przeciwległej czwórce mężczyzna jadący na niemieckiej wersji Euro Nysy. Kierowniczka oprócz kontroli biletów zajmuje się roznoszeniem kawy każdemu kto o to poprosi. Do dyspozycji są też niemieckie gazety. Jedną sobie wziąłem, a dopiero w domu zauważyłem na niej pieczątkę, aby nie brać jej z pociągu. W Zittau chwila czasu, więc zaglądam do Reisezentrum oraz na stację kolejki wąskotorowej. Moje desiro po zmianie czoła udaje się w drogę powrotną do Cottbus. Ja w dalszą drogę udaję się do Liberca pociągiem Trilex. Na tej trasie również jedziemy przez Polskę (Porajów), z tą różnicą, że ten odcinek nie ma połączenia z resztą polskiej sieci kolejowej. I po prędkości bardzo mocno widać, że PKP PLK jakoś specjalnie nie zależy, aby był w dobrym stanie. Po jakimś czasie prędkość znacznie wzrasta, a to oznacza, że wjechaliśmy na teren Czech. Pierwszą stacją jest Hrádek nad Nisou, gdzie do tyłu dołącza się drugi szynobus. W czasie łączenia chyba coś poszło nie tak, bo mamy problemy z ruszeniem i dopiero po któreś próbie się udaje. W Libercu jestem około 14:00. Szynobus szybko zmienia czoło i udaje się w drogę powrotną, jak widać obiegi za granicą bywają dość napięte. Na stacji chyba nic się nie zmieniło od mojej ostatniej wizyty, która była dość dawno. Perony brzydkie (poza jednym, na którym wysiadłem) a przejścia ponure. Jedynie hol dworca wygląda nieco lepiej. W ČD Centrum w kantorze sprzedaję 10 zł, jednak zrobiłem to ostatni raz, ponieważ nie doczytałem, że dworcowe kantory pobierają prowizję za wymianę (ok. 20 koron) co w przypadku takiej niewielkiej kwoty jest nieopłacalne. Zaliczę sobie teraz sieć tramwajową Liberca wraz z podmiejską linią do Jablonca nad Nisou. Jest to ciekawa sieć ze względu na to, że występują 2 szerokości toru co jest rzadko spotykane. Na odcinkach miejskich mamy zatem splot 3 szyn. Niestety sprawdzają się niekorzystne prognozy i zaczyna padać deszcz, na szczęście nie utrudnia on zaliczania. Pierwszym tramwajem jest 3-ka jadąca do pętli Horní Hanychov. Zaraz za dworcem przejeżdżamy pod wysokim wiaduktem kolejowym, za którym jest pętla o nazwie (a jakżeby inaczej) Viadukt i kończy się splot, a dalej biegnie już tylko szerszy tor. Trasa cały czas wiedzie pod górkę, pod koniec widać wyraźnie, że centrum miasta zostało w dole. Po dojeździe na pętlę na chwilę rozstaję się z tramwajami. Korzystając z faktu, że Euro Nysa jest ważna także w kolejce gondolowej na Ještěd postanawiam przejechać się na górę. Aby dotrzeć do dolnej stacji kolejki trzeba przejść około kilometra pod górkę. Kolejka jeździ zawsze o pełnej godzinie oraz o wpół do, więc szczęśliwie docieram na stację na parę minut przed odjazdem. Koszt przejazdu kolejką w dwie strony kosztuje 120 koron czyli niewiele mniej niż cała Euro Nysa, co tylko potwierdza jak fajna jest to oferta. Kolejkę obsługują České dráhy. Wraz z grupką osób czekamy przed drzwiami prowadzącymi do punktu wsiadania. Chwilę przed odjazdem pojawia się pan z obsługi i po okazaniu biletów umożliwia zajęcie miejsca w kolejce, a sam wsiada jako ostatni. Po wykonaniu telefonu (zapewne do górnej stacji) ruszamy. Jadąc w górę mijamy kompleks skoczni narciarskich. W połowie drogi mijamy się z drugim wagonikiem. Po kilku minutach jesteśmy już na wysokości 1012 m n.p.m. Niestety z racji brzydkiej pogody nie za bardzo można podziwiać widoki, bo wszystko zasłaniają gęste deszczowe chmury. Trochę szkoda, ale najwyżej kiedyś powtórzę, bo zakładam że nie jest to moja ostatnia wizyta w tych rejonach na Euro Nysie, tym bardziej, że od przyszłego rozkładu mają być bezpośrednie pociągi pomiędzy Libercem a Szklarską Porębą. Niecałe pół godziny czasu wykorzystuję na rozejrzenie się po okolicy. Znajduje się tu nadajnik telewizyjny, hotel, taras widokowy a także ciekawa figurka czegoś człowiekopodobnego. Można też tutaj dotrzeć drogą asfaltową. Gdy zbliża się godzina odjazdu powrotnej kolejki udaję się na stację, gdzie zastaję znacznie większy tłumek. Przy wejściu wywiązuje się kłótnia odnośnie biletów pomiędzy osobą z obsługi, a mężczyzną i jego rodziną. Ostatecznie zostają jednak zabrani, a kłótnię dokańczają na stacji dolnej. Drogę w dół pokonujemy w dość dużym tłoku, maksymalnie wagonikiem może jechać 35 osób. Znów kilka minut jazdy i jesteśmy na miejscu. Na stacji jest darmowa toaleta, ale standard taki, że polecam tylko jeśli naprawdę kogoś mocno przyciśnie… Powracam na pętlę tramwajową i oczekuję na 3-kę. Przybywa oczywiście Tatra, które można spotkać chyba na każdej czeskiej sieci i nawet zapowiedzi przystanków są podobne we wszystkich miastach. Pojadę teraz w pełnej relacji do pętli Lidové sady - ZOO. Powracamy do centrum, przejeżdżamy koło wiaduktu i dworca, a następnie kierujemy się do głównego węzła przesiadkowego w mieście (Fügnerova), gdzie odbijamy w lewo. Prawym skrajem starówki docieramy do pętli przy ogrodzie zoologicznym. Chwila przerwy na zdjęcia i również 3-ką powracam. Wysiadam na Šaldovo náměstí. Wstępuję do galerii Liberec Plaza, aby w Billi uzupełnić zapas wody. Trafiam też na obrazek z motywem tramwajowym. Pozostała mi do zaliczenia jeszcze najciekawsza linia do Jablonca nad Nisou. Wsiadam w 2-kę. Podjeżdżam nią do pętli Viadukt, gdzie tramwaj podmiejski rozpoczyna trasę. Przy okazji mam okazję aby udokumentować pętlę. Na 11-ce oczywiście również Tatra. Do Fügnerovej jedziemy po znanej już trasie i tym razem kierujemy się prosto. Oddalamy się od centrum, a okolica coraz bardziej ma wygląd przedmieścia. Na wydzielonym torowisku splot 3 szyn wygląda jeszcze bardziej efektownie. W pewnym momencie kończy się i dalej jedziemy już tylko po wąskim torze. Widać jednak, że dawniej trzecia szyna była na dłuższym odcinku ponieważ występuje jeszcze na przejazdach drogowych. Po wyjeździe z Liberca trasa zaczyna przypominać bardziej linię kolejową. Jedziemy przez lasy i po nasypach. Prędkość dość wysoka, więc tramwajem nieraz rzuca na prawo i lewo. Od czasu do czasu spotkamy się z linią kolejową w kierunku Tanvaldu. Po wjechaniu do Jablonca linia znowu nabiera charakteru miejskiego i tramwajowego, a kończy się zwyczajną pętlą. Ciekawostką na niej jest niewielki kanał, zapewne po to aby w przypadku drobnych awarii można było je usunąć na miejscu, a nie ściągać tramwaj do Liberca. Drugą ciekawostką jest semafor na wyjeździe z pętli. Druga sieć tramwajowa zaliczona w całości w ciągu dzisiejszego dnia. Zanim pojadę do kolejnego miasta, mogę się jeszcze podelektować wrażeniami w drodze powrotnej z Jablonca do Liberca. Po drodze udaje mi się uchwycić miejsce, w którym zaczyna się splot. Pierwotnie planowałem jeszcze zaliczyć jakąś lokalną linię kolejową, ale nie wystarczy mi już czasu, poza tym pogoda średnio zachęca, bo prawie ciągle pada (raz silniej, raz słabiej). Czasu wystarczy natomiast na to, aby zaliczyć rynek. Wysiadam więc na węźle przesiadkowym Fügnerova. Autobusy zatrzymują się na stanowiskach przy nowoczesnym terminalu, natomiast tramwaje swój przystanek mają nieco dalej, a terminal mijają bez zatrzymania. Idę wąską uliczką pod górkę i docieram na główny plac w mieście. Znajduje się tam figurka człowiekokrzesła (? ) oraz dwustronny kran z wodą, na którym akurat przycupnął gołąb. Oglądam też najbliższą okolicę, gdzie trafiam na ciekawą wiatę przystankową. Starówka znajduje się na tyłach galerii Plaza, więc na dworzec udaję się z przystanku Šaldovo náměstí znajdującym się przy wyjściu z centrum handlowego. W drodze na dworzec mamy 2 przystanki: wspomniany już węzeł Fügnerova oraz Rybníček, gdzie odgałęzia się odnoga do zajezdni tramwajowej. Kolejny cel mojej podróży (i kolejna sieć tramwajowa) to Brno, gdzie zamierzam przedostać się nocą przez Pardubice. Zaglądam jeszcze na perony. W jednym z pomieszczeń w budynku dworca dostrzegam salę gimnastyczną oraz dziewczynę, która skacze na trampolinie bardzo wysoko wykonując rozmaite akrobacje i salta w powietrzu. Z Liberca nie wyjadę po torach, ponieważ na odcinku Liberec-Stará Paka jest remont i kursuje KKA. Do wyboru są 2 autobusy, jeden z nich jedzie z pominięciem miejscowości Rychnov u Jablonce nad Nisou (i ten wybrałem). Przed odjazdem wykonuję zdjęcie, na co kierowca wyskakuje do mnie z pretensjami, że nie wolno fotografować autobusów. Odjeżdżamy o 19:40 i od razu wjeżdżamy na autostradę, która idzie tunelem pod centrum miasta. Na bilecie Euro Nysa mogę dojechać aż do Starej Paki, ale cenowo nic bym nie zyskał więc zakupiłem promocyjną Včasną jízdenkę już od Liberca. Pierwszym postojem jest Turnov, gdzie troszkę stoimy i czekamy aż dojedzie drugi wolniejszy autobus. Frekwencja bardzo marna, spokojnie wystarczyłby jeden pojazd. Jest już ciemno, więc wiele nie zobaczę, a szkoda bo trasa wiedzie krętymi górskimi drogami i w dzień z pewnością widoki są wyborne. Co ciekawe przez całą trasę nikt nie zainteresował się moim biletem, co jest bardzo niezwykłe jeśli chodzi o Czechów. W końcu docieramy do Starej Paki, gdzie przesiadamy się na pociąg. Stacja przeszła modernizację i układ peronów jest teraz nieco inny niż podczas mojej ostatniej wizyty. W pociągu też jadą tylko pojedyncze osoby i dopiero tutaj następuje pierwsza kontrola od Liberca. Po 23:00 jestem w Pardubicach, które witają mnie ścianą deszczu. DZIEŃ 2 - 18.08.2015. Pardubice - Brno - Bohumín - Chałupki - Racibórz - Kędzierzyn Muszę teraz przekiblować 2 godziny do EN METROPOL z Berlina do Budapesztu. W jedynym czynnym punkcie gastronomicznym chcę zakupić párka v rohlíku, ale okazuje się, że już się skończyły. Ze stacji odjeżdżają ostatnie osobówki, pociąg w kierunku Hradca Králové obsługiwany jest KKA (pewnie jakieś nocne prace). Podczas oczekiwania przez stację przejeżdża masa pociągów towarowych (z dość dużą prędkością), po holu dworca kręci się natomiast kilka dziwnych typów. W pewnym momencie ochroniarz bierze za fraki bezdomną kobietę (która musiała mu czymś podpaść) i wyprowadzą ją na zewnątrz nie zważając na ulewę. METROPOL przyjeżdża spóźniony około pół godziny, z tego co wyczaiłem jechał objazdem przez Lysę nad Labem. Na początku składu znajdują się wagony jadące tylko w relacji Praga-Brno, które są prawie puste, więc nie muszę się cisnąć z pasażerami jadącymi w relacjach międzynarodowych. Po drodze również mijamy sporo składów towarowych. Zmęczenie bierze górę i sporą część trasy przesypiam co jakiś czas się przebudzając. Ostatecznie budzi mnie kierownik z informacją, że stoimy już w Brnie i muszę opuścić wagony. Niestety tutaj także leje jak nienormalne. Jest 3 w nocy, a świtać będzie dopiero ok. 6:00, więc udaję się na dworzec nocny (mała klitka znajdująca się w podziemiach budynku dworca, w której znajduje się kasa oraz kilka ławek) gdzie drzemiąc czekam do rana. Zbieram się przed 6:00 i wyglądam przed budynek. Jest nadzieja – przestało padać. W Relay’u zakupuję dobówkę i po krótkim ogarnięciu się na peronie zaczynam zwiedzanie sieci tramwajowej. Jako pierwsza linia 12, na której Škoda. Przejeżdżamy wiaduktem pod torami, a następnie częściowo wzdłuż nich docieramy do pętli Komárov. Niestety podczas robienia zdjęć ponownie zaczyna padać i po chwili znów jest ściana deszczu. Powracam do dworca kolejowego. Przystanek przy dworcu to 3 perony, przy których spotyka się większość linii tramwajowych w mieście. Zamierzam teraz zaliczyć linię 10 do pętli Stránská skála, ponieważ wyczaiłem na rozkładzie, że kursuje bardzo rzadko. Przyjeżdża solówka. Końcówka linii wiedzie przez tereny leśne, a pętla znajduje się przy jakieś fabryce i na kompletnym odludziu. Poza szczytem tramwaj przyjeżdża tutaj tylko raz na godzinę. Niestety okazuje się, że tramwaj ma tu długi postój, na pętli nie ma ani kawałka wiaty, a ulewa nie ustaje. Po wykonaniu kilku marnych zdjęć idę więc po torach do wcześniejszego przystanku na którym znajduje się duża wiata i przypomina on bardziej przystanek kolejowy. Co ciekawe jedyne wyjście z niego prowadzi chyba przez bramę wejściową fabryki, w której trzeba pokazać przepustkę. Podczas oczekiwania jem śniadanie, w międzyczasie przyjeżdża kolejny tramwaj. Przystanek jest na żądanie, więc muszę zasygnalizować chęć wsiadania. Ciekawe co pomyślał sobie motorniczy widząc przemoczonego gościa z plecakiem, który jedną ręka macha do niego, a drugą robi mu zdjęcie. Wysiadam na przystanku Geislerova, gdzie mogę przesiąść się na inną linię. Zaczynam jednak coraz bardziej wątpić w sens dzisiejszej wycieczki, ponieważ przez ulewę w prawie wszystkich tramwajach mamy zaparowane okna, co powoduje, że ciężko uznać daną trasę za zaliczoną skoro prawie nic na niej nie widzę. Wsiadam teraz w 8-kę, którą jadę pętli Líšeň, Mifkova. Trasa przez moment wiedzie wzdłuż linii kolejowej w kierunku Vyškova na Moravě (którą później pojadę), a na końcu nie zastaję pętli tylko 2 ślepe tory. Pierwszym możliwym tramwajem wyruszam w drogę powrotną i ponownie wysiadam na ‘Gesslerowej’. Kolejną linią jest 9-ka do pętli Juliánov. Trasa wiedzie pod górkę i kończy się dość ciasną pętlą. Po szybkich fotkach ponownie wsiadam 9-kę. Dojeżdżam do dworca i idę się ogrzać w nadziei, że może deszcz w końcu zelży. Po godzinie spędzonej na dworcu nic się nie zmienia. Jak się później okazało do końca mojej wizyty w Brnie nie przestało lać ani na moment, co oznacza, że niestety sieć jest do powtórzenia. Pocieszeniem może być fakt, że i tak nie zaliczyłbym dzisiaj wszystkiego, gdyż na części tras (np. na podmiejskiej linii do Modřic) są remonty. Ponieważ wyjazd powtórzyłem raptem 3 tygodnie później (nie zdążyłem przejechać ponownie tylko tych linii, które zostały opisane do tej pory) resztę zaprezentuję w telegraficznym skrócie, a szerzej wypowiem się w relacji z kolejnego wyjazdu. Nie ma sensu pół dnia siedzieć na dworcu, więc postanawiam jeździć dalej, żeby chociaż pooglądać pętle. Wsiadam w linię 1. Dojeżdżam nią do Řečkovic. Następnie ponownie 1-ką podjeżdżam do przystanku Semilasso i przesiadam się na 6-kę. Zaliczam krótki kikut do dworca Brno-Královo Pole. Stacja obecnie jest nieczynna, perony w remoncie. Tunel, którym można dojść do peronu 2 to obecnie ciemna dziura, w której nie widać kompletnie nic (niczym w nieoświetlonym tunelu kolejowym). Na czas remontu funkcjonuje komunikacja zastępcza obsługiwana specjalną linią tramwajową P6 i właśnie tą linią udaję się w dalszą drogę, do dworca głównego. Następnie linią 1 wyruszam w długą podróż do pętli Bystrc, Ečerova, która jest jedną z ciekawszych tras na sieci. Na pętli kilka zdjęć i w drogę powrotną wyruszam również linią 1. Ponownie dojeżdżam do dworca głównego. Teraz linia 8, którą również pojadę do końca. Po drodze przejeżdżamy nad linią w kierunku Modřic. Tramwaj dowozi mnie do pętli Starý Lískovec. Przystanek dla wsiadających znajduje się pod wiaduktem. W drogę powrotną wyruszam 6-ką. Po kilku przystankach od pętli zjeżdżamy łącznikiem na wspomnianą linię biegnącą z Modřic, którą jadę do centrum przez Mendlovo náměstí. Wysiadam na przystanku Česká. Bardziej już nie przemoknę, więc zamierzam obejrzeć jeszcze starówkę. W tym celu wsiadam w linię 4 i podjeżdżam jeden przystanek do Náměstí Svobody. Ten odcinek to deptak, którym tramwaj zjeżdża z górki do dworca kolejowego. Brno posiada 2 rynki, pierwszy to właśnie Náměstí Svobody. Tramwaje jadą przez jego środek. Drugim rynkiem jest Zelný trh. Podjeżdżam więc ponownie tramwajem linii 4 do kolejnego przystanku o właśnie takie nazwie. Tabliczki przystankowe wiszą wysoko na przewodach. Plac znajduje się 100 metrów od przystanku. Zaglądam też do sklepu z pamiątkami, przed którym figurka nastroszonego czarnego kota. Po obejrzeniu wszystkiego w celu zamknięcia luki wsiadam po raz trzeci w tramwaj 4 i podjeżdżam kolejny 1 przystanek do dworca. Na stacji zakupuję 2 párki v rohlíku, a następnie udaję się na peron 1, gdzie zostanie podstawiony rychlik do Bohumína. Zostaje wepchnięty tyłem. Zajmuję miejsce i o 15:02 ruszamy. Przedział 6-miejscowy. Do Vyškova na Moravě dzielę przedział z 3 osobami, dalej mam już prywatny. Przez prawie całą podróż wciąż ściana deszczu, dopiero przed Ostravą się wypogadza. W Bohumínie chwila czasu na dworcu, a następnie wsiadam w autobus, którym dojadę do przejścia granicznego. W autobusie nauczyciel z mojej podstawówki z Kędzierzyna. Następnie przejście na stację w Chałupkach i jedziemy do Raciborza. W Raciborzu nietypowo wjeżdżamy na ślepy tor przy peronie 3, co jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło. Nie muszę więc chodzić po schodach tylko przy peronie 1 czekam na podstawienie kibla do Kędzierzyna. Wraz ze mną pociągiem z Chałupek przyjechało kilku Polaków oraz para z Czech. Z tego co widzę Czesi jadą chyba na wczasy i czekają na TLK WYDMY do Łeby i Helu. Na peronie znów gościu, który zapowiada na głos pociągi, ten sam, którego widziałem w lutym. Tym razem nie tylko zapowiada, ale także daje odjazd wspólnie z kierownikiem za pomocą własnego gwizdka krzycząc że jest to ostatni pociąg w dobie. Wygląda to przekomicznie. Podróż bez przygód i w Kędzierzynie jestem po 20:30. Chwilę po mnie przyjeżdża regio Gliwice-Wrocław, którym 2 dni temu rozpoczynałem wyjazd. Fotki, skany biletów: <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.kolejomania.rail.pl/gorlib.html">www.kolejomania.rail.pl/gorlib.html</a><!-- w --> Zapraszam też do przeczytania relacji z imprezy z okazji 15 lat wagonów Citadis 100 na Górnym Śląsku (w relacji także zdjęcia z budowy nowego dworca w Gliwicach): <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.kolejomania.rail.pl/cit.html">www.kolejomania.rail.pl/cit.html</a><!-- w -->
23.11.2015, 01:52
WYJAZD DO PRAGI I BRNA - 7-9.09.2015.
DZIEŃ 1 - 7.09.2015. Kędzierzyn - Racibórz - Chałupki - Bohumín - Česká Třebová - Rudoltice v Čechách - Lanškroun - Rudoltice v Čechách - Česká Třebová - Pardubice - Praha Na początku września kolejny raz wybrałem się do naszych południowych sąsiadów. Tym razem celem była sieć tramwajowa w Pradze (największa w Czechach), jakieś lokalne linie kolejowe oraz powtórzenie feralnego Brna z sierpnia. Wyruszam w poniedziałkowy poranek. Zazwyczaj wyruszałem pociągiem do Raciborza o 6 rano, bo obierałem sobie godzinną rezerwę, ale tym razem dość ciężko się wstawało, więc wybrałem pociąg godzinę później, bo widywałem, że nigdy nie było problemów z tą przesiadką. Los jest jednak przekorny i jak na złość wydłuża nam się postój w Nędzy, więc zmuszony jestem zgłosić skomunikowanie. Na szczęście pociąg do Chałupek czeka, przesiadłem się chyba tylko ja. W Chałupkach jak zawsze przejście na Náměstí Svobody. Remont zbliża się ku końcowi, pojawił się już przystanek autobusowy, który jak pisałem poprzednio znajdzie po drugiej stronie niż dotychczas. Autobus odjeżdża o 9:20. Na dworcu jak zwykle opóźniony Leo Express do Pragi, przyjeżdża też rychlik RADEGAST z Brna. A następnie przyjeżdża mój EC HUKVALDY również lekko opóźniony. Trochę niedobrze, bo na stacji Česká Třebová mam 4 minuty na przesiadkę, aby zaliczyć lokalną linię Rudoltice v Čechách - Lanškroun. No trudno, najwyżej pojadę godzinę później. Jest to już moje drugie podejście do tej krótkiej lokalki. Pierwsze nie wyszło z powodu powalonego drzewa między Hradcem Králové a Starą Paką. Podróż odbywam na bilecie Czechy+, jednak nie ma żadnej nadzwyczajnej reakcji podczas kontroli. W Hranicach na Moravě spotykamy naszego EC SOBIESKI z Wiednia do Gdyni. Za Ołomuńcem postanawiam zgłosić skomunikowanie, a nuż się uda. Kierpociowa upewnia się we vlakovým průvodce, czy faktycznie takie skomunikowanie jest i że pociąg nie ma kropy (oznaczającej, że nie czeka na skomunikowania), po czym stwierdza, że zapyta i wróci do mnie z informacją. Za Zábřehem na Moravě przekazuje mi wiadomość, że jeśli nie zwiększymy opóźnienia to szynobus zaczeka. Na szczęście nic już nie dorzucamy, więc szybko przesiadam się na osobówkę. Okazuje się, że wraz ze mną przesiada się jeszcze kilka osób, które dziękują kierownikowi, że poczekał (tak jakby to od niego zależało ). Teraz spory kawałek wracamy się trasą, którą przed chwilą przyjechałem. Odgałęzienie do miejscowości Lanškroun jest na stacji Rudoltice v Čechách (druga stacja od Českej Třebovej) i jedzie się nim bardzo krótko. W pociągu oprócz kierownika jedzie też nieco już starsza kasjerka mobilna, która wspólnie z kierownikiem wykonuje kontrolę. Mojemu biletowi Czechy+ przygląda się dłuższą chwilę z niepewną miną, ale ostatecznie oddaje mi bez słowa. Na stacji końcowej planowo mieliśmy mieć 4 minuty, jednak z racji opóźnienia będzie jeszcze mniej (praktycznie tylko czas przejścia mechanika do drugiej kabiny), więc zdjęcia w trybie ekspresowym. Dosłownie po chwili jedziemy już z powrotem do magistrali, aby dowieźć ludzi na skomunikowanie z pociągiem do Zábřehu na Moravě, który oczekuje na stacji Rudoltice v Čechách . Tym razem bilet sprawdza mi kierownik i również długo się mu przygląda, po czym bez słowa oddaje. W Českej Třebovej kończymy bieg na najbardziej skrajnym peronie, a w kolejny kurs do miejscowości Lanškroun uda się już inny pojazd. Podczas mojego pobytu na stacji po torze bez peronu przejeżdża bez zatrzymania pendolino do Pragi. Planowałem teraz kontynuować podróż do Pragi EC BEČVA , jednak ma on pół godziny w plecy. Na trasie Ostrava-Praga nie jest to jednak problem, ponieważ jeśli jakiś pociąg się spóźni to zaraz pojawia się inny. Pierwszy w kierunku Pragi jest rychlik JAN AMOS KOMENSKÝ, w którego wsiadam. Spodziewam się, że BEČVA wyprzedzi nas w Pardubicach, więc tam planuję przesiadkę. Mamy postój na remontowanej stacji Ústí nad Orlicí. Swego czasu toczyła się tu walka o pozostawienie budynku dworca, który planowano wyburzyć. Zakończyła się sukcesem i budynek stoi do dziś. Drugim postojem jest Choceň, na wjeździe do niego mijamy położony wysoko w górze wiadukcik. Na stacji w Pardubicach widzę, że wszystkie pociągi z kierunku Pragi są opóźnione. Okazuje się, że przyczyną są odbywające się dzisiaj prace torowe na odcinku Pardubice-Přelouč i ruch po jednym torze na tym odcinku. Zgodnie z moimi przewidywaniami przy tym samym peronie zatrzymuje się opóźniony EC BEČVA. Zajmuję miejsce w słowackiej bezprzedziałówce. Powiększamy opóźnienie czekając aż nadjedzie pociąg z przeciwnego kierunku. W międzyczasie przyjeżdża kolejny pociąg zmierzający do Pragi – RailJet FRANZ SCHUBERT relacji Graz-Praga. Jako pierwszy z wszystkich pociągów rusza jednak mój EC. W Kolínie zostajemy przeproszeni przez głośniki za brak zachowania skomunikowania z jakimś pociągiem. Ostatni odcinek tuż przed głównym praskim dworcem robi wrażenie, jedziemy po estakadach i przez tunele. Do celu docieram z ponad półgodzinnym opóźnieniem. Chwilę później na tym samym torze za nami zatrzymuje się Railjet, którego widziałem w Pardubicach. Najpierw krótki rekonesans po dworcu, bo dawno mnie tu nie było. Na piętrze znajduje się okrągły hol ze sklepieniem, na którego ścianach znajdują się rzeźby i herby. Przed budynkiem do odjazdu przygotowuje się IC-Bus DB do Mannheim przez Norymbergę. Jedna z par tych autobusów dociera nawet do Strasbourga. Na dolnym poziomie w jednej z kas PID zakupuję dobówkę, a następnie udaję się na położony w pewnej odległości od dworca przystanek Hlavní nádraží. Swoją przygodę z praskimi tramwajami rozpoczynam linią 5, którą pojadę do pętli Ústřední dílny DP. Podczas jazdy zastanawiam się, gdzie by tu dzisiaj zjeść kolację i jak na zawołanie pod jednym siedzeniem znajduję książeczkę z kuponami do czeskiego Mc Donalda ważnymi od dziś. Pierwsza trasa, którą zaliczam akurat jest typowo miejska, a kończy się w nieco odludnej okolicy. W pobliżu znajduje się też końcówka linii metra C Depo Hostivař, gdzie stacjonują pociągi metra. Ponownie linią 5 podjeżdżam do pętli Černokostelecká, gdzie przesiadam się na 7-kę. Tym tramwajem podjeżdżam do przystanku Průběžná. Kolejny tramwaj to 22. Docieram nim do pętli Nádraží Hostivař. Pętla znajduje się w niewielkim wykopie i jest możliwość obejścia jej dookoła fotografując tramwaje z góry. Obok znajduje się też stacja kolejowa Praha Hostivař, od której pętla wzięła nazwę. Teraz wyruszę w ponad godzinną podróż linią 22 przez całą Pragę. Do tej pory jeździłem Tatrami, tym razem pierwszy raz trafiam na niskopodłogową Škodę. Tramwaj posiada drewniane siedzenia i duży czerwony pulpit w kabinie maszynisty. Jedziemy do centrum i przejeżdżamy przez stare miasto, a następnie przecinamy Vltavę. Przy przystanku Újezd znajduje się dolna stacja lanovej dráhy na Petřín. Przez głośniki w tramwaju zostaje podana informacja, że z przyczyn technicznych kolejka nie kursuje. Przerwa jest od dzisiaj do 18 marca 2016, a przyczyną jest remont mostu oraz środkowej stacji kolejki - Nebozízek. Za przystankiem Malostranské náměstí przejeżdżamy tunelikiem pod budynkiem. A za kolejnym przystankiem - Malostranská, wspinamy się pod górkę, żeby po chwili zawrócić o 180 stopni i widzieć w dole torowisko, którym przed chwilą jechaliśmy. Taka tramwajowa mini pętla grybowska. Następnie jedziemy w zachodnie rejony miasta. Po drodze jest przystanek Pohořelec – tak samo jak moje osiedle w Kędzierzynie (Pogorzelec). Jazdę kończymy na pętli Bílá Hora. Następnie podjeżdżam do pętli Vypich, gdzie rozpoczyna bieg linia 25, na którą się przesiadam. Docieram nią do przystanku Hradčanská, gdzie mamy ładne zielone torowisko. Po drugiej stronie ruchliwej drogi sprytnie wpleciona (tak że na pierwszy rzut oka prawie jej nie widać) jest jednotorowa niezelektryfikowana linia w kierunku stacji Hostivice. Teraz wsiadam w linię 18. Normalnie powinienem nią dojechać do pętli Sídliště Petřiny, ale ze względu na remont tej trasy została ona przekierowana na pętlę Nádraží Podbaba. Jak sama nazwa wskazuje, obok znajduje się przystanek kolejowy Praha-Podbaba. Jest to nowy przystanek, który powstał w miejsce likwidowanego przystanku Praha-Bubeneč. Jego lokalizacja została nieco przesunięta, aby uzyskać skomunikowanie z tramwajami. Podczas mojego pobytu na peronach przyjeżdża městská linka obsługiwana jednostką 451 nazywaną żabą lub lochneską. Dawniej składy te były częściej spotykane na sieci (jechałem nim np. z Ołomuńca do Nezamyslic), dzisiaj już rzadko gdzie można je spotkać. Standard podróży jak i doznań dźwiękowych jest zbliżony do naszych zdezelowanych EN57. W jednym ze składów, które spotkałem na městskej lince dostrzegłem ściany przedsionków bardzo mocno pobazgrane markerami przez wandali. Przejeżdża też City Elefant do stacji Praha Masarykovo nádraží. W dalszą drogę wyruszam również linią 18. Podjeżdżam na przystanek Vítězné náměstí. Odgałęzia się tu trasa do pętli Divoká Šárka, na którą również zostały skierowane dodatkowo niektóre linie kursujące planowo na Sídliště Petřiny. Udam się tam 8-ką. Po przyjeździe pierwsze moje wrażenie jest takie, że to kolejna zwyczajna pętla. Po chwili jednak dostrzegam, że jest bardzo nietypowa, ponieważ poszczególne linie objeżdżają pętlę w dwie różne strony i mają oddzielne przystanki. W pobliżu znajduje się rezerwat o górskim charakterze (ze skałkami), a na zboczu wzgórza pasą się owce. Jesteśmy na zachodnim skraju miasta. Robi się już ciemno, więc to koniec zaliczania tramwajów na dziś. Obok pętli jest Mc Donald, więc jem w nim kolację obniżając koszt znalezionymi kuponami. W drogę powrotną wyruszam linią 26. Po ciemku tramwajów już nie pozaliczam, ale za to można pozwiedzać metro. Wysiadam więc na przystanku Nádraží Veleslavín i przesiadam się na linię metra A. Jestem 2 stacje od stacji końcowej Nemocnice Motol, więc jadę tam, aby mieć zaliczoną linię od początku. Odcinek Dejvická – Nemocnice Motol to najmłodszy odcinek praskiego metra, oddany do użytku 6 kwietnia 2015. Widać wyraźną różnicę pomiędzy wyglądem stacji na tym odcinku, a resztą linii. Podobny kontrast występuje między pierwszą a drugą linią metra w Warszawie. Po dojeździe do stacji końcowej szybko oglądam ją oraz to co na powierzchni, a następnie ruszam z powrotem, bo metro o tej porze kursuje już stosunkowo rzadko (a linia A i tak jest najrzadziej kursującą z wszystkich 3). Wysiadam na stacji Muzeum, która jest stacją przesiadkową na linię C. W przeciwieństwie jednak do stacji Świętokrzyska w Warszawie, na stacjach przesiadkowych w Pradze trzeba pokonywać spore odległości i różnice poziomów pomiędzy liniami. Linią C jadę do Nádraží Holešovice. Stąd tramwajem 12 podjeżdzam 1 przystanek, do Ortenovo náměstí. Nocleg mam w położonym nieopodal hostelu Plus Prague. Najtańszym noclegiem jest opcja koedukacyjnej 8-osobowej sali. Jest ona duża i posiada własną łazienkę z oddzielnym prysznicem, a dodatkowym plusem są lampki przy każdym łóżku. Po wyglądzie współlokatorów i współlokatorek widzę, że narodowościowo skład sali jest bardzo różnorodny. Przy zameldowaniu otrzymujemy kartę, którą otwieramy sobie drzwi do hostelu oraz pokoju, jest też darmowe WiFi. Otrzymujemy też karteczkę z imieniem i nazwiskiem oraz datą wyjazdu, którą przyklejamy na łóżko. Jest to informacja dla innych osób z pokoju, że dane łóżko i pościel jest zajęta, jak również dla obsługi hostelu, która w ciągu dnia przygotowuje miejsca dla kolejnych gości. W ramach pobytu można bezpłatnie korzystać z sauny, basenu i wielu innych udogodnień oferowanych przez hostel. Cena noclegu bardzo atrakcyjna - 135 Kč (ok. 22 zł), rezerwacji dokonałem przez <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.booking.com">www.booking.com</a><!-- w -->, gdzie często można trafić na niższe ceny niż w standardowej ofercie danej placówki. Jednak nawet tu potrafią się one różnić (czasem dość znacząco) w zależności od dnia (mój dzisiejszy nocleg w niektórych terminach widziałem nawet za ponad 3 razy więcej). Stronę odkryłem niedawno, a szkoda, bo znalazłem na niej wiele tanich noclegów w rożnych krajach (także w Polsce), o których istnieniu nie miałem pojęcia. DZIEŃ 2 - 8.09.2015. Praha - Pardubice - Brno Pierwotnie planowałem wstać wcześnie, ale jako że ostatnie 7 dni z rzędu wstawałem o 5:00 chęć wyspania się wzięła górę i hostel opuszczam dopiero po 9:00. Na ścianie przy wyjściu obrazek zachęcający do zwiedzania Pragi tramwajem. Na przystanku Ortenovo náměstí wsiadam w 24-kę. Linia zaczyna bieg właśnie na tym przystanku, ale nie ma tutaj żadnej pętli, a tramwaj przechodzi z linii 14. Tak więc dany pojazd jest w drodze ok. 1,5 godziny i robi niezłe koło po całej Pradze. Podjeżdżam do Výstaviště Holešovice. Następnie 17-ka. Wspinając się pod dość stromą górkę dojeżdżam do pętli Vozovna Kobylisy. Znajduje się tu zajezdnia tramwajowa. 17-ką powracam do przystanku Kobylisy. Odgałęzia się tu linia do pętli Sídliště Ďáblice (diabelna nazwa ), jest także dość sprytnie ukryta pętelka dla linii 3, która kończy tu bieg. Na „diabelską” pętlę udaję się 10-ką. Tam zdjęcia i powrót również 10-ką (bo innej linii nie ma). Do przystanku Kobylisy tą samą trasa, a następnie zaliczam nowy odcinek, którym zjeżdżając z górki kieruję się we wschodnie rejony miasta. Pierwotnie planowałem jechać w pełnej relacji, jednak za przystankiem Palmovka przejeżdżamy estakadą nad najbardziej efektownym miejscem praskiego węzła kolejowego (plątaniną tuneli i estakad), więc spontanicznie wysiadam na przystanku Krejcárek, aby przejechać nią jeszcze raz i zrobić zdjęcia. Niestety jak na złość nadjeżdżają same niskopodłogowe Škody, więc mija dłuższa chwila zanim trafiam na Tatrę, w której można otwierać okna. Pojawiła się na linii 10. Po chwili jestem na przystanku Palmovka. Przechodzę przejściem podziemnym (połączonym ze stacją metra) na przeciwległy przystanek i znów 10-ką jadę po raz trzeci po estakadzie, a następnie kontynuuję wcześniejszy plan czyli jazdę na Sídliště Barrandov. Jedziemy południowym skrajem starówki, następnie przekraczamy Vltavę i oraz zaliczamy ważny węzeł przesiadkowy Anděl, a także dworzec Praha-Smíchov. Przejeżdżamy po długiej estakadzie nad przepaścią, z której widoki lepsze niż na niejednej linii górskiej. Równolegle idzie też kamienny wiadukt kolejowy, będący fragmentem linii zwanej praskim Semmeringiem. Następnie linia przeobraża się w trasę szybkiego tramwaju z tunelami i nowoczesnymi stacjami. Każdy przystanek jest w innej kolorystyce. Ech, gdyby poznańska „pestka” tak wyglądała… Końcówka również jest nowoczesna, a tramwaje zawracają na szerokiej pętli. Następny tramwaj to po raz kolejny 10-ka, która planowo kursuje na Sídliště Řepy, ale tam również jest remont, więc została przekierowana na Barrandov. Podczas drogi powrotnej dokumentuję trasę i wszystkie przystanki. Następnie trasa robi się typowo miejska, a po drodze mamy jeszcze małą pętlę Hlubočepy. Wysiadam na Palackého náměstí, który osiągamy zaraz po przekroczeniu Vltavy. Teraz na celowniku kolejny długi kikut czyli Sídliště Modřany. Podczas oczekiwania na 17-kę wykonuję kilka zdjęć, w tym tramwaj dwukierunkowy na moście. Trasa o zupełnie innym klimacie niż poprzednia, ale też fajna bo jedziemy wzdłuż Vltavy. Między przystankami Výtoň a Podolská vodárna przejeżdżamy krótkim tunelikiem w skale, tuż przy rzece. Z pewnością jest to świetny motyw do zdjęć, więc na pewno trzeba będzie się tu przejść. Po jakimś czasie rozstajemy się z Vltavą i odbijamy w lewo. Przejeżdżamy obok przystanku kolejowego Praha-Modřany zastávka na lokalnej linii do Vrané nad Vltavou (i dalej w kierunku miejscowości Čerčany i Dobříš). Pierwotnie rozważałem zaliczenie jej na tym wyjeździe, ale jako, że mam dobówkę ważną do 16:00 stwierdziłem, że zostanę już w stolicy Czech i wykorzystam ją w pełni. Tramwaj kończy bieg na przystanku Sídliště Modřany. Pętla znajduje się jednak kawałek dalej, a dla wsiadających jest dodatkowy przystanek Levského, więc podchodzę tam. Teraz kolejna 17-ka i niskopodłogowiec. Korzystając z braku ludzi cykam wnętrze. Tramwaje tej serii są nowoczesne, jednak wśród pasażerów są dość negatywnie oceniane, ze względu na widoczne na zdjęciach drewniane twarde siedzenia (przy ostrzejszym hamowaniu zsuwałem się z nich) jak również brak klimatyzacji. Powrót tą samą trasą. Moja ostatnia wizyta w Pradze była dawno, więc wypadałoby zajrzeć na starówkę. Trasą wzdłuż Vltavy dojeżdżam do przystanku Staroměstská. Robie sobie spacer po Moście Karola i najbliższej okolicy. Następnie ponownie wsiadam w 17-kę. Zamierzam dojechać do końca trasy tego kursu czyli Výstaviště Holešovice, aby domknąć lukę jeśli chodzi o zaliczenie. Jednak z nieznanych mi przyczyn na Strossmayerovo náměstí tramwaj zamiast pojechać prosto odbija w lewo i wywozi mnie kilka przystanków na nieużywaną w ruchu planowym pętlę Špejchar. Następnie wraca tą samą trasą. Cóż, w takim razie domknę sobie inną lukę. Przed Strossmayerovo náměstí przesiadam się z 17-ki na 26-kę i dojeżdżam do Hradčanskiej. Następnie 18-ka i kolejnym zaliczanym odcinkiem dojeżdżam ponownie do Staroměstskiej. Przechodzę mostem nad Vltavą po drodze fotografując 18-kę, a na przystanku Malostranská na zdjęcie załapuje się tramwaj wraz z pociągiem turystycznym (drogowym). A na przystanku Malostranská na zdjęcie załapuje się tramwaj wraz z pociągiem turystycznym (drogowym). W zasadzie są to 3 tuneliki: dla tramwajów, samochodów i pieszych. Przechodzę tramwajowym (bo jest w nim chodnik), zupełnie nie zauważając tablic informujących o zakazie wstępu (wiem, zdolny jestem ). Ich istnienie stwierdziłem dopiero po wyjeździe oglądając zdjęcia na komputerze. Na szczęście nie miałem spotkania z policją. Jeszcze 2 fotki na przystanku Malostranské náměstí. Ważność mojej dobówki skończyła się, więc na dworzec wrócę sobie spacerkiem. Idę Mostem Karola i docieram na Staroměstské náměstí, gdzie spędzam chwilę czasu. Następnie kieruję się na Václavské námesti. Przecina go linia tramwajowa (której akurat jeszcze nie zaliczyłem), są także 2 tramwaje funkcjonujące jako knajpki. Znajduje się tu także restauracja Výtopna, w której napoje do stolików przywożą pociągi. Zaglądam do niej na chwilę, jednak nie mam czasu, aby posiedzieć i coś zamówić. Niedługo później docieram na dworzec główny. Na peronie wykonuję kilka zdjęć w tym RegioJeta oraz Pendolino Jest też ciekawa studzienka. Mój pociąg to EC SLOVENSKÁ STRELA relacji Berlin-Bratysława. Będzie mieć dopinany wagon 1/2 klasy relacji Praga-Břeclav, który oczekuje już z lokomotywą manewrową przy sąsiednim peronie. Po przyjeździe pociągu dokonywane jest ekspresowe czyszczenie czoła lokomotywy. Następnie lokomotywa odjeżdża (bo i tak jest zmiana czoła), a po chwili w jej miejsce podjeżdża manewrówka z wagonem. Wagon po kolejach austriackich, więc w połówce stanowiącej 1 klasę czarne skórzane siedzenia. Wyruszamy kilka minut po czasie. Opuszczając Pragę mam ogromny niedosyt (zostało do zaliczenia sporo linii i np. nie zdążyłem przejść się do tuneliku w skałce), więc od razu postanawiam zawitać tu ponownie jeszcze w tym sezonie, jeśli będzie możliwość. Podróż do Brna upływa spokojnie, niestety na odcinku Česká Třebová - Brno jest już ciemno, więc nie mogę sobie go przypomnieć, a jechałem tędy tylko raz. W stolicy kraju jihomoravskiego jestem po 20:00. Wpadam na moment na starówkę, żeby zobaczyć ją po ciemku. Bardzo nietypowo się czuję spacerując po tym mieście gdy nic na mnie nie leci z góry. To za sprawą doznań z poprzedniego wyjazdu. Ok. 21:00 powracam na przystanek przy dworcu. W porze nocnej funkcjonuje on jako główny punkt przesiadkowy. Wszystkie tramwaje zjeżdżają się tu o tej samej porze i stoją po kilka minut umożliwiając przesiadki we wszystkich możliwych kombinacjach. Ja odjeżdżam tramwajem w kierunku Řečkovic, którym docieram do przystanku Hrnčířská. Tuż obok znajduje się hostel Fléda, w którym mam nocleg. Sala 5-osobowa posiadająca również część kuchenną oraz własną łazienkę. Standard jednak dużo niższy niż w Pradze, bo trafiłem chyba do niewyremontowanej części hostelu. Do pokoju wchodzi się przez taras, co może być trochę uciążliwe szczególnie w okresie zimowym. Plusem są duże wysuwane schowki na rzeczy pod każdym łóżkiem. Cena 243 Kč (ok. 38 zł), rezerwacja również przez <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.booking.com">www.booking.com</a><!-- w -->. Recepcja czynna jest w godzinach 8:00-22:00 jednak już przy rezerwacji zgłosiłem potrzebę wcześniejszego wymeldowania. Recepcjonistka poinstruowała mnie, że gdy będę wychodzić, mam wrzucić klucz do skrzynki pocztowej przy recepcji. Z tego co zrozumiałem jest też pobierany jakiś zwrotny depozyt, w moim przypadku z racji wczesnego wyjścia nie zostało to dokonane. W pokoju razem ze mną 2 współlokatorów. DZIEŃ 3 - 9.09.2015. Brno - Bohumín - Chałupki - Racibórz - Kędzierzyn Dzisiaj już pobudka wczesna i po 6:00 opuszczam hostel. Pierwszym tramwajem jaki podjeżdża na przystanek Hrnčířská jest 6-ka, na której Škoda z reklamą ČD. W momencie gdy wsiadam... zaczyna padać deszcz, co dość solidnie podnosi mi ciśnienie. Na szczęście okazało się później, że padał lekko nie przeszkadzając w zaliczaniu i tylko przez część pobytu. Dojeżdżam do dworca Brno-Královo Pole. Jako, że oglądałem go ostatnio od razu przesiadam się na powrotną 6-kę. Podjeżdżam do przystanku Semilasso. Następnie 1-ka, którą jadę do Řečkovic. Trasa wiedzie pod górkę, po obu stronach mijamy szeregi domków jednorodzinnych. Jest też zjazd do zajezdni Medlánky. Jest ona o tyle ciekawa, że można przez nią przejechać do innej pętli (Technologický park) stanowiącej końcówkę zupełnie innej trasy, którą zaliczę później. Na Řečkovicach szybkie fotki. I znowu wsiadam w 1-kę, którą pojadę teraz w pełnej relacji czyli do najdalszej pętli na sieci - Bystrc, Ečerova. Kierujemy się do dworca głównego, a następnie w zachodnie rejony miasta. Za Mendlovo náměstí jedziemy już w większości po wydzielonym torowisku. Mijamy halę targową, przy której mamy 2 przystanki (przy każdym wejściu). Następnie mijamy drugą brneńską zajezdnię - Pisárky, a sam przystanek o tej nazwie znajduje się pod wiaduktem. Na przystanku Vozovna Komín dołącza się linia, którą będzie można zaliczyć dopiero za rok, bo jest tam jakiś poważny remont. Trasa miejscami wiedzie po nasypach przez momentami odludne okolice, ale pętla to już spore blokowisko. Kolejna 1-ka i droga powrotna, która kończy się przy dworcu głównym. Teraz zaliczę sobie podmiejską linię do Modřic. W tym celu szybka wizyta w RELAY'U w celu zakupu potrzebnego biletu, a następnie wsiadam w 2-kę. Trafił się akurat kurs skrócony do pętli Ústřední hřbitov, więc na razie pojadę tam. Po drodze trafiam na kontrolę biletów. Nie dojeżdżam jednak do pętli tylko wysiadam przystanek wcześniej (Ústřední hřbitov), ponieważ ostatni odcinek wiedzie tunelikiem pod drogą, za którym znajduje się pętla, podczas gdy linia do Modřic idzie cały czas prosto. Analizuję rozkład i widzę, że jest trochę nieciekawie, ponieważ czas na pętli w Modřicach jest na tyle długi, że mogę nie wyrobić się na bilecie 15-minutowym, aby wrócić znowu do strefy miejskiej. Szczęście jednak mi sprzyja, bo tramwaj przyjeżdża opóźniony ok. 5 minut. Po odjeździe trafiam na drugą kontrolę biletów. Na ostatnim przystanku w strefie Brna kasuję bilet 15-minutowy ważny w 2 strefach i po przejechaniu 2 przystanków jestem na pętli. Na kolejnej brygadzie przyjeżdża Škoda oklejona reklamą firmy Brother. Bardzo cenię sobie urządzenia tej firmy, ale nawet tak solidna instytucja nie jest mile widziana na szybach tramwaju. Ruszamy w drogę powrotną, oczywiście linią 2, jedyną która tu dociera. Po odjeździe... kolejna kontrola. Tym razem ta sama ekipa kanarów, którą spotkałem za pierwszym razem. Skupili się jednak na przedniej części tramwaju i do mnie w ogóle nie dotarli. Być może obława kanarów na tym odcinku wynika z tego, że poza strefą Brno znajdują się tylko 2 przystanki i pewnie wiele osób podjeżdża sobie na lewo. Jadąc przecinamy prostopadle linię do pętli Starý Lískovec, więc wysiadam na przystanku Celní, aby się tam udać. Najpierw przyjeżdża jednak 6-ka skrócona do pętli Švermova. Żeby nie biegać po przystankach wysiadam przed pętlą czyli na przystanku Běloruská. Przystanek w nieco leśnych klimatach, linia poprowadzona jest wydzielonym torowiskiem idącym nieco wyżej niż osiedle. 8-ką podjeżdżam ostatnie kilka przystanków. Na pętli kilka zdjęć. W drogę powrotną znowu 8-ka. Przed przystankiem Křídlovická prostopadłe skrzyżowanie z niezelektryfikowanym torem kolejowym. Wysiadam przy dworcu głównym. Teraz 4-ka. Jedziemy przez środek starówki, następnie ul. Česką i przez Komenského náměstí, a ostatni odcinek to jazda pod górkę trasą o klimacie bardziej parkowym. Podróż kończy się na Náměstí Míru, gdzie spotykamy malutki autobus komunikacji miejskiej, gabarytowo podobny do Kapeny. Następnie powrót. Na Komenského náměstí jest żeberko, jednak kozłem oporowym jest namalowana biała linia. Wysiadam na Českiej. Chcę się teraz udać 12-ką do parku technologicznego. Na pierwszej przyjeżdża oklejona Škoda, więc przepuszczam ją i czekam na Tatrę. Przy parku technologicznym oczywiście dokumentacja. Jak już wspominałem znajduje się tu wjazd do zajezdni, przez którą można przejechać do linii prowadzącej na Řečkovice. I znów się powtórzę, że w drogę powrotną udaję się tą samą linią. Na jednym odcinku trwają prace torowe i ruch odbywa się jednotorowo. Na tą okoliczność zabudowano tymczasowy rozjazd. Wysiadam na przystanku Nerudova. Przechodzę kilkadziesiąt metrów do przystanku Rybkova, aby podjechać do przystanku Tábor 3-ką, która akurat nadjeżdża. Tábor nie jest pętlą, linia wiedzie dalej do przystanku Vozovna Komín, gdzie łączy się z trasą na Bystrc. Tak jak jednak pisałem jest tu jakiś poważny remont i będzie można ją przejechać dopiero za rok. Z tego powodu nawet rozjazd umożliwiający zawracanie tramwajów zabudowano w asfalcie jako stały, a drugi tor odcięto. 3-ką pojadę teraz w pełnej relacji przenosząc się we wschodnie rejony miasta, gdzie zostały mi do zaliczenia 4 ostatnie pętle. Wracamy do Českiej, a następnie górną częścią starówki przez Moravské náměstí kierujemy się do dzielnicy Židenice, do pętli Stará osada. Wyjeżdżam również 3-ką, z której zamierzam przesiąść się na 4-kę. Linie mają wspólny króciutki odcinek, jednak nie ma na nim przystanku. Wysiadam więc na Jugoslávskiej i muszę przejść kawałeczek do przystanku Trávníčkova. Jako pierwszy zjawia się skrócony wariant 4-ki do pętli Maloměřický most, więc oczywiście jadę. Na pewnym odcinku trasa przebiega różnymi ulicami w różne strony, mijamy też zajezdnię autobusową. Pętla przy moście bardzo skromna, jednotorowa. Po kilku minutach nadjeżdża kolejna 4-ka, którą pojadę dalej do pętli Obřany, Babická. Tramwaj, którym teraz jadę jest bardzo ciekawy, ponieważ promuję Bibliotekę Jiřího Mahena. W tramwaju znajdują się stojaki z książkami oraz stolik, przy którym można je poczytać. Pętla znajduje się w dość spokojnej okolicy, nad rzeką Svitavą. Jest tutaj wiadukt kolejowy, po którym idzie linia w kierunku Tišnova, a w pobliżu znajduje się duża stacja Brno Maloměřice. Z powrotem już 4-ka nieksiążkowa. Znów przystanek Trávníčkova i przejście na Jugoslávską, gdzie wsiadam w 5-kę. Zaliczam teraz krótką dowozówkę na osiedle. Po przyjeździe okazuje się, że brakuje dla nas miejsca na pętli, więc stoimy częściowo na ulicy, a motorniczy wypuszcza nas tylko pierwszymi drzwiami. Na pętli stoi dość ciekawie przerobiona żółta Tatra z przyciemnionymi szybami i to właśnie ona odjedzie jako pierwsza. Powracam do Jugoslávskiej i przesiadam się na 11-kę, na której kolejna 'zmutowana' Tatra ze zmienionym czołem. 11-ka obsługuje przystanek Jugoslávská dwukrotnie, przed i za skrzyżowaniem, a następnie wspina się pod górkę. W czasie jazdy widzimy przez moment panoramę centrum, które zostało w dole. Dojeżdżamy do pętli otoczonej drzewami, zza nich wyłaniają się jednak bloki mieszkalne. I tym samym zaliczyłem ostatnią pętlę. Teraz 11-ką pojadę na Mendlovo náměstí. Linia trochę kluczy po mieście, ale mi to pasuje, bo dzięki temu zaliczę brakujące mi kawałki w rejonie starówki. Za Česką zjeżdżamy z górki mijając m.in. Szpital Św. Anny. Mendlovo náměstí to ważny węzeł komunikacyjny, na którym spotykają się tramwaje, autobusy i trolejbusy, jest też pętla, na której kończy tramwaj linii 5. Po obejrzeniu wsiadam w 6-kę i wracam pod górkę na ul. Česką. Tutaj na zdjęcia załapuje się kilka tramwajów, w tym pojazd z reklamą Kolei Czeskich, od którego zaczynałem dzisiejsze zwiedzanie. Jest też punkt informacyjny komunikacji miejskiej, na którym uśmiechnięte tramwaje, autobusy i trolejbusy. Ostatni przejazd tramwajem to 12-ka. Zjadę nią do dworca ale nie przez rynek tylko trochę naokoło przez Nové sady, do których zjazd odbywa się ze stromej górki z ładnym widokiem i ostrym zakrętem. Warto również wspomnieć, że Nové sady to jedno z nielicznych miejsc w Brnie z zielonym torowiskiem. Mam jeszcze trochę czasu, więc zaglądam na brneńskie rynki, przy okazji robiąc kilka zdjęć tramwajom. I to by było na tyle jeśli chodzi o brneńskie tramwaje. Nie zdążyłem powtórzyć tylko 4 pętli, które odwiedziłem ostatnio: Stránská skála, Juliánov, Komárov i Líšeň, Mifkova, ale to się zrobi przy okazji jakieś przesiadki albo gdy przyjadę doliczyć odcinek Tábor - Vozovna Komín. Gdy powracam na dworzec mój rychlik do Bohumína jest już podstawiony. Wagon niby przedziałowy, ale niektóre przedziały połączone są po 3. Natomiast perony są nietknięte jeśli chodzi o jakąkolwiek modernizację i nadal straszą swoją brzydotą. Prawdopodobnie wynika to z trwającego sporu o lokalizację dworca. Władze miasta chciałyby przenieść stację nieco dalej i uzyskać grunt po dworcu. Technicznie jest to jest jednak ciężko wykonalne, a budynek dworca i tak nie może zostać tknięty, ponieważ jest wpisany do rejestru zabytków. Nie wiadomo jak sprawa się zakończy. W stosunku do mojej ostatniej wizyty odjazd rychlika jest wcześniejszy o 10 minut ze względu na prace torowe. Liczyłem, że może zamiast standardową trasą pojedziemy wariantem przez Křenovice horní nádraží, ale jedziemy tak jak zawsze, przez Brno Slatinę i Blažovice. Na stacji Luleč zatrzymujemy się na krzyżowanie. Prawdopodobnie wynika to z trwającego sporu o lokalizację dworca. Władze miasta chciałyby przenieść stację nieco dalej i uzyskać grunt po dworcu. Technicznie jest to jest jednak ciężko wykonalne, a budynek dworca i tak nie może zostać tknięty, ponieważ jest wpisany do rejestru zabytków. Nie wiadomo jak sprawa się zakończy. W stosunku do mojej ostatniej wizyty odjazd rychlika jest wcześniejszy o 10 minut ze względu na prace torowe. Liczyłem, że może zamiast standardową trasą pojedziemy wariantem przez Křenovice horní nádraží, ale jedziemy tak jak zawsze, przez Brno Slatinę i Blažovice. Na stacji Luleč zatrzymujemy się na krzyżowanie. W Přerovie dosiada sporo osób, a pociąg tradycyjnie wyludnia się w Ostravie-Svinov. Przed 18:00 jestem w Bohumínie. Na zdjęcie załapuje się jeszcze City Elefant. O 18:00 odjeżdżam autobusem do Starego Bohumína. W Chałupkach dokumentuję jeszcze dworzec PKS, bo nigdy do tej pory tego nie zrobiłem, mimo że przechodziłem koło niego niezliczoną ilość razy. Na polskiej stacji czeka już kibel do Raciborza. Problemy z zapleczem technicznym Kolei Śląskich są dość odczuwalne i mają wpływ na czystość składów. W kiblu, którym jadę okno tak brudne, że praktycznie nie da się przez nie normalnie patrzeć. W Raciborzu przesiadka na regio do Kędzierzyna, w trakcie której poprawiam sobie humor oglądając poczynania "zapowiadacza pociągów" - stałego bywalca raciborskiego dworca. W Kędzierzynie jestem po 20:30. Tym razem z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że wyjazd bardzo udany. Zdjęcia, skany biletów: <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.kolejomania.rail.pl/prabr.html">www.kolejomania.rail.pl/prabr.html</a><!-- w --> Zapraszam również do obejrzenia relacji z Dnia otwartego zajezdni Chorzów Batory: <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.kolejomania.rail.pl/bat.html">www.kolejomania.rail.pl/bat.html</a><!-- w -->
05.12.2015, 21:52
GDAŃSKA WIZYTA
DZIEŃ 1 - 25.09.2015. Kędzierzyn - Wrocław - Poznań - Bydgoszcz - Gdańsk Główny - Gdańsk Wrzeszcz - Gdańsk Osowa - Gdańsk Wrzeszcz - Gdańsk Stocznia - Gdańsk Śródmieście - Gdańsk Główny W dniach 22-25 września w Gdańsku odbywała się kolejna edycja targów kolejowych TRAKO. Impreza ta odbywa się co 2 lata i jest drugą (po targach Innotrans w Berlinie) największą imprezą targową tej branży w Europie. Wizytę na TRAKO chciałem złożyć już 2 lata temu, jednak wtedy nie udało się zrealizować tych planów. Tym razem było inaczej, więc w czwartkowy wieczór wyruszyłem do Gdańska. Dodatkową motywacją do wyjazdu było otwarcie Pomorskiej Kolei Metropolitalnej oraz 2 nowych tras tramwajowych w Gdańsku. Podróż rozpoczynam TLK UZNAM relacji Kraków-Świnoujście. Skład tego pociągu zostanie we Wrocławiu dopięty do TLK ROZEWIE Jelenia Góra – Gdynia, a od Poznania znajdzie się w TLK SZCZECINIANIN Warszawa-Świnoujście. Takie roszady wagonowe z jednej strony zapewniają więcej połączeń bezpośrednich, z drugiej jednak generują opóźnienia. Powrotny UZNAM do Krakowa bardzo często jeździ opóźniony np. +40 czy +60. Z UZNAMA wysiadam we Wrocławiu, żeby zająć miejsce już w wagonach ROZEWIA i mieć spokój do końca podróży. Miejscówkę mam w wagonach rozpoczynających bieg we Wrocławiu, które zostają dopięte na przód UZNAMA. Następnie dołączane są wagony Jelenia Góra – Gdynia, które pojadą na samym początku. Skład na odcinku Wrocław-Poznań jest bardzo długi, jak za starych dobrych czasów. W obecnym rozkładzie zamknięciowym pociąg kursuje przez Leszno, co jest trochę nietypową sytuacją, bo od kilku lat prawie wszystkie nocne pociągi są kierowane przez Ostrów Wielkopolski. Na początku luz w przedziale, więc można trochę pospać. W Poznaniu dosiadają 2 osoby, a od Bydgoszczy jest już 7 osób w przedziale, bo dla bydgoszczan jest to pierwszy poranny pociąg do Trójmiasta. Po 7:00 meldujemy się w Gdańsku Głównym. Targi zaczynają się o 10:00, więc zanim udam się do Amber Expo zaliczę sobie Pomorską Kolej Metropolitalną. Chwila na ogarnięcie się, a następnie zakupuję bilet dobowy na SKM ważny na terenie całego Gdańska (za 8 zł) oraz bilet dobowy na ZTM Gdańsk. Nie mogłem skorzystać z Biletu Metropolitalnego, ponieważ nie jest on ważny na trasie PKM. Na dobówce SKM również zapis mogący wprowadzać w błąd odnośnie ważności na trasie Gdańsk Wrzeszcz - Gdańsk Osowa. Obecnie pociągi SKM w kierunku Gdyni w większości nie rozpoczynają już biegu w Gdańsku Głównym, a na nowej stacji Gdańsk Śródmieście, którą obejrzę sobie później. Wsiadam w pierwszy pociąg jaki podjechał i jadę do Gdańska Wrzeszcza, gdzie rozpoczyna się linia PKM. Stacja dość mocno się zmieniła, powstał dodatkowy peron. Niestety aby się przesiąść trzeba przejść pomiędzy skrajnymi peronami stacji. Oczekuje już 3-członowy SA136. Frekwencja niska, ale o tej porze potoki są raczej w drugą stronę. Po odjeździe odbijamy w lewo (jeden z torów przechodzi wiaduktem na torami w kierunku Sopotu). Przystanki na trasie utrzymane są w tym samym stylu i kolorystyce. Pierwszy to Gdańsk Strzyża znajdujący się na wysokości zajezdni tramwajowej i umożliwiający przesiadki między pociągami i tramwajami. Trasa w sporej części biegnie po nasypach i estakadach, mijamy też siedzibę PKM. Rozkład posiada jednak luzy, bo na niektórych przystankach stoimy po kilka minut. Drugim przystankiem gdzie można przesiąść się z PKM na tramwaje jest Gdańsk Brętowo. Tutaj niczym na zachodzie mamy wspólny peron kolejowo-tramwajowy, gdzie tramwaj wjeżdża wprost z wysokiej estakady. To właśnie jedna z nowo uruchomionych tras, którą zaliczę po południu. PKM to też jednocześnie kolejna linia lotniskowa ze względu na przystanek Gdańsk Lotnisko znajdujący się na estakadzie tuż obok terminalu. Następnie trasa łączy się z linią Gdynia-Kościerzyna. Zjechać możemy albo w kierunku południowym (gdzie od października pojadą pociągi PKM do Kartuz) albo północnym do stacji Gdańsk Osowa (a docelowo pociągi PKM będą docierać do Gdyni). Na razie można pojechać tylko tym drugim wariantem, gdzie większość pociągów kończy bieg. Stacja Gdańsk Osowa jest mocno rozkopana, powstają nowe perony. Docelowo trasa Gdynia-Kościerzyna ma zostać zelektryfikowana, razem z linią PKM. Czas, który mam poświęcam oczywiście na zdjęcia. Niestety mój Alzheimer jest coraz bardziej aktywniejszy, ponieważ zakodowałem sobie, że odjazd pociągu jest o 9:05, a tymczasem był o 9:03 i szynobus odjechał sobie na moich oczach… Na szczęście na PKM częstotliwość jest tak duża, że mogę pojechać kolejnym za 20 minut. Na powrocie frekwencja trochę lepsza. W pociągu jedzie renomiarz, który zajmuje się sprzedażą biletów, jednak gdy ktoś pyta o informacje rozkładowe, odsyła do kierownika pociągu. O 9:52 jestem z powrotem w Gdańsku Wrzeszczu, tym razem wjechaliśmy na peron 2. Po wykonaniu zdjęć przechodzę na peron SKM, gdzie przypadkowo spotykam kol. Michała – MK pochodzącego z Kędzierzyna, który również przyjechał na TRAKO. Udamy się teraz wspólnie na targi. Zamierzamy podjechać SKM do przystanku Gdańsk Stocznia i tam przesiąść się na tramwaj 7. Najbliższa SKM-ka przybywa opóźniona 13 minut. Po dojeździe na Stocznię dokumentacja przystanku. Następnie udajemy się na tramwaj, który przejeżdża zaraz obok. Niestety okazuje się, że 7-ka kursuje tylko w szczycie, więc i tak musimy pojechać na przystanek Kliniczna-Szpital aby przesiąść się na 10-kę (która normalnie jeździ tędy, ale teraz ze względu na remont Huciska musi jechać okrężnie przez Operę Bałtycką). Gdybyśmy o tym wiedzieli to od razu poszlibyśmy na przystanek przy Galerii Bałtyckiej we Wrzeszczu. Wsiadamy w 8-kę. Następnie przesiadamy się na 10-kę, na którą na szczęście nie musimy długo czekać. W tramwaju straszny tłok, jesteśmy też świadkami przepychanki kanara z dziewczyną, który próbuje używać wobec niej siły. Okazuje się, że 3/4 tramwaju wysiada przy Amber Expo i udaje się na targi. Nieopodal znajduje się stadion PGE Arena, na którym rozgrywane były mecze w czasie Euro 2012. Zwiedzania jest bardzo dużo, nie sposób sfotografować i opisać wszystkiego. Zasadniczo targi dzielą się na 2 części: hale ze stoiskami, do których obowiązuje bilet wstępu (poprzednie 3 dni były dla gości branżowych, dziś jest dzień otwarty dla wszystkich) oraz zewnętrzną wystawę taboru, która dostępna była we wszystkie dni za darmo. Budynek Amber Expo nie pomieścił jednak wszystkich stoisk, więc jako dodatkowe hale ustawiono jeszcze 3 wielkie namioty. Podczas zwiedzania wielokrotnie przemieszczaliśmy się pomiędzy halami, a ekspozycją zewnętrzną. W relacji opisze najpierw stoiska, a potem tabor. Po przybyciu na targi spotkaliśmy się z kol. Piotrkiem (Pepe) oraz kol. Tomkiem (Scotty) jednak ze względu na różne obowiązki nie ma czasu na wspólne zwiedzanie czy pogawędkę, ale nadrobimy to wieczorem. Zaraz po wejściu trafiamy na stoisko Kolei Mazowieckich, na którym do wzięcia jest kilka gadżetów (na samym końcu targów udało się dostać etui na smartfona). Stoisko Przewozów Regionalnych promują nowe barwy oraz wizerunek najnowszego zmodernizowanego EN57, który możemy oglądać również tu na targach. Z ciekawych gadżetów można uzyskać np. kartonowy model EN57 typu SPOT. Dużą gratką dla mnie okazało się stoisko Rynku Kolejowego, na którym można było bezpłatnie pobrać sobie kilkanaście egzemplarzy tego czasopisma (które w normalnej sprzedaży kosztuje 25 zł). W ten oto sposób skompletowałem sobie cały rocznik 2014, większość numerów z 2015 i kilka z 2013. Numer najnowszy wydany specjalnie na targi jest rekordzistą pod względem objętości – liczy aż 228 stron. Spółki z grupy PKP wystawiają się w jednym boksie: swoje stoiska mają tu PKP Energetyka, PKP PLK czy PKP Intercity. Kolekcja moich gadżetów powiększa się o ogrzewacz do rąk z PKP PLK. W pobliżu jest także Urząd Transportu Kolejowego oraz Instytut Kolejnictwa. Na stoisku PESY można oglądać modele ich pojazdów, a u Solarisa eksponowana jest przede wszystkim reklama prezentowanego podczas targów tramwaju Tramino dla Olsztyna, który reklamowany jest jako najcichszy tramwaj w Polsce. Pobieram sobie też magazyn klientów Solarisa, w którym można znaleźć ciekawe artykuły na temat bieżącej działalności firmy oraz produkowanych pojazdach. Poznański Klub Modelarzy Kolejowych prezentuje makietę kolejową Międzychód Letnisko oraz modele w gablotach. Sporym piętrowym stoiskiem może pochwalić się Polska Izba Producentów Urządzeń i Usług Na Rzecz Kolei. Izba zrzesza firmy w różnych sposób związane z branżą kolejową. Wiele z nich na targach prezentuje się wspólnie, właśnie na tym stoisku. Izba wydaje również 2 bezpłatne czasopisma, które nie były mi wcześniej znane: „Raport Kolejowy”, który ukazuje się 6 razy w roku oraz „Raport Tramwajowy” wychodzący 2 razy w roku. Tematyka czasopism podobna do „Rynku Kolejowego” czy „Kuriera Kolejowego”. Nie są one dostępne w empikach czy salonach prasowych, ale jest możliwa prenumerata. Na stoisku Kolejowej Oficyny Wydawniczej pozyskuję najnowszy numer „Kuriera Kolejowego”, również większy objętościowo z racji targów. Można też zakupić inne publikacje wydane przez tą instytucję np. "Leksykon terminów kolejowych". Na innych stoiskach możemy oglądać np. automaty biletowe, rolki do nich oraz elektroniczne tablice stosowane na stacjach i w taborze. Przy wielu stoiskach są duże zdjęcia pociągów, wśród nich opolski SA134 jak również wnętrze opolskiego EN57AL. Możemy też zasiąść w LCS. Spacerując po halach zamieniamy kilka słów z pracownikiem firmy Rail Tec Arsenal z Wiednia zajmującej się testami taboru w tunelu aerodynamicznym. Po rozmowie otrzymujemy wafelki Manner, które często reklamowane są np. na konkursach skoków narciarskich. Udaje się też pobrać 2 egzemplarze „Techniki Transportu Szynowego” – chyba najdroższego czasopisma z tej branży. Jeden z pobranych egzemplarzy ma nadrukowaną cenę… 64 zł. Ogólnie jest co oglądać. Jako mały minus muszę jednak dodać, że na wielu stoiskach pracownicy mimo końcówki targów byli niechętni do dawania czegokolwiek (a potem narzekali, że muszą znosić do samochodów to co im zostało), mimo że pytaliśmy głównie o drobnostki typu długopisy itp. Przez długi czas chodziłem ze stosem „Rynków Kolejowych” w ręku nie mogąc doprosić się o siatkę. Zlitowała się dopiero PKP Energetyka. Na zewnątrz również dość obszerna ekspozycja. Tory przy przystanku kolejowym Gdańsk Stadion Expo zajmuje oczywiście tabor kolejowy, a na ulicy przed halą prezentowany jest tabor tramwajowy oraz inne pojazdy. Ulica wraz z przystankiem autobusowym została na czas targów wyłączona z ruchu. Z tramwajów możemy obejrzeć wspomnianego już Solarisa Tramino dla Olsztyna. Na tablicy kierunkowej wprowadzona trasa linii 7 na Dajtki, gdzie tramwaj na pewno nie zawita. Jest też Twist dla Wrocławia, Jazz dla Warszawy oraz zabytkowy tramwaj poznański. Dużo więcej można oglądać na torach kolejowych. Najbardziej rzucają się w oczy Dart i Flirt zamówione przez PKP Intercity. Wprowadzenie tego taboru do ruchu stanowić będzie istotną zmianę jeśli chodzi o komfort podróżowania pociągami z segmentu ekonomicznego (podobnie jak miało to miejsce w przypadku wprowadzenia Pendolino w wyższym segmencie). Flirty Stadlera mają zgodnie z planem wyjechać na tory w grudniu, start pesowskich Dartów opóźni się i w tej chwili przewidywaną datą jest marzec 2016. Z pojazdów Stadlera mamy jeszcze Flirta dla Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej oraz GTW dla Ferrovie Nord Milano. Można zwiedzić lokomotywy Gama, Dragon i Vectron, jest też prezentowany pojazd do przewozu bloków rozjazdowych Switcher należący do KZN Bieżanów. Z taboru towarowego mamy cysternę Zacns oraz węglarkę Faccns firmy Legios. Przewozy Regionalne prezentują najnowszy zmodernizowany EN57AL 2100 zwany "tygrysem", który wyróżnia się przede wszystkim nowym czołem. W środku wygląda podobnie, jak kursujące już od dawna EN57AL. Jest również wagon piętrowy produkcji PESY dla Kolei Mazowieckich, a także Impuls Newagu (również dla KM), który niedawno ustanowił rekord prędkości – 226 km/h. Z produktów PESY mamy jeszcze szynobus Atribo. Na samym końcu peronu stoi wagon DB Ausst, nie można już jednak go zwiedzać bo trwają w nim jakieś prace. Jest też lokomotywka EffiShunter. Obok taboru tramwajowego prezentowane są również pojazdy szynowo-drogowe oraz inny sprzęt. Czas zleciał szybko, targi opuszczamy tuż przed ich zakończeniem czyli przed 16:00. W planie są jeszcze linie tramwajowe, ale trochę ciężko jeździć z 2 siatami gazet i gadżetów, więc rozstaję się z Michałem i razem z Tomkiem jedziemy do mieszkania Piotrka, który będzie moją kwaterą na dzisiejszą noc. Przy okazji dziękuję Piotrkowi za zapewnienie noclegu. Przy hali targowej wsiadamy w 10-kę, którą jedziemy na przystanek Kliniczna-Szpital. Tam wsiadamy w 8-kę. Druga przesiadka następuje na Reja, gdzie zmieniamy tramwaj z 8-ki na 5-kę. Docieramy do przystanku Hallera w dzielnicy Brzeźno. Jeszcze kawałek pieszo i jesteśmy na miejscu. Chwila odpoczynku i po 17:00 wyruszam na dalsze zwiedzanie. Na tramwaj mam bliżej, ponieważ wystarczy, że podejdę na przystanek Dworska. Różnica w odległości wynika z faktu, że pewnym odcinkiem tramwaje kursują tylko w kierunku centrum. Wsiadam w 5-kę. Dostrzegam jednak jadącą za mną 3-kę, więc na przystanku Grudziądzka przesiadam się do niej. Dojeżdżam do Opery Bałtyckiej. Teraz 12-ka, którą pojadę już na nową trasę – do Migowa. Ze względu na remont wiaduktu na ul. Hucisko tramwaje jadące w kierunku Siedlec (i dalej na Morenę) w obie strony kursują górą przez Dworzec PKS (przy normalnym ruchu trasa ta używana jest tylko w jednym kierunku). Trasę do Siedlec zaliczałem już kiedyś, pętla została jednak przebudowana na autobusowo-tramwajowe centrum przesiadkowe i wyprowadzona została z niej nowa trasa. Nie jest ona jakaś nadzwyczajna widokowo – typowa dowozówka do dużych osiedli. Rozwidlenie następuje na przystanku Warneńska. My kierujemy się pod górkę i docieramy do końcówki Migowo. W przeciwieństwie do wszystkich wcześniej budowanych tras nie ma tutaj pętli, a jedynie rozjazdy. Docelowo wszystkie trasy, które będą powstawać w Gdańsku mają mieć takie końcówki, ponieważ miasto planuje oszczędzać teren i przewiduje kupowanie już wyłącznie pojazdów dwukierunkowych. Powracam do przystanku Warneńska i przesiadam się na 10-kę. Teraz zaliczam najciekawszy odcinek, czyli estakadę, która doprowadza mnie do przystanku kolejowego PKM Gdańsk Brętowo. Jak już wspominałem przy jednym peronie zatrzymują się tramwaje oraz pociągi. Po wykonaniu zdjęć powracam 10-ką do centrum i wysiadam przy dworcu PKS. Schodzę na dworzec kolejowy i wsiadam w SKM-kę., którą podjeżdżam na Gdańsk Śródmieście. Stacja usytuowana jest przy wiadukcie, po którym jadą tramwaje w kierunku Chełmu i Łostowic. Dokładnie nad nią jest przystanek Śródmieście SKM, który dawniej nosił nazwę Centrum. Po wykonaniu kilku zdjęć powracam na Gdańsk Główny. Udaję się do COK-u, aby załatwić bilet na jutro, a następnie wsiadam w 11-kę, którą podjeżdżam do Bramy Wyżynnej. Robię spacer po starym mieście, które po ciemku jest nie mniej ładne niż za dnia. Następnie na przystanku Żabi Kruk wsiadam w 8-kę, a przy Bramie Wyżynnej przesiadam się na 6-kę, którą jadę do przystanku Miszewskiego na Wrzeszczu. Udaję się do Da Grasso na pizzę. Gdy na nią czekam przypadkowo w lokalu pojawia się Michał. Jakiś czas później (już nie przypadkowo) dołączają Piotrek i Tomek. Wieczór upływa na kolejowych rozmowach. Ok. 23:00 opuszczamy pizzerię. Michał udaje się na swój nocleg, a my wsiadamy w 5-kę i jedziemy na plażę w Brzeźnie. Spędzamy tam chwilę czasu, a następnie ostatnią 5-ką podjeżdżamy do Dworskiej i udajemy się do Piotrka na nocleg. DZIEŃ 2 - 26.09.2015. Gdańsk - Iława - Warszawa Centralna - Warszawa Śródmieście - Warszawa Zachodnia - Warszawa Śródmieście - Warszawa Gdańska - Legionowo - Tłuszcz - Legionowo - Warszawa Wschodnia - Częstochowa Stradom - Opole - Kędzierzyn Budzę się o 5:00, jednak wcześniejsza noc w pociągu i bardzo intensywny dzień powodują, że chwilę później... ponownie zasypiam. Gdyby nie Piotrek, który budzi mnie o 5:20 to cały plan by się posypał, a bilet przepadł. Szybko zbieram się i biegnę na 3-kę, którą łapię w ostatniej chwili i jadę na dworzec. Chwila oczekiwania i wsiadam w EIP relacji Gdynia Główna – Warszawa Zachodnia. Jest to jeden z nielicznych EIP kończący bieg w Warszawie, bo większość jedzie do Krakowa, a pojedyncze do Katowic. Miejsce tradycyjnie przy stoliku w wagonie 7, w którym zawsze jest najluźniej. Postoje w Tczewie, Malborku i Iławie. Mam okazję przypomnieć sobie odcinek Malbork-Iława, którym jechałem bardzo dawno i nie widziałem go jeszcze po modernizacji. W Warszawie Centralnej jestem o 9:30. Plan dzisiejszego dnia zakłada zaliczenie odcinka Wieliszew-Tłuszcz. Dla mnie dość pechowego, ponieważ przy pierwszym podejściu plany pokrzyżował mi pociąg towarowy, który zablokował szlak, a przy drugim przedłużenie remontu o 2 dni. Zakupuję strefówkę Kolei Mazowieckich, idę do Złotych Tarasów na jakiegoś fast fooda, a następnie na dworzec Warszawa Śródmieście, gdzie łapię kibla do Łowicza. Plan zakłada dojazd na Warszawę Gdańską (skąd odjeżdża szynobus do Tłuszcza) przez Warszawę Zachodnią i Warszawę Koło. Na przystanku Warszawa Ochota ciekawe malowidło upamiętniające 170-lecie kolei warszawsko-wiedeńskiej. Na Zachodnim spotykam "tygrysa" Przewozów Regionalnych. Niestety mój plan postanowił (po raz kolejny na tym wyjeździe) pokrzyżować mój Alzheimer, ponieważ zakodowałem sobie, że pociąg z peronu 8 odjeżdża o 10:25 i z racji, że miałem jeszcze czas wstąpiłem do sklepu. Gdy dotarłem na peron okazało się, że pociąg odjechał o 10:21… -,- Na szczęście nie zagrozi to planowi, ponieważ mam godzinę czasu, więc spokojnie zdążę tam dotrzeć inną drogą. Powracam więc na ‘podstawowe’ perony Warszawy Zachodniej i kiblem z Góry Kalwarii wracam na Śródmieście. Następnie przechodzę na stację metra Centrum i na bilecie 20-minutowym za 3,40 zł (ech, te warszawskie ceny) podjeżdżam do stacji Dworzec Gdański. Wychodzę na perony kolejowe, gdzie oczekuje już szynobus do Tłuszcza. Tak naprawę jest to pociąg relacji Sierpc-Tłuszcz przez Warszawę Gdańską, który dubluje odcinek Warszawa Gdańska – Legionowo. Do Legionowa jesteśmy przyspieszeni, następnie odbijamy na jednotorową lokalną linię. Pociągi KM jeżdżą nią tylko dlatego, że muszą znaleźć się w szopie w Tłuszczu. Ich godziny są więc kompletnie od czapy, co sprawia, że z punktu widzenia mieszkańców ciężko to uznać za sensowną ofertę. W Nieporęcie przez moment widzimy Zalew Zegrzyński. W Kruszach mijamy 2 sokistów na szosie. Z tej stacji wychodzi linia, którą można dojechać do Pilawy, na dalszym odcinku korzystają z niej pociągi dalekobieżne jadące z Warszawy do Lublina. Jest też łącznica umożliwiająca zjazd z niej w kierunku Tłuszcza. To właśnie remont odcinka Krusze-Tłuszcz uniemożliwił mi w marcu zaliczenie tej linii, ponieważ w takiej sytuacji pociąg jedzie jako ogólnodostępny tyko do stacji Krusze, a dalej jako służbowy ze zmianą czoła (i nieraz długim postojem) na stacji Pustelnik. W Tłuszczu mam niecałą godzinę. Modernizacja stacji trwa. Zniknęła już kładka nad peronami, z której korzystałem w marcu, w zamian będzie tunel. Czynny jest już jeden nowy peron. Na odcinku Tłuszcz-Sadowne Węgrowskie linia jest zamknięta do końca rozkładu, a ludzi przewozi KKA. Zaglądam do sklepu spożywczego i mam wrażenie, że przeniosłem się do czasów komuny. Połowa półek w sklepie jest pusta, a na pozostałych leżą pojedyncze produkty. Na stacji stoi EN57 z nowym czołem, którego można sfotografować wspólnie ze starym kiblem. Jest też zrujnowana wieża ciśnień. W drogę powrotną pojadę również SA135. Przy tym samym peronie zatrzymuje się także kibel z Ostrołęki. Tą samą trasą jadę do Legionowa. Na zdjęcie załapuje się budynek dworca w Radzyminie. Wsiada tu też facet jadący do Dąbkowizny, który żali się kierownikowi na brak porannego pociągu, ponieważ w weekend nic innego nie jeździ z tej miejscowości. Chcę znaleźć się na Wschodnim, więc opuszczam pociąg w Legionowie. Chwilę czasu przeznaczam na to co zawsze robię na stacji, na której jeszcze się nie przesiadałem. Następnie wsiadam w pociąg łączący 2 warszawskie lotniska, relacji Modlin – Warszawa Lotnisko Chopina. Tuż po 15:00 jestem na Wschodnim. Skład ma nawet specjalną tabliczkę z symbolem samolotu umieszczoną na czole. Najpierw wizyta w kasie w celu załatwienia biletu, a następnie idę na peron 1, skąd odjedzie moje pendolino. Na jednym torze jest dość ciekawie wyglądający podkład. Przejeżdża podsył składu na KIEV EXPRESS (z wagonami w relacji krajowej Warszawa-Dorohusk) do Warszawy Zachodniej. Na zdjęcia załapują się też ED74 oraz IR z Łodzi. Kilka minut przed odjazdem podstawia się mój dziobak. Oczywiście pustawy wagon 7. Po składzie pałęta się 3 facetów, którzy wyglądem przypominają uczestników Woodstoku i nie za bardzo pasują mi na pasażerów prestiżowego pociągu. No ale w końcu mamy Super Promo, więc pendolino nie jest znowu aż tak bardzo niedostępne cenowo, jeśli ktoś się postara. Moje początkowe podejrzenia okazują się jednak słuszne, bo w Opocznie Południowym ku mojemu zaskoczeniu zjeżdżamy z głównego toru i zatrzymujemy się przy peronie. Po chwili odjeżdżamy, a na przystanku widzę pozostawionych 3 ‘woodstokowych’ gości. Tak więc mamy chyba pierwszych pasażerów, którzy skorzystali z połączenia EIP do Opoczna. Dalsza podróż tak jak zawsze czyli we Włoszczowej Północ zjazd na protezę i przez Częstochowę Stradom (w której jesteśmy kilka minut przed czasem) docieram do Opola. Tutaj godzina czekania i regio Wrocław-Racibórz dojeżdżam do Kędzierzyna, gdzie melduję się o 21:00. Fotki, skany biletów: <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.kolejomania.rail.pl/gda.html">www.kolejomania.rail.pl/gda.html</a><!-- w -->
11.12.2015, 00:38
WYJAZD DO PRAGI
DZIEŃ 1 - 2.10.2015. Kędzierzyn - Racibórz - Chałupki - Bohumín - Olomouc - Pardubice - Praha Poprzednią wizytę w Pradze kończyłem z ogromnym niedosytem, więc na początku października jeszcze raz wybrałem się do stolicy Czech. Z Kędzierzyna wyruszam regio o 6:00 (bo jak ostatnio jechałem o 7:00 to musiałem się stresować czy KŚ do Chałupek na mnie poczekają ), a godzinę w Raciborzu przeznaczam na wizytę w Kauflandzie. Następnie osobówka do Chałupek, na której nadal kursuje klimatyzowany EN57AL. Podczas kontroli kierowniczka widząc mój kajecik z biletami na cały wyjazd stwierdza: „O, jak dużo biletów!”. Do stacji końcowej docieram ja, jakaś kobieta i 1 kolejarz. Po przyjeździe przechodzę na Náměstí Svobody, którego remont już się zakończył i pierwszy raz mam okazję odjechać z nowego przystanku. Na dworcu w Bohumínie niczym w „Dniu Świstaka” zawsze to samo: opóźniony Leo Express do Pragi, przyjazd rychlika z Brna i osobówki w kierunku Czeskiego Cieszyna oraz Petrovic. Wyjeżdżam jak zawsze EC HUKVALDY, tym razem pojadę nim już do samej Pragi, bez żadnych przerw po drodze. Kontrola za Ostravą hl.n. , reakcja kierpociowej na mój bilet Czechy+: „Oo, jak ja dawno tego nie widziałam. A nie ma pan starego, bo mój kolega zbiera bilety?”. Niestety musiałem ją zmartwić informacją, że ja również zbieram bilety. Przed Studénką mamy wyprzedzanie „w locie” towara jadącego po lewym torze. Podobnie jak ostatnio mamy lekkie opóźnienie, ale dzisiaj szynobus do stacji Lanškroun nie czeka i mijamy się z nim przed Česką Třebovą. W Pardubicach kończy się ważność polskiego biletu, więc na ostatni odcinek trasy musiałem zakupić czeski. Tym razem skorzystałem z oferty SuperAkční jízdenka, która jest nieco tańszą wersją Akční jízdenki, ale ważną tylko w konkretnym pociągu. Co ciekawe, jedynym pociągiem, na który można było ją dostać nawet w dniu wyjazdu był właśnie EC HUKVALDY. W przeciwieństwie do polskich ofert tego typu, w przypadku nie zdążenia na pociąg lub zmiany planów bilet nie przepada, tylko mamy możliwość dopłacenia różnicy do Akční jízdenki ważnej we wszystkich pociągach. W Pradze jestem ok. 14:00. Rekonesans po dworcu robiłem ostatnio, więc teraz od razu udaję się do punktu sprzedaży PID, gdzie zakupuję dobówkę i pobieram sobie kolorowy schemat sieci w formacie A3. Następnie idę na przystanek tramwajowy. Priorytetem na dziś są odcinki Vozovna Hloubětín - Starý Hloubětín oraz Otakarova - Koh-i-noor, ponieważ w nocy zaczną się na nich výluki i jutro nie będzie dało się ich już przejechać. Zaczynam 9-ką. Jadę do pętli Spojovací. Następnie 1-ką jadę do Palmovki. Przechodzę na drugą stronę i wsiadam w 16-kę. Trasa biegnie między innymi w pobliżu stacji kolejowej Praha-Vysočany. Odcinek od zajezdni Hloubětín do skrzyżowania, na którym łączymy się z drugą linią wiedzie przez nieco odludniejszą okolicę. Chwilę później jesteśmy na pętli Lehovec we wschodniej części miasta. Ciekawostką jest tu przejście znajdujące się poniżej torów, jednak ciężko uznać je za podziemne, ponieważ znajduje się na otwartej przestrzeni. Następnie wsiadam w 25-kę. Po dojechaniu do przystanku Kbelská motorniczy wychodzi z kabiny i informuje, że przed nami jest nehoda (wypadek) i troszkę tu postoimy. Wychodzę na zewnątrz i widzę, że na środku skrzyżowania stoi tramwaj, który prawdopodobnie miał bliskie spotkanie z samochodem, a na przystanku i za nim robi się coraz większy korek. Po dokonaniu czynności przez policję trasa zostaje odblokowana. Kontynuuję więc jazdę 25-ką, ale przesiadam się do wcześniejszej brygady, znajdującej się na początku korku. Jedziemy przez Libeňský most, przed którym mijamy pole golfowe. Zaliczamy też przystanek Vltavská znajdujący się pod dwupasmową estakadą. W sumie nie mam pomysłu gdzie teraz się udać, więc w końcu decyduję się na uzupełnienie luki, które nie udało się ostatnio czyli Výstaviště Holešovice. Wysiadam na Kamenickej. Wracam się pieszo do Strossmayerovo náměstí. Po drodze cykam fotki, w tym tramwaj na tle kościoła, ale o tej porze dnia ciężko żeby wyszły ładne, bo tramwaj jest w cieniu. Wsiadam w 6-kę. Niedługo później jestem na pętli w klimacie lekko parkowym. Obok znajduje się centrum wystawiennicze. Teraz 24-ka. Po drodze mijamy coś dziwnego przypominającego perpetuum mobile. Wysiadam na Ortenovo náměstí. Idę się zameldować do hostelu. Nocleg w tym samym miejscu co ostatnio czyli hostel Plus Prague i sala 8-osobowa. Szczęśliwie znów udało się trafić na cenę 135 Kč. Tym razem nie trafiam jednak do dużej sali, a do pomieszczenia z przedpokojem, z którego wchodzi się do 2 pokoi 4-osobowych, a każdy z nich posiada oddzielną łazienkę z prysznicem. Mój pokój dzielę z facetem o ciemniejszej karnacji i 2 dziewczynami. Zaklepuję sobie dolne łóżko, a następnie kontynuuję wycieczkę i na Ortenovo náměstí ponownie wsiadam w 24-kę. Zaliczam kolejne odcinki kierując się w południowe rejony miasta. Trasa wiedzie między innymi koło dworca Praha Masarykovo nádraží i przez Václavské náměstí. Wysiadam na przystanku Svatoplukova, nad którym góruje Most Nuselski, o którym więcej napiszę później, gdy na nim będę. Obok biegnie też linia kolejowa z Prahy hl.n. w kierunku Prahy-Smíchov. Następnie wsiadam w 7-kę. Od przystanku Otakarova zaliczam drugi odcinek, na którym od jutra zacznie się remont. A właściwie będzie to przedłużenie remontu, ponieważ trasa z kierunku Muzeum, która dociera tu ze stromej górki jest już remontowana od jakiegoś czasu. Przejeżdżamy koło stacji Praha-Vršovice. Na przystanku Koh-i-noor przesiadam się na powrotną 7-kę. Pojadę nią teraz do końca czyli do pętli Radlická. Na 2 odcinkach jest to jedyna linia tramwajowa (Albertov-Výtoň i Na Knížecí - Radlická). Po drodze przecinamy Vltavę, a bezpośrednio na pętli znajduje się zejście do metra. Robi się już ciemno, więc podobnie jak ostatnio przerzucam się z tramwajów na metro, ale dzisiaj zamierzam trochę więcej pozwiedzać. Powrócę jednak jeszcze 7-ką, żeby mieć przejechaną trasę w obie strony. Wysiadam na węźle przesiadkowym Anděl. 12-ką podjeżdżam do przystanku Malostranská i schodzę do metra linii A. Jadę do stacji Můstek, gdzie przesiadam się na linię B. Tą z kolei dojeżdżam do stacji Florenc umożliwiającej mi transfer na linię C. Mogłem zrobić przesiadkę od razu z A na C na stacji Muzeum, ale przesiadałem się tak ostatnio, a w ten sposób mam zaliczone jeszcze pozostałe 2 stacje przesiadkowe w praskim metrze. Jadę do stacji Vyšehrad. Tutaj zaczyna się wspomniany wcześniej Most Nuselski. Dosłownie zaczyna, ponieważ metro jedzie tunelem znajdującym się w tym moście, a wielu pasażerów pewnie w ogóle nie jest świadoma, że jadą wysoko nad dachami budynków. Most ma 42,5 m wysokości i jest zwany mostem samobójców, ponieważ najwięcej skoków miało miejsce właśnie z tego mostu. Obecnie zabezpieczony jest wysokimi zakrzywionymi barierkami. Rozciąga się z niego piękny widok na Pragę, teraz spowitą mrokiem, ale przyjadę tu jeszcze jutro w dzień. Powracam do stacji metra i kontynuuję jazdę linią C do końcowej stacji Háje. Na powierzchni nic ciekawego, dość brzydki kompleks sklepów i blokowiska. Teraz jadę do Muzeum, gdzie przesiadam się na A, które wiezie mnie do Depo Hostivař. Jak sama nazwa wskazuje znajduje się tu zajezdnia metra. Zjazd do niej odbywa się ze stacji Skalka (dlatego niektóre kursy są do niej skrócone), a ostatni odcinek przebiega już na powierzchni (tuż obok hal) i kończy się zadaszoną stacyjką. Szybkie obejrzenie i ruszam w drogę powrotną. Na stacji Muzeum ponownie ‘przetransferowywuję’ się na C, którym jadę do drugiej końcowej stacji czyli Letňany. Odcinek Ládví-Letňany też jest dość młody (wystartował w 2008 roku), a stacje na nim mają nowoczesny wygląd i dużo błyszczących kolorowych elementów. Na powierzchni raczej odludna okolica, ale najbardziej istotny jest tu chyba punkt przesiadkowy na autobusy. Ok, starczy już tego metra (to jednak nie tak ciekawe jak jeżdżenie po powierzchni ziemi ), ostatni przejazd wykonuję do Nádraží Holešovice. Mam więc zaliczone linie A i C w całości. Pozostała mi linia B, na której również jest kilka ciekawych elementów np. tunel idący po powierzchni oraz stacja Rajská zahrada, na której perony dla poszczególnych kierunków znajdują się nad sobą. Przy dworcu Praha-Holešovice wpadam jeszcze do Mc Donalda na frytki (wykorzystując kupony, które znalazłem podczas poprzedniego wyjazdu), a następnie 24-ką podjeżdżam do Ortenovo náměstí i udaję się do hostelu. Na ulicy, przy której mieści się hostel mijam zaparkowany polski autokar Szwagropolu. DZIEŃ 2 - 3.10.2015. Praha - Pardubice - Olomouc - Ostrava - Bohumín - Chałupki - Racibórz - Kędzierzyn Hostel opuszczam po 6:00. Pierwszy tramwajem dziś jest 12-ka, którą jadę z Ortenovo náměstí do Palmovki. Tam wsiadam w 8-kę. Zaliczając kolejne odcinki miejskie jadę do przystanku Bílá labuť. Stamtąd podchodzę na stację metra Florenc i jadę linią C na Vyšehrad, a celem jest Most Nuselski w ciągu dnia. Mimo wysokich barierek mój lęk wysokości robi swoje, więc podczas robienia zdjęć ręka trochę drży i staram się nie patrzeć w dół. Widok jest piękny, a jadące w dole tramwaje i samochody wyglądają jak modele na makiecie. Aby zaliczać dalsze linie tramwajowe, najbardziej pasowałoby mi wyruszyć ze znajdującego się w dole przystanku Svatoplukova, jednak skok na niego chyba nie byłby najlepszym pomysłem. Po drugiej stronie mostu znajduje się Park Folimanka, którym schodzę na dół (czasami skracając sobie drogę przez krzaki ). I jeszcze kilka ujęć mostu z dołu. Wsiadam w 6-kę. Jedziemy do pętli Spořilov. Przed pętlą przecinamy grupę torów, na której stacjonują pociągi. Jest to główne miejsce postojów składów wychodzące ze stacji Praha-Vršovice. Układ torowy jest zaprojektowany w formie dużej pętli, a wjazd na nią możliwy jest z obu stron w zależności od tego jak chcemy obrócić skład. Na pętli szybkie zdjęcia. Wyruszam ponownie 6-ką. Dojeżdżam do Náměstí Bratří Synků, gdzie odgałęzia się linia do zajezdni Pankrác. Niestety tramwaj w tamtym kierunku zwiewa mi sprzed nosa, więc mam chwilę czasu. Po drugiej stronie budynków znajduje się przystanek Otakarova. Zaczęło się tu dzisiaj zamknięcie, więc obecni są informatorzy mobilni. Do kolejnej pętli udaję się 18-ką. Końcówka trasy jest ciekawa ponieważ poprowadzona jest w kształcie ślimaka. Stojąc na pętli widzimy nieopodal tramwaj jadący już ze 2 przystanki dalej. Na pętli znajduje się też zajezdnia, do której tramwaj może wjechać tylko cofając się z niej. Powracam również 18-ką, bo tylko ona tu dojeżdża (a pozostałe tramwaje chyba jako podsyły). Dojeżdżam do przystanku Albertov. Obok znajduje się kościół Zvěstování Panny Marie Na slupi, który może być ciekawym motywem do zdjęć tramwajów. Teraz 7-ka. Podczas krótkiego 1-przystankowego przejazdu trafiam na kontrolę biletów. Wysiadam na przystanku Výtoň. Tuż obok znajduje się most kolejowy, którym jeżdżą pociągi między Prahą hl. n. a Prahą-Smíchov. Z mostu mogą korzystać również piesi, ponieważ po obu stronach torów znajdują się kładki. Na fotkę załapuje się City Elefant oraz międzynarodowy pociąg Ex Jan Hus z Monachium z wagonami w malowaniu ALEX. Następnie idę wzdłuż Vltavy w kierunku przystanku Podolská vodárna, a moim celem jest tunelik w skale, gdzie miałem przejść się poprzednio, ale nie starczyło mi czasu. Wykonuję tam kilka zdjęć, ale tylko jedno udaje mi się zrobić bez ludzi i samochodów. Trafiam też na tramwaj Škoda 14T, którym nie miałem jeszcze okazji jechać w Pradze i nawet nie wiem czy spotkałem kiedykolwiek (z tego co pamiętam widywałem głównie Škody 15T i Tatry), a tymczasem sprawdzając informacje w internecie okazuje się, że miasto ma ich nawet trochę. Następnie powracam do przystanku Výtoň, po drodze robiąc fotkę. Moim celem jest teraz linia na Sídliště Řepy. Nie zaliczę jej jednak całej, ponieważ na odcinku Anděl-Kavalírka jest remont, a kawałek odcięty od reszty sieci obsługuje wahadłowa tymczasowa linia 39. 7-ką przejeżdżam na drugą stronę Vltavy. Na węźle Anděl przechodzę do uliczki, na której znajduje się przystanek komunikacji zastępczej X9. Obok jest też galeria handlowa. Przyjeżdża przegubowa Karosa. Trasa w większości wiedzie wzdłuż linii tramwajowej. Autobus dojeżdża do pętli Kotlářka, ale przesiadka na tramwaj najwygodniejsza jest przystanek wcześniej (Kavalírka). Dwukierunkowy tramwaj już zawraca korzystając z tymczasowo zabudowanego rozjazdu. Na trasie mijamy zajezdnię Motol oraz cmentarz. Na pętli szybkie zdjęcia. Na kiosku z gazetami motyw tramwajowy. Ponownie 39-ką powracam do Kavalírki. Autobus X9 czeka na wcześniejszym przystanku i wyrusza chwilę później, aby ludzie zdążyli przejść z przystanku tramwajowego na autobusowy. Tym razem trafiam na starszy wóz. W tą stronę trasa wiedzie nieco inaczej, nie jedziemy wzdłuż remontowanego torowiska. Na węźle Anděl przesiadam się na tramwaj linii 20. Planuję dojechać do Malostranskej i tam złapać 5-kę, której trasa jest taka, że pięknie zaliczę brakujące mi odcinki w mieście. Okazuje się, że nie muszę się przesiadać, ponieważ przy aktualnym remontowym układzie linii na 5-kę przechodzi właśnie tramwaj z mojej 20-ki. Jedziemy wzdłuż Vltavy, a następnie skręcamy na Štefánikův most. Samochody mogą z niego wjechać także w Letenský tunel. Mijając dworce Masarykovo oraz Główny dojeżdżam do przystanku Flora. Na jednym z budynków reklama, na której słynni bajkowi sąsiedzi (Pat i Mat). Ostatnim akcentem tramwajowym na dziś jest 11-ka. Jedziemy między innymi przez Muzeum oraz I.P. Pavlova. Za przystankiem Bruselská trasa wiedzie z górki i dociera do Otakarovej, jednak na tym odcinku trwa remont, więc tramwaje kończą bieg na nieużywanym w ruchu planowym trójkącie torowym Zvonařka, który mam okazję zaliczyć. Pojawiły się tam nawet znaki drogowe informujące kierowców o wznowieniu ruchu tramwajowego. 11-ką powracam i wysiadam na przystanku Muzeum. Mamy stąd ładny widok z góry na dworzec Praha hl.n. a dokładnie pode mną znajdują się wloty tuneli kierujących pociągi do dworców Smíchov i Vršovice. Po wykonaniu zdjęć schodzę na dworzec drogą wzdłuż torów. Nie wiem czy jest to do końca legalna droga, bo chodnik jest bardzo wąski, a samochody prawie się o mnie ocierają, no ale nie było żadnego znaku zakazu ruchu pieszych i widziałem tam wcześniej idących ludzi. . Po drodze oczywiście również zdjęcia. Docieram na jeden z peronów, gdzie między innymi figurka mężczyzny z dwójką dzieci. Pragę opuszczę na pokładzie pociągu Super City czyli czeskiego Pendolino. Wstyd się przyznać, ale będzie to mój pierwszy przejazd tym pociągiem, mimo że jeździ od prawie dekady, podczas gdy polskim Pendolino, które jeździ od niespełna roku jechałem już kilka razy. Przed odjazdem kilka zdjęć, na które załapują się między innymi pociągi prywaciarzy (Regio Jet i Leo Express). Praha hl.n. mimo, że jest dużą stacją, a część składów jest kierowana na dworzec Masarykovo i tak ma problemy z pomieszczeniem wszystkich pociągów, więc na torze wraz z moim Pendolino podstawiony jest jeszcze drugi pociąg. Tak więc chyba dobrze, że nie przeszedł pomysł z likwidacją dworca Masarykovo i przekierowaniem wszystkiego na hl.n. Przed odjazdem przechodzę przez skład oglądając 1 klasę oraz część restauracyjną. Gdy wykonuję zdjęcia w barze obsługa pyta dlaczego to robię. Odpowiadam, że jestem turystą, jednak mam wrażenie, że ta odpowiedź ich nie przekonała i widzą we mnie szpiega konkurencji. Na fotki załapuje się też oczywiście 2 klasa. Pod stolikiem gniazdko (w naszych składach są między siedzeniami). Podróż odbywam również na SuperAkční jízdence ważnej tylko w tym pociągu. Cena to 225 Kč, a SC od pozostałych pociągów jest droższe tylko o kwotę obowiązkowej miejscówki (35 Kč). Miejsce wybrałem sobie w wagonie 7 (podobnie zresztą jak czynię w Polsce), w którym jest najluźniej. Podstawowa różnica jest taka, że polskie składy mają układ siedzeń 2+2, a czeskie 2+1. Jeśli chodzi o ogólny wygląd wnętrza to bardziej podoba mi się polskie Pendolino, no ale między nimi jest 10 lat różnicy. Zaraz po odjeździe pojawia się pani z wózkiem, która każdemu wręcza butelkę wody. Jaki czas później przychodzi kierownik, z wyglądu trochę podobny do Marcina Celejewskiego. Widząc moje dane na bilecie próbuje używać języka polskiego. Ma też wózek z gazetami, które wręcza każdemu podróżnemu w ramach ceny biletu (jest kilka tytułów do wyboru w tym „Blesk” czyli czeski odpowiednik „Faktu” ). Ja zdecydowałem się jednak na normalniejszą pozycję. Niedługo po wyjeździe z Pragi mamy kilka minut nieplanowanego postoju, przez głośniki zostaje podane, że to z powodu prac torowych w stacji Záboří nad Labem. Podczas dalszej podróży ponownie pojawia się pani z wózkiem, tym razem prowadząc już normalną sprzedaż. W jej portfelu w miejscu przeznaczonym na zdjęcia dostrzegam złotówkę. Podczas jazdy wyraźnie idzie odczuć moment gdy skład się przechyla na łukach. Pierwszy postój mamy w Pardubicach. Na stacji dostrzegam szynobus Regio Shark produkcji naszej PESY. W pociągu jest dostępne WiFi. Logując się do sieci trafiamy na stronę informacyjną dotyczącą pociągu, którym jedziemy. Jest informacja o najbliższym postoju i ile do niego zostało, prędkości, z którą jedziemy, ewentualnym opóźnieniu, a także zmieniające się w czasie rzeczywistym położenie naszego pociągu na mapie. I faktycznie, gdy wskazówka wskazuje jakąś stację, dokładnie wtedy ją mijamy. Najciekawszą rzeczą jest jednak możliwość obserwowania na żywo obrazu z kamery umieszczonej w kabinie maszynisty. Drugim postojem jest Olomouc, przed wjazdem zostaje podana informacja, że rychlik do Luhačovic będzie oczekiwać. Za Ołomuńcem zostaje odtworzona informacja na temat Ostravy, w której jest podany między innymi fakt, że u drużyny w naszym pociągu można kupić bilet dobowy na komunikację miejską w Ostravie. W miejscowości Drahotuše wyprzedzamy osobówkę jadącą w tą samą stronę ale dodatkowym torem (tak jakby oddzielną linią), która nieco dalej łączy się z podstawową trasą. Udało mi się nakręcić filmik z tego wyprzedzania, ponieważ wypatrzyłem ją wcześniej na obrazie z kabiny. Zostaje też podana informacja o możliwości przesiadki na EC POLONIA do Warszawy. Wymieniane są wszystkie polskie stacje, a samą POLONIĘ wyprzedzamy w Hranicach na Moravě. Na wjeździe do Ostravy-Svinov jeszcze jeden komunikat, tym razem dla podróżnych udających się w kierunku Opavy: pociąg nie będzie czekać i mają sobie pojechać następnym za godzinę... W Ostravie hl.n. kończymy bieg na peronach, z których odjeżdża się w kierunku stacji Ostrava-Kunčice. Dawniej perony te były niezelektryfikowane. Spotykam się tu z koleżanką ze studiów, która obecnie mieszka w Ostravie. Nie mamy jednak na tyle czasu, aby pójść na miasto, więc pozostajemy w obrębie dworca. Do Bohumína podjeżdżam lekko opóźnionym rychlikiem z Brna (tym samym, którym wracałem z 2 ostatnich wyjazdów) mającym w składzie wagony z 'trójprzedziałami'. Chwila na peronie, a następnie udaję się przed dworzec, aby odjechać autobusem o 18:00. Nie odnajduję go jednak na tablicy odjazdów. Dopiero po chwili wychodzi na jaw, że to kolejny raz zadziałał mój Alzheimer, ponieważ autobus ten jeździ tylko w dni robocze. No cóż, w takim razie czeka mnie spacer 5 km. Na szczęście czasu jest wystarczająco dużo. W Chałupkach wsiadam w kibla do Raciborza. Tam przesiadka na regio do Kędzierzyna. Liczyłem, że znów będę mieć okazję obejrzeć spektakl „zapowiadacza”, ale niestety nie zastałem go. W Kędzierzynie jestem po 20:30. Fotki, skany biletów: <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.kolejomania.rail.pl/trampra.html">www.kolejomania.rail.pl/trampra.html</a><!-- w -->
15.12.2015, 21:48
DOLNOŚLĄSKIE ZAKAMARKI II
DZIEŃ 1 - 16.10.2015. Kędzierzyn - Opole - Wrocław Główny - Wrocław Gądów - Wrocław Zachodni - Wrocław Gądów - Wrocław Główny - Legnica 17 października odbyła się impreza Dolnośląskie Zakamarki II. Przejazd umożliwiał zaliczenie nieczynnych w ruchu pasażerskim odcinków Boguszów Gorce Wschód – Mieroszów – Meziměstí, Marciszów – Wojcieszów Górny, Ścinawka Średnia – Nowa Ruda Słupiec, Ścinawka Średnia – Tłumaczów oraz bocznicy Boguszów Gorce Zachód – Czarny Bór. Szczególnie interesowało mnie przejście Mieroszów-Meziměstí, na które już od dawna miałem chrapkę. Dzień wcześniej zaliczyłem jeszcze objazdy przez Wrocław Gądów, których od nowego rozkładu zamknięciowego (18 października) już nie będzie. Z Kędzierzyna wyjeżdżam o 5:53 i docieram do Opola. Udaję się do pracy, a na dworzec powracam o 13:50 i jadę regio do Wrocławia. W stolicy Dolnego Śląska mam niecałą godzinkę i muszę zaopatrzyć się w bilety na objazd przez Gądów. Z racji piątku kolejki są wszędzie, nawet do automatów, więc muszę swoje odstać. Z Wrocławia Głównego wyjeżdżam regio DAISY na EN71. Jest to jeden z nielicznych pociągów PR, który pozostał na trasie do Jeleniej Góry, bo większość przejęły KD. Za estakadą odbijamy w prawo tak jak linia w kierunku Poznania, ale po chwili zjeżdżamy jednotorem do stacji Wrocław Gądów. Przejeżdżamy nieopodal pętli tramwajowej Wrocławski Park Przemysłowy. Gądów to plątanina torów, różne łącznice i dość wolna prędkość. Następnie jednotorowym szlakiem kierujemy się do Wrocławia Zachodniego. Po drodze mijamy centrum handlowe i spore blokowiska, aż prosi się tu o jakiś przystanek i kolej aglomeracyjną. We Wrocławiu Zachodnim linia z Gądowa ma oddzielną krawędź peronową, która na potrzeby objazdów została odnowiona. Pociąg powrotny mam za chwilę i widać go już w oddali jak stoi pod semaforem, ale najpierw ten, którym przyjechałem musi mu zwolnić krawędź, więc mam kilka minut na zdjęcia. Do Wrocławia Głównego powracam impulsem Kolei Dolnośląskich. Czas, który mam wykorzystuję na wizytę w Empiku, który nie tak dawno powstał na wrocławskim dworcu. Z zewnątrz wydaje się niepozorny, ale gdy wejdzie się do środka okazuje się, że jest całkiem duży. Następnie udaję się na peron 4, na który wjedzie impuls z Węglińca, który będzie tam powracać. Niestety źle się ustawiłem i nie udało się dorwać sensownego miejsca. Niedługo przed odjazdem dołącza do mnie kol. Kuba, który również wybiera się na imprezę. Tłok jest niemiłosierny, gdy zbliża się odjazd ludzie ledwo już się mieszczą. Na kolejnych wrocławskich stacjach, szczególnie w Leśnicy jest już problem z wejściem do pociągu. Nie przypominam sobie kiedy ostatni razem jechałem w takim ścisku. W Legnicy udajemy się do schroniska, gdzie mamy nocleg. Przy drzwiach wisi tablica upamiętniająca Jerzego Wąsowicza – założyciela oddziału PTSM w Legnicy Cena 30 zł. Po ogarnięciu się idziemy do Da Grasso na pizzę. Na dworze ściana deszczu, dokładnie tak samo jak było podczas pechowego wyjazdu do Brna. Po zjedzeniu kolacji powracamy do naszego 3-osobowego pokoju w schronisku, do którego w międzyczasie dotarł kol. Michał – MK z Kędzierzyna. DZIEŃ 2 - 17.10.2015. Legnica - Jaworzyna Śląska - Wałbrzych - Boguszów Gorce Wschód - Mieroszów - Meziměstí - Mieroszów - Boguszów Gorce Wschód - Wałbrzych - Boguszów Gorce Zachód - Czarny Bór - Boguszów Gorce Zachód - Marciszów - Wojcieszów Górny - Marciszów - Wałbrzych - Ludwikowice Kłodzkie - Ścinawka Średnia - Nowa Ruda Słupiec - Ścinawka Średnia - Tłumaczów - Ścinawka Średnia - Wałbrzych - Wrocław - Kędzierzyn Schronisko opuszczamy ok. 5:00. Idziemy na dworzec po drodze wstępując do spożywczaka po prowiant na cały dzień i wodę. Gdy docieramy na peron akurat podstawia się pociąg imprezowy czyli 2 szynobusy SA134. Spotykamy się z kol. Tomkiem, który przyjechał ostatnią osobówką i spędził noc na legnickim dworcu, podczas której wrażeń nie brakowało. Na razie ludzi garstka, ale sporo jedzie KARKONOSZAMI i dołączą do nas w Jaworzynie Śląskiej. Nieopodal nas rozkłada się sklep i bufet prowadzony przez WARS-ika. Pierwszy odcinek trasy (Legnica-Jaworzyna) wykorzystujemy na dospanie. W Jaworzynie dołączają pozostali uczestnicy. Na szczęście KARKONOSZE przyjechały planowo, bo różnie bywa z ich punktualnością (w kolejne dni miały prawie godzinne opóźnienia). Najpierw wyjeżdżamy za stację w kierunku Wrocławia, a następnie powracamy na inny peron i dopiero wtedy możemy ruszyć w kierunku Wałbrzycha. W Wałbrzychu Mieście i Głównym krótkie postoje i dosiadają jeszcze pojedyncze osoby. Od stacji Boguszów Gorce Wschód zaczynamy zaliczać. Linia w kierunku Czech ma tutaj oddzielny peron, a następnie przejeżdżamy nad trasą w kierunku Jeleniej Góry. W naszym szynobusie zostaje ujawniony pasażer na gapę, który zostaje wysadzony na nieczynnym przystanku Unisław Śląski. Poza powyższym incydentem na razie trasę pokonujemy bez postojów. Mijamy Mieroszów oraz drogowe przejście graniczne w Golińsku. Docieramy do czeskiej stacji granicznej Meziměstí, gdzie mamy chwilę czasu na zdjęcia i obejrzenie dworca. Pracownicy nastawni przyglądają się nam z zainteresowaniem. Teraz kierunek: Czarny Bór. Odjazd trochę się opóźnia, bo część uczestników poszła do sklepu. Po wjechaniu na teren polski zatrzymujemy się na pierwszy fotostop. Drugi robimy tuż przed stacją w Mieroszowie. A trzeci na stacji, gdzie szynobusy pozują z budynkiem dworca. Sam budynek całkiem ładnie się prezentuje. Następnie wracamy do Boguszowa Gorców Wschód. Naszym kolejnym celem jest bocznica do Czarnego Boru wychodząca ze stacji Boguszów Gorce Zachód, jednak aby tam się udać musimy wrócić się aż do Wałbrzycha Głównego. Chwila czasu na zmianę czoła i ponownie jedziemy w tym samym kierunku. Na stacji Boguszów Gorce Zachód musimy odczekać, aż dostaniemy wjazd na bocznicę, więc w tym czasie większość uczestników dokumentuje stację oraz pociągi, które na niej się znajdują. W końcu otrzymujemy wjazd i zaliczamy krótką bocznicę należącą do kopalni melafiru Czarny Bór. Niestety na terenie kopalni nie możemy wysiadać z pociągu, więc fotki zrobiły tylko te osoby, którym udało się dopchać do kabiny maszynisty. Po krótkim postoju zjeżdżamy z powrotem do Boguszowa Gorców Zachód. Zmiana czoła i na biegu jedziemy do Marciszowa, gdzie kolejna przerwa, w czasie której można obejrzeć stację. Przed dworcem drewniana wiata przystankowa. Po otrzymaniu wjazdu kierujemy się na nieczynną pasażersko linię do Wojcieszowa Górnego. Docelowo można było nią dojechać do Legnicy przez Jerzmanice Zdrój. 2 tygodnie temu od strony Legnicy również jechał pociąg imprezowy (organizowany przez Turkol) umożliwiający zaliczenie odcinka Legnica-Złotoryja-Jerzmanice Zdrój. Prędkość dość spacerowa, mijamy 2 nieczynne przystanki: Płonina i Kaczorów. W Wojcieszowie Górnym kolejna sesja zdjęciowa. Część uczestników wdrapała się na górkę i stosy piasku (czy czegoś podobnego) leżące obok torów. Mamy też zmianę drużyny konduktorskiej, która dociera tutaj samochodem. O 12:40 ruszamy w drogę powrotną. Po odjeździe okazuje się, że nie ma z nami WARS-ika, który wyskoczył do sklepu po zaopatrzenie i zaginął w akcji (podobno nie pierwszy raz mu się to zdarza ). Nie wiem jak to zrobił, ale dołącza do nas po drodze, jeszcze przed Marciszowem. Podczas drogi powrotnej robimy 2 fotostopy. Po zaliczeniu kolejnej linii kierujemy się do Wałbrzycha, gdzie będzie czekać na nas obiad. Pierwotnie mieliśmy mieć tam dłuższą przerwę, jednak otrzymaliśmy informację, że ze względu na jakieś awaryjne zamknięcie, mamy się uwinąć najszybciej jak tylko potrafimy i ruszyć w kierunku Nowej Rudy. Po przyjeździe do Wałbrzycha stanowisko wydające obiady przeżywa prawdziwe oblężenie. W końcu doczekuję się na mojego schabowego z ziemniakami. Po zjedzeniu natychmiast ruszamy i delektujemy się widokami jednej z najpiękniejszych linii kolejowych – Wałbrzych-Kłodzko. Dojeżdżamy do Ludwikowic Kłodzkich i stajemy na chwilę przy peronie. Potem następuje niespodzianka zafundowana przez PLK (aczkolwiek pewnie z musu, a nie z chęci sprawienia przyjemności miłośnikom ), o której nie wiedzieli nawet organizatorzy. Wyjeżdżamy za stację i celem przepuszczenia planowego szynobusu wjeżdżamy na malutki ocalały fragment dawnej linii w kierunku Nadleśnictwa Jugów. Wykonujemy wspólne zdjęcia naszego składu i planowej osobówki do Wałbrzycha. Dzięki temu manewrowi dalszą jazdę kontynuujemy już zgodnie z rozkładem jazdy i docieramy do Ścinawki Średniej. Zachował się tu rozkład z dawnych lat. Zaliczymy teraz 2 linie, na których nie ma ruchu pasażerskiego: do Nowej Rudy Słupiec oraz do Tłumaczowa. Aby dostać się na tą pierwszą musimy przetoczyć się na tzw. dworzec mały. Tam mamy chwilę przerwy ze względu na kolejną zmianę czoła, których w czasie imprezy jest kilkanaście. Następnie ruszamy do Nowej Rudy Słupiec i przejeżdżamy wiaduktem nad trasą Wałbrzych-Kłodzko. Po dojechaniu do celu mamy bardzo szybką zmianę czoła, nie ma więc czasu, aby wykonać dokładniejsze zdjęcia czy rozejrzeć się po stacji. W drodze powrotnej zatrzymujemy się na fotostop. W czasie robienia zdjęć przez tor (tuż przed szynobusem) przebiegają 2 sarny, co u niektórych uczestników powoduje reakcje, takie gdy jakaś osoba wchodzi w kadr podczas fotostopu. Wjeżdżając do Ścinawki Średniej widzimy oczekującego WARS-ika z kolejną dostawą zaopatrzenia, więc zanim skład się zatrzymał do bufetu zrobiła się już kolejka na pół pojazdu. Pozostała nam do zaliczenia ostatnia linia, ale najpierw musimy powrócić z dworca małego na normalną stację obsługującą pociągi z Wałbrzycha do Kłodzka. Wjeżdżamy teraz na linię w kierunku Tłumaczowa. Dawniej tą trasą można było dojechać do czeskich Otovic (do których też nie docierają już pociągi pasażerskie, bo Czesi zawiesili ruch na odcinku Broumov-Otovice). W 1969 roku zdemontowano odcinek graniczny, a po polskiej stronie linia funkcjonowała jako bocznica, natomiast w połowie lat 90. zupełnie ją zamknięto. Odbudowę przeprowadzono w latach 2009-2010 w celu wywozu melafiru z kamieniołomu w Tłumaczowie. Korzystając z resztek światła dziennego robimy ostatni fotostop. W czasie robienia zdjęć starsza pani mieszkająca w domku przy linii pyta co się dzieje. Jeden z uczestników odpowiada, że to reaktywacja przewozów pasażerskich do Tłumaczowa, którą załatwił Jarosław Kaczyński. Chwilę później dojeżdżamy do kozła oporowego umieszczonego tuż za kamieniołomem. W sumie ciężko tu o jakąś sensowną fotkę (pewnie więcej możliwości miały osoby, które znalazły się po drugiej stronie składu), a najciekawszym ‘motywem’ okazał się Iwan pozujący na tle szynobusu. Rozpoczyna się ostatni etap imprezy czyli powrót do Legnicy. Już praktycznie po ciemku powracamy do Ścinawki Średniej. Tam zmiana czoła i na biegu do Wałbrzycha Głównego, gdzie kolejna zmiana kierunku. Razem z Michałem, Kubą i Tomkiem opuszczam pociąg w Wałbrzychu Mieście. Kuba z Tomkiem niedługo później odjeżdżają osobówką KD do Wrocławia, a my z Michałem musimy czekać na KARKONOSZE. Idziemy na krótki spacer po okolicy, ale nie stwierdzamy nic ciekawego (gdybyśmy chcieli pójść na rynek to lepiej było wysiąść na Wałbrzychu Fabrycznym), więc zachodzimy tylko na stację Statoil na hot-doga i wracamy na dworzec. W holu dworca odrestaurowany żuraw wodny. Spotykamy też delikwenta, który rano został wysadzony z naszego pociągu między Boguszowem a Mieroszowem. Gościu chyba nie do końca orientuje się gdzie jest i co się wokół niego dzieje. Pyta nas między innymi jak się dostać do Cieszyna i czy z obecnego miejsca bliżej jest do Wrocławia czy do Katowic. Później słyszymy jak opowiada innym podróżnym, że „wsiadł w rano w kolejkę, która jechała na Czechy, ale gość (Ziemek - przyp. red.) go wyrzucił”, więc wrócił do Wałbrzycha, cały dzień bezskutecznie szukał bankomatu, a teraz jedzie dalej. Ostatecznie wsiada w regio do Jeleniej Góry. Inni uczestnicy imprezy relacjonowali, że spotkali go później w Wałbrzychu Głównym czyli chyba daleko nie ujechał i znowu został wyrzucony. Gdy zbliża się godzina odjazdu KARKONOSZY w holu jest już spory tłum i wielu uczestników imprezy. KARKONOSZE przyjeżdżają planowo (chociaż tak naprawdę nie do końca wiadomo, która godzina jest planowa, bo ze względu na zmianę rozkładu dzisiejszej nocy, co innego jest na plakatach a co innego w infopasażerze i na wyświetlaczach). Z Michałem mamy miejscówki w tym samym przedziale. W Jaworzynie dosiada do nas facet, który kupuje u kierownika bilet do Wrocławia i zasypia. Ja również trochę drzemię, korzystając z faktu, że Michał nie planuje spać. Jesteśmy ostatnim pociągiem, który jedzie przez Gądów, od jutra wszystkie składy wracają już na standardową trasę przez przystanek Wrocław Grabiszyn. We Wrocławiu próbujemy budzić naszego współpasażera, jednak śpi twardo i po jakimś czasie rezygnujemy. Po wymianie wagonów (którą przesypiam) ruszamy dalej. Drużyna, która przychodzi na kontrolę za Wrocławiem również ma problemy z dobudzeniem naszego współpasażera i zastanawiają się nawet nad wezwaniem pogotowia. Od razu przypomina mi się sytuacja z Czech, gdy gościowi przez to, że udawał kamienny sen udało się przejechać na gapę pewien odcinek. Nie wiemy jednak jak skończyła się sytuacja i co było przyczyną twardego snu gościa, ponieważ przed 2:00 wysiadamy w Kędzierzynie. Fotki, skany biletów: <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.kolejomania.rail.pl/dolza.html">www.kolejomania.rail.pl/dolza.html</a><!-- w --> Jeśli kogoś interesują również pojazdy na gumowych kołach to zapraszam też do 2 relacji z imprez autobusowych: - Autobusowa złota jesień 10.10.2015. północne rejony GOP-u <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.kolejomania.rail.pl/aut.html">www.kolejomania.rail.pl/aut.html</a><!-- w --> - Ikarus portowy (z wątkami kolejowymi) 11.11.2015. Kędzierzyn-Koźle <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.kolejomania.rail.pl/ika.html">www.kolejomania.rail.pl/ika.html</a><!-- w -->
06.03.2016, 20:57
TURKOLEM DO CZARNKOWA
27.02.2016. Kędzierzyn - Wrocław - Poznań - Wągrowiec - Rogoźno Wielkopolskie - Bzowo Goraj - Czarnków - Bzowo Goraj - Rogoźno Wielkopolskie - Wągrowiec - Poznań - Wrocław - Kędzierzyn 27 lutego odbył się przejazd pociągu specjalnego NOTEĆ do Czarnkowa – miasteczka na północy Wielkopolski. Pociąg ten organizowany przez TURKOL jest uruchamiany regularnie (zazwyczaj 2 razy w roku), tym razem pojechał jednak w ciekawym zestawieniu w postaci zielonej lokomotywy SU46 oraz 3 wagonów w oliwkowym malowaniu (przedziałówka i 2 bonanzy). Po raz pierwszy też została uruchomiona specjalna oferta dla focistów w postaci autobusu jadącego równolegle do pociągu umożliwiającego robienie zdjęć na szlaku. Cena biletu wynosiła 69 zł, jednak jeśli ktoś zapisał się na przejazd do 31 grudnia 2015 płacił promocyjną cenę 49 zł. Dopłata za przejazd autobusem dla focistów wynosiła 10 zł. Do Poznania udaję się dzień wcześniej wyjeżdżając o 15:12 regio z Kędzierzyna i bez żadnych przygód docieram do Wrocławia. W stolicy Dolnego Śląska godzina czasu, którą wykorzystuję na wizytę w dworcowym Empiku oraz kupienie czegoś do jedzenia. Regio do Poznania zestawione z siódemki oraz marlborasów. Na wyjeździe z Wrocławia zapełnienie duże, ale z każdą kolejną stacją pociąg wyludnia się. W Poznaniu jestem o 21:46. Spotykam się tu z Piotrkiem (Pepe) oraz Jagodą i Bartkiem, którzy zapewnili nam dach nad głową na dzisiejszą noc. W sobotni poranek całą czwórką przybywamy na poznański dworzec. Akurat gdy wchodzimy na peron, podjeżdża SU46 ze składem NOTECI. Do odjazdu jest troszkę czasu, co wszyscy wykorzystują na fotografowanie tego niecodziennego składu. Miejsce mam w wagonie przedziałowym, którym jest zdeklasowana jedynka. Wyruszamy o 7:58. Pierwszym postojem jest Poznań Garbary, gdzie dosiada jeszcze trochę osób. Następnie na przelocie przez Poznań Wschód i wjeżdżamy na jednotorową niezelektryfikowaną linię do Wągrowca, która jakiś czas temu przeszła gruntowną modernizację. Pociąg może więc jechać z prędkością 100 km/h, co jest bardzo dobrym wynikiem, jak na lokalną linię służącą przede wszystkim dowożeniu ludzi z podpoznańskich miejscowości do stolicy województwa. Pierwszy postój na mijankę mamy na stacji Czerwonak. Automat pięknie zapowiada nas jako „Pociąg TURKOL do stacji Czarnków”. Druga mijanka to Murowana Goślina, ale tu już krótki postój bez wysiadania. Podczas jazdy otrzymujemy bilety kartonowe na przejazd oraz materiały dotyczące Czarnkowa i miejscowości na trasie (wraz z mapą, którą ułatwi zwiedzanie) oraz broszurkę z ofertą TURKOLU na cały rok 2016. Ostatnia partia osób dosiada w Wągrowcu, od tej stacji rozpoczynam też zaliczanie. Niestety okolicę spowija mgła, która przez pierwsze kilometry trochę utrudnia obserwowanie okolicy. Wjeżdżamy na nieczynną linię, więc również prędkość gwałtownie spada i pociąg toczy się w spacerowym tempie. Na trasie przeważają widoki na rozległe płaskie pola, jednak są też odcinki w gęstym lesie. Nierzadko o skład ocierają się gałęzie i krzaki, trafiło się też drzewo w skrajni, co dość boleśnie odczuły wszystkie 3 wagony oraz tablice kierunkowe. Na fotkę załapuje się Runowo koło Wągrowca. Przed Rogoźnem dołączamy się do jednotorowej zelektryfikowanej linii z Piły i przez kilka minut jedziemy równolegle do niej, zanim wjedziemy w perony. Tutaj krótki postój, który pozwala wykonać tylko kilka szybkich zdjęć. Po wyjeździe ze stacji odbijamy w prawo od linii w kierunku Poznania i w dalszym ciągu spacerowym tempem toczymy się wśród polnych krajobrazów. Kolejnym postojem jest Ryczywół. Tutaj rozpoczyna się oferta specjalna dla focistów, którzy przesiadają się do autobusu. Momentami jedziemy równolegle do drogi i widzimy jadący autobus, z którym pozostajemy w łączności. Z racji niskiej prędkości pociągu nieraz autobus pokonuje odcinek szybciej, czasem jednak to my musimy poczekać aż fotografowie dojadą na umówione miejsce. Mijamy też wielu miłośników, którzy gonią nas we własnym zakresie samochodami. Czasami są gotowi do różnych poświęceń, aby zdobyć fajną miejscówkę np. wspięcie się na stos beli siana. Robimy fotostopy na kolejnych nieczynnych stacjach: Połajewo, Ciążyń, Jędrzejewo Wielkopolskie i Lubasz. Wielokrotnie spotykamy się z focistami z autobusu. Na każdej stacji, jak również w czasie jazdy spotykamy wielu lokalnych mieszkańców machających nam i patrzących z zaciekawieniem, ponieważ przejazd pociągu nie jest dla nich codziennym widokiem. W Lubaszu mijamy zajazd METEOR przerobiony ze starego młyna. Na wjeździe do Bzowa Goraj dołącza się do nas linia z Czarnkowa, którą wkrótce pojedziemy. W związku z tym mamy tutaj dłuższy postój, bo musimy zmienić czoło. Dawniej musiała to być bardzo klimatyczna stacja, z której można było pojechać jeszcze w kierunku Drawskiego Młyna (na linii Poznań-Krzyż), dzisiaj sprawia przygnębiające wrażenie opuszczonego węzła, który służy tylko umożliwieniu oblotu składów udających się do Czarnkowa. Po zmianie kierunku jazdy kierujemy się właśnie tam. Na przejeździe mijamy grupkę rowerzystów. Komentarz jednego z nich: „A co to za retro?”. Odcinek Bzowo Goraj – Czarnków wiedzie przez tzw. Szwajcarię Czarnkowską i jest bardzo fajny widokowo. Mijamy strome wysokie pagórki, na których szczycie i zboczach widzimy wielu focistów, następnie mamy piękny widok na dolinę Noteci. Przed samym wjazdem do Czarnkowa na chwilę zatrzymujemy się, bo trzeba ogarnąć rozjazd, a następnie wjeżdżamy na stację. Pierwszym punktem programu po przyjeździe będzie wizyta w Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej Czarnków. Ze względu na małą pojemność sali zrobimy to na dwie grupy. Z Piotrkiem zdecydowaliśmy się na grupę późniejszą, ponieważ chcemy udokumentować manewry na stacji w ładnym słońcu. Suka wykonuje oblot, a podczas naszego pobytu w Czarnkowie skład wykona 2 kursy do Bzowa Goraj i z powrotem jako pociągi CZARUŚ i JANKO. Zainteresowanie lokalnej ludności jest duże, na jednym z lokalnych fanapage’ów na facebooku było do wygrania 40 darmowych biletów na te przejazdy. Trochę to dziwne uczucie być w miejscowości, w której przyjazd pociągu urasta do rangi atrakcji turystycznej, podczas gdy ja w swoim mieście mam taką ‘atrakcję’ po kilkadziesiąt razy dziennie. Po wykonaniu zdjęć udajemy się do mleczarni, gdzie na niewielkiej sali wysłuchujemy krótkiej prelekcji na temat zakładu oraz oglądamy 15-minutowy film. Mamy też możliwość degustacji produktów zakładu: mleka, serków oraz serniczka z polewą, który można zabrać ze sobą. Następnie wsiadamy do autobusu, który wiezie nas przez miasto na punkt widokowy. Po drodze mijamy bardzo skromny dworzec PKS w kształcie trójkąta. Autobus wysadza nas u celu i uda się do bazy. Na punkcie widokowym spotykamy się z Jagodą i Bartkiem, którzy przyjechali z pierwszą grupą. Wykonujemy zdjęcia i delektujemy się widokiem. Następnie schodzimy do miasta (autobusem musiał wjechać na górę mocno nadkładając drogi) i wąskimi uliczkami docieramy do rynku. Głównym obiektem na placu jest kościół pw. Św. Marii Magdaleny. Znajduje się tu też figura Janka z Czarnkowa - polskiego kronikarza, podkanclerzego koronnego i archidiakona gnieźnieńskiego, przy której wielu uczestników wycieczki robi sobie zdjęcia. Spacerując po miasteczku odnosimy wrażenie, że poza pasażerami naszego pociągu nie spotykamy na ulicach nikogo innego. Po części na pewno spowodowane jest to faktem, że tubylcy udali się na przejażdżkę do Bzowa Goraju. Na uliczkach czasem można napotkać ciekawe obiekty. Udajemy się do sklepu firmowego Browaru Czarnków, który zastajemy szczelnie wypełniony uczestnikami naszej wycieczki. Można zakupić wiele odmian lokalnego piwa, w tym piwo lane bezpośrednio z beczki do litrowej butelki. Nieopodal przepływa Noteć, więc udajemy się na most, z którego wykonujemy trochę zdjęć. Za mostem kończy się już miejscowość. Następnie spacerkiem przez rynek i główną ulice miasteczka powracamy na dworzec. Po drodze mijamy przystanek, na którym jeden z rozkładów zawieszony jest tak wysoko, że obawiam się, że dzieci albo osoby starsze i niskie mogą mieć problem z jego odczytaniem. Dawniej można było z Czarnkowa pojechać dalej, w kierunku Mirosławia Ujskiego i Piły. Skład powrócił już z przejażdżek dla lokalnej ludności i szykuje się w drogę powrotną pozując w ładnym słońcu, które powoli chyli się ku zachodowi. Wielu uczestników wykorzystuje ten czas na wykonanie pamiątkowych zdjęć przy lokomotywie i pociągu. Czarnków opuszczamy o 16:30. Za stacją znów na chwilę stajemy, ponieważ obsługa musi przestawić rozjazd. Jeszcze raz delektujemy się widokami odcinka Czarnków – Bzowo Goraj. Ostatnie zdjęcia wykonujemy podczas ponownej zmiany czoła. W pewnym momencie SU46 gaśnie, a po chwili zostaje ponownie odpalona wypuszczając chmurę czarnego dymu ku uciesze focistów. Oglądam jeszcze trasę w ostatnich resztkach światła dziennego. Jedziemy już na przelocie, jedyne krótkie postoje mamy w Ryczywole, Rogoźnie Wielkopolskim i Wągrowcu oraz jedną mijankę między Wągrowcem a Poznaniem. Na poznańskim dworcu głównym meldujemy się o 20:20. Udajemy się do Jagody i Bartka, a na dworzec powracamy po 22:00. Żegnamy naszych gospodarzy i razem z Piotrkiem odjeżdżamy IC ORION. We Wrocławiu nasza podróż dwukrotnie zostaje zakłócona przez podróżnych, którzy z powodu swojej nieumiejętności czytania biletów myślą, że siedzimy na ich miejscu. Jedna pani wydaje nam nawet stanowcze polecenia, że mamy zabierać nasze klamoty ze stolika, a gdy Piotrek uświadamia ją, że ma miejscówkę wagon dalej stwierdza, że jesteśmy mądralińscy. O 2:30 wysiadam w Kędzierzynie żegnając Piotrka, który udaje się w dalszą drogę. Dziękuję TURKOLOWI za kolejny bardzo udany wyjazd i możliwość zaliczenia nieczynnej linii, mam nadzieję, że nie jest to nasze ostatnie spotkanie w tym roku. Patrząc jaka pogoda występowała przed i po wyjeździe również w tej kwestii szczęście dopisało, ponieważ przez cały dzień mieliśmy piękne słońce. Fotki, skany biletów: <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.kolejomania.rail.pl/czarn.html">www.kolejomania.rail.pl/czarn.html</a><!-- w -->
06.03.2016, 22:20
O widzę że was z mleczarni pod punkt widokowy przewieźli autobusem. Ja podczas pierwszej edycji "Noteci" jesienią 2013 musiałem tę trasę pokonać "z buta". :-P
FACEBOOK: https://www.facebook.com/lolingpl/
17.03.2016, 07:25
Od Karolina do Wągrowca jest 120, a nie 100. Od Wschodu do Karolina 50, a później 60 (w sumie jakieś 2 km, trasa idzie po ostrym łuku i blisko skrajni drogi).
23.03.2016, 23:46
WIZYTA W ŁODZI
11.03.2016. Kędzierzyn - Gliwice - Częstochowa - Koluszki - Łódź - Koluszki - Warszawa - Działdowo - Olsztyn 11 marca podróżując z Kędzierzyna do Olsztyna odwiedziłem Łódź. Od mojej ostatniej wizyty w 2012 roku sporo się zmieniło: powstała Łódzka Kolej Aglomeracyjna, wyremontowano linię Łódź Widzew – Zgierz oraz zbudowano nowe przystanki na terenie węzła łódzkiego, a stacja Łódź Widzew całkowicie zmieniła swój wygląd. Nie tak dawno oddano też do użytku nową linię tramwajową na Olechów oraz dworzec tramwajowy Piotrkowska Centrum. Z Kędzierzyna wyruszam o 5:00 regio do Gliwic. Po przyjeździe od razu jest skomunikowanie z pociągiem do Zawiercia, ale ja go przepuszczam i czekam aż podstawi się krótki elf jako pociąg Gliwice-Częstochowa. Podróż upływa spokojnie, największe zapełnienie na dojeździe do Katowic, Zawiercia i Częstochowy. W Częstochowie ok. 20 minut czasu. Zaglądam na chwilę do holu dworca, a następnie lokuję się w EN57 relacji Częstochowa-Łódź Kaliska podstawionym przy peronie 4. Wiedenka również została wyremontowana, zapuszczone przystanki, które dawniej straszyły swoim wyglądem teraz prezentują się całkiem ładnie a i sama jazda jest płynna i z przyzwoitą prędkością. Na odcinku Gomunice-Kamieńsk zjeżdżamy na tor dodatkowy, ponieważ wyprzedza nas IC ONDRASZEK (Bielsko-Biała – Białystok) obsługiwany dartem. W Koluszkach zmiana czoła i kierujemy się do Łodzi. Na tym odcinku jesteśmy przyspieszeni i zatrzymujemy się dopiero na stacji Łódź Widzew, gdzie wysiadam. Dawniej była to niewielka stacja mająca raptem 1,5 krawędzi peronowej. Dzisiaj mamy 3 szerokie perony pod niewielką halą, a za peronami znajduje się zaplecze techniczne Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej. Na torach przy hali stoi sporo flirtów, które stanowią tabor tej spółki. Powstał również tunel pod peronami. Na przystanek tramwajowy prowadzi ulica, która mimo że znajduje się na osiedlu przy blokach, nie ma po żadnej stronie chodnika, więc wszyscy chodzą środkiem jezdni. Podczas poprzedniej wizyty przystanek nazywał się Puszkina, teraz jest to Rondo Inwalidów. Wsiadam w Swinga na linii 10 do Olechowa. 2 przystanki dalej jest pętla Augustów, od której zaczynam zaliczać nową trasę. Jedziemy z przyzwoitą prędkością po wydzielonym torowisku. Mijamy zadaszoną krańcówkę autobusową Janów - taki niewielki dworzec MPK. Na torowisku w tym miejscu akurat pracownicy sieją trawę.. Krańcówkę Olechów stanowi niewielka pętla znajdującą się w pobliżu fabryki firmy Dell. Wyjazd z niej odbywa się przez króciutki odcinek między drzewami. Po szybkich zdjęciach od razu tym samym tramwajem powracam do Ronda Inwalidów, a następnie na dworzec Łódź Widzew. W kasie ŁKA zakupuję bilet strefowy na 60 minut. Bilety z kasy tej spółki to niewielkie świstki przypominające bilety kupowane w automatach. Przy peronie 3 podstawiony jest flirt do Łowicza przez Łódź Kaliską. Ja natomiast wsiadam w pociąg Koluszki-Zgierz, na którym oczywiście również flirt. Po wyjeździe odbijamy w prawo na jednotorową linię. W lewo odchodzą trasy do Łodzi Fabrycznej (która jest już przejezdna, ale budowa nowego dworca cały czas trwa) oraz do Łodzi Kaliskiej, którą później będę jechać. Trasę Łódź Widzew – Zgierz zaliczałem objazdowym IR SEMAFOR. Wtedy pociąg wlókł się z masakryczną prędkością, dzisiaj pruje aż miło, a na trasie powstały 2 nowe przystanki: Łódź Marysin, Łódź Stoki i Łódź Arturówek. W pewnym momencie pojawia się problem z wystawianiem biletów, ponieważ jednocześnie przestają działać automat biletowy oraz terminal bardzo miłego kierownika pociągu. Po odjeździe z każdego przystanku odtwarzany jest komunikat „Przypominamy o obowiązku posiadania ważnego biletu na przejazd”, przy dłuższych podróżach może to być denerwujące. W Zgierzu mam chwilę czasu. Rozlega się zapowiedź o wjeździe pociągu Kutno-Łódź Kaliska, ale mija jeszcze dobrych kilka minut zanim skład wyłania się zza zakrętu z prawie 10-minutowym opóźnieniem. Flirt do Koluszek przez Łódź Widzew oczekuje na skomunikowanie. Na odcinku Zgierz-Łódź Kaliska również pojawił się nowy przystanek: Łódź Radogoszcz Zachód. Na Dworcu Kaliskim podróż kończymy na jednym ze ślepych peronów znajdujących się nieco z boku. Stacja z wyglądu praktycznie nic się zmieniła, jedynie tabor jaki możemy oglądać w peronach trochę wynowocześniał. Jest to jedna z ostatnich (jeśli nie ostatnia) stacji, na której możemy spotkać tradycyjne pragotrony (nie mylić z bydgoszcztronami ) zarówno w holu jak i na peronach. Ostały się one jeszcze też w Olsztynie Głównym (ale tylko w holu) a do niedawna były również w Kędzierzynie (obecnie zostały nieczynne puste gabloty w tunelu, w holu pojawiły się tablice LCD, a perony zostały bez niczego...). W holu z racji piątku ogromne kolejki do kas. Podobnie jednak jak 4 lata temu wszyscy ludzie stoją do głównych kas, natomiast do znajdującej się na uboczu kasy międzynarodowej (sprzedającej też bilety krajowe) nikt nie czeka, więc zakupuję potrzebny bilet bez tracenia czasu. Następnie wsiadam w tramwaj linii 10. Podjeżdżam 2 przystanki do dworca tramwajowego Piotrkowska Centrum. W związku z jego budową powstał również nowy krótki odcinek w ciągu ul. Piotrkowskiej (pierwotna trasa ulicami Kościuszki i Żwirki funkcjonuje jako pętla uliczna). Szybko przesiadam się na 16-kę jadącą do pętli Kurczaki. Podjeżdżam kolejne 2 przystanki aby zaliczyć ten nowy kawałek torów a następnie 3-ką podjeżdżam z powrotem do przystanku Piotrkowska Centrum. Ze względu na swój wygląd jest on nazywany stajnią jednorożców. Wstępuję do znajdującej się nieopodal Galerii Łódzkiej. Zupełnie przypadkowo trafiam w niej na wystawę makiet i modeli kolejowych, która nazwała się tak samo jak moja strona – KOLEJOMANIA. Wystawa jeździ po całej Polsce, nie tak dawno była w Katowicach. W ramach wystawy jest też stoisko Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej, na którym można założyć wizjer i odbyć wspólną podróż w kabinie maszynisty flirta. Co ciekawe jeśli stojąc z wizjerem na oczach odwrócimy się np. w prawo będziemy widzieć to co po prawej stronie, tak jakbyśmy faktycznie stali w tej kabinie. Tramwajem linii 10 powracam na dworzec Łódź Kaliska. Według plakatów IR do Warszawy ma odjechać z toru przy peronie 3, na klapkach jest jednak peron 1, więc tam się udaję. W pewnym momencie widzę, że mój pociąg wypisuje się na klapkach przy peronie 3, więc idę tam. Gdy jestem w tunelu rozlega się zapowiedź, że IR do Warszawy podstawia się na tor przy peronie… 1! Wracam więc z powrotem ale widzę, że pociąg podjeżdża na 3, więc razem z częścią ludzi, którzy również zorientowali się w sytuacji ostatecznie przechodzę na właściwy peron. Spora grupa osób pozostała jednak na peronie 1 i twardo czeka na pociąg, mimo że on od kilku minut stoi już zapełniony gdzie indziej. W końcu chyba obsługa stacji zorientowała się w sytuacji i podała prawidłowy komunikat. Zapełnienie pociągu bardzo duże, osoby przychodzące na ostatnią chwilę mogą zapomnieć o miejscu siedzącym. Ruszamy o 15:41. Na odcinku Łódź Kaliska – Łódź Widzew również powstały 2 nowe przystanki: Łódź Pabianicka i Łódź Dąbrowa. Ten pierwszy umieszczony jest na nasypie. Odnoszę wrażenie, że gdyby komuś powinęła się noga i wpadł między pociąg a peron mogłoby to się skończyć nieciekawym upadkiem z nasypu w dół. Od Łodzi Widzew jest już masakra, ludzie stoją wszędzie gdzie się da, nie tylko w przedsionkach, ale także pomiędzy siedzeniami. W Koluszkach niewiele się poprawia. Na odcinku Koluszki-Skierniewice zatrzymujemy się na wszystkich stacjach i przystankach. W Rogowie postój wydłuża się, w końcu zniecierpliwiony mechanik mówi przez głośniki, że jeśli ludzie nie odsuną się od drzwi to pociąg nie ruszy. Trochę luźniej robi się w Skierniewicach, ale tłok utrzyma się do samej stolicy. Mamy jeszcze postoje w Żyrardowie i Grodzisku Mazowieckim, a następnie wjeżdżamy na tory dalekobieżne i szybko docieramy do Warszawy Zachodniej, a następnie Centralnej gdzie wysiadam. Spotykam się tu z Piotrkiem (Pepe) oraz Marcinem i udajemy się do knajpki KIEŁBA W GĘBIE znajdującej się galerii północnej Dworca Centralnego. Można tu zjeść m.in. bardzo dobre frytki belgijskie oraz różne potrawy mięsne. Podczas kolacji dołącza jeszcze Kamil. Następnie odprowadzamy Piotrka na TLK RATAJ do Gdyni. Zaglądam też na chwilę na peron, przy którym stoi TLK SKARBEK do Raciborza. Fotografując tablicę kierunkową okazuje się, że zupełnie przypadkowo zrobiłem to przy przedziale, w którym jadą kol. Semaforek i Bartek. No ale to już nie pierwszy raz, gdy przypadkowo spotykam kogoś znajomego w różnych miejscach w Polsce. Po odjeździe RATAJA z Piotrkiem na pokładzie każdy rozchodzi się w swoją stronę. Mam jeszcze prawie godzinę do pociągu, więc zaglądam do Złotych Tarasów, holu dworca oraz kilku sklepików w podziemiach. W holu zakończyła się budowa antresoli, ale nie została ona jeszcze oddana do użytku. Osobiście nie podoba mi się to, moim zdaniem hol dużo ładniej i przestrzenniej prezentował się bez niej. Zresztą w Gdańsku Głównym zrobiono na odwrót i właśnie pozbyto się antresoli, dzięki czemu hol dworca bardzo się zmienił. Ostatni etap dzisiejszej podróży to IC ORŁOWICZ relacji Kraków-Olsztyn. Będzie to moja pierwsza porządna przejażdżka flirtem PKP IC, do tej pory miałem okazję przejechać się tylko na mega długiej trasie Olsztyn Główny – Olsztyn Zachodni. Zarezerwowałem sobie miejsce przy stoliku. Niewielkim minusem jest fakt, że część blatu stanowi pokrywa od śmietnika, więc jeśli chcemy go otworzyć musimy odsunąć to co na nim postawimy. Myślę, że dużo lepszym rozwiązaniem byłby śmietnik pod stolikiem tak jak w pendolino. Odjeżdżamy o 19:55, skład miał na Centralnym ponad 20 minut postoju. Przed Legionowem stajemy na dłuższą chwilę. Z przeciwnej strony mija nas EIP, a niedługo później ruszamy. Około 10-minutowe opóźnienie utrzymuje się już do końca trasy. Podczas jazdy między Mławą a Działdowem wyprzedza nas po lewym torze pendolino do Gdyni. Wyprzedzanie w locie zawsze jest dość ciekawym widokiem dla pasażerów obu pociągów. Ostatni etap to jednotorowa kręta trasa Działdowo-Olsztyn. W Olsztynie Głównym melduję się przed 23:00. Z pociągu wysiada spora grupa osób. Fajnie, że jest takie późnowieczorne połączenie z Warszawy. W jednym z poprzednich rozkładów ostatnim pociągiem w dobie był KORMORAN odjeżdżający ze stolicy już po 16:00, co było zdecydowanie za wcześnie. Na koniec jeszcze nocny spacer przez centrum, podczas którego na zdjęcie załapuje się ostatni tramwaj linii 1 przy olsztyńskim ratuszu. Fotki, skany biletów: <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.kolejomania.rail.pl/wizlod.html">www.kolejomania.rail.pl/wizlod.html</a><!-- w -->
15.04.2016, 19:39
MAŁOPOLSKIE ODWIEDZINY
DZIEŃ 1 - 8.04.2016. Kędzierzyn - Opole - Częstochowa Stradom - Kraków - Tarnów - Rzeszów - Jasło - Gorlice Zagórzany - Gorlice - Ptaszkowa 1 kwietnia 2016 po 10 latach przerwy zostały reaktywowane regularne pociągi pasażerskie do Gorlic. Umożliwiło to mi uzupełnienie bardzo denerwującego braku na mojej mapie zaliczeń, a mianowicie odcinka Gorlice Zagórzany – Gorlice. Denerwującego tym bardziej, że w Gorlicach mam rodzinę. Docierały tu od czasu do czasu różne pociągi specjalne, ale jakoś nigdy nie było mi z nimi po drodze. Regularne połączenia regio zostały uruchomione pod studentów, a więc w piątek umożliwiają przyjazd z Rzeszowa na weekend w okolice Gorlic, a w niedzielę powrót do Rzeszowa. Na przejażdżkę wybrałem się w drugi piątek kursowania. Niestety nie byłem w stanie dotrzeć do Rzeszowa pociągami regio i problemem wcale nie był odcinek Katowice-Kraków tylko masakryczna dziura w połączeniach Kraków-Rzeszów. Wyruszam o 5:20 regio z Kędzierzyna do Opola, z rezerwą aby nie martwić się krótką przesiadką. Niecałą godzinę czasu wykorzystuję na wizytę w dworcowej księgarni oraz spacer po peronach. Zakończenie peronu 4 jest dość ciekawe, wygląda jakby został wzięty kawałek innego peronu. Przy peronie 3 zatrzymuje się kibel z Zawadzkiego przyozdobiony przez 'artystów malarzy'. Tuż po 7:00 zjawia się IC WYSPIAŃSKI relacji Wrocław-Przemyśl, którym pojadę do Rzeszowa. Moje miejsce w wagonie przedziałowym niestety tyłem do jazdy, więc na razie lokuję w bezprzedziałówce, dopóki ktoś mnie nie wyrzuci. Pierwszy raz mam okazję jechać z Opolszczyzny do Krakowa trasą przez protezę. W Lublińcu i Częstochowie Stradom niewielka wymiana podróżnych, spodziewałem się większej. Następnie przejazd do Koniecpola i zjazd w kierunku Krakowa. Mam okazję przypomnieć sobie odcinek Koniecpol-Starzyny, którym jechałem tylko raz. W Starzynach przecinamy CMK i łączymy się z łącznicą z Psar, mijamy też miejsce katastrofy kolejowej pod Szczekocinami. W Kozłowie bezkolizyjnie włączamy się do linii z Kielc, a następnie przez tunel i pagórkowatą krętą trasą docieramy do Krakowa Głównego, gdzie mamy dłuższy postój. Wymiana pasażerów bardzo duża, tuż przed odjazdem w moim wagonie jest kilka osób stojących, ale na razie nikt mnie nie wyprosił z miejsca. Odcinek między Głównym a Płaszowem rozkopany, ponieważ rozpoczęła się budowa łącznicy, która umożliwi jazdę w kierunku Skawiny bez konieczności zmiany czoła w Płaszowie. Łącznica pójdzie bezkolizyjnie po 2 estakadach, których filary już stoją, zniknął również zupełnie przystanek Kraków Zabłocie. Przy kontroli okazuje się, że osoby stojące nie zajmowały wolnych miejsc, bo myślały, że jeśli mają bilet bez gwarancji miejsca to im nie wolno. Odcinek do Tarnowa już dość ładnie zrobiony, jednak zdarzają się jeszcze rozkopane miejsca. Aktualnie trwa przebudowa tarnowskiego dworca. Zniknęły stylizowane zielone wiaty, pociągi korzystają z nowych peronów 2 i 3, a żeby dojść do miasta i budynku dworca trzeba nadłożyć sporo drogi. Na odcinku Tarnów-Rzeszów jeszcze sporo do zrobienia, w wielu miejscach linia totalnie rozkopana. W Rzeszowie jestem tuż po 12:00. Mam ponad 3 godziny czasu. Najpierw spacer po stacji, na której oprócz kibli i impulsa do Przemyśla spotykam też 3 Gamy – najbardziej niezawodne lokomotywy na polskiej sieci (chyba nie ma dnia żeby któraś nie zdefektowała ). Jedna z nich poprowadzi TLK STASZIC do Piły. Jest też trochę szynobusów, ale żadnego dwuczłonowego. Staję w kolejce do kasy PKP IC, aby zakupić bilety na dalszą podróż. Mężczyzna stojący przede mną prosi o 3 bilety do Gorlic. Pojawia się problem, ponieważ kasjerka nie znajduje takiego pociągu w swoim plakatowym rozkładzie. Włączam się do rozmowy i informuję, że jest to nowy pociąg jeżdżący od tygodnia. Gdy kupuję swój własny bilet okazuje się, że muszę jeszcze wytłumaczyć, że ma być on wystawiony w Taryfie Podkarpackiej. Niestety mój poprzednik dostał najprawdopodobniej bilety ze standardową ceną. Na szczęście kasjerka nie jest betonowa, więc po wytłumaczeniu wszystkiego wystawia mi bilety i jeszcze życzy udanej podróży. Następnie udaję się do miasta. Najpierw wizyta w Galerii RZESZÓW, w celu znalezienia magnesu, ponieważ od pewnego czasu robię sobie w pokoju magnesowe portfolio z miast, które odwiedziłem. Obok galerii znajduje się Pomnik Czynu Rewolucyjnego, jednak podobno nie wszyscy znają tą nazwę, ponieważ przez lokalną ludność nazywany jest on raczej Wielką C…….. Nieopodal jest też nadziemne okrągłe przejście dla pieszych, na którym znajdują się ławki oraz zdjęcia. Następnie idę na rynek licząc na obiad w pizzerii BENVENUTI, którą odwiedziłem w 2012 roku. Pizzerię zapamiętałem ze względu na to, że wszystkie pizze (niezależnie od dodatków) były w tej samej cenie (12 zł). Niestety dziś nie ma po niej śladu, a w miejscu tym znajduje się Manhattan Drink Bar. Muszę więc zadowolić się frytkami z McDonald’s. Powracam na dworzec i oczekuję na podstawienie szynobusu do Gorlic. Tak jak się spodziewałem podstawia się pojedynczy SA135. Miałem jednak szczęście, że podjechał bez zapowiedzi megafonowej, więc zdążyłem dorwać sobie odpowiednie miejsce. W momencie odjazdu jest już jednak masakra, ludzie stoją wszędzie gdzie się da. Na kolejnych rzeszowskich przystankach (Staroniwa, Osiedle i Zwięczyca) są poważne problemy z wejściem do środka. Trasa do Jasła przeszła jakiś czas temu remont, wiec na większości przystanków mamy zmodernizowane perony. Trochę luźniej robi się w Strzyżowie nad Wisłokiem, jednak sporo stojących osób pozostaje do samego Jasła. Najwięcej pasażerów wysiada właśnie w Jaśle, ale co cieszy wsiadają też nowe osoby, w tym rodzina z dziećmi. Na wyjeździe z Jasła w pociągu ok. 30 osób. Na dalszych stacjach też niewielka wymiana, trafiła się np. osoba z biletem internetowym Siepietnica-Gorlice. W Zagórzanach wysiada kolejna grupka osób. Następnie odbijamy w lewo i wjeżdżamy na najważniejszy dla mnie odcinek. Niedługo potem w lewo odchodzi jakaś bocznica. Jedynym postojem jest położony w raczej przemysłowej okolicy przystanek Gorlice Glinik. Jeszcze kilka minut jazdy i docieramy do końcowej stacji Gorlice. Z pociągu wysiada kilkanaście osób. Okazało się, że są też osoby, które wybrały się tylko na przejażdżkę i nawet nie opuszczają pojazdu, bo będą wracać. Zaskoczyło mnie, że na tak słabo uczęszczanej stacyjce urzęduje dyżurny ruchu, który wygłasza też zapowiedzi przez megafon. Szynobus po zmianie czoła wyrusza w drogę powrotną. W piątki powrót możliwy jest tylko do Jasła, do Rzeszowa już nie dojedziemy. W niedziele pociąg odjeżdża wcześniej, aby w Jaśle złapać skomunikowanie z BIESZCZADZKIM ŻACZKIEM relacji Komańcza-Rzeszów. Z tego co wiem jest zapewnienie z PR Rzeszów, że w razie wysokiej frekwencji możliwe jest połączenie obu szynobusów w Jaśle. Wykonuję jeszcze trochę fotek stacji, która kończy się dwoma kozłami oporowymi. W momencie wykonania ostatniej fotki zaczyna padać deszcz. Przechodzę na położony obok Gorlicki Dworzec Autobusowy (GDA). Rozkład mi sprzyja, bo ok. 20 minut po przyjeździe pociągu z Rzeszowa odjeżdża VOYAGER do Nowego Sącza (następny za prawie 3 godziny). Autobusem dojeżdżam do Ptaszkowej i udaję się na nocleg u rodziny. DZIEŃ 2 - 9.04.2016. Ptaszkowa - Tarnów - Kraków Płaszów - Kraków Główny - Kraków Lotnisko - Kraków Główny - Katowice - Gliwice - Kędzierzyn Dzisiaj w zasadzie tylko powrót do domu ale po drodze zaliczę sobie jeszcze dwie nowości w Krakowie: estakadę tramwajową nad płaszowskim dworcem oraz kolej do Balic po nowemu. Z zamglonej Ptaszkowej (gór nie widać w ogóle) wyruszam o 6:36 regio Krynica-Tarnów. Przewozy Regionalne witają mnie full plastikiem. :/ W Tarnowie tylko 3 minuty na przesiadkę, ale kierownik zapewnia mnie, że zdążę. Po drodze łapiemy niecałe 5 minut opóźnienia, ale zastanawia mnie długi czas przejazdu między Kłokową a Tarnowem. Okazuje się, że jedziemy jakimś gorszym torem po stacji Tarnów Filia, a przed samym Tarnowem na łuku zatrzymujemy się. Widzę przejeżdżającego impulsa Rzeszów-Kraków, a chwilę po nim w końcu ruszamy. Kończymy podróż przy peronie 3, a pociąg krakowski oczekuje przy 2. Przesiadka w ekspresowym tempie, więc bez zdjęć. Okazało się później, że niepotrzebnie się spieszyłem, bo przesiadała się jedna osoba z drużyny, więc skomunikowanie było gwarantowane. Jedzie się cicho, płynnie i szybko. Standard podróżowania po Polsce pociągami osobowymi poszedł dość mocno do góry, jeśli porównam z czasami mojego naintensywniejszego kółeczkowania po Polsce, gdy prawie wszystko zaliczało się kiblami ewentualnie składem wagonowym. Wysiadam w Krakowie Płaszowie. Bezpośrednio z peronu można dostać się na przystanek tramwajowy na estakadzie. Połączyła ona linie tramwajowe do Kurdwanowa i Nowego Bieżanowa z linią do Małego Płaszowa. Zakupuję bilet w automacie i wsiadam w tramwaj linii 50, na której przyjeżdża tramwaj z bydgoskiej PESY zwany Krakowiakiem. Jest to najdłuższy tramwaj w Polsce. Aby nie przechodzić przez ruchliwe skrzyżowanie nie wysiadam zaraz za estakadą tylko podjeżdżam dalej do przystanku Gromadzka. Tam przesiadka na powrotną 50-kę i taki sam tramwaj. Zaliczam drugą część estakady i wysiadam na przystanku Kabel, skąd trzecim Krakowiakiem i trzecią 50-ką powracam na dworzec Kraków Płaszów. Estakada dała możliwość fotografowania licznie stojących tu składów z góry. Przy peronie stoi nieoznakowany skład PKP IC. Z infopasażera wynika, że jest to pociąg dla kibiców do Wrocławia. Ciekawe czy jedzie przez protezę czy tradycyjnie przez GOP. Udaję się do budynku dworca, który został gruntownie wyremontowany. Hol bardzo przyjemny aczkolwiek niewielki oraz darmowa toaleta. W kasie zakupuję bilet do lotniska. Większość linii lotniskowych funkcjonuje w ramach normalnej taryfy danego przewoźnika, Kraków jednak prawie od zawsze był wyjątkiem. Koleje Małopolskie honorują oferty innych przewoźników, ale honorowanie kończy się na przystanku Kraków Olszanica. Aby pokonać ostatni odcinek z Olszanicy do Balic jesteśmy zmuszeni zakupić dość drogi bilet za 8 zł. Jadąc w dwie strony można zaoszczędzić 2 zł kupując bilet w ofercie Jedź i leć za 14 zł i z takiego właśnie korzystam. Podczas oczekiwania podstawia się IC KOLBERG do Olsztyna na flircie. Na moim pociągu przyjeżdża krótki elf. Od razu po odjeździe młoda konduktorka sprawdza mi bilet. Największa wymiana oczywiście w Krakowie Głównym. Dawniej odcinek do Balic był jednotorowy niezelektryfikowany, na który zjeżdżało się tuż przed stacją Kraków Mydlniki. Teraz linia zaczyna się już przez Krakowem Łobzowem, gdzie powstały 2 nowe krawędzie peronowe tylko dla linii lotniskowej. Niewyremontowany peron E-30 znajduje się pomiędzy nimi odgrodzony płotami i trochę kontrastuje z nową infrastrukturą. Następnie bezkolizyjnie przecinamy magistralę korzystając z istniejącego już wcześniej wiaduktu linii z Krakowa Olszy/Batowic i na pewien czas jedziemy jednotorowym szlakiem właśnie tej linii. Podobnie jak dawniej odbicie jest przed Mydlnikami i od tego miejsca znowu mamy 2 tory. Zaraz za odgałęzieniem znajduje się przystanek Kraków Młynówka, z którego spokojnie można dojść pieszo do stacji Mydlniki. Kolejny przystanek – Kraków Zakliki znajduje się zaraz kawałek dalej, pociąg nie zdąża się nawet rozpędzić. Podobna częstotliwość przystanków występuje na linii Tychy – Tychy Lodowisko. No i jeszcze Kraków Olszanica czyli magiczna granica honorowania ofert. Ostatni odcinek wiedzie obok jednostki wojskowej, następnie widzimy pojedynczy tor, którym dawniej szynobusy docierały do przystanku końcowego, a dzisiaj 2 zelektryfkowane tory doprowadzają nas do zadaszonej stacji Kraków Lotnisko. Stacja połączona jest bezpośrednio z terminalem lotniska zadaszonym przejściem nadziemnym. W terminalu lotniska sporo żołnierzy i służb mundurowych a ruch niewielki. Odwołane są samoloty do Włoch. Tym samym składem ruszam w drogę powrotną. Jeszcze w peronach kontrola biletów. Młoda konduktorka chyba zwątpiła widząc mnie wracającego, bo po chwili wróciła i jeszcze raz chciała obejrzeć bilet. Wysiadam w Krakowie Głównym i mam godzinę czasu. Na torze między peronem 4 a 5 stoi skład bombardierów Kolei Mazowieckich. To weekendowy pociąg DRAGON Warszawa-Kraków-Warszawa, który od niedawna uruchamiają KM. Robię szybki spacer na rynek, a po powrocie zajmuję miejsce w impulsie do Katowic. Większość trasy przesypiam. W Katowicach jestem planowo, o 14:59. Od razu mam pociąg do Gliwic, jednak w © nie ma on skomunikowania na Kędzierzyn, więc przepuszczam go, a godzinę czasu spędzam w Galerii Katowickiej. W dalszą drogę udaję się kolejnym pociągiem Częstochowa-Gliwice, na którym EN57 AKŚ. W Gliwicach chwila czasu na obejrzenie postępów w remoncie. Południowa strona stacji wygląda już ładnie, rozkopana jest północna część i trwa budowa peronu 4. Ostatni etap podróży to pociąg Gliwice-Nysa, który niedługo wcześniej przyjeżdża z Nysy. Pojawia się opolski SA134. Szynobusy te powróciły w końcu po długiej przerwie spowodowanej wypadkiem jednego z nich i skierowaniem wszystkich pojazdów tej serii na badania techniczne. Wyłączenie szynobusów powodowało sporo utrudnień dla podróżnych w postaci komunikacji zastępczej i odwołań pociągów, fociści za to mieli fajny czas bo mogli uwieczniać na zdjęciach skład wagonowy ze spalinówką, który PR Opole zorganizowało jako zaszynobus. Dziś w Gliwicach z jakiegoś powodu nieczynny jest peron 2, więc jest małe zamieszanie z peronami. Pociąg do Częstochowy odjeżdża nietypowo z toru przy peronie 3, a mój szynobus z 1. Widziałem kilku zagubionych podróżnych. Podróż szybka i bez przygód. W Kędzierzynie jestem o 18:00. Fotki, skany biletów: <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.kolejomania.rail.pl/malop2.html">www.kolejomania.rail.pl/malop2.html</a><!-- w -->
13.05.2016, 16:35
SZUBIŃSKO-POMORSKIE KLIMATY
DZIEŃ 1 - 16.04.2016. Kędzierzyn - Wrocław - Ostrów Wielkopolski - Poznań - Bydgoszcz - Toruń - Bydgoszcz - Szubin - Bydgoszcz - Gdańsk W dniach 16-19 kwietnia TURKOL zorganizował 4-dniową wyprawę kolejową po Kujawach i Pomorzu. Większość trasy wiodła po liniach czynnych w ruchu pasażerskim, były jednak 2 odcinki, których planowym pociągiem przejechać już się nie da: Aleksandrów Kujawski-Ciechocinek oraz Bydgoszcz-Szubin. Ten pierwszy zaliczyłem jeszcze planowym kiblem, ale drugiego nie miało nawet wielu weteranów zaliczania. Skład ze spalinówką i parowozem wyjechał w sobotni poranek z Wolsztyna i udał się do Torunia. W pewnym momencie nastąpiło rozdzielenie i parowóz z częścią wagonów pojechał do Ciechocinka a SU45 z drugą częścią składu do Bydgoszczy i Szubina. W pozostałe dni szlaki przemierzał już tylko skład z parowozem. Jako że miałem również do dokończenia sieci tramwajowe w Bydgoszczy i Toruniu oraz Kartuzy do zaliczenia, postanowiłem to wszystko połączyć, bo na żadną z tych rzeczy nie opłacałoby mi się jechać oddzielnie. Wyruszam w piątkowy wieczór o 21:30 TLK CENTAURUS Kraków-Świnoujście, który kursuje w mega długim składzie 3 dwójek oraz kuszetki i sypialnego. Jest to grupa wagonów włączana w Poznaniu do składu z Warszawy. Dosiadam się do jadącego już w pociągu kol. Semaforka. We Wrocławiu mamy chwilę czasu, a następnie wsiadamy w TLK AURORA kursującego w relacji Jelenia Góra - Warszawa/Gdynia. Skład dzielony jest w Poznaniu. Za kilka dni grupa gdyńska będzie kursować już oddzielnie jako TLK MERCURIUS. W naszym przedziale jedziemy we 3-kę, ale sąsiedni jest pusty, więc przenosimy się tam licząc, że przynajmniej do Poznania będziemy mieć spokój. Niestety przedział przestaje być prywatny już w Ostrowie Wielkopolskim. Większość trasy przesypiamy i budzimy się przed Bydgoszczą, która wita nas słoneczną pogodą. Dworzec Bydgoszcz Główna przeszedł gruntowny remont. Odnowione zostały perony oraz budynek między peronami, a w miejscu głównego budynku stanął zupełnie nowy oszklony obiekt. Przed dworzec doprowadzono (a właściwie odbudowano) linię tramwajową, która kończy się nieopodal pętlą Rycerska. Na stacji zjawia się też TLK WENUS z Krakowa i Katowic do Gdyni. Dostrzegamy w nim pojedyncze znajome twarze z różnych kolejowych imprez, bo dzisiaj odbywa się również pożegnanie szynobusów SA101 - przejazd umożliwiający zaliczenie linii kolejowej do Jabłowa oraz obwodnicę Tczewa. Na dłuższe oglądanie bydgoskiego dworca będzie czas później, bo na razie udamy do Torunia. Wsiadamy w TLK STASZIC, który przyjechał z Piły. Do składu zostają dołączone wagony do Zagórza. Jeśli ktoś chciałby odbyć podróż na trasie Piła-Zagórz musi w trakcie podróży zmienić wagon, bo wagony pilskie dojeżdżają tylko do Rzeszowa. Linia z Bydgoszczy do Torunia również przeszła remont, więc podróż mija szybko i ok. 7:00 jesteśmy w Toruniu Głównym. Ten dworzec również przeszedł remont, zostały odnowione perony, wnętrze budynku zyskało zupełnie inny układ i przede wszystkim pojawił się jeden tunel łączący wszystkie perony oraz umożliwiający opuszczenie stacji z obu jej stron. W budynku dworca jest też niedrogi hostel, idealny dla MK. W dworcowych kioskach pytamy o bilet całodzienny, niestety nie ma. Pamiętam, że ostatnio też miałem problem i udało mi się go nabyć dopiero w kiosku na Placu Rapackiego. Postanawiamy więc zrobić sobie tam spacer. Idziemy przez długi most na Wiśle, z którego możemy podziwiać panoramę Starego Miasta o poranku. W oddali widzimy też most kolejowy. Udaje się nabyć bilety w tym samym kiosku co ostatnio, więc możemy rozpocząć wycieczkę po sieci. Przechodzimy jeszcze kawałek do przystanku Osiedle Młodych, gdzie łapiemy linię 2 do Elany. Jedziemy w północno-wschodnie rejony miasta. Po drodze mijamy dworzec Toruń Wschodni oraz pętlę Wschodnia, z której dawniej można było przejechać do trasy wiodącej do pętli Olimpijska. Na pętli Elana szybkie zdjęcia. Od razu tym samym tramwajem ruszamy w drogę powrotną. Chcemy teraz zaliczyć najmłodszą linię tramwajową do Uniwersytetu, więc wysiadamy na przystanku Kraszewskiego. Po ok. 10 minutach czekania podjeżdża Swing na linii 1. Ciekawostką jest fakt, że w momencie wjazdu tramwaju przez głośnik na przystanku zostaje podana informacja o linii i kierunku. Linia rozpoczyna się przy skrzyżowaniu koło zajezdni i wiedzie między innymi koło akademików. Pętla już w nieco odludniejszym miejscu. Również tym samym tramwajem powracamy, ponieważ praktycznie nie ma tu czego oglądać. Wysiadamy na skrzyżowaniu przy zajezdni. Teraz rozdzielamy się, bo Łukasz chce udać się na starówkę a ja przejechać pozostałe trasy. Wsiadam w linię 2, którą przypominam sobie trasę do Motoareny. Po drodze remont, więc na pewnym odcinku ruch tramwajów odbywa się po jednym torze. Pętla znajduje się na zachodnich peryferiach miasta i stacjonuje przy niej sporo składów. Tramwaje zawracają w prawą stronę, a przystanki są wewnątrz pętli co jest rzadziej spotykanym rozwiązaniem. Planowałem pojechać teraz 5-ką bezpośrednio do pętli Olimpijska ale przez moje przeoczenie jak również z powodu, że w Toruniu motorniczy mają zwyczaj nie zatrzymywać się na przystankach jeśli nikogo na nich nie ma, tramwaj zwiewa mi sprzed nosa. Pojadę więc 2-ką i najpierw zaliczę sobie pętlę uliczną koło zajezdni. Wysiadam na przystanku Sienkiewicza czyli ponownie na skrzyżowaniu przy zajezdni. Na jednym torze pętli ulicznej stoi tramwaj. Wsiadam w linię 3, którą objeżdżam pętlę, a następnie powracam do centrum. Nie opuszczam tramwaju do momentu aż wjedziemy na linię w kierunku Elany, aby zaliczyć sobie łącznik pomiędzy linią dolną a górną. Właściwie to jeden z 2 łączników, ale drugim nic nie jeździ. Do wysiadki wybrałem przystanek Uniwersytecka, jak się okazało bardzo niefortunnie, ponieważ do przystanku w przeciwnym kierunku trzeba zrobić spore koło i pokonać kilka przejść z sygnalizacją świetlną. Ponownie linią 3 powracam do przystanku Aleja Solidarności. Pozostała mi do zaliczenia ostatnia trasa do pętli Olimpijska. Podczas oczekiwania na tramwaj zaglądam do infopasażera i widzę, że turkolowy PIERNIK z Wolsztyna ma już dość nieładnie wyglądające opóźnienie, które się zwiększa. Oznacza to, że PELIKAN do Szubina również nie pojedzie planowo, bo wszystkie składy są powiązane. Linią 1 wyruszam w ostatnią przejażdżkę. Przejeżdżamy obok dworca Toruń Miasto. Trasa okazuje się dłuższa niż wynika to z mapy, jazda ciągnie się i końca nie widać. Mijamy wiele blokowisk. Bardzo fajnym rozwiązaniem są namalowane na ścianach wielu bloków mapy prezentujące układ najbliższej okolicy wraz z podpisanymi numerami bloków. Dzięki temu ktoś przyjezdny nie musi błądzić po blokowisku w poszukiwaniu właściwego budynku. Pętla znajduje się przy lesie i podobnie jak na Motoarenie stacjonuje tutaj sporo składów. Obok znajduje się również osiedle, ale ogólnie jest cicho i spokojnie. Pętla jest dość duża, a po środku niej znajduje się malutki lasek. Spędzam tutaj dłuższą chwilę (żeby przepuścić tramwaje oklejone ohydnymi reklamami) i do centrum wracam pojedynczą 805-ką na linii 5. Wysiadam na Placu Rapackiego. Robię sobie spacer po starówce, w czasie którego zakupuję kolejny magnes do kolekcji. W jednym miejscu zachowano krótki fragment torów tramwajowych. Następnie spotykam się ponownie z Łukaszem. Mamy już niewiele czasu do pociągu, więc idziemy na przystanek żeby podjechać czymkolwiek na dworzec. Trafiła się 12-ka, a na niej Jelcz. W Toruniu łatwo można trafić na Jelcza, jednak nie są to niestety kultowe M11-ki tylko gnioty. Wykonuję kilka zdjęć dworca, na który przybyła już straż pożarna i oczekują na opóźnionego TURKOLA z parowozem, żeby wykonać wodowanie. Widzimy się przelotnie z kol. Piotrkiem (Pepe), który udaje się do Ciechocinka. Zobaczymy się jeszcze wieczorem, bo Piotrek zapewnia mi schronienie na dzisiejszą noc. Na razie wsiadamy we flirta jako IC STOCZNIOWIEC (Katowice-Gdynia), którym powrócimy do Bydgoszczy. W składzie działają wyświetlacze, które informują na jakim odcinku dane miejsce jest zarezerwowane. Usługa jest jednak dopiero wprowadzana i z tego co widuję bywają problemy, gdy jakieś miejsce jest zarezerwowane przez więcej niż 1 osobę na różnych odcinkach. Wysiadamy w Bydgoszczy Wschód, ponieważ będziemy zaliczać tramwaj do Fordonu. Stacja ta również totalnie się zmieniła i stała się punktem przesiadkowym pomiędzy koleją a tramwajem. Linia tramwajowa idzie górą i można się do niej dostać bezpośrednio z peronu. Nie ma niestety żadnego punktu, w którym można by zakupić bilet, nawet automatu. Przed oddaniem trasy do Fordonu tramwaje kończyły na pętli Wyścigowa, która znajduje się nieopodal. Wsiadamy w pierwszy tramwaj jaki nadjeżdża (linia 3). Na szczęście w Swingach są automaty biletowe. Nie kupuję dobówki, bo wyliczyłem, że wyrobię się z wszystkim na 2 biletach godzinnych (później okazało się, że to założenie było błędne). Odcinek pomiędzy stacją Bydgoszcz Wschód a kolejnym przystankiem jest bardzo długi, a tramwaj toczy się leśnym odcinkiem. Dopiero po kilku przystankach okolica znów zaczyna przypominać miejskie osiedla. Po drodze mijamy jakąś nieużywaną pętlę awaryjną, a później pętlę Niepodległości gdzie kończy jedna linia. My dojeżdżamy do końca trasy czyli do pętli Łoskoń. Jest ona schowana za zakrętem, więc aby ją zobaczyć musimy przejść kawałek po torowisku na niewielkim nasypie. Ruszamy w drogę powrotną ponownie linią 3. Zamierzamy dojechać najdalej jak pozwolą nam nasze bilety godzinne. Wysiadamy na przystanku przystanku Łużycka. Idziemy deptakiem wzdłuż Brdy, którym docieramy do starówki. Koło rynku również fragment torów tramwajowych. Ponieważ mam mniej czasu i do zaliczenia jeszcze pętle Wilczak i Rycerska, odłączam się od Łukasza i w trybie przyspieszonym oglądam sobie rynek. Następnie idę na tramwaj. Niestety okazuje się, że przystanek w tym miejscu jest tylko w jedną stronę i akurat nie w tą gdzie chcę pojechać. Muszę więc przejść spory kawałek, a gdy docieram na miejsce to tramwaj zwiewa mi sprzed nosa, a następny za 20 minut. Mógłbym przejść na inny przystanek, ale do niego też kawałek i pewnie sytuacja by się powtórzyła więc zostaję już tu gdzie jestem. Wiem, że realizując pierwotny plan nie zdążę już dotrzeć na dworzec do planowej godziny odjazdu PELIKANA. Jako, że nie mam pewności czy nie zastosowano jakiegoś manewru aby zredukować ponad 100-minutowe opóźnienie ostatecznie wsiadam jednak w linię 8 i zaliczam pętlę Rycerska. Następnie pieszo docieram do budynku dworca. Na tablicy opóźnienie wynosi tylko 40 minut. Postanawiam więc jednak spróbować doliczyć tą ostatnią pętlę. Odjeżdżam tramwajem sprzed dworca, jednak gdy docieram do przystanku Garbary (gdzie muszę się przesiąść) tramwaj na Wilczak ponownie zwiewa mi sprzed nosa i w tym samym momencie rozpoczyna się burza i mocna ulewa. Rezygnuję więc definitywnie i zmoknięty powracam na dworzec. Na dworcu sporo znajomych twarzy, wszyscy wybierają się do Szubina. Czekam jak rozwinie się sytuacja myśląc w ramach jakiego innego wyjazdu mógłbym uzupełnić brak na bydgoskiej sieci, który mi pozostał. Po 16:00 nadzieje na mniejsze opóźnienie zostają jednak rozwiane informacją, że zwiększyło się ono znacznie. No to do 3 razy sztuka, teraz już musi się udać z tym Wilczakiem. Wychodzę przed dworzec i akurat od razu podjeżdża tramwaj. Muszę zakupić trzeci bilet godzinny czyli finansowo wyjdę jednak tak samo jak z dobówką. Tym razem przesiadka na Garbarach udaje się sprawnie i mam to ostatnie, chociaż niestety deszczowe zaliczenie. Część trasy jest jednotorowa a pętla w klimatach leśnych. Tuż obok niej po nasypie idzie linia kolejowa w kierunku Inowrocławia, mam nadzieję, że nie zobaczę na niej za chwilę przemykającego pociągu do Szubina. Okazuje się, że na tramwaj powrotny muszę poczekać dłuższą chwilę (wyjazd z pętli odbywa się po zwolnieniu jednotoru, więc tramwaj powrotny zawsze zwiewa sprzed nosa), a sam przejazd też trwał dłużej niż pierwotnie mi się wydawało, więc wcale nie jest powiedziane, że wyrobiłbym się na jednym bilecie realizując pierwotny plan. Linią 3 powracam na Garbary. Szybko zaglądam do McDonalda i biorę sobie jedzenie na wynos, a następnie 5-ką podjeżdżam do dworca. Teraz pozostaje już czekać na przyjazd PELIKANA. Na tablicy 120 minut opóźnienia. Pocztą pantoflową docierają do nas informacje, że uda im się dotrzeć do Bydgoszczy ok. 18:30, więc jest szansa, że w jedną stronę pojedziemy za dnia i zaliczenie będzie można uznać. Podczas oczekiwania spotykam m.in. Jagodę i Bartka, którzy jednak z powodu opóźnienia ostatecznie rezygnują z przejazdu. Jeśli chodzi o perony na bydgoskim dworcu, a konkretnie o wyświetlacze na nich, to muszę stwierdzić, że chyba ktoś przesadził, bo niebieskie tablice znajdują się niemal na każdym słupie. Spokojnie mogłyby wisieć co drugi albo nawet co trzeci. Trochę przerost formy nad treścią. Wnętrze obu budynków dworca i tunel. Ok. 18:00, jako że zbliża się już godzina naszego planowego powrotu rozlega się zapowiedź, że pociąg z Szubina przybędzie z opóźnieniem ok. 90 minut, mimo że nawet jeszcze tam nie pojechał. W końcu ok. 18:10 na tablicach na peronie 5 pojawia się Szubin, co powoduje entuzjazm u niektórych osób oczekujących. Niedługo później na stację wtacza się zielona SU45-089 z 3 oliwkowymi wagonami. Jeszcze dłuższa chwila postoju przy peronie i w końcu możemy ruszyć. Miejsca w pociągu dość dużo, bo część osób zrezygnowała. Znalazły się jednak również osoby, które uczestniczyły w imprezie do Jabłowa i nie planowały zaliczać Szubina, ale z racji opóźnienia i zwolnienia miejsc mogły wziąć udział w obu przejazdach. Dojeżdżamy do nastawni, gdzie na chwilę stajemy, a następnie... cofamy się kilkaset metrów. Po tym dziwnym manewrze w końcu opuszczamy bydgoską stację. Z początku jedziemy równolegle do linii w kierunku Inowrocławia (przejeżdżamy obok pętli tramwajowej Wilczak), a potem odbijamy w prawo w miejscu gdzie powstaje nowy przystanek Bydgoszcz Błonie. Od tego momentu prędkość trochę spada, ale i tak jest lepsza niż się spodziewałem. Regularne Rp1 naszego fiata niesie się echem po lasach, przez które prowadzi większość trasy. Na szlaku mimo ściany deszczu spotykamy wielu focistów, których podziwiam za poświęcenie. Jasiniec Białebłota mijamy bez postoju. Mamy krótkie postoje w Rynarzewie oraz Kołaczkowie. Niestety mój sprzęt nie radzi sobie z takimi warunkami i zdjęcia wychodzą bardzo kiepskie. Pod koniec przejazdu pogoda jednak trochę się lituje, bo przestaje padać, a nawet wychodzi słońce, które chyląc się już ku zachodowi ładnie oświetla nasz skład. W Szubinie wszystkie semafory unieważnione. Na stację przyszła obejrzeć nasz pociąg niewielka grupka lokalnej ludności. Na szczęście jest jeszcze na tyle jasno, żeby udokumentować stację oraz oblot składu. Po 20:00 ruszamy w drogę powrotną, którą w większości pokonujemy już po ciemku. Z moich wyliczeń wynika, że powinienem zdążyć na styk na ostatni pociąg do Trójmiasta. Kontaktowałem się również z Piotrkiem, ponieważ pociąg do Ciechocinka z powodu nawałnicy, która przeszła w tamtych okolicach również miał spore problemy z przejazdem, ale ostatecznie wszystko dobrze się skończyło i on też zdążył na flirta. W Bydgoszczy jesteśmy o 21:00. Niedługo później przybywa lekko spóźniony IC HUTNIK Katowice-Gdynia. Wspólnie z Piotrkiem dojeżdżamy do Gdańska Głównego. Następnie tramwajem udajemy się do niego na nocleg.. DZIEŃ 2 - 17.04.2016. Gdańsk - Kartuzy - Gdańsk - Gdynia - Bydgoszcz - Pozań - Ostrów Wielkopolski - Katowice - Kędzierzyn Niedzielę zaczynam po 6:00 tramwajem linii 5 na przystanku Dworska. Jadę do przystanku Klonowa i przechodzę na dworzec Gdańsk Wrzeszcz. W kasie SKM zakupuję potrzebne bilety i robię kilka zdjęć odnowionych peronów. O 7:00 odjeżdżam szynobusem relacji Gdańsk Główny - Kartuzy. Najpierw jadę po trasie PKM, którą zaliczałem we wrześniu, a za przystankiem Gdańsk Rębiechowo kierujemy się na linię w kierunku Kościerzyny. Na trasę do Kartuz odbijamy za przystankiem Borkowo (a dokładnie na dawnym posterunku Glincz) kierując się w lewo i po jakimś czasie przejeżdżamy nad linią do Kościerzyny. Odcinek ten został przywrócony do ruchu w ramach tworzenia PKM. Parę lat temu kursowały wakacyjne szynobusy Gdynia-Kartuzy, ale wtedy były to 2 pary i musiały jeździć ze zmianą czoła na stacji Somonino, a następnie trasą przez Leszno Kartuskie. W Kartuzach zatrzymujemy się przy nowym peronie z wiatą. Reszta stacji oraz budynek dworca nietknięte remontem, więc wyglądają tak sobie. Od razu tym samym pociągiem ruszam w drogę powrotną. Przez całą podróż nikt mi nie sprawdził biletu. Na odcinku Gdańsk Strzyża - Gdańsk Wrzeszcz mamy widok z góry na zajezdnię tramwajową. Podróż kończę w Gdańsku Głównym, gdzie spotykam się z Kasią. Resztę dnia spędzamy w Gdańsku. Odwiedzamy między innymi plażę w dzielnicy Brzeźno. Na Bałtyku chyba był sztorm, bo przy brzegu widzimy różne rzeczy wyrzucone przez morze, a w niektórych miejscach muszelki można nabierać garściami (podczas gdy np. w Łebie w szczycie sezonu nie jest to wcale takie proste). Po południu odprowadzam Kasię na TLK RYBAK. Po jej odjeździe podjeżdżam tramwajem do stacji Gdańsk Śródmieście, żeby sfotografować ją w dzień (ostatnio zdążyłem tu dotrzeć już po zmierzchu). Zaglądam też na chwilę na starówkę. Na dworzec główny powracam w momencie gdy wjeżdża TLK SŁOWINIEC z Warszawy do Kołobrzegu. Podjeżdżam nim do Gdyni, gdzie część wagonów jest odłączana. Mam ok. pół godziny do IC BAŁTYK. Na stacji oprócz SŁOWIŃCA także EIP z Krakowa, który skończył bieg, szynobus PKM oraz regio do Elbląga. W końcu podstawia się mój IC. Miejsce mam w bezprzedziałówce, która mimo nowoczesnego wyglądu nie jest zbyt wygodna bo jest bardzo mało miejsca na nogi. Mimo, że jestem średniego wzrostu (174 cm) przez całą podróż nie mogłem ich wyprostować. W Gdańsku dosiada się grupa dziewcząt, które wracają chyba z jakiegoś konkursu tanecznego bo są wymalowane i mają pełno rekwizytów typu hula-hop i różnych innych klamotów. Do samego Poznania jest bardzo tłoczno. W Poznaniu godzina czekania, którą spędzam w holu nowego budynku. Obok mnie automaty z przekąskami i napojami. Jeden mężczyzna postanowił skorzystać, wrzuca odpowiednią kwotę i wybiera numer przy którym jest puszka jednak mimo tego system zwraca informację, że produkt jest niedostępny. Przy wybieraniu innych numerów jest to samo. W końcu po kilku próbach gość rezygnuje zostawiając wrzucone pieniądze w automacie. Po jakimś czasie ja postanowiłem spróbować i też dopiero za którymś razem trafiam w 'mój szczęśliwy numerek' i wygrywam darmową Mirindę. Ale chyba nie tak to powinno działać... IC ORION z dużym zapełnieniem, niestety trafił mi się stary wagon z przedziałami 8-osobowymi, ale ludzie siedzą w takim układzie, że można wyciągnąć nogi i trochę pospać. Pociąg został tymczasowo przetrasowany na Ostrów i Kluczbork, więc nie mogę nim pojechać bezpośrednio do domu tylko muszę do Katowic. Wszystko odbyło się planowo. W Katowicach jestem o 3:12 i na szczęście mam tylko 20 minut oczekiwania na IC ANTARES z Przemyśla i Zamościa do Wrocławia. Ponieważ pierwszy raz jadę tym pociągiem przechodzę przez skład, żeby sfotografować tablice i zobaczyć jaka jest frekwencja. Po drodze mam małe spięcie z napotkaną kierpociową, która najprawdopodobniej wzięła mnie za złodzieja. Zajmuję miejsce w zdeklasowanej klimatyzowanej jedynce. Jeszcze podczas postoju przychodzi konduktor sprawdzić mi bilet. Widząc moje dane stwierdza, że kojarzy mnie z grupy pl.misc.kolej na facebooku. Podróż sprawna i przed 5:00 jestem w Kędzierzynie. Fotki, skany biletów: <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.kolejomania.rail.pl/szu.html">www.kolejomania.rail.pl/szu.html</a><!-- w --> |
Podobne wątki… | |||||
Wątek: | Autor | Odpowiedzi: | Wyświetleń: | Ostatni post | |
Podsumowanie 2017 i plany na 2018 | SAP102 | 0 | 2 595 |
02.01.2018, 16:08 Ostatni post: SAP102 |
Użytkownicy przeglądający ten wątek: |
17 gości |